wiesława wiesława
5757
BLOG

O spotkaniach opłatkowych, wolności religijnej i dobrach osobistych ateistów

wiesława wiesława Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 93

„Nie będzie tradycyjnego opłatka podczas obrad Rady Warszawy” – tak zdecydowała Ewa Malinowska-Grupińska, przewodnicząca stołecznej Rady. Tradycyjnie takie spotkanie miało miejsce zazwyczaj w przerwie ostatnich, przedświątecznych obrad Rady Miasta. Natomiast podczas inauguracji włączenia świątecznej iluminacji, warszawiacy będą mogli, wspólnie z przedstawicielami Ratusza, zaśpiewać utwór „Last Christmas”, zamiast tradycyjnych polskich kolęd.  

„W końcu normalność zawitała do Rady Warszawy. Nie będzie tradycyjnego opłatka z udziałem duchownych podczas przerwy w sesji Rady miasta” – z satysfakcją poinformował na Tt jeden z radnych.

Zainspirowana tą determinacją władz warszawskiego Ratusza, grupa parlamentarzystów reprezentujących ligę bezbożników zadeklarowała, że w opłatkowym spotkaniu w Sejmie nie zamierza brać udziału. Wg tych parlamentarzystów, głównie płci żeńskiej, takie spotkanie opłatkowe jest uroczystością religijną. Zwłaszcza, że zgodnie z tradycją uczestniczy w nim metropolita warszawski.  

Ja jestem niewierząca i nie będę szła na żaden opłatek. To nie jest typowe spotkanie świąteczne firmowe, które nie jest obudowane oprawą religijną, ale z księdzem, z modlitwą, z opłatkiem, który jest elementem religijnym. Więc nie. Jak ktoś chce się spotykać, niech się spotyka, ale beze mnie - powiedziała rzeczniczka SLD.

Inna pani poseł stwierdziła: Jeżeli ktoś chce się prywatnie spotykać z kardynałami tego świata, to jego prywatna sprawa.

Parlamentarzyści podkreślają, że Sejm jest miejscem świeckim. Wcześniej wielu z nich wyrażało swoją dezaprobatę do obecności krzyża w Sali obrad plenarnych Sejmu i deklarowało podjęcie kroków w celu usunięcia tego krzyża.

Dokładnie 10 lat temu, 6 grudnia 2009 r., pewien polski polityk napisał na swoim blogu:

Nie przeszkadzają mi krzyże w szkołach czy innych miejscach publicznych. Krzyż jest w takim samym stopniu w Polsce symbolem religijnym, co narodowym. Jeśli komuś przeszkadza symbol religijny niech odczytuje to w sposób narodowy właśnie. Kościół w Polsce był zawsze bowiem po stronie ludu i po stronie polskości. Dlatego – inaczej niż w Hiszpanii – nie można bezmyślnie walczyć z krzyżem. Są jednak sytuacje gdzie zdecydowana większość jest innego zdania i w tych miejscach powinno dojść do zmiany. Krzyż nie powinien dzielić Polaków.

Ten sam polityk mówił również:

„Krzyż jest symbolem narodowym, państwowym tak samo jak religijnym. To w końcu Kościół włożył Bolesławowi Chrobremu koronę na głowę, nie możemy o tym zapominać. To właśnie w Polsce Kościół ciężko walczył o wolność. Ja patrząc na krzyż w miejscach publicznych widzę w tym symbol narodowy i państwowy, a nie symbol religijny.”

Uprzejmie informuję, ze autorem cytowanych tekstów jest Janusz Palikot, poseł na Sejm VI kadencji (2007 – 2011). Co prawda, w następnej kadencji ów polityk diametralnie zmienił swoje zapatrywania i wraz z dwoma innymi posłami z ugrupowania „Twój Ruch” (Romanem Kotliński i Armandem Ryfińskim) żądał usunięcia krzyża z sali obrad plenarnych Sejmu. Janusz Palikot i jego partyjni towarzysze zdecydowali, że sami nie będą zdejmować krzyża, ale skierują w tej sprawie wniosek do marszałka Sejmu. Ponieważ marszałek nie zrealizował ich postulatu, wymienieni posłowie skierowali sprawę do sądu.

Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił wtedy ich powództwo. Posłowie „Twojego Ruchu” wnieśli apelację od tej decyzji. Twierdzili, że obecność krzyża w Sejmie narusza ich dobra osobiste, ponieważ wywiera na nich presję, której oni sobie nie życzą jako ateiści.

Rozprawa przed Sądem Apelacyjnym odbyła się w grudniu 2013 roku. Podczas rozprawy występujący w imieniu strony pozwanej radca Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa Mikołaj Wilk wnosił o utrzymanie w mocy zaskarżonego wyroku. Przekonywał, że orzeczenie Sądu Okręgowego w prawidłowy sposób odniosło się do tej kwestii. Jak mówił, stosując kryterium obiektywne nie można stwierdzić, by obecność w Sejmie krzyża - lub jakichkolwiek symboli religijnych - naruszała czyjeś dobra osobiste.

Sąd Apelacyjny oddalił apelację i utrzymał wyrok Sądu Okręgowego. Sąd uznał, że przywoływane przez powodów przepisy europejskie oraz polska konstytucja wskazują, że katolicy mają prawo umieszczać krzyż w miejscach publicznych. Przewodnicząca składu sędziowskiego, sędzia Edyta Jefimko powiedziała, że krzyż wiszący w Sejmie nie narusza dóbr osobistych powodów. Dodała, że ma on oddziaływanie pasywne, które nie stanowi przejawu indoktrynacji światopoglądowej państwa.

Powodowie nie dowiedli, że ich dobra osobiste, jakimi są wolność sumienia i wyznania, zostały naruszone Szkody takiej w ocenie sądu nie powoduje wywieszenie symbolu religijnego w przestrzeni publicznej. – podkreśliła sędzia Jefimko.

Uzasadniając orzeczenie sędzia Edyta Jefimko powiedziała:

"W tym procesie sąd nie rozstrzygał politycznego ani światopoglądowego sporu o legalność lub bezprawność umieszczenia krzyża w Sejmie.

Krzyż jest symbolem religijnym, ale nie można pomijać jego znaczenia jako symbolu kultury i tożsa-mości narodowej. Eksponowanie krzyża w miejscach publicznych wchodzi w zakres dopuszczalnego uzewnętrzniania uczuć religijnych.

Zarazem jest i prawo do wolności od religii, na które powoływali się powodowie wskazując na kolizję obu praw. Sąd musi wyważyć te interesy, stosując zasadę proporcjonalności. Trzeba wtedy wykazać, jakie szkody się poniosło. Szkody takiej w ocenie sądu nie powoduje wywieszenie symbolu religijnego w przestrzeni publicznej.

Szkodą może być wywieranie presji przez przekazywanie treści religijnej w formie, jakiej odbiorca mógłby sobie nie życzyć. Zarazem w wyroku nie można było kierować się tylko subiektywnymi odczuciami powodów, ale należało zobiektywizować ustalenia m.in. przez uwzględnienie zwyczajów, tradycji, kultury i doświadczeń historycznych zbiorowości. Nie każdy dyskomfort należy utożsamiać z narażaniem dóbr osobistych.”

Sędziowie SA przypomnieli, że wolność religijna ma wymiar nie tylko prywatny, ale i publiczny - jak głosi prawo i polskie, i europejskie. Wolność zawieszania krzyży w budynkach publicznych potwierdza Konstytucja RP, Europejska Konwencja Praw Człowieka i inne akty prawa powszechnie obowiązującego. Stanowisko takie podzielają m.in. polski Trybunał Konstytucyjny oraz Sąd Najwyższy a także Europejski Trybunał Praw Człowieka.

W 2009 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekający w sprawie Lautsi i inni vs Włochy (Skarga nr 30814/06), stosunkiem głosów 7 do 0 uznał, że krzyże w salach szkolnych łamią Europejską Konwencję Praw Człowieka. 

Sprawa zaczęła się w 2001 r., kiedy to we włoskim Abano Terme Włoszka fińskiego pochodzenia Soile Lautsi Albertin zwróciła się do dyrektora szkoły podstawowej, do której uczęszczało dwoje jej dzieci, by usunął krzyż ze ściany w klasie ze względu na świecki charakter państwa. Dyrektor od-mówił, Rada Pedagogiczna poparła tę decyzję w głosowaniu, w którym 10 uczestników na 13 głosujących opowiedziało się za obecnością krzyża. W 2005 r. na podobnym stanowisku stanął Sąd Administracyjny regionu Veneto, a w 2006 r. skargę odrzucił także włoski odpowiednik Trybunału Konstytucyjnego. Wtedy sprawa trafiła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.

Trybunał uznał, że naruszono art. 9 Konwencji, który mówi o wolności myśli, sumienia i wyznania w korelacji z art. 2 Protokołu nr 1 do Konwencji, który definiuje prawo do nauczania, w tym do naucza-nia dzieci z poszanowaniem przekonań rodziców. Trybunał skazał także rząd włoski na zapłacenie kobiecie 5 tys. euro odszkodowania za „szkody moralne”. Było to pierwsze orzeczenie ETPC w spra-wie obecności symboli religijnych w szkołach.

Rząd Włoch odwołał się od tego wyroku.

W czerwcu 2010 roku przed Wielką Izbą Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (ETPC) w Strasburgu odbyło się przesłuchanie stron w związku z odwołaniem się rządu włoskiego od wyroku uznającego obecność krzyża we włoskiej szkole za naruszenie Konwencji Europejskiej. Otwarta dla publiczności rozprawa odbyła się w Pałacu Praw Człowieka w Strasburgu 30 czerwca 2010 r. W postępowaniu odwoławczym najszerszy skład orzekający ETPC (Wielka Izba) wydał wyrok przeciwny, a więc przychylny obecności krzyża w szkole jako miejscu publicznym.

W obronie obecności krzyża w miejscu publicznym wystąpił wtedy przed wysoką Izbą ETPC prof. Joseph Weiler, wykładowca prawa europejskiego na New York University Law School, reprezentujący osiem państw, interwenientów będących stronami trzecimi (Armenia, Bułgaria, Cypr, Federacja Rosyjska, Grecja, Litwa, Malta i Republika San Marino), które złożyły apelację od wyroku pierwszej instancji ETPC. Prof. Weiler, praktykujący Żyd, wystąpił z jarmułką na głowie przed Wielką Izbą ETPC w obronie krzyża. Powiedział wtedy m.in.

 „[…] W tym procesie nie chodzi tylko o krzyż, chodzi także o napięcie pomiędzy prawami jednostki a zbiorową tożsamością, między rolą sądów a rolą demokratycznych instytucji politycznych, napięcie między wspólnymi wartościami, które wspiera system konwencji (Europejskiej Konwencji Praw Człowieka) a bogatą różnorodnością, jaka charakteryzuje europejski pejzaż prawny.

W swej decyzji (w pierwszej instancji) izba wyraziła trzy kluczowe zasady, w tym dwie, z którymi interweniujące państwa (które reprezentował przed ETPC prof. Weiler) zdecydowanie się zgadzają i jedna, z którą zdecydowanie się nie zgadzają. Zgadzają się, że konwencja gwarantuje jednostce wolność do religii i od religii - pozytywną i negatywną wolność religijną - nikt nie powinien być zmuszany do jakichkolwiek praktyk religijnych. I zdecydowanie zgadzają się, że istnieje potrzeba, by w klasach naszych szkół prowadzono edukację na rzecz tolerancji i pluralizmu.

Jednak izba wyartykułowała także zasadę neutralności. Zacytuję: ‘"Obowiązek neutralności i bezstronności państwa jest nie do pogodzenia z jakąkolwiek przynależną mu władzą wartościowania przekonań religijnych czy sposobów ich wyrażania". Z tego założenia nieuchronnie wypływa wniosek: obecność krzyża na ścianie w klasie jest wyraźnie przejawem wartościowania przekonań religijnych, chrześcijaństwa, dlatego stanowi naruszenie (praw).

Jednakże, wedle naszego przedłożenia, takie sformułowanie zasady neutralności opiera się na dwóch błędach pojęciowych, które podważają prawidłowość wniosków.

Pierwszy błąd pojęciowy polega na braku rozróżnienia pomiędzy prywatnymi prawami a publiczną tożsamością. Rzeczywiście, zgodnie z systemem konwencji (EKPC), wszystkie jej państwa - strony muszą gwarantować indywidualną wolność religijną, w tym wolność od religii. Obowiązek ten odpowiada wspólnym dla całej Europy wartościom konstytucyjnym. W tym sensie jesteśmy jednomyślni. We wszystkich naszych krajach szanowana musi być wolność religii i wolność od religii.

Jest ona jednak równoważona przez dopuszczalną w myśl konwencji swobodę, dotyczącą miejsca religii, dziedzictwa religijnego i religijnych symboli w określeniu wspólnej tożsamości narodu, państwa i jego sfery publicznej.

Wyjaśnię teraz, na czym ta swoboda polega.

Z jednej strony, są państwa-strony (konwencji), w których świeckość (laïcité) należy ściśle do definicji państwa - jak we Francji, w art. 1 jej konstytucji; w których rzeczywiście, w myśl zasady świeckości, państwo nie może wspierać czy promować symboli religijnych w przestrzeni publicznej. Laïcité jako doktryna polityczna, zakłada, że religia jest sprawą, należącą do sfery prywatnej; że jest to sprawa prywatna.

Jednakże, tuż za kanałem La Manche mamy Anglię - używam tego określenia rozmyślnie - w której istnieje państwowy kościół narodowy, the Church of England; w której głowa państwa jest też głową kościoła, w której przywódcy religijni są z urzędu członkami władzy ustawodawczej, w której krzyż widnieje na fladze i której hymn narodowy jest modlitwą do Boga o zwycięstwo i sławę. Czasem Bóg jej nie wysłuchuje, jak to miało miejsce niedawno w RPA podczas meczu piłki nożnej (gdy Anglia przegrała na mundialu z Niemcami). Ze swą ścisłą definicją państwa jako państwa z kościołem państwowym, ze swą ścisłą ontologią, określeniem, czym jest Anglia i kim jest Anglik, Anglia byłaby państwem, łamiącym wymagania trybunału. Bo jak moglibyśmy utrzymywać, że wszystkie te symbole, które wymieniłem - głowa państwa, głowa kościoła, krzyż, hymn itd. - nie stanowią przejawów wartościowania przekonań religijnych?

W Europie istnieje ogromna różnorodność regulacji, dotyczących kościołów państwowych. Ponad połowa ludności Europy żyje w państwach, których nie da się opisać jako świeckie. Więc, konsekwentnie, państwo i jego symbole mają swoje miejsce w publicznej oświacie.

Mają i powinny je mieć. Ponieważ w interesie demokracji jest społeczna spójność, poczucie, że nale-żymy do jednego narodu. Tam, gdzie nie ma poczucia, że stanowimy demos, nie może być demokracji. Tak więc państwo i jego symbole są podstawowymi elementami demokracji.

Problem polega na tym, że wiele spośród naszych symboli państwowych - ze względu na historię Europy, historię od setek, tysięcy lat związaną z chrześcijaństwem - ma także swój wymiar religijny. Historii nie da się wymazać. Krzyż jest oczywiście najbardziej widocznym przykładem, pojawiającym się na niezliczonych flagach, herbach, budynkach, pieniądzach itd. Nie jest tak, że krzyż jest wyłącznie symbolem narodowym, jak utrzymują niektórzy. To nonsens. Krzyż jest symbolem i narodowym, i religijnym. Nie jest to także wyłącznie symbol religijny. W wielu krajach, pewnie nie wszystkich, jest to także symbol narodowy. I jedno, i drugie. I jest to zrozumiałe. Są uczeni, Wysoki Trybunale, którzy twierdzą, że flaga Rady Europy z dwunastoma gwiazdami odbija tę samą dwoistość: religijną i świecką.

Ale zostawmy krzyż na boku.

Wyobraźmy sobie angielską klasę szkolną, w której wisi portret królowej Anglii. Monarchini. Ten portret, tak jak krzyż, przedstawia dwie rzeczy. Przedstawia głowę państwa, a także tytularną głowę Kościoła Anglii. Trochę jakby papieża. Czy moglibyśmy zaakceptować sytuację, w której uczeń czy uczennica wchodzi do swojej klasy i mówi: ‘Z powodu mojego prawa do wolności religijnej, bo jestem - powiedzmy - katolikiem, a nie anglikaninem, nie protestantem, bo jestem żydem, bo jestem muzułmaninem albo z powodu moich ateistycznych przekonań, proszę usunąć portrety królowej Anglii z mojej klasy’? Nie sądzę. Nie sądzę.

Można by iść dalej. Czy można byłoby zakazać umieszczenia konstytucji Irlandii w irlandzkich klasach albo niemieckiej konstytucji w niemieckich klasach? Albo czy można byłoby zakazać czytania konstytucji Irlandii w irlandzkich klasach i konstytucji Niemiec w niemieckich klasach, bo w irlandzkiej konstytucji, w jej preambule, jest odwołanie do Świętej Trójcy i Pana Jezusa Chrystusa, a niemiecka konstytucja zaczyna się od słów: „Naród niemiecki świadomy swej odpowiedzialności przed Bogiem…”

Oczywiście, nie możemy wymagać od uczniów, by angażowali się w praktyki religijne. Jeśli w brytyj-skiej szkole śpiewamy hymn narodowy, powinniśmy oczywiście pozwolić, by uczeń nie śpiewał: „God Save the Queen”, jeśli wymienianie imienia Boga narusza jego czy jej wrażliwość. Ale nie możemy wymagać od wszystkich pozostałych uczniów, żeby nie śpiewali hymnu.

Europejska regulacja, gwarantująca indywidualną wolność do religii i od religii, w połączeniu z szeroką różnorodnością układania relacji państwa w sferze publicznej, stanowią wielką lekcję pluralizmu i tolerancji.

W Europie każde dziecko, ateista czy agnostyk, chrześcijanin, muzułmanin i żyd, uczy się, że elemen-tem europejskiego dziedzictwa jest z jednej strony osobiste prawo jednostki do wolności wyznania - oczywiście w ramach granic wyznaczonych przez prawa innych osób i porządek publiczny - oraz prawo do braku wyznania. Wyznawanie czy niewyznawanie jakiejś religii nie może stanowić warunku sprawowania urzędu publicznego itd.

Jednocześnie elementem pluralizmu i tolerancji w Europie jest to, że akceptuje się w niej i szanuje i Francję, i Anglię, i Szwecję, która sama zrezygnowała z religii państwowej, i Danię, w której wciąż istnieje kościół oficjalny, Kościół luterański, i Grecję, i Włochy - wszystkie te państwa mają bardzo różne sposoby publicznego uznawania cenionych symboli religijnych przez państwo i w przestrzeni publicznej. Ta różnorodność, te rozbieżne tradycje, ich akceptacja i poszanowanie, w rozumieniu art. 2 (nie jest jasne, o jaki artykuł chodzi - przyp. jdud), należy do tolerancji i pluralizmu, których chcemy uczyć nasze dzieci.

Wysoki Trybunale, nie daj się jednak zwieść. W wielu tych nieświeckich państwach znaczna część społeczeństwa, być może większość, nie jest już wierząca. A przecież trwały związek religijnych sym-boli z przestrzenią publiczną i z państwem jest akceptowany przez część niewierzącą jako część narodowej tożsamości. Jestem pewien, że tysiące, dziesiątki tysięcy śpiewających „God Save the Queen” nie wierzy w Boga. Ale byliby urażeni, gdyby ktoś przyszedł i powiedział: „Musicie zmienić brytyjski hymn narodowy”. To część ich tożsamości, ich bycia Brytyjczykami.

Może się zdarzyć, że któregoś dnia Brytyjczycy czy Anglicy zmienią zdanie, postanowią znieść kościół państwowy, zmienić hymn, flagę itd. Mają do tego demokratyczne i konstytucyjne prawo. Ale to należy do nich, a nie do tego Wysokiego Trybunału. A konwencja z pewnością nie wymaga, aby to uczynili.

Włochy mają prawo być i stać się państwem świeckim. Ale nie sądzę, żeby ten trybunał powinien być angażowany do interpretowania włoskiej konstytucji i nakładania na Włochy konstytucyjnych ograniczeń. Zostawmy to Włochom. Włochy, jeśli chcą, mogą być państwem świeckim. Jednak to, czego Lautsi domaga się od tego trybunału, to nałożenie na Włochy obowiązku, by były państwem świeckim. Tak być nie może. To nie jest prawidłowa interpretacja konwencji. Europejska Konwencja Praw Człowieka nie nakłada na swych sygnatariuszy obowiązku wprowadzenia państwa świeckiego.

W dzisiejszej Europie kraje otworzyły swe granice dla wielu nowych mieszkańców i obywateli. Powinniśmy objąć ich gwarancjami konwencji. Jesteśmy winni okazać im życzliwość i przyzwoitość, nie dyskryminować ich. Ale tolerancja wobec innych nie może się zmienić w nietolerancję wobec czyjeś tożsamości.

[…] Stanowisko, jakie w tej sprawie zajęła izba (w pierwszej instancji), nie jest wyrazem pluralizmu, za którym się opowiada. Jest wyrazem wartości państwa świeckiego. Szanuję państwo świeckie. Szanuję ludzi, którzy chcą żyć w państwie laickim. Ale szanuję też ludzi, którzy nie chcą żyć w państwie świeckim.

Aby rozciągnąć zasadę świeckości na wszystkie państwa-strony konwencji, należałoby - z całym szacunkiem - dokonać amerykanizacji Europy. Amerykanizacji pod dwoma względami: przede wszystkim wprowadzić jeden ustrój dla wszystkich (państw) w miejsce dumnej - słusznie dumnej - tradycji konstytucyjnej różnorodności. I po drugie, wprowadzić ścisły, amerykański model rozdziału Kościoła i państwa, jak gdyby narody Europy, które nie są świeckie - Anglicy, Maltańczycy, Grecy i wiele innych - nie mogły mieć pewności, że - nawet jeśli nie wybrały państwa świeckiego - mogą żyć w zgodzie z zasadą tolerancji, pluralizmu i niedyskryminacji, które są częścią europejskiej tradycji

Europa, wedle konwencji, to unikalna równowaga pomiędzy wolnością jednostki do i od religii oraz zbiorową swobodą określania państwa i narodu za pomocą religijnych symboli, a nawet oficjalnego wyznania. Konstytucyjnym instytucjom demokratycznym powierzamy określanie naszej sfery publicznej i powszechnego systemu oświatowego. Sądom, w tym temu Dostojnemu Trybunałowi, powierzamy obronę wolności jednostki.

Na tym polega równowaga, która dobrze przysłużyła się Europie. Mieliśmy pokój religijny w czasie obowiązywania systemu konwencji - nie powinniśmy go lekkomyślnie zmieniać. Jest to także równowaga, która może służyć światu jako punkt odniesienia, swoista latarnia morska. Europa pociąga swoim przykładem, nie przy pomocy siły.

Poza Europą funkcjonuje przekonanie, że jeśli chcesz być demokratą, nie możesz być człowiekiem religijnym, musisz pozostawić religię w sferze prywatnej. To stanowisko amerykańskie. To nie jest stanowisko europejskie. Chyba, że pójdziecie w ślad za wyrokiem pierwszej instancji i skarżącą się panią Lautsi.

Stanowisko europejskie polega na szacunku dla wolności do i od religii. A państwa, takie jak Anglia, Malta, Grecja i wiele innych, wciąż mogą określać siebie, odwołując się do dziedzictwa religijnego. To szlachetny przykład, który stanowi dla innych okazję do pójścia tym śladem.

Bardzo krótko - jeśli mogę, panie przewodniczący - chciałbym powiedzieć coś o świeckości. Dziś po-działy społeczne nie dotyczą chrześcijan i żydów. Nie dotyczą protestantów i katolików. Dotyczą one on wierzących i niewierzących.

Świeckość, jak powiedziałem, jest szlachetną tradycją rewolucji francuskiej. To pogląd, który mówi, że religia jest sprawą prywatną i powinna się cieszyć uznaniem jako sprawa prywatna, zgodnie z wolnością sumienia. I dobrze. Kontrastuje ona jednak z innym stanowiskiem, które mówi: 'Nie, nawet w demokracji, nawet w liberalnej demokracji, religia może być częścią życia publicznego, zważywszy, że potrafimy jednocześnie szanować wolność do i od religii’.

W stanowisku świeckim nie ma niczego neutralnego. Nie mówię, że ono jest złe, ale ono nie jest neutralne. Świat jest podzielony. Z jednej strony mamy tych, którzy wierzą, że religia jest sprawą prywatną, a z drugiej strony tych, którzy wierzą, że religia może mieć swoje miejsce w przestrzeni publicznej.

[…]

Świeckość nie jest bardziej neutralna niż światopogląd religijny. Jak rozwiązać ten węzeł? Ucząc tolerancji. Francuzi z ich pustą ścianą muszą zawrzeć w swoich programach szkolnych naukę tolerancji dla wierzących i innych religii. Kraje, takie jak Włochy, które wybierają krzyż jako część swej tożsamości i samoświadomości, muszą uczyć swoje dzieci szacunku do tych, co nie wierzą. Do tych, którzy są agnostykami i ateistami. Francja z krzyżem na ścianie nie jest Francją. Włochy bez krzyża na ścianie nie są Włochami. Nie zmieniajmy tego. Dziękuję.”

Joseph H.H. Weiler, prawnik żydowskiego pochodzenia, uczył nas chrześcijan, tego że neutralność światopoglądowa nie istnieje, że krzyż może znajdować się w przestrzeni publicznej, że chrześcijanie powinni wywierać wpływ na sprawy publiczne.

68-letni prof. Josef Halevi Horowitz Weiler jest autorem książki „Chrześcijańska Europa. Konstytucyjny imperializm czy wielokulturowość?” (1998), przetłumaczonej na wiele języków europejskich. W Polsce wydało ją w 2003 r. wydawnictwo dominikanów „W Drodze”. Zachęcam do lektury tej książki wszystkich, którzy z takim przejęciem deklamują o „europejskich wartościach”.

***

Przy pisaniu notki autorka korzystała z następujących publikacji:

1. http://www.pch24.pl/laicyzacja-postepuje--warszawiacy-zamiast-koled-zaspiewaja-utwor-last-christmas,72588,i.html

2. http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/175611,czy-obrona-krzyza-jest-dyskryminacja.html

3. https://wpolityce.pl/polityka/173027-janusz-palikot-powinien-byc-zadowolony-z-wyroku-sadu-sam-przeciez-przekonywal-ze-krzyz-jest-symbolem-narodowym-panstwowym-tak-samo-jak-religijnym

4. http://wpolityce.pl/wydarzenia/69088-sad-obronil-krzyz-przed-atakiem-palikotowcow-obecnosc-krzyza-w-sejmie-nie-narusza-dobr-osobistych

5. WIELKA IZBA SPRAWA LAUTSI I INNI p. WŁOCHOM (Skarga nr 30814/06). WYROK. STRAS-BURG 18 marca 2011 r. http://laickie.pl/wielka-izba-sprawa-lautsi-i-inni-p-wlochom-skarga-nr-3081406/

 


wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo