wiesława wiesława
2112
BLOG

Konsekwencje tajnego protokołu Ribbentrop - Mołotow

wiesława wiesława Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 33

Dorocznym zwyczajem pedagodzy polskiego wstydu ruszyli dzisiaj do działań pod hasłem „tchórzliwe władze RP uciekły przez most w Zaleszczykach”. Sa one zbieżne z działaniami rosyjskich propagandzistów, a ich celem jest zagłuszenie prawdy o tym, co wydarzyło się 1 i 17 września 1939 r., czego dotyczył pakt Ribbentrop - Mołotow, jak wyglądał przemarsz Armii Czerwonej przez Polskę, jaka władza została zainstalowana w Polsce.  

Implikacją sowieckich kłamstw historycznych jest wersja historii, zgodnie z którą 17 września 1939 roku Armia Czerwona rozpoczęła wyswobadzanie Białorusinów i Ukraińców spod władzy „polskich panów” – wiadomo, „faszystów współpracujących z Hitlerem”. Taka wersja historii była podawana w podręcznikach, z których uczyły się trzy pokolenia w Związku Sowieckim i dlatego dzisiaj tak wielu Rosjan rozumie i przeżywa na równi z rosyjskimi władzami oburzenie, gdy takie kraje jak Polska, państwa bałtyckie czy Ukraina sprzeciwiają się kremlowskiej narracji, gdy odrzucają obraz sowieckich żołnierzy „wyzwalających” narody Europy Środkowo-Wschodniej spod niemieckiej okupacji, czy usuwają komunistyczne pomniki.

Trudno jednak zrozumieć zaciekłość, z jaka przedrzeźniają historię polskiej klęski we wrześniu 1939 roku ludzie określający się jako Polacy. Jak mocno sowiecka wersja historii tkwi w ich umysłach pokazują niedawne wypowiedzi posła Gduli.

Trzeba więc stale przypominać, że to, co zdarzyło się 17 września 1939 r. jest konsekwencją sojuszu dwóch totalitarnych państw. 23 sierpnia 1939 r. na Kremlu w obecności Józefa Stalina Joachim von Ribbentrop i Wiaczesław Mołotow „kierując się pragnieniem umocnienia pokoju między Związkiem Sowieckim a Niemcami” podpisali pakt o nieagresji na 10 lat.

Integralną cześć tego paktu o nieagresji stanowił tajny protokół, dzielący terytorium Polski między dwa autorytarne reżimy. Treść tego tajnego protokołu była znana sojusznikom Polski już następnego dnia, bowiem już kilka godzin po podpisaniu paktu na Kremlu, Hans von Herwath, pracownik ambasady niemieckiej w Moskwie, przekazał tekst owego niejawnego aneksu urzędnikowi ambasady USA, Charlesowi Bohlenowi. Rankiem 24 sierpnia ambasador Stanów Zjednoczonych w Moskwie Laurence Steinhardt depeszował do sekretarza stanu Cordella Hulla:

„Zostałem poinformowany w ścisłym zaufaniu, że osiągnięto wczoraj wieczorem pełne porozumienie między rządami sowieckim a niemieckim odnośnie do spraw terytorialnych w Europie Wschodniej, w wyniku którego Estonia, Łotwa, wschodnia Polska i Besarabia są uznane za sferę żywotnych interesów sowieckich […]. Poinformowano mnie, że rokowania były prowadzone osobiście przez Stalina, który nie ukrywał przed Ribbentropem, iż był od dawna za zbliżeniem sowiecko-niemieckim”.

Informację o tajnym porozumieniu niemiecko-sowieckim USA przekazały rządowi francuskiemu i najprawdopodobniej rządowi brytyjskiemu. Nasz francuski sojusznik nie uznał jednak za celowe poinformowanie o treści tajnego porozumienia polskiego rządu, choć był to przecież akt czwartego rozbioru naszego kraju. Do publicznego ujawnienia faktu istnienia tego protokołu doszło 25 III 1946 r. podczas Procesu Norymberskiego. Tydzień później – 1 IV 1946 r. – w Londynie na łamach „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” opublikowano pierwsze jego tłumaczenie na język polski. Władze ZSRR do istnienia protokołu dodatkowego przyznały się – po 50 latach zaprzeczeń – dopiero w 1989 r.

31 sierpnia 1939 r. pakt Ribbentrop–Mołotow został ratyfikowany jednocześnie przez niemiecki Reichstag i Radę Najwyższą ZSRR. Podczas nadzwyczajnej sesji Rady najwyższej Mołotow oświadczył: „Niezadowoleni z tej sytuacji mogą być jedynie podżegacze do wojny ogólnoeuropejskiej”.

Strona niemiecka rozpoczęła realizację tego paktu w piątek, 1 września; stronie sowiecka w niedzielę, 17 września. Obydwa zbrodnicze państwa są odpowiedzialne za jej tragiczne dla Polski i świata skutki. Polska i państwa bałtyckie (Litwa, Łotwa, Estonia) a także Białoruś i Ukraina stały się „skrwawionymi ziemiami” (Bloodlands), częścią „Europy Ribbentropa i Mołotowa” (określenia Timothy Snydera).

Rankiem 1 września 1939 roku Wehrmacht (60 dywizji, w tym 15 pancernych, 2500 czołgów, 1600 samolotów) zaatakował Polskę z czterech kierunków:

• z Prus Wschodnich na Działdowo i Mławę,

• z Pomorza Zachodniego na Chojnice i Czersk,

• z dolnego Śląska na Wieluń i Łódź oraz Kłobuck i Częstochowę,

• z Górnego Śląska na Pszczynę i Katowice.

17 września oddziały RKKA, zgodnie z tajnym rozkazem nr 16634 komisarza obrony, marszałka Związku Radzieckiego Klimenta Woroszyłowa, wydanym 16 września 1939 roku:

" Uderzać o świcie siedemnastego. Zadać silny i błyskawiczny cios wojskom polskim, nacierając szybko i zdecydowanie na froncie Lwów – Drohobycz.”

przekraczały polską granice na całej, liczącej 1412 km długości, od Połocka po Kamieniec Podolski. Granicy tej strzegło zaledwie 17 batalionów i 6 szwadronów Korpusu Ochrony Pogranicza (około 20 tys. żołnierzy), które były stosunkowo słabo uzbrojone, bez artylerii ciężkiej, przeciwpancernej i przeciwlotniczej. Ich kilkunastoosobowe obsady podjęły nierówną walkę, która w niektórych przypadkach trwała kilkanaście godzin.

Armia najeźdźcy liczyła w pierwszym rzucie ponad 620 tysięcy żołnierzy wspartych przez 4733 czołgi i 3298 samolotów. Liczne uzupełnienia napływały przez cały czas trwania kampanii – po jej zakończeniu na terytorium Polski znalazło się do 2 500 000 sowieckich żołnierzy. Stan zmobilizowanych jedno-stek był żałosny – jak wspominają świadkowie: „mieli karabiny na sznurkach” nie licząc innych braków w wyposażeniu (mundury, obuwie, hełmy itd.). Czerwonoarmiści byli natomiast obficie wyposażeni w ulotki piętnujące „obszarników, kapitalistów, mościckich, śmiglych-rydzów, radziwiłłów, sapiehów, slawoj-skladkowskich, psy brutalne, które rzuciły naród polski do rzezi krwawej”  i wzywające do „obracania” przeciwko nim broni.

17 września 1939 r. premier Wiaczesław Mołotow w przemówieniu radiowym wyraził przekonanie, że Armia Czerwona „wykonanie swego wielkiego wyzwoleńczego zadania uwieńczy nowymi czynami, bohaterstwem i sławą”.

17 września przebywający w Kutach, niewielkim miasteczku nad Czeremoszem, przy granicy z Rumunią, minister Józef Beck został obudzony o piątej rano przez sekretarza, który przekazał mu otrzymaną przez radio wiadomość o ataku Armii Czerwonej na Polskę. Minister Beck połączył się natychmiast telefonicznie z Kwaterą Główną Naczelnego Wodza w Kołomyi, aby sprawdzić prawdziwość tej wiadomości. Uzyskawszy potwierdzenie, Beck polecił, aby z konsulatu w Czerniowcach przekazać do ambasad RP w Paryżu, Londynie, Rzymie, Tokio, Waszyngtonie i Bukareszcie depesze claris z informacją o sowieckiej agresji. Nie mając jeszcze informacji od ambasadora Grzybowskiego o jego nocnej wizycie w Narkomindieł, osobną depeszą poinformował go o ataku i polecił „zdecydowanie zaprotestować, zażądać wyjaśnień i wycofania oddziałów z terytorium Polski”. Depesza od ambasadora Grzybowskiego z informacją o przebiegu nocnej wizyty w Narkomindieł dotarła do Becka około południa. Informując o niej ambasadorów Juliana Łukasiewicza (Paryż) i Edwarda Raczyńskiego (Londyn) Beck polecił im oświadczyć rządom tych państw, że władze RP oczekują „zdecydowanego protestu aliantów przeciw napaści. Rezerwujemy sobie dalsze żądania polskie wynikające z istniejących umów”.

Pięć dni wcześniej, 12 września, podczas pobytu rządu polskiego w Krzemieńcu, ambasador Leon Nōel zapewnił ministra Becka, że reprezentowany przez niego rząd zagwarantuje władzom polskim na terenie Francji droit de residence (tj. prawo pobytu i działania) na wzór precedensu belgijskiego z 1914 roku.

17 września, około godziny szesnastej odbyła się narada, w której oprócz Becka wzięli udział prezydent Mościcki, i premier Składkowski i Śmigly-Rydz. Naczelny Wódz poinformował uczestników narady, że sytuacja militarna jest beznadziejna - wojska sowieckie przełamały opór KOP Horodenka, ich czołgi przekroczyły Dniestr w Uścieczku i wkrótce będą w Kołomyi. Pomysł, aby rząd i naczelne dowództwo, mający do dyspozycji około stu żandarmów i policjantów, podjął próbę przedarcia się w kierunku granicy węgierskiej został odrzucony. Jak zanotował premier Składkowski:

Przy przejściu granicy węgierskiej będziemy niezwłocznie internowani, podczas gdy Rumuni są naszymi aliantami, mającymi wobec nas zobowiązania jasno określone. Obowiązani są oni, w razie wkroczenia Sowietów do Polski, wejść do wojny i mobilizować swą armię, […] celem wspólnej walki z Sowietami. Postanawiamy zwolnić Rumunów z obowiązku wspólnej walki z Sowietami, którego na pewno nie wykonaja w obecnej sytuacji, natomiast jako sojusznicy żądamy od nich przepuszczenia rządu, naczelnego dowództwa i wojska polskiego przez Rumunie, celem udania się do sprzymierzonej Francji i prowadzenia dalszej wojny za pomocą utworzonej tam Armii Polskiej. Decydujemy się na to, gdyż zadaniem rządu i Wodza naczelnego nie jest wygranie lub przegranie poszczególnej bitwy oraz wykazanie męstwa osobistego. Zadaniem i celem naszym jest dalsze prowadzenie i wygranie wojny. Jedyną więc decyzją, możliwą dla dalszego prowadzenia wojny jest przejazd przez Rumunię potem morzem lub lądem do Francji, celem dalszego organizowanie wojny o całość Polski.

W tej sytuacji prezydent Mościcki podjął decyzję o przekroczeniu wraz z rządem RP granicy z Rumunią. Uzasadnienie przedstawił w orędziu do narodu polskiego oraz do państw zachodnich wydanym w Kosowie:

[…]  Obywatele! Z przejściowego potopu uchronić musimy uosobienie Rzeczypospolitej i źródło konstytucyjnej władzy. Dlatego, choć z ciężkim sercem, postanowiłem przenieść siedzibę Prezydenta Rzeczypospolitej i Naczelnych Organów Państwa na terytorium jednego z naszych sojuszników. Stamtąd, w warunkach zapewniających im pełną suwerenność, stać oni będą na straży interesów Rzeczypospolitej i nadal prowadzić wojnę wraz z naszymi sprzymierzeńcami. […] 

Kossów, dnia 17.9.1939

/-/ Ignacy Mościcki

Wieczorem 17 września premier Składkowski otrzymał meldunek od starosty w Śniatyniu , że wojska sowieckie wkroczyły do tego miasteczka i zamknęły przejście graniczne do Rumunii. Na północ od Śniatynia sowieckie czołgi przemieszczają się w kierunku zachodnim, co oznacza, ze sowieci mogą być jeszcze przed północą w Kołomyi. W tej sytuacji jedynym dostępnym przejściem granicznym pozostał most na Czeremoszu, łączący leżące po polskiej stronie Kuty z Wyżnicą po stronie rumuńskiej.

W nocy z 17 na 18 września na drodze wiodącej z Kut ku mostowi na Czeremoszu zebrała się cała elita polityczna i wojskowa RP. Zagrożeni przez posuwające się szybko wojska pancerne sowieckie, prezydent Ignacy Mościcki, premier Felicjan Składkowski, minister Józef Beck wraz z innymi członkami rządu przeszli przez most graniczny na Czeremoszu 17 września 1939 roku przed północą. Cztery godziny później, 18 września, około czwartej nad ranem, granicę polsko-rumuńską przekroczył Wódz Naczelny, marszałek Śmigły-Rydz wraz ze ścisłym sztabem.

 „Wreszcie przejeżdża sztab, Skarbiec Wawelski, Fundusz Obrony Narodowej, wozy z pożyczką złota na wojnę, a na końcu jedzie wielki obóz samochodowy lotników z gen. Kalkusem. Jest już świt, godzina czwarta rano. Zaczynają przechodzić samochody cywilne” - zanotował premier Sławoj-Składkowski.

Ewakuacja władz państwowych na terytorium Rumunii była wymogiem racji stanu. Za tą decyzja przemawiały najbardziej elementarne argumenty, które minister Józef Beck ujął następująco:

Trzeba utrzymać nasze miejsce w ramach koalicji – miejsce partnera, a nie obiektu, i zerwać z tą nieszczęsną polską tradycją zaczynania za każdym razem wszystkiego od nowa.

Decyzja opuszczenia kraju przez polskie władze była wyjątkowo trudna, ale w pełni uzasadniona i racjonalna. Natomiast niewątpliwie stało się źle, ze władze polskie, zwłaszcza prezydent nie stwierdziły wyraźnie stanu wojny między Polską a Związkiem Sowieckim. Gdy kilka miesięcy później Stalin zaatakował Finlandię, dyplomaci z Helsinek nie stracili głowy. Związek Sowiecki nie tylko skompromitował się w Finlandii militarnym niedołęstwem, ale został także napiętnowany jako agresor i wydalony z Ligi Narodów. Natomiast, można powiedzieć, że agresja na Polskę uszła Stalinowi bezkarnie.

Równie źle należy ocenić decyzję zwolnienia Rumunii, pozostającej pod presją Niemiec i Związku Sowieckiego, ze zobowiązań sojuszniczych określonych układem z 1921 roku. W ten sposób polskie władze wydały na siebie wyrok, bo niebawem zatrzasnęła się za nimi „pułapka rumuńska”. Przekonanie o możliwości swobodnego przejazdu do Francji okazało się iluzją. Mimo że ambasador Rumunii w Polsce Georghe Grigorcea, wcześniej zapewnił władzom polskim l’hospitalite ou le droit de passage (gościnę i prawo przejazdu), zostały one natychmiast po przekroczeniu granicy internowane i specjalnymi pociągami przewiezione do miejsc odosobnienia – prezydent Ignacy Mościcki do Bicaz, członkowie rządu do Slanic, a później do Baile Herculane. Marszałek Rydz-Śmigły został przewieziony do Krajowej. W Bukareszcie ambasador III Rzeszy Wilhelm Fabricius otwarcie groził Rumunii „ostatecznymi konsekwencjami”, co spowodowało, ze władze tego państwa uległy naciskom niemieckim i planowany przez polskie władze tranzyt zamienił się w ich internowanie.

29 września Edward Raczyński, ambasador RP w Londynie wręczył ministrowi spraw zagranicznych Zjednoczonego Królestwa notę protestacyjna przeciw kolejnemu rozbiorowi Polski:

W obliczu niesłychanego pogwałcenia uświęconych praw Państwa Polskiego i Narodu Polskiego, które stanowi umowa podpisana między Niemcami a Związkiem Sowieckim w dniu 28 września na korzyść państw napastniczych, podnoszę w imieniu Rządu Polskiego […] protest przeciwko temu niesłychanemu gwałtowi dokonanemu z pominięciem wszystkich zobowiązań międzynarodowych i wszystkich zasad moralności ludzkiej. Polska nie uzna nigdy tego aktu niesprawiedliwości i gwałtu.

Na ten protest minister Halifax zareagował wyrazami ubolewania, wsparcia i innych tego typu dyplomatycznych zaklęć. W ojczyźnie lorda Curzona, który uznał, że linia Bugu jest sprawiedliwą granicą zachodnią Związku Sowieckiego, łatwiej było uzyskać zrozumienie dla argumentów przedstawianych przez ambasadora Moskwy niż dla protestu polskiego ambasadora.

Konstytucja z 1936 roku ( tzw. konstytucja kwietniowa), dawała Prezydentowi RP ogromną władzę Wśród uprawnień osobistych, stanowiących prerogatywy Prezydenta, wymieniała również jego prawo do „wyznaczania następcy na czas wojny”. 23 września internowany przez władze Rumunii prezydent Ignacy Mościcki, ze względu na nadrzędny nakaz zapewnienia ciągłości władzy państwowej, działając na podstawie Konstytucji, wyznaczył na swego następcę gen. Bolesława Wieniawę – Długoszowskiego, ambasadora w Rzymie.

Następnego dnia wiadomość dotarła do Paryża. W tym samym dniu do Paryża przybył pociągiem Władysław Sikorski, w towarzystwie ambasadora Leona Nōela. Zaraz po przybyciu do Paryża, Sikorski odwiedził ambasadora RP Juliusza Łukasiewicza i oświadczył bez ogródek, ze kandydaturą jego środowiska politycznego na urząd prezydenta jest Ignacy Paderewski. Ta kandydatura miała wiele zalet, jednak okazała się niemożliwa ze względu na podeszły wiek i stan zdrowia kandydata. Współpracownicy i zausznicy Sikorskiego rozpoczęli histeryczną akcję przeciw gen. Wieniawie-Długoszowskiemu, która spowodowała veto francuskiego MSZ wobec jego kandydatury na prezydenta RP.

Był to groźny objaw wskazujący, że suwerenność Polski jest przedmiotem zewnętrznych nacisków – ambasador Francji, niczym carski namiestnik, decydował jakiego prezydenta Polacy potrzebują. Francuzi, którzy nie chcieli militarnie pomagać swojemu sojusznikowi, mimo zobowiązujących ich do takiej pomocy układów, kilkakrotnie potwierdzanych, pospieszyli z pomocą w wyborze prezydenta i rządu. Natomiast prowadzili działania zmierzające do zastąpienia dotychczasowego rządu posłusznym rządem sformowanym przez Władysława Sikorskiego. Prezydent Ignacy Mościcki został poinformowany drogą dyplomatyczną, że „rząd francuski nie widzi możliwości uznania jakiegokolwiek rządu powołanego przez Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego”.

W następstwie tych francuskich zabiegów, 27 września generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski zrzekł się desygnacji na następcę prezydenta RP. Szef kancelarii cywilnej prezydenta Stanisław Łepkowski ujawnił wtedy posiadanie innego dekretu nominacyjnego wystawionego in blanco przez Ignacego Mościckiego. Do tego antydatowanego dekretu wpisano nazwisko Władysława Raczkiewicza, wojewody pomorskiego, wcześniej ministra spraw wewnętrznych i marszałka senatu. Była to kandydatura kompromisowa, możliwa do zaakceptowania przez trzy strony: dotychczasowego prezydenta RP, opozycję antysanacyjna czyli jej lidera Władysława Sikorskiego oraz Francuzów. 30 września w internowany przez Rumunów w Bicaz Ignacy Mościcki podpisał rezygnację z urzędu Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej; w Paryżu nowy prezydent RP Władysław Raczkiewicz złożył przysięgę. Nowy prezydent przyjął dymisje rządu Felicjana Sławoj-Skladkowskiego i powierzył gen. Władysławowi Sikorskiemu misję utworzenia nowego rządu.

28 września 1939 roku do Moskwy przybył Joachim von Ribbentrop, aby podpisać z Wiaczesławem Mołotowem „Traktat o przyjaźni i granicy między III Rzeszą a Związkiem Sowieckim”, ktory precyzował podział terytorium Polski. Niemcy i Sowieci, zjednoczeni agresją na Polskę, skorygowali wstępne przedwojenne przymiarki z 23 sierpnia. Nowa linia rozgraniczenia oddawała Niemcom część województwa warszawskiego i lubelskiego (linia Pisy, Narwi, Bugu, Wisłoka i Sanu). W zamian Stalin dostał wolna rękę wobec Litwy. Obie układające się strony stwierdziły, że „nie będą tolerować na swoich terenach jakiejkolwiek polskiej agitacji”. Pod niemiecką okupacja znalazło się 189 tys. km2 terytorium RP i 22 mln mieszkańców, zaś pod okupacją sowiecką około 200 tys. km2 i około 13 mln mieszkańców. Niebawem Sowieci przekazali Litwie Wilno wraz z województwem wileńskim, w zamian za bazy wojskowe. Wasalna wobec III Rzeszy Słowacja dostała zgodę Berlina na zajęcie spornych terenów przygranicznych gmin na Spiszu i Orawie. 

Zgodnie z tajnym protokółem do układu Ribbentrop – Mołotow, Związkowi Sowieckiemu przypadły w udziale państwa bałtyckie oraz rumuńska Besarabia.

Państwa bałtyckie podporządkowali sobie Sowieci etapami, do lipca 1940 r. kiedy włączyli je jako odrębne republiki do Związku Sowieckiego. Pod koniec września 1939 r zażądali od Litwy, Łotwy i Estonii zawarcia umów, określanych przewrotnie jako „układy o wzajemnej pomocy’, dotyczących wprowadzenia Armii Czerwonej do tych państw i utworzenia tam baz wojskowych. Był to pierwszy etap aneksji.

24 września Mołotow poinformował ministra spraw zagranicznych Estonii, że wzdłuż granicy ze Związkiem Sowieckim rozlokowano 160 tys. żołnierzy Armii Czerwonej. Trzy dni prezydent Konstantin Päts został wezwany do Moskwy, gdzie usłyszał, że ma wyrazić zgodę na wprowadzenie do Estonii 25 tys. sowieckich żolnierzy. Rząd estoński nie miał alternatywy – nie mógł liczyć na pomoc z zewnątrz, więc następnego dnia podpisał układ legalizujący rozbój. Na mocy tego układu wpuszczono do Estonii wojska sowieckie i oddano im bazy morskie.

W ten sam sposób potraktowano Łotwę. 5 października prezydent Kärlis Ulmanis podpisał układ i w ciągu kilkunastu dni na Łotwę wkroczyło 30 tys. sowieckich żołnierzy. 10 pażdziernika sowieckie warunki przyjął prezydent Litwy Antanas Smetona.  

Żądaniom Związku Sowieckiego oparła się jedynie przygotowana do obrony Finlandia.

Drugi etap aneksji nastąpił po ataku III Rzeszy na Francję w maju 1940 r. Najpierw władze sowieckie zarzuciły Litwinom, że na ich terytorium zaginęli jacyś żołnierze sowieccy. Kilka dni później, oddziały Armii Czerwonej zastrzeliły kilku łotewskich pograniczników, a zakotwiczony w Rydze sowiecki krążownik wycelował lufy swoich dział w zamek-siedzibę prezydenta Ulmanisa. Nad granica estońską zaczęły gromadzić się sowieckie wojska.

14 czerwca 1940 r. Mołotow zażądał od wezwanego do Moskwy litewskiego premiera utworzenia rządu przyjaznego wobec Związku Sowieckiego i zwiększenia liczebności wojsk sowieckich na terenie Litwy dla zagwarantowania realizacji układu. Podczas nocnej narady prezydent Litwy Antanas Smetona opowiedział się za stawianiem oporu, jednak większa część rządu była temu przeciwna. Następnego dnia wojska sowieckie przekroczyły granicę Litwy. Prezydent Smetona zrzekłszy się swych prerogatyw, zdążył przekroczyć granicę i znalazł się na terytorium Niemiec, skąd udał się do Szwajcarii.

Tego samego dnia, 16 czerwca Mołotow odczytał posłowi łotewskiemu polecenie ustanowienia na Łotwie prosowieckiego rządu, a następnego dnia wojska sowieckie przekroczyły granicę.

Również 16 czerwca żądań od Mołotowa był zmuszony wysłuchać poseł estoński – w przypadku odmowy Mołotow zagroził zbombardowaniem Talina i innych estońskich miast. Rząd i prezydent Päts nie mieli wyboru i 17 czerwca oddziały Armii Czerwonej wkroczyły do Estonii.

Prezydent Łotwy, Käelis Ulmanis, aresztowany przez NKWD 21 lipca 1940 r., został osadzony w łagrze koło Krasnowodska, gdzie zmarł po dwóch latach.

Prezydent Estonii, Konstantin Päts, po pobycie w kilku łagrach został umieszczony w szpitalu psychiatrycznym pod Kalininem, gdzie zmarł w 1956 r.

W połowie lipca 1940 r. we wszystkich trzech sterroryzowanych krajach nadbałtyckich przeprowadzono wybory, sfałszowano wyniki, a 21 lipca zebrały się trzy nowo wybrane Zgromadzenia Ludowe, które przyjęły ustawy o utworzeniu republik sowieckich i poprosiły o przyłączenie do Związku Sowieckiego. Akt ten nastąpił w sierpniu 1940 r. Taki stan utrzymywał się do 1991 r., kiedy te państwa na mocy referendów ogłosiły niepodległość, zaakceptowaną przez rozpadający się Związek Sowiecki.  


Po agresji na Polskę, Sowieci zakwestionowali immunitet dyplomatyczny ambasadora Wacława Grzybowskiego i personelu polskiej ambasady, i nie wyrażali zgody na opuszczenie przez nich Moskwy. Ustąpili dopiero po interwencji szefa korpusu dyplomatycznego. Tak się złożyło, że we wrześniu 1939 r. w Moskwie rolę tę pełnił Friedrich-Werner von der Schulenburg, ambasador Niemiec. To dzięki Schulenburgowi polscy dyplomaci uniknęli podrózy do sowieckich łagrów.

Natomiast taka podróż stała się realną perspektywą dla tysięcy Polaków, na podstawie podpisanego przez Berię 11 pażdziernika 1939 r. „Rozkazu NKWD ZSRR nr 001223 w sprawie wprowadzenia jednolitego systemu ewidencji operacyjnej elementów antyradzieckich, wykrytych w wyniku działań agentury”.

Na podstawie tego rozkazu NKWD aresztowało tysiące obywateli RP, którzy byli urzędnikami państwowymi lub samorządowymi, oficerami w stanie spoczynku, lekarzami, nauczycielami, policjantami, prokuratorami, sędziami. A także kupców, bankierów, przemysłowców, ziemian.

Najważniejszych więźniów NKWD osadzało w moskiewskich więzieniach – Łubianka, Butyrki, Lefortowo. Pod koniec 1939 r. w moskiewskich Butyrkach przebywali m.in. dwaj byli premierzy RP - Aleksander Prystor i Leon Kozłowski. A także generał Anders, dwaj bracia Marszałka Piłsudskiego, Jan i Kazimierz, endeccy politycy, profesorowie Grabski i Grabiński, były minister spraw zagranicznych Eustachy Sapieha, i wielu innych.

Aleksander Prystor , w chwili wybuchu wojny miał 65 lat. Opuścił Warszawę 3 września i wyjechał do Wilna. W nocy z 17 na 18 września wraz z żoną przekroczył granicę z Litwą i 19 września dotarli do Kowna. Prystor został aresztowany przez NKWD w czerwcu 1940 r. Początkowo przebywał w więzieniu w Kownie, a następnie przewieziony został do Moskwy. W lipcu 1941 r. został skazany został na karę śmierci, zamienioną później na 10 lat łagru.

Takie same wyroki otrzymał również premier Leon Kozłowski, aresztowany we Lwowie w końcu września 1939 r., Poddano go wielogodzinnym przesłuchaniom, ostatecznie trafił do lwowskiego więzienia przy ul. Zamarstynowskiej. Podczas jednego z przesłuchań został dotkliwie pobity. W marcu 1940 wysłano go do Moskwy, gdzie został osadzony w więzieniu na Łubiance. Tam kontynuowano przesłuchania. 7 lipca, a więc już po ataku III Rzeszy ba Związek Sowiecki, Leonowi Kozłowskiemu przedstawiono akt oskarżenia, po czym przetransportowano do więzienia w Butyrkach, gdzie został skazany na karę śmierci za działalność antyradziecką; później wyrok ten zamieniono na 10 lat pobytu w łagrze.  W trakcie oczekiwania przez Kozłowskiego na transport do lagru, został podpisany pakt Sikorski-Majski, na mocy którego doszło do amnestii wszystkich Polaków uwięzionych w Związku Sowieckim. Leon Kozłowski odzyskał wolność 6 września 1941 r. Niestety, premier Aleksander Prystor miał mniej szczęścia – zmarł w moskiewskim więzieniu. Dokładna data jego smierci nie jest znana. Wiadomo, że jeszcze 26 lipca przebywał we wspólnej celi z innymi więźniami, a w pierwszych dniach sierpnia widywał się jeszcze z premierem Kozłowskim. Według historyka Władysława Pobóg-Malinowskiego Prystor zmarł w październiku 1941 r.

Prezydent Mościcki, premier Sławoj-Składkowski wraz z ministrami swego rządu uniknęli pobytu w moskiewskich Butyrkach i losu łagiernika. Ten fakt sprawia dotkliwa przykrość wszystkim perorującym o „tchórzliwej ucieczce polskich władz przez zaleszczycki most” (do tej pory nie zdążyli opanować wiedzy w jakiej miejscowości polskie władze przekroczyły granicę polsko-rumuńską). I stale dają wyraz swojej frustracji z tego powodu.


***

Przy pisaniu notki autorka korzystała z następujących publikacji:

1. https://dzieje.pl/aktualnosci/17-września-1939-roku-w-sowieckich-dokumentach

2. Felicjan Sławoj Składkowski, Prace i czynności rządu polskiego we wrześniu 1939 roku [w] Nie ostatnie słowo oskarżonego. Wspomnienia i artykuły. Wydawnictwo LTW, Łomianki 2003

3. Józef Beck, Ostatni raport, PIW, Warszawa 1987

4. Sławomir M. Nowinowski, Kampania wrześniowa płk Józefa Becka (1-17 września 1939 r.) [w] Płk Beck (1894 – 1944). Żołnierz, dyplomata, polityk, Wyd. IPN Łódź- Warszawa, 2017

5. http://w.jpilsudski.org/artykuly-personalia-biogramy/wspolpracownicy-rodzina-otoczenie-jozefa-pilsudskiego/item/2203-ala-znaczy-aleksander-prystor

6. Anna Zechenter, Zmowa 1939. Pakt Stalin – Hitler, wyd. IPN, Kraków 2019

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura