neosofista neosofista
535
BLOG

Oskarżam, czyli o artykule "Gang bang na mózgu. Dlaczego bać się p0rno?"

neosofista neosofista Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

I od samego początku spotyka mnie cenzura - albowiem skrypt nie przepuszcza nawet w tytule tego obrzydliwego słowa "p0rno"! Uff, ale duszno mi się zrobiło...

"Dworkin mówiła: „Pornografowie jako swojego języka używają naszych ciał. My jesteśmy ich «słowem» (…). Obrona tego, co «mówią», oznacza obronę tego, co nam robią, i tego, jak to robią. Oznacza obronę ich sadyzmu w stosunku do kobiecych ciał, bo oni w ten sposób właśnie piszą – nie jak pisarze, ale jak kaci”. Dla pierwszej fali feminizmu porno było więc kwintesencją zła."

Jakże to piękny, poetycki cytat. Wzięty wprost z tego artykułu Pani Karoliny Lewestam:

https://magazynpismo.pl/porno-seks-lewestam-gang-bang/

Po pierwsze, jest to artykuł ciekawy. Solidny, długi, przekrojowy. Ale trochę taki "na jedno kopyto", - mimo, że stara się być obiektywny w swej wymowie. Co do ogółu, trudno zeń polemizować. Jest zbyt obszerny. Często stanowi relację stanowiska innych osób na inkryminowane zagadnienie. Co do szczegółu, można by a i owszem. Tylko znowuż... po co? Z kim tu polemizować? Z Autorką, czy Tą lub Tym, którego lub której poglądy przytacza?

Po drugie, (abstrahując może nawet od samego artykułu...), kiedyś często mnie zwracano uwagę, że nadużywam cytatów i mądrość ma, to nie jest moje zdanie, - efekt własnej subsumpcji a przywołania myśli zapożyczonych, często od dawno nieżyjących lub nawet zapomnianych "mędrców". Może nazbyt wziąłem to sobie do serca, a może też starczy mój (już!) umysł, sprawiły, że dziś wolę operować słowem per „ja myślę”, „ja uważam”, „moim zdaniem”, „tak jest”, „tak być powinno”, a nie, „Arystoteles to” a „Platon tamto”... Ponadto, łatwiej jest mi też dziś przywołać myśli własne, jak cudze. I mam wielką awersję do czytania tych drugich - zwłaszcza, kiedy ktoś je przedstawia we własnym tekście, jak przywołany, nawet referując stan współczesnej debaty na temat pornografii. I to nawet w sposób tak udany (mimo, że z perspektywy feministycznej)i dobrze napisany. Choć niewątpliwe, za długi...

A jaka jest tego puenta - ktoś wie? - Chciałoby się zapytać... Czy z mnogości nowomowy n/t trans... itd. zawartej w tekście, do którego się odwołuję, cokolwiek wynika? Poza nieodmiennym aksjomatem - opresyjności mężczyzn wyzyskujących te biedne kobiety...? Hm...? Ktoś odpowie?

"Ta proseksualność pociąga jednak za sobą pewne paradoksy. Inaczej niż w latach 80., dziś polityczną ideologią zarządzają nie akademiczki, prawniczki czy dziennikarki, ale mieszkańcy i mieszkanki internetu. Tak jak strona 4chan (obok anonimowych forów w stylu Reddit/TheDonald) stała się wylęgarnią ironiczno-obrazoburczo-toksycznej i pozbawionej ciężaru gatunkowego prawdziwego konserwatyzmu amerykańskiej alt-prawicy, tak inne platformy, wśród nich głównie Tumblr, ale i na przykład część bardziej mainstreamowego Twittera, stały się siedliskiem myśli progresywnej w jej spolaryzowanym, agresywnym i pełnym teoretycznych aporii wydaniu (pisze o tym Angela Nagle w najlepszym chyba portrecie dzisiejszej obyczajowej dynamiki internetu, Kill All Normies: Online Culture Wars from 4chan and Tumblr to Trump and the Alt-Right). Internetowe plemiona progresywne, których członkowie dorobili się akronimu SJW (od social justice warrior – bojownik walczący o sprawiedliwość społeczną) przejęły uproszczoną poetykę intersekcjonalności (czyli teorii, że opresja odbywa się jednocześnie na wielu wymiarach – rasy, seksualności, płci, klasy społecznej i tym podobnych), wedle której każda podgrupa ofiar kulturowych jest jedynym i ostatecznym autorytetem w kwestii własnych pragnień.

Co to oznacza dla porno? Że ja, jako członkini klasy średniej, nie mogę mówić biednej dziewczynie, że praca na kamerze internetowej nie jest spełnieniem jej pragnień. Biała amerykańska feministka nie może mówić Afroamerykance, że samouprzedmiotawia się, pracując w przemyśle pornograficznym. Bo może w świecie tej Afroamerykanki to coś faktycznie pożądanego? Ponieważ nie mam dostępu do kręgu doświadczeń kulturowych innych ludzi, nie mogę też poddawać krytyce ich preferencji seksualnych. Każdy stymuluje swoje genitalia w sposób, który uważa za stosowny, każdy udostępnia siebie komu chce, jak chce i za ile chce, a próby slut-shamingu (zawstydzania puszczalskich) czy kink-shamingu (zawstydzania seksualnych fetyszystów) to akty politycznej agresji. "

I jeszcze to urzekające....;

"I tu właśnie rodzi się paradoks. W proseksualnym, progresywnym świecie bywają grzechy śmiertelne – jak rasizm i seksizm. Nie daj bóg będzie zbyt mało nominacji do Oscara dla czarnych aktorów; nie daj bóg kobiety będą na czerwonym dywanie pytane tylko o sukienki – progresywny Twitter nie zostawi (zresztą słusznie) na grzesznikach suchej nitki."

... "nie daj bóg"! O Boże! - widzisz i nie grzmisz?! :(

Co do późniejszych enuncjacji wypowiedzi Chrisa i Zaca - to mam na ich temat własne zdanie. Otóż, jak mniemam, porno niewątpliwie przyśpieszyło ich... "naturalną degenerację" – tak ją nazwijmy, która następuje w przyrodzie wraz z wiekiem i doświadczeniem nabywanym przez samców homo sapiens sapiens.

Oczywiście, z progiem bardzo wysoko ustawionym, - progiem, którego niektórzy (ba! nawet większość mężczyzn!) ongiś nigdy nie osiągali. A dziś, owa łatwo dostępna pornografia pozwala osiągnąć prawie na zawołanie. I to bez pewnych, wypracowywanych w międzyczasie nawyków. O czym piszę?

Chodzi mi o ów samolubstwo, lenistwo, egocentryzm i narcyzm - jak zwał, tak zwał, - które były nieodzownym elementem dojrzałości (także tej seksualnej). A ewentualne pragnienie sprawiania przyjemności partnerce - było, a jakże! Ale, - jak mi się wydaje, - jedynie wystudiowanym ewolucyjnie mechanizmem, opartym o zasadę wzajemności i grę interpersonalną pt. "dług" – dokładnie tak, jak ją opisuje E. Berne ("W co grają ludzie").

W skrócie - przekładając to na język seksu: zrobię Ci dobrze i się wysilę, abyś i Ty mi się później odwdzięczyła. Ale! Zupełnie, jak w Potlaczu (patrz M. Harris, "Krowy, świnie, wojny i czarownice") - zrobię Ci dobrze, a potem Ty będziesz mi się odwdzięczała bardziej, niźli ja Ci się wysiliłem! Okrutne? Prawdziwe...

Nie mniej jednak, jest coś w tym, co opisał Andrzej, (a co dowodzić ma prawdziwości tez przywołanego w tekście Garego Wilsona), że:

„Seks przestał być fajny, seks zaczął być zbędny. Siadasz z dziewczyną, dotykasz jej nogi, zdejmujesz jej bluzkę i myślisz sobie: po cholerę? Nie czujesz nic, absolutnie nic”.

To nawet niekoniecznie musi być efekt porno. A raczej... To może być nawet (swoista) mizoginia, ("Kobieto! Puchu marny!"), która jest niezależna od porno, i jako sama w sobie, może i dotyka też, może nawet przede wszystkim, heterosexualnych mężczyzn. Samo porno zaś, może być jedynie swoistym... "remedium" na popęd, który przecież nie ustaje, - „dopóki my żyjemy”? Fizjologia nam na to nie pozwala. Co jednak zrobić, kiedy obiekt westchnień budzi w nas tak ambiwalentne odczucia...? Hm...

Ups - czyżbym właśnie postawił tezę, że mizoginia mężczyzn względem kobiet, (jakby była jakaś inna. Nie, - ten pleonazm jest tu dla podkreślenia), jest naturalną konsekwencją dojrzewania? Dorastania i konfrontacji sprzecznych ze sobą wartości – tych, które w nas wdrukowano i tych, które wytworzyliśmy na bazie własnych, sprzecznych z wyidealizowanym obrazem świata, doświadczeń.

Czy to nie za daleko idąca generalizacja? Niekoniecznie - bo może się zdarzać, tak, jak i do tej pory przez stulecia, tak owoż: po pierwsze w związkach wieloletnich, monogamicznych, kiedy partner zaczął pałać wręcz nienawiścią a przynajmniej niechęcią do swej partnerki, (oraz innych bytów jej rodzaju), jak i po wtóre, wśród Don Juanów, którzy mieli ich (znaczy się „związków”, acz przelotnych) wyraźny nadmiar. Mizoginia dotyczyć może jednakowo tych, co mieli trudności z zaspakajaniem popędu, jak wśród tych, co nie cierpieli na niedobór seksu (niezależnie od trwałości relacji, w jakich byli).

Uwaga - dochodzę do puenty! Tak! Zgadliście (a może zgadłyście?)! Wszystkiemu zawsze są winne przede wszystkim, jeśli nie wyłącznie, kobiety! :P Bo Wy wszystkie, to... nie licząc rzecz jasna mojej i Twojej matki (jak to mówił Kroll w filmie o tym samym tytule). ;) A skoro wszystkiemu winne są kobiety, to także tej potępianej pornografii! A jakże?!

Wszystkiemu złu pornografii jesteście winne Wy, Hetery! Zarazem te z Was, które d... swą sprzedają za bezcen na lewo i prawo, jak i Wy, - cnotki niewydymane, które d... swą (przesadnie) nam oszczędzają! Wydzielają, kupczą nią i „drogo” zań wołają. ;) I to niezależnie od tego, czy dosłownie – czy tylko w przenośni traktować me słowa...

Winne jesteście Wy - Oskarżam Was o to!, - że swą seksualnością nas odwodzicie od rzeczy wielkich! Na manowce nas w młodości prowadzicie – wtedy akurat, gdy nasze umysły, chłonne, płodne, mogłyby i powinny zgłębiać arkana wiedzy i sztuk wyzwolonych. Nie zaś w nocnych polucjach onirycznym onanizmie skąpane, odwodzić nas od rzeczy wzniosłych...

W ogóle, to Wy wychowujecie nas w podstępnej kulturze (biało)rycerskiej - która nijak nie przystaje do dorosłej rzeczywistości. Każecie (a może i "karzecie"?) nam się czcić - niczym anioły, podczas gdy same jesteście upadłe i na pokuszenie nas wodzicie, abyśmy i my upadali w niełasce! ;)

Że odleciałem? ;) Być może... przejaskrawiłem odrobinę. Zgoda! Ale coś chyba jednak uchwyciłem? Mam taką nadzieję, przynajmniej...

Rzeczą kluczową (do rozprawiania n/t pornografii) - z socjobiologicznego punktu widzenia, jest jak mi się wydaje konstatacja, którą już dawno poczyniłem. A mianowicie, że seks, - sam akt płciowy, wbrew temu, co usiłują narzucić nam różne środowiska, nie jest i nigdy nie był aktem konsensualnym. I takim po prostu być nie może! Niezależnie od tego, co na ten temat sądzą wszyscy, od filozofek począwszy a skończywszy na samym ustawodawcy. W samą istotę seksu jest bowiem wbudowany mechanizm przemocy i dominacji. Zdobywania i podporządkowywania. Takie jest ID – stan naturalny, któremu kajdany Superego nakładamy, twierdzeniami, jakoby było lub mogło być inaczej! A tak nie jest! I być nie może! Seks to dominacja! W naszym, ludzkim przypadku - na ogół samca nad samicą. Choć zdarzają się (nie tylko w świecie zwierząt – patrz np. Modliszki) i odwrotne przypadki...

Aby seks mógł w ogóle zaistnieć i sprawić przyjemność – także ludziom, a nie tylko zwierzętom (choćby w nas samych - patrz te utyskiwania nad jakością seksu w artykule, począwszy od przedwczesnego wytrysku mężczyzn, a na bólach przywołanej na samym początku artykułu "Grace"), tak, twierdzę, że przyjemność obu stronom!, (ach, ten mój wstrętny heteronormatywizm!), Czyli i mężczyźnie i kobiecie,- musi zaistnieć element męskiej dominacji nad partnerką. Począwszy od czysto fizycznej – on większy i silniejszy vs. ona drobniejsza, słabsza, poprzez dominację intelektualną (jego nad nią) po społeczną (ekonomiczną – on zarabiający więcej, dający jej poczucie bezpieczeństwa i stabilności). Właśnie wtedy i tylko wtedy, seks to przyjemność! Lecz kiedy nie ma chociaż jednego z tych elementów - a najlepiej wszystkich trzech, to wtedy właśnie seks jest do bani... A budowanie związku, to stawianie zamków z piasku.

No ale feministki kastrują doktrynalnie męskość - chcą się wyzwolić rzekomo z kultury, (a de facto z natury) która (rzekomo) ubiera je w kierat męskich oczekiwań i ról społecznych. Nic a nic nie rozumieją, - że znowuż staja się przyczyną problemu, który tak dogłębnie analizują – patrz pornografia i inkryminowany artykuł...

Ech, odnoszę wrażenie, że strzępie sobie opuszki i nadaremnie uszkadzam tylko klawiaturę mym stukaniem. Kończąc więc już tę wybiórczą polemikę n/t pornografii, ośmielam się przywołać tekst, jaki kiedyś przypadkowo popełniłem a który traktuje o tym samym – znaczy się o pornografii. Artykuł pochodzi sprzed ca. 6 lat i nawiązałem weń "polemikę" z obecnym Panem Ambasadorem RP w Izraelu, kiedy ten jeszcze był zwykłym publicystą prasowym - Panem Markiem Magierowskim, wzywającym na łamach "Do Rzeczy" do walki z pornografią. Mój tekst (polemiczny doń) nosi tytuł "Dyskretny urok pornografii" i jest dostępny online pod adresem:

https://www.salon24.pl/u/neosofista/526064,dyskretny-urok-pornografii-18

Zainteresowanym, gorąco polecam.

RH

neosofista
O mnie neosofista

Homo homini lupus est

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo