Zapewne wszyscy zainteresowani już widzieli wpis Pana Redaktora Naczelnego "Dziennika" adresowany do obrońców kataryny a zaczynający się pięknie:
Pocałujcie mnie w dupę... - tak powinien się zaczynać list do Was, gdybym się chciał trzymać Waszej konwencji. Przeczytałem właśnie wpisy na Dzienniku.pl, nie znalazłem argumentów, a tylko chamskie inwektywy. Z reguły z Wami nie rozmawiam, ale tym razem odpowiem. Podobno lubicie szczerość, więc szczerze - pisze do oburzonych internautów Robert Krasowski.
www.dziennik.pl/opinie/article385781/List_otwarty_do_obroncow_Kataryny.html
Tylko dwie sprawy odnośnie dwóch zdań, bo szkoda się rozwodzić nad całością:
Macie pretensję, że szantażowaliśmy Katarynę, ale prawda jest taka że wysłaliśmy jej informację o tym, że wiemy kim jest i chcemy pogadać.
1) Czyż to co opisał Pan Redaktor nie jest właśnie opisem samej kwintesencji szantażu? Czyż zdanie to nie brzmi: macie pretensję, że szantażowaliśmy Katarynę, ale prawda jest taka że my ją szantażowaliśmy ?
Mówicie, że nie mamy prawa ujawniać Kataryny. Otóż mamy, nie zrobiliśmy tego tylko dlatego, że nie chcieliśmy wystąpić w roli sojuszników władzy
2) Czyż to co napisał Pan Redaktor Naczelny w tym zdaniu nie stoi w sprzeczności z tym co napisał Pan Redaktor Michalski:
Niech się Kataryna nie boi, i tak nie ujawnimy jej tożsamości, nie w momencie, kiedy procesem grozi jej Czuma-syn, za krytyczne wypowiedzi na blogu pod adresem Czumy-ojca. W tej sprawie jesteśmy po tej samej stronie.
www.dziennik.pl/opinie/article384432/Utracona_czesc_Kataryny.html
.
I sprawa istotna - przecież możemy wszyscy "pocałować Dziennik w de".
Nie kupując go i nie klikając w jego strony...
.
.
I jeszcze w wyniku rozmowy w komentarzach, dorzucam jeden z tych komentarzy, który nie pasował do tezy więc nie został opublikowany. Tak się to robi w "Dzienniku":
Komentarze