wiesława wiesława
3265
BLOG

W 1945 r. Polska wojny nie wygrała

wiesława wiesława Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 44

75 lat temu, 8 maja 1945 r., o godz. 23.01 czasu środkowoeuropejskiego, po sześciu latach wojny ska-pitulowała III Rzesza. Zakończyła się największa i najbardziej krwawa wojna w historii ludzkości, w której uczestniczyły 72 państwa.  

Mimo że Polska była w sojuszu z państwami, które pokonały III Rzeszę, to jednak z II wojny wyszła jako kraj przegrany, przede wszystkim z powodu strat ludnościowych. W czasie tej wojny życie straciło ponad 6 mln obywateli Polski, w tym około 644 tys. wskutek bezpośrednich działań wojennych. W odniesieniu do liczby ludności były to straty największe na świecie. Wojna była też wyjątkowo tragiczna z powodu strat materialnych. Zdaniem historyka prof. Mirosława Golona „Tak niszczącego najazdu Polska doświadczyła podczas katastrofy jaką była nieprawdopodobna skala rabunków szwedzkich w XVII wieku”.

Jednak najbardziej dotkliwa dla Polaków była utrata suwerenności - po 1945 r. Polska w myśl zapisów Traktatu Jałtańskiego znalazła się w sowieckiej strefie wpływów, co na 45 lat uzależniło nasz kraj od Moskwy. Dlatego Polacy nie mają czego świętować – ani 8 ani 9 maja.

***

Jakie były odczucia, opinie i oceny Polaków w pierwszych miesiącach 1945 r. dowiadujemy się z zapisków w dziennikach prowadzonych przez bezpośrednich świadków wydarzeń.

Jesienią 1944 r., po Powstaniu Warszawskim, Maria Dąbrowska schroniła się w Dąbrowie Zduńskiej koło Łowicza. 18 stycznia 1945 r. zanotowała w swoim dzienniku:

Pomyśleć – dziś rano jeszcze byli tu Niemcy, a wieczorem jesteśmy już pod okupacją bolszewików.

Latem 1941 r., po zajęciu Lwowa przez Wehrmacht, Hugo Steinhaus, profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza, opuścił miasto i zmienił tożsamość. Dostał dokumenty na nazwisko Grzegorz Krochmalny i wraz z żoną Stefanią zamieszkał w powiecie nowosądeckim, w wiosce Berdechów, koło miasteczka Stróże. W połowie stycznia 1945 r. nastąpił dzień, który później Hugo Steinhaus nazwał najszczęśliwszym dniem w swoim życiu - dwadzieścia cztery godziny bezkrólewia. W mieście nie było ani Niemców, ani Rosjan. „To było cudowne. Ci odeszli, a tamci jeszcze nie przyszli” – zapisał.

Pierwsi czerwonoarmiści pojawili się w Berdechowie 17 stycznia 1945 r. Domagali się jedzenia i spirytusu, gwałcili kobiety, plądrowali i rabowali wszystko, co byli w stanie unieść. Hugo Steinhaus zanotował w dzienniku:

Ze Stefą i Lidką zdecydowaliśmy się iść do Polnej. […] Na plebanii było zatrzęsienie Sowietów. Zmienili się od lwowskich czasów. Pili na umów, zaczepiali kobiety i nie agitowali tyle. Ale mieli kilka wyuczonych frazesów” „Czy wiecie, że macie własny rząd w Lublinie?”. Rabowali i kradli co się dało. U państwa Szczęśniewiczow zabrali naczynia, łyżki, mąkę, kury, zniszczyli łóżka, pościel, fortepian. […] W czwartek postanowiliśmy wracać do Berdechowa. Tam zastaliśmy nasze mieszkanie w ruinie. Podłoga była pokryta tysiącem papierów wyrzuconych z biurka, wśród nich znalazłem ten pamiętnik. Skradziono nam palta, ubrania, zegarki, bieliznę i doprowadzono do stanu żebraczego. Okazało się, że teściowa w domu sama; oddaliła się do piwnicy na pół godziny i wróciwszy, zastała u nas rabującą bandę. Część rzeczy przeniosła do siebie, ale i tamte izby napełniła banda żolnierzy i okradła szwagra z różnych przedmiotów.

Przez czwartek mieliśmy jeszcze spokój, ale w piątek, od nocy do południa, ciągle nowych gości gotujących, jedzących, śpiących, co chwile trzaskających drzwiami. W końcu zostawili nas samych w izbie o rozbitych szybach, o drzwiach niedomykających się, w zimnie, brudzie i nieładzie. Nie było mowy o goleniu, bo wszystkie brzytwy i żyletki zostały skradzione.

Płk Edward Godlewski „Garda” w meldunku sytuacyjnym z dnia 25 stycznia 1945 r.:

„Armia sowiecka wkraczając na nasz teren, pije, rabuje i kradnie. Każdy żołnierz na własna rękę – w mieście i na wsi. Równocześnie działa silna propaganda, zachwalająca rząd lubelski – Rosja i Polska to potęga. W całym terenie odbywają się mityngi, dziękczynne nabożeństwa za oswobodzenie.

Od 21 styczna w Krakowie czynne jest NKWD. Na razie czyta donosy i obserwuje. Z miechowskiego donoszą o rozstrzeliwaniu członków AK w Miechowie i Słomnikach. W Balicach aresztowano Radziwiłła, w miechowskim czterdziestu ziemian i włościan za przynależność do AK.”

Prof. Steinhaus pod datą 26 stycznia 1945 r. także odnotowuje aresztowania:

Już dziesięć dni nowego reżimu, ale ciągle jeszcze mało wiemy. Huku armat nie słychać, tabory prze-szły, front gdzieś nad Odrą. […] Aresztuje NKWD, władz polskich jeszcze nie widziano. Wizyty żołnierzy sowieckich nie ustają. Jeden z nich przyczepił się na kilka godzin, zachowywał się dość bezczelnie (był pijany). […] Rozmawiając z nimi widzi się, że chaos w ich głowach zwiększył się jeszcze wskutek wojny. […] Widzi się też nienawiść do nas, do naszych mieszkań, wygód i wygódek, do naszych drobiazgów: nienawiść zmieszaną z podziwem, po prostu nie mogą zrozumieć, że tak małą ilością pracy wytworzył się tak duży dobrobyt.

Tego samego dnia Zygmunt Klukowski, lekarz w szpitalu Szczebrzeszynie zapisał w swoim dzienniku:

Na słupach i murach pełno rozmaitych plakatów, obwieszczeń, wezwań i haseł. Przy wejściu do magistratu (dawne starostwo) na ścianie po prawej stronie olbrzymi napis: „Precz z bandytami z AK”.

Jakiś czas mieliśmy względny spokój. W mieście nie było żadnych aresztowań ani rewizji. Nagle zjawiła się grupka żołnierzy – zapewne z Bezpieczeństwa z Zamościa – i zaczęły się aresztowania. Podobno wzięto i wywieziono do Zamościa lub do NKWD w cukrowni około dziesięciu osób.

Malarka Stefania Olechowska, mieszkająca Krakowie, zapisała w swoim dzienniku 20 lutego:

Kiedy się czyta artykuły polityczne w tzw. „polskich pismach” ogarnia człowieka bezsilna wściekłość. Bo to nie jest żadna wolność – to jest niewola i łajdactwo, tylko z innego końca, niż było przez ubiegłych pięć lat. I to jest jeszcze gorsze. Bo do tej pory to byli wrogowie – wiedziało się jasno, co i jak. Był wróg, który niszczył naród, jak mógł i gdzie mógł, nie kryjąc się z tym. Teraz wypisuje się wiele pustych frazesów na temat wolności, ale niechby kto spróbował powiedzieć własne zdanie na tematy polityczne…

Demagogia rozpętała swoje hasła szczujące jednych na drugich na całego. NKWD czy Gestapo – czyż nie na jedno wychodzi? […] Zmieniło się tylko to, że do tej pory widzieliśmy wszędzie pysk Hitlera – teraz widzimy wszędzie pysk Stalina. Na Rynku krakowskim stoją olbrzymie portrety – Stalin pośrodku, po bokach czterej jego marszałkowie i powiewają czerwone chorągwie. Tego nawet Niemcy nie zrobili!

Stalin – „oswobodziciel”, Stalin – „zbawca Polski”…. Rzygać się chce! Jeszcze trzy lata temu tenże Stalin głosił na cały świat „Polska znikła z mapy Europy i nigdy więcej nie powstanie”.

29 marca 1945 r. w więzieniu na Zamku w Lublinie został wykonany wyrok śmierci na kpt Bogusławie Marzysiu ps.”Rosa”, żołnierzu oddziału mjr Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. Po wkroczeniu Sowietów kpt. Marzyś został aresztowany przez N.K.W.D. i osadzony na Zamku w Lublinie 21 grudnia 1944 roku. Wojskowy Sąd Rejonowy w Lublinie, na rozprawie w więzieniu, w składzie: porucznik Adam Gajewski, porucznik Bazyli Jarowski, NN, w nieobecności oskarżyciela i obrony, odczytał zarzut: „Marzyś vel Malinowski, od roku 1935 do roku 1940, w stopniu podporucznika, służył w Wojsku Polskim. Brał udział w tajnych organizacjach wojskowych, na terenach wyzwolonych, aż do chwili aresztowania 21 grudnia 1944 roku. Działając w organizacji Armia Krajowa, miał na celu obalenie istniejącego demokratycznego Państwa Polskiego. Swoją wywrotową działalność prowadził w Ósmym Pułku Piechoty Legionów Armii Krajowej „Jemioły”, a następnie „Zapory”, uchylając się od służby w Ludowym Wojsku Polskim. Posługiwał się też fałszywym dowodem na nazwisko Malinowski”. Prokurator Jerzy Sawicki żądał kary śmierci. „Uważam, że na łaskę nie zasługuje” – napisał naczelny szef sądownictwa więziennego, generał brygady Aleksander Tarkowski. Decyzję zatwierdził, 21 marca 1945 roku, Naczelny Dowódca Wojska Polskiego, generał broni Michał Rola–Żymierski.

Płk Jan Rzepecki (komendant NIE) pisał 3 maja 1945 r. w meldunku do centrali w Londynie:

Postawa społeczeństwa na ogół bierna, Obecna sytuacja oceniana jest powszechnie jako okupacja. Przeważa poczucie bezsiły wobec Rosji i przekonanie, że jedynie Anglosasi mogą ją pohamować. W ludziach przeważa wiara w konflikt anglosasko-rosyjski. […] Terror, plag rabunków Armii Czerwonej i dewastacja gospodarcza wzmacniają wobec Rosji rząd lubelski. Stosunek do rządu RP pozytywny. Szerzy się przekonanie o jego małym wpływie na losy państwa. Oczekuje się zmiany przez utworzenie nowego rządu Jedności narodowej byle nie kierowanego przez Rosję. […] Rząd lubelski i NKWD walczą bezwzględnie z każdym, kto nie współpracuje. Terror wzmaga się przepełnione więzienia, liczne obozy koncentracyjne. […] Chaos gospodarczy pogłębia się. Łamanie społeczeństwa przez pauperyzację. Brak pieniędzy. Ceny rosną. Zorganizowany wywóz maszyn z fabryk.

Zygmunt Klukowski w dzienniku 5 maja 1945 r.

Wszędzie zaczyna się ożywiony ruch. Ze wszystkich stron dochodzą wiadomości i zlikwidowanych posterunkach milicji. Niektórzy milicjanci nie czekają, aż ich „rozbiorą” i sami idą w świat. Już nie tylko pojedynczy żołnierze, ale całe oddziały dezerterują – częściowo do domu, częściowo „do lasu”. I to nie tylko na naszym terenie. Wpływają na to wieści, ze bolszewicy zaczęli już całe kompanie po rozbrojeniu wywozić w zaplombowanych wagonach gdzieś na wschód.

O przebiegu konferencji w San Fracisco wiemy bardzo mało, mówi się tylko, że „sprawa Polski stoi bardzo dobrze”. A dzisiejsze radio podało, że Stalin zaprosił na konferencję do Moskwy Mikołajczyka. Wszystko to razem podtrzymuje ludzi na duchu, dodaje sił i energii do przetrzymania obecnej okupacji, która – jak się okazało - wcale nie jest lżejsza od niemieckiej.

Zygmunt Klukowski w dzienniku 8 maja 1945 r.:

Niemcy skapitulowały! Tak już w ostatnich czasach zżyliśmy się z tą myślą, że wiadomość o ostatecznym zgnębieniu śmiertelnego wroga nie sprawiła na nas takiego wrażenia, jakiego należało dziś spodziewać. Zresztą umysły wszystkich zajmuje inne zagadnienie: czy dojdzie do konfliktu między Rosją a Anglią i Ameryką. Wszystko zdaje się przemawiać za tym, ze konflikt jest nieunikniony. W jakiej ciężkiej znaleźlibyśmy się sytuacji! Chociaż w rezultacie przyniosłoby to Polsce wielką korzyść.

Z Zamościa nadeszło ostrzeżenie, aby mieć się na baczności,no znów Szczebrzeszynowi grozi jakaś akcja. Prawdopodobnie pójdzie też jakaś obława na lasy, w których zbiera się coraz więcej ludzi – cale oddziały dezerterów z Zamościa, Biłgoraja, Lubaczowa, Hrubieszowa. Są duże trudności z wyżywieniem takiej masy ludzi.

Zygmunt Klukowski w dzienniku 8 maja 1945 r.:

O drugiej w nocy obudziła nas szalona strzelanina […] Tak więc odwróciła się ogromna karta historii. Trudno jest uświadomić sobie w pełni fakt, że takie potężne, dumne, zdawałoby się – niezwyciężone Niemcy leżą u stóp zwycięzców i żebrzą o litość.

Wstępujemy w nowy okres. Dla nas jest to wielka niewiadoma. A może będzie to okres cięższy niż poprzedni?!

Dzień był prawdziwie świąteczny. Od wczesnego ranka na ulicach tłumy ludzi. Żołnierze  i oficerowie sowieccy pijani od samego rana. Sklepy pozamykane, urzędy nieczynne, w szkołach nie było nauki. Strzelanina na wiwat z karabinów bez ustanku.

Po południu ulice dość wcześnie opustoszały. Ludzie boją się pijanych bolszewików.

9 maja Janusz Siemiński, żołnierz AK aresztowany przez NKWD rozpoczął podróż z Grodna na wschód:

Wchodziliśmy pojedynczo, odliczani, do bydlęcych wagonów. Byłem już w środku, gdy w pewnym momencie usłyszałem strzały , krzyki wrzaski. Skojarzyłem te hałasy z akcją odbijania więźniów . Olbrzymia radość, że odzyskamy upragnioną wolność. Ale do zamkniętego wagonu nikt się nie dobijał, a strzelanina w dalszym ciągu trwała. Mimo zakazu podbiegliśmy do okienka i wyjrzeliśmy. Na peronie żołnierze ściskali się i całowali. To koniec wojny!. Czekaliśmy na ten dzień pięć długich krwawych lat, a przezywamy go w transporcie na wschód, z wyrokiem piętnastu lat katorgi…. Wszystkich ogarnęło przygnębienie. Pociąg ruszył.

***

Wypadki, które nastąpiły później pokazały, że niepokój dr Klukowskiego był usprawiedliwiony.

Zygmunt Klukowski – doktor medycyny, przez kilkadziesiąt lat dyrektor szpitala w Szczebrzeszynie, społecznik, regionalista, bibliofil, historyk, w regularnym wojsku w 1920 i 1939 roku, w konspiracji ZWZ i AK, powoływany na świadka oskarżenia w Norymberdze w sprawie pacyfikacji Zamojszczyzny (listopad 1947). Jego powojenne losy były ściśle związane z jego działalnością podczas wojny.

W okresie okupacji niemieckiej był on trzykrotnie aresztowany: jesienią 1939 r., następnie latem 1940 r., kiedy wraz z liczną grupą inteligencji Szczebrzeszyna i Zamościa w ramach Akcji AB, został osadzony w zamojskiej Rotundzie, wreszcie w czerwcu 1941 r. Szczęśliwie we wszystkich tych wypadkach był krótko po zatrzymaniu zwalniany dzięki interwencji władz administracyjnych, które uznawały, że z powodów bezpieczeństwa zdrowotnego był niezbędny w szpitalu w Szczebrzeszynie. W czerwcu 1941 r. Klukowski nawiązał współpracę ze Związkiem Walki Zbrojnej, a w lutym 1942 wstąpił do AK. Z czasem powierzono mu kierownictwo Biura Informacji i Propagandy w Zamojskim Inspektoracie AK. Przez całą okupację gromadził wszelkie dokumenty, źródła, relacje dotyczące zbrodni niemieckich na Zamojszczyźnie oraz działalności polskiego podziemia. Po wojnie wciąż prowadził codzienne zapiski, i spisywał akcje podziemia przeciwko Sowietom. Prawdopodobnie był inwigilowany przez sowieckie sluzby bezpieczeństwa już od 1944 r.

Zaraz po wojnie wydał cztery tomy Materiałów do dziejów Zamojszczyzny w latach wojny 1939–1944. Publikacja ta spowodowała powołanie Klukowskiego w 1946 r. na świadka i eksperta w procesie zbrodniarzy niemieckich w Norymberdze, oficjalnie nazwanym: USA przeciw Ulrichowi Greifelt i innym. Na ławie oskarżonych zasiedli funkcjonariusze RSHA tzn. Głównego Urzędu Rasy i Osadnictwa odpowiedzialni za niezliczone zbrodnie w Europie, szczególnie w sprawach rasowych, zagładzie Żydów i wysiedleniach, w tym także za wysiedlanie Zamojszczyzny i wywózkę polskich dzieci do Niemiec celem ich germanizacji. Prokurator amerykański zwrócił się do polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości o wskazania świadków z Polski. Ówczesny minister Henryk Świątkowski, przedwojenny adwokat i działacz PPS z Zamościa, wskazał m.in. doktora Klukowskiego. Prokurator amerykański powołał doktora, jako swojego świadka finansując jego wyjazd, zakwaterowanie, wyżywienie. Proces trwał od 20 października 1947 do 10.marca 1948 r., a więc ponad 140 dni. Klukowski, jako świadek zeznawał około jednej godziny w dniu 5 listopada 1947 r. Następnego dnia zeznawało troje dzieci z Łodzi wywiezionych przez Niemców w celu germanizacji.

 W kwietniu 1947 r.  w związku z ogłoszoną amnestią, dr Klukowski ujawnił się, składając oświadczenie, że kontakty z dowódcami AK utrzymywał w celu pozyskania materiałów do opracowania historycznego. 15 kwietnia 1950 r. został ponownie aresztowany i osadzony na Zamku w Lublinie, a następnie skazany na dwa lata więzienia - rok odsiadki na Zamku Lubelskim zaliczono na poczet kary, pozostały rok zawieszono na 2 lata. W akcie oskarżenia napisano:  „Od jesieni 1944 do dnia zatrzymania, tj. 14 kwietnia 1950 roku na terenie powiatu Zamość województwa lubelskiego, usiłował przemocą zmienić ustrój Państwa Polskiego, biorąc czynny udział w nielegalnej organizacji pod nazwą „AK”, pełniąc w niej funkcję historyka inspektoratu zamojskiego pod pseudonimem „Satyr”. Stosunkowo „niski”, jak na ówczesne realia, wyrok był rezultatem kilku czynników – o aresztowaniu Klukowskiego informowało Radio Wolna Europa, nie bez znaczenia zapewne pozostawał również udział w procesie norymberskim, wpływ miały również inne okoliczności, które można określić wysoką pozycją społeczną dyrektora szpitala.

W nocy z 3 na 4 lipca 1952 roku Zygmunt Klukowski został ponownie aresztowany i osadzony w X pawilonie więzienia na Mokotowie w Warszawie. Tym razem UB aresztowało również jego przybranego syna Tadeusza Klukowskiego, który w marcu 1952 r. wstąpił do niepodległościowej organizacji „Kraj” kierowanej przez Zenona Sobotę vel Tomaszewskiego pseudonim „Jan”. Członkowie „Kraju” we wrześniu 1951 zabili Stefana Martykę – spikera propagandowej audycji radiowej „Fala 49”. Po tym wydarzeniu rozpoczęły się aresztowania, schwytano większość członków „Kraju”, między innymi Annę Przyczynek – narzeczoną Tadeusza Klukowskiego. Mimo, że Tadeusz Klukowski nie brał udziału w zamachu na Martykę, nie należał jeszcze wtedy nawet do organizacji, nie wzięto również pod uwagę młodego wieku skazanego (21 lat) i zaledwie trzymiesięcznej działalności w nielegalnej organizacji. Tadeusza Klukowskiego zastrzelono w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie w czerwcu 1953, do dziś nie wiadomo co stało się z jego ciałem.

W tym czasie doktor Zygmunt Klukowski przebywał w więzieniu, nie wiedział co dzieje się z jego synem. Po śledztwie trwającym cztery miesiące i 27 przesłuchaniach termin rozprawy wyznaczono na 7 listopada 1952, wyrok brzmiał: 10 lat więzienia, utratę praw obywatelskich na 5 lat i przepadek mienia. Przy 67 latach Zygmunta Klukowskiego i poważnie chorym sercu (stan zdrowia doktora wyraźnie pogorszył się jeszcze w trakcie przesłuchań) wyrok ten równał się karze śmierci. Karę odbywał w więzieniu we Wronkach od stycznia 1953 pracując w szpitalu więziennym. W maju 1954 wyszedł na wolność, rok później zmieniono kwalifikację czynu i skazano Zygmunta Klukowskiego na 3 lata, a na zasadzie amnestii zmniejszono karę do 1 roku i 6 miesięcy, co w rzeczywistości spowodowało, że doktor Klukowski odsiedział w więzieniu prawie pół roku za długo w wyniku „błędnej kwalifikacji prawnej” swojego „przestępstwa”.

W 1956 roku, na fali tzw. odwilży, doktor Zygmunt Klukowski został zrehabilitowany . W 1958 r. władze komunistyczne zgodziły się na opublikowanie (z licznymi interwencjami cenzorskimi) Dziennika z lat okupacji Zamojszczyzny 1939–1944. W czerwcu 1959 otrzymał ważna dla niego nagrodę – Order Białego Kruka ze Wstęgą Białej Myszy – najwyższe odznaczenie bibliofilskie. Natomiast w lipcu tygo-dnik  „Polityka” uznał jego Dziennik z lat okupacji Zamojszczyzny (1939 – 1944) za najlepszy ówczesny zapis z najnowszej historii Polski. Będąc poważnie chory po wyjściu z lubelskiego szpitala chciał aby go przewieziono do Szczebrzeszyna, gdzie 23 listopada 1959 roku zmarł. Został pochowany na miejscowym cmentarzu. Jego Dziennik i wspomnienia z lat 1944 – 59 zostały opublikowane dopiero w 2008 roku.

***

Przy pisaniu notki autorka korzystała z następujących publikacji:

1. Maria Dąbrowska, Dzienniki 1914 - 1965, Warszawa 2009

2. Hugo Steinhaus, Wspomnienia i zapiski, Wroclaw 2010

3. Zygmunt Klukowski, Zamojszczyzna 1918 – 1959, Ośrodek KARTA, Warszawa 2017

4. Rok 1945. Między wojną a podleglością, oprac. Marta Markowska, Ośrodek KARTA, Warszawa 2016

5. http://inspektoratzamojskiak.blogspot.com/2018/04/kpt-dr-zygmunt-klukowski-podwinski-satyr.html?m=0



wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura