neosofista neosofista
151
BLOG

O hojności, skąpstwie, potrzebie wzbudzania miłości, strachu, nauczycielach i demokracji

neosofista neosofista Polityka Obserwuj notkę 0

Nauczyciele grożą strajkiem. Domagają się podwyżek. Wcześniej strajkiem grozili pracownicy sądów, jeszcze wcześniej policjanci. Jeszcze wcześniej lekarze i pielęgniarki - o pracownikach ratownictwa medycznego nie wspominając. Adresatem wszystkich tych żądań był i jest rząd. Rząd, który dwoi się i troi, aby wszystkim dogodzić - nie pomny, jak się wydaje, - ludowej mądrości: jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził!

W takiej chwili jak ta, zazwyczaj przywołuję w swej pamięci dwa wymowne rozdziały traktatu pt. "Książę" autorstwa Mikołaja Machiavellego. Wydaje mi się, że lepiej tego nie opiszę, jak On to uczynił, dlatego pozwalam sobie na obszerny cytat, gdyż niesie on w sobie ogromny walor uniwersalny:


XVI

O hojności i skąpstwie

 Otóż zaczynając od pierwszych z powyżej wymienionych cech powiem, że dobrze byłoby uchodzić za hojnego, ale zaszkodzi ci hojność użyta w taki sposób, że nie będziesz budzić postrachu; bowiem jeżeli używa się jej tak jak cnoty i tak, jak się to powinno robić, nie zyska ona uznania, a przeciwnie, ściągnie na ciebie hańbę skąpstwa. Gdy zaś pragnie się utrzymać między ludźmi opinię człowieka hojnego, niepodobna obejść się bez pewnego rodzaju wystawności, tak że zawsze taki książę wyczerpie podobnym postępowaniem wszystkie swe zasoby i będzie w końcu zmuszony, jeżeli zechce utrzymać opinię hojnego, obciążyć nadzwyczajnie swe ludy, uciekać się do konfiskat i do innych środków, jakie się tylko nadarzą, byle uzyskać pieniądze; wobec tego zacznie budzić nienawiść wśród poddanych, a u wszystkich tracić poważanie, gdyż zubożeje; skrzywdziwszy więc przez taką swoją hojność wielu ludzi, a dogodziwszy niewielu, poczuje każdą, choćby najdrobniejszą przeciwność i padnie przy pierwszym lepszym niebezpieczeństwie; gdy zaś, widząc niebezpieczeństwo, zechce wydobyć się z niego, narazi się natychmiast na niesławę skąpstwa. 

 Otóż książę, nie mogąc bez swej szkody posługiwać się tą cnotą hojności w taki sposób, by znalazła ona uznanie, powinien, jeżeli jest rozumny, nie dbać o opinię skąpca, zawsze bowiem z czasem zacznie się uważać go za bardziej hojnego, gdy się spostrzeże, że dzięki jego oszczędności wystarczają mu jego dochody, że potrafi bronić się przeciw każdemu, który wypowiada mu wojnę, i że może podejmować wyprawy bez obciążania ludności; w ten sposób okaże się hojny względem tych wszystkich, którym nic nie zabrał, a takich jest mnóstwo, skąpym zaś względem tych, którym nic nie daje, a tacy są nieliczni. Widzieliśmy, że za naszych czasów ci tylko ludzie dokonywali wielkich rzeczy, których uważano za skąpych, przegrywali zaś wszyscy inni. Papież Juliusz II, jak posługiwał się opinią hojnego, aby dojść do papiestwa, tak później nie troszczył się o to, by ją utrzymać, bo chciał zyskać środki na wojnę z królem francuskim, a tyle prowadził wojen bez nakładania nadzwyczajnych podatków na swoich poddanych, gdyż dzięki długiej oszczędności miał zapasy na pokrycie szczególnych wydatków. Współczesny król hiszpański, gdyby był hojny, nie mógłby podjąć ani szczęśliwie przeprowadzić tylu przedsięwzięć. 

 Dlatego też książę powinien mało dbać o to, że narazi się na imię skąpca, jeżeli tylko nie obdziera poddanych, ma środki obrony, nie popada w ubóstwo i lekceważenie i nie jest zmuszony do chciwości, bowiem skąpstwo jest jedną z tych wad, które go przy władzy utrzymają.

 A gdyby ktoś powiedział: "Cezar przez swą hojność doszedł do władzy tudzież wielu innych dostąpiło najwyższych godności dzięki temu, że byli w istocie hojni i że ich uważano za takich" - temu odpowiem: albo już jesteś księciem, albo znajdujesz się na drodze do zostania nim. W pierwszym wypadku owa hojność jest szkodliwa, w drugim musisz nieodzownie uchodzić za hojnego. Cezar należał do tych, którzy chcieli dojść do najwyższej władzy w Rzymie, lecz gdyby potem, gdy ją osiągnął, żył dłużej, a nie ograniczył swych wydatków, byłby zniszczył państwo. A gdyby mi ktoś odpowiedział:  

"Wielu takich właśnie książąt, których uważano za bardzo hojnych, dokonało wielkich rzeczy swymi wojskami",  

odpowiem ci: książę albo wydaje ze swego i swoich poddanych, albo z tego, co jest własnością innych. W pierwszym wypadku powinien być oszczędny, w drugim nie powinien uchylać się od żadnego rodzaju hojności. Księciu, idącemu z wojskiem, które żyje ze zdobyczy, łupieży i rabunków i korzysta z cudzego mienia, potrzebna jest owa hojność, inaczej nie szliby za nim żołnierze. Z tego, co nie jest własnością twoją ani twoich poddanych, obficie można szafować, jak to czynił Cyrus, Cezar i Aleksander, albowiem wydawanie z cudzego nie tylko nie odbiera ci poważania, lecz owszem przysparza, jedynie szkodzi ci wydawanie z tego, co jest twoją własnością. 

 I nie ma rzeczy, która by się tak sama przez się zużywała, jak hojność; przez to samo, że jej używasz, tracisz zdolność używania jej i stajesz się biednym i pogardzanym, lub gdy chcesz uniknąć ubóstwa, chciwym i znienawidzonym.

 Pogarda zaś i nienawiść należą do tych rzeczy, których powinien wystrzegać się książę, a do jednej i drugiej prowadzi hojność.

 Przeto rozumniej jest zasłużyć na opinię skąpca, która rodzi niesławę bez nienawiści, niż chcąc uchodzić za hojnego, narazić się z konieczności na imię łupieżcy, które rodzi niesławę, połączoną z nienawiścią.

XVII

O srogości i łaskawości, i co lepiej: miłość czy strach budzić

 Przechodząc do innych powyżej przytoczonych cech, powiem, że każdy książę powinien pragnąć, by go uważano za litościwego, a nie za okrutnego, jednak powinien uważać, by źle nie użyć owej litości. Cezar Borgia był uważany za okrutnego, niemniej owa

jego srogość uporządkowała Romanię, zjednoczyła ją i przywiodła do pokoju i wierności. Gdy się to dobrze rozważy, spostrzeże się, że był on o wiele litościwszy niż lud florencki, który, by uniknąć opinii okrutnego, doprowadził do zburzenia Pistoi.

 Otóż książę, który chce utrzymać swych poddanych w jedności i wierności, nie powinien dbać o zarzut srogości, gdyż będzie bardziej ludzki, ukarawszy kilku dla przykładu, niż ci, którzy przez zbytnią litościwość dopuszczą do nieładu, skąd rodzą się zabójstwa i rabunki; te bowiem zwyczajnie krzywdzą całą społeczność, a tamte egzekucje, nakazane przez księcia, prześladują pojedynczego człowieka. Spomiędzy wszystkich książąt zwłaszcza nowemu niepodobna uniknąć opinii srogiego, gdyż nowe rządy są pełne niebezpieczeństw. A Wergiliusz przez usta Dydony mówi:

Res dura, et regni novitas me talia cogunt

Moliri, et late fines custode tueri.

[Ciężki to stan, nowość królestwa zmusza mnie do tego typu

Działań, szerokiej granic obrony, stawiania strażników.]

 Atoli książę nie powinien być skorym do dawania wiary i do uniesień i bać się własnego cienia, lecz ma w tym po stępować z umiarkowaniem, rozwagą i ludzkością, tak aby zbytnia ufność nie uczyniła go nieostrożnym, a zbytnie niedowierzanie nie zrobiło go nieznośnym.

 Rodzi się z tego pytanie: czy lepiej jest budzić miłość niż strach, czy strach niż miłość. Odpowiem, że chciałoby się i jednej, i drugiej rzeczy, lecz ponieważ trudno połączyć je, więc gdy jednej ma brakować, o wiele bezpieczniej budzić strach niż miłość. Można bowiem o ludziach w ogóle powiedzieć, że są niewdzięczni, zmienni, kłamliwi, unikający niebezpieczeństw i chciwi zysku; gdy im czynisz dobrze, wszyscy są ci oddani, ofiarują ci swą krew i mienie, życie i dzieci, kiedy potrzeba jest daleko - jak to już powyżej powiedziałem - lecz odwracają się, gdy się w potrzebie znajdziesz. I taki książę, który wyłącznie oparł się na ich słowach, a znajdzie się bez innych zabezpieczających środków, upada, gdyż przyjaźnie, które pozyskuje się zapłatą, a nie wielkością i szlachetnością umysłu, są wprawdzie zasłużone, lecz w istocie nie istnieją i nie można z nich w potrzebie korzystać. A mniej boją się ludzie krzywdzić kogoś, kto budzi miłość, niż tego, który budzi strach. Albowiem miłość jest trzymana węzłem zobowiązań, który ludzie, ponieważ są nikczemni, zrywają, skoro tylko nadarzy się sposobność osobistej korzyści, natomiast strach jest oparty na obawie kary; ten więc nie zawiedzie nigdy. Niemniej jednak książę powinien budzić strach w taki sposób, by jeżeli już nie może pozyskać miłości, uniknął przynajmniej nienawiści: można bowiem bardzo dobrze budzić strach, a nie być znienawidzonym, co zawsze osiągnie książę, powściągając się odmienia swoich obywateli i poddanych i od ich niewiast. Gdy zaś będzie zmuszonym nastawać na krew czyjąkolwiek, niech to czyni tam, gdzie jest dostateczne usprawiedliwienie i wyraźna przyczyna, lecz przede wszystkim niech powstrzymuje się od cudzego mienia, gdyż ludzie prędzej puszczają w niepamięć śmierć ojca niż stratę ojcowizny. 

 Następnie nie braknie nigdy powodów do wywłaszczeń i zawsze ten, kto raz zacznie żyć z rabunku, znajdzie przyczyny do zabierania cudzego mienia, natomiast rzadziej się one trafiają i prędzej ich braknie, gdy chodzi o krew. Lecz kiedy książę stoi na czele wojska i ma pod swą władzą mnóstwo żołnierzy, wtedy w ogóle jest konieczną rzeczą, by nic nie robił sobie z opinii okrutnego, bo bez niej nigdy nie utrzyma się wojska w karności ani w gotowości do jakiegokolwiek działania. Wśród podziwu godnych czynów Hannibala wymienia się, że chociaż miał on bardzo liczne wojsko, złożone z przeróżnych ludzi, prowadzone na wojnę w obce ziemie, mimo to nie wybuchał nigdy żaden rozruch ani między żołnierzami, ani przeciwko wodzowi, bez względu na to, czy smutne, czy pomyślne było jego położenie. To zaś pochodzi wyłącznie z tej jego nieludzkiej srogości, która w połączeniu z niezliczonymi zaletami, czyniła go zawsze w oczach żołnierzy godnym szacunku i strasznym, a bez niej inne jego cnoty nie zdołałyby wywołać tego skutku. A mało przenikliwi pisarze podziwiają z jednej strony jego czyny, a z drugiej potępiają główną ich przyczynę; a że jest prawdą, iż inne jego cnoty nie byłyby mu wystarczyły, dowodem Scypion, wódz wyjątkowy, nie tylko w czasach swoich, lecz w ogóle odkąd pamięć ludzka sięga; przeciwko niemu zbuntowały się wojska w Hiszpanii, co pochodziło nie z czego innego, jak tylko z jego zbytniej pobłażliwości, która dała żołnierzom więcej swobody, niż to zgadzało się z dyscypliną wojskową. Wyrzucał mu to w senacie Fabiusz Maximus, nazywając go skazicielem wojska rzymskiego. Nie pomścił on mieszkańców Locri, gnębionych przez jednego jego legata, ani powściągnął zuchwałość winnego, a wszystko wynikło z łagodnej jego natury, toteż ktoś, broniąc go w senacie, powiedział, że jest on takim jak wielu ludzi, którzy raczej umieją uniknąć własnych błędów, niż poprawiać błędy drugich. Taka natura byłaby z czasem podkopała imię i sławę Scypiona, gdyby nie zmieniwszy się, sprawował najwyższą władzę, lecz ponieważ pozostawał pod kierownictwem senatu, więc ta jego szkodliwa cecha nie tylko nie wystąpiła, lecz owszem wyszła mu na sławę. 

 Wracając tedy do sprawy budzenia strachu i miłości, zaznaczę w konkluzji, że ponieważ ludzie kochają, gdy im się podoba, a boją się, gdy podoba się księciu, przeto mądry książę powinien oprzeć się na tym, co od niego zależy, a nie na tym, co zależy od drugich; trzeba mu jedynie - jak się rzekło - usilnie unikać nienawiści.

Jakież to mądre, nieprawdaż? Wnioski? PiS jeszcze nie zdobył władzy. Czego, jak czego - ale znajomości Machiavellego Księciu Jarosławowi odmówić nie możemy. Choć jednocześnie nie mogę się oprzeć wrażeniu, że obaczony jest pewną dozą naiwności... Ale pozostawmy to na marginesie. PiS co prawda wygrał ostatnie wybory, ale ma wielu wrogów wewnętrznych i zewnętrznych i aby nie stracić władzy, decyduje się na hojność, jako narzędzie do jej przedłużenia i ugruntowania. To zaiste, mądre posunięcie - pod warunkiem, że rozpatruje się je tylko i wyłącznie w tym kontekście. Jeśli rozpatrywać je per se - jako sens i cel sprawowania władzy przez PiS, oznaczałoby to katastrofę i nadchodzącą klęskę. Albowiem niechybnie ziścić by się musiały przestrogi Wielkiego Florentyńczyka, skutkując wielką klęską i znienawidzeniem w oczach poddanych - wyborców.

Niestety, owo zderzenie nastąpi tak, czy owak - albowiem Książę nie jest samodzierżawcą. Suwerenem jest Naród, czyli my wszyscy, tłuszcza, która w swej masie niestety zasmakowała i uzależniła się od pieniędzy budżetowych - nie widząc korelacji między ich wydatkowaniem, a zdobywaniem. Sam PiS, unika, jak może, fiskalizmu - uciekając w "deficyt budżetowy" jak dziś ładnie się określa zadłużanie. Jeśli traktować ten zabieg, jako celowy - jako narzędzie do osiągnięcia wyższego celu, wtedy można go zrozumieć i uznać za uzasadniony. Gdyby było inaczej - byłby przejawem głupoty.

Ponieważ mamy demokrację - zresztą na całym świecie prawie, rządy postępują podobnie. Zadłużają się, aby nie musieć zbyt srogich podatków nakładać, ani cięć budżetowych nie robić. Co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że w tym mechanizmie wbudowany jest jakiś zawór bezpieczeństwa pt. "Apokalipsa", gdzie na końcu następuje jakaś wielka wojna, katharzis, i powszechne strząśnienie długów. Bo są one tak horrendalne, że po prostu nie da się ich spłacić! Dziś już zadłużonych jest 5 a może nawet 6 następnych pokoleń. Nieświadomy niczego Lud decyzjami swoich politycznych przedstawicieli, (cynicznych graczy, ale też w przeważającej większości głupców), uczynił niewolnikami (czyimi...?) nie tylko swoje dzieci, nie tylko ich dzieci, nie tylko dzieci ich dzieci, ale nawet własnych pra-, pra-, prawnuków!

Próżno jednak winić o to Lud - jakże to my, my tego nie zrobiliśmy. My nie rządziliśmy! My nic z tego nie mamy! To oni rządzili i nakradli! Nam się to należało - za lata pracy (np. emerytury - zresztą i tak śmieszne wobec tego, co państwo im zabierało) etc. I niewątpliwie, tak, mają poniekąd rację. Zwłaszcza w Polsce, gdzie jak ktoś za PRLu oszczędzał, np. na mieszkanie, to mu państwo potem wszystko zabrało. Ale aby nie uciekać zbyt daleko - rozpatrzmy przykład współczesny. 

Prof. Gwiazdowski napisał przed chwilą u siebie na fb post: 

"Trudno za każdym razem przypominać wszystko co się pisało w jakiejś sprawie. Ale po przeczytaniu Waszych komentarzy pod postem o premiach w ZUS-ie w kontekście podwyższenia składek na ZUS coś muszę przypomnieć: 45 tysięcy pracowników ZUS musi wykonywać całkowicie niepotrzebną pracę. I wykonuje ją. I wykonuje ją dobrze - nasi dziadkowie i rodzice dostają emerytury - na wypłatę których ZUS pobiera od składki. A płacącym składki ZUS skrupulatnie liczy jakie będzie wypłacał im emerytury. POD WARUNKIEM, ŻE BĘDZIE MIAŁ Z CZEGO. Jakby miał je wypłacać ze składek dzieci, osób które płaca dziś składki na emerytury swoich rodziców to nie będzie miał z czego wypłacać emerytur. Bo za mało rodzi się dzieci! Dlatego trzeba zmienić system finansowania emerytur. A do oburzonych pracowników ZUS taka uwaga: zarabiacie mało choć składki są wysokie. W szczególności dużo muszą płacić przedsiębiorcy. Wasze pensje zależą od ich składek! Dla tysięcy młodych ludzi, którzy zastanawiają się nad rozpoczęciem działalności gospodarczej - zamiast zatrudnić się w ZUS - składki które odprowadzają są obecnie zabójcze. Zamiast wojny miedzy niezadowolonymi ze swoich wynagrodzeń pracownikami ZUS a niezadowolonymi ze składek które muszą płacić przedsiębiorcami proponuje pokój. Trzeba zmienić system emerytalny."

https://www.facebook.com/robertgwiazdowski/posts/2299211126809515

Ach, gdyby to tylko dotyczyło ZUSu! Problem dotyczy całej gospodarki! I jej etatystycznego modelu - gdzie państwo, czyli my wszyscy, podatnicy, jesteśmy pracodawcą dla niezliczonych rzeszy ludzi. Urzędników, pielęgniarek, lekarzy, nauczycieli i Bóg raczy wiedzieć kogo jeszcze. I wszyscy oni czują się potrzebni. Czują się ważni! I czują się pomijani - źle traktowani przez Hojnego Księcia, który skąpi im na ich świadczenia! Za mało zarabiają za ich trud! I co więcej - wśród Ludu będzie co do tego zgoda! Bo jakże to?! Dlaczego nauczyciel ma zarabiać mniej, niźli jakaś "bździągwa" na kasie w Biedronce! Przecież nauczyciel ma studia! Wychowuje nasze dzieci! (pomijam kwestię, czy wychowuje a i czy w ogóle uczy - bo coraz częściej dochodzę do wniosku, że dziś albo młodzież jest dużo głupsza, jak za moich czasów, albo system edukacji, którego integralną częścią są nauczyciele, jest nie wart swoich, ładowanych weń pieniędzy)...

Wnioski...? Hm... Może bez wniosków tym razem - niech każdy wysili się na własne...


RH

neosofista
O mnie neosofista

Homo homini lupus est

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka