neosofista neosofista
362
BLOG

Jak napisać książkę będącą bestsellerem? Fragment pierwszego rozdziału - prośba o ocenę.

neosofista neosofista Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Od Autora

Czy umiem napisać bestseller i na nim zarobić? Takie pytanie sobie zadałem. I musiałem znaleźć na nie odpowiedź. Jestem już niemłodym, wciąż niespełnionym twórcą. W życiu napisałem może dwie istotne, wartościowe prace, z których jestem zadowolony, ale z których nie mam nic - żadnych profitów.

Pierwsza, to parapublicystyczna, wręcz książka, (z racji objętości), o tematyce na poły historycznej a na poły współczesnej, traktuje o tematyce służb specjalnych i najnowszej historii Polski. Napisałem ją w 2009 r. w dość szczególnych okolicznościach osobistych dla mnie. Nosi tytuł "Polska Rzeczpospolita Specjalna" i można ją przeczytać pod tym adresem.

Druga, to opowiadanie z pogranicza tej samej tematyki - służb specjalnych. Zainspirowany tragiczną śmiercią śp. gen. Sławomira Petelickiego śmiałem się poważyć w 2012 r. na napisanie krótkiego opowiadania odwzorowującego czas i miejsce jego rzekomego samobójstwa. Z tym, że w mej pracy przedstawiłem hipotetyczny scenariusz tego, jak można było go zabić, pozorując wszystko na samobójstwo. Jakim nakładem sił, środków i jakim sposobem to zrobić. Temat wydawał mi się bardzo filmowy. Niestety - znów się zawiodłem. Miast spodziewanych profitów, doczekałem się tylko niechęci a nawet wrogości określonych środowisk. Cóż. Jeśli ktoś chce przeczytać opowiadanie "Zabić Generała", znajdzie je tutaj.

Wreszcie, dwa lata temu, szukając swojego klucza do szczęścia, otworzyłem pewien portal - z ogłoszeniami dla dorosłych. Pecunia non olet. Byle tylko się pojawiły. Ponieważ ich nie było, ani ogłoszeń dam, które mogłyby napędzać portal - ogłoszenia przyciągają innych użytkowników, zarazem złaknionych tych ogłoszeń i tego, co się za nimi kryje, jak i innych, którzy sami chcą się ogłosić. Nie mogąc przebić głową muru, ani nie znajdując innego wyjścia, wpadłem na dość naiwny, dziś to przyznaję, pomysł, aby zacząć prowadzić bloga w domenie serwisu. A poza artykułami, zamieszczać nań powieść, a w zasadzie, dwie powieści, w odcinkach.

Mniejsza dziś o ich tematykę. Myślę, że oba pomysły na powieść były bardzo dobre. Złe były czas, miejsce i sposób ich publikacji. Może jeszcze kiedyś do nich wrócę i je zrealizuję, ale... to temat zamknięty, który w zasadzie mógłbym pominąć w tym wywodzie. Dość, że napisałem i opublikowałem dwa rozdziały jednej z nich, nim zaniechałem całego pomysłu - i na ten biznes i na książki. Nie ma ich dziś też już w sieci. Przynajmniej w całości opublikowanych fragmentów. I dobrze - bo nie są to książki dla każdego odbiorcy. I właśnie analizując tę sprawę - tj. potencjalnych czytelników, doszedłem do pewnych wniosków...

Jaki powinien być Bestseller?

Nie wiem, dlaczego w ogóle nie zacząłem swej analizy od tego pytania. Ale najważniejsze, że wreszcie ono padło. I zacząłem się nad nim zastanawiać. Wziąłem na tapetę popularne książki i ich autorów, które odniosły komercyjny sukces. Zarazem w postaci sprzedanych egzemplarzy jak i w następstwie tego, sprzedanych praw do ich ekranizacji (filmowych, serialowych czy też gier komputerowych i na konsole oraz telefony).

Nie wymieniając żadnego autora z nazwiska ani jego książek oraz filmowych ekranizacji: Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat sukcesy odnieśli autorzy odwołujący się na ogół do czytelnika młodego. Nastoletniego wręcz. Poruszający często tematykę fantasy, z pogranicza magii. Bohaterami ich opowieści są najczęściej normalni ludzie - nastolatkowie, albo wkraczający w dorosłość. Mieszkający na ogół w USA, czy też szerzej, w kręgu kultury anglosaskiej.

Książki te zazwyczaj były pisane w języku angielskim oraz przede wszystkim dla anglojęzycznego czytelnika. Poza tym nurtem wybijali się jeszcze autorzy skandynawskich kryminałów, czy polskiego fantasy - choć są raczej wyjątkami. I nie skupiałbym się na nich w żadnym razie. Dlatego też, mimo ich klimatu fantasy, pomijam te książki jak i odwzorowania całych światów fantasy, o których tak głośno jest od kilku co najmniej lat za sprawą ich ekranizacji. Wracając zaś do wzorca;

Bohaterowie, będący "normalnymi", stykają się w tych opowieściach z czymś "wyjątkowym", co i ich pośrednio czyni wyjątkowymi. Sami nie są oni jednak wyjątkowi tak z siebie - a przynajmniej nie na początku. Gdyby nie to, czytelnik nie mógłby pewnie się z nimi zidentyfikować i zapragnąć przeżyć przygodę taką, jak opisana w powieściach. To ważne - typowy Amerykanin, czy Brytyjczyk a za nimi nastolatkowie z reszty świata, muszą czytać o kimś takim jak oni, ale jednocześnie, nie do końca. Ich bohaterowie muszą odkrywać jakąś tajemnicę. Przeżywać coś, co nie jest z tego świata. I przez to, stawać się niezwykli i atrakcyjni – tak, aby móc zapragnąć ich życia...

Przez prawie już dwie ostatnie dekady, "na rynku" wyeksploatowane zostały takie tematy, jak wampiry, nastoletni czarodzieje etc. Pytaniem otwartym więc jest - co jeszcze pozostało? Co jeszcze jest w miarę świeże i co można by podjąć? Jaki temat poruszyć, abym odniósł sukces? Myślę, że znalazłem odpowiedź. I zapraszam Państwa do lektury pierwszego, próbnego rozdziału mej powieści, którą... tak! Nie wstydzę się tego. Którą piszę dla pieniędzy. Ale która, mam nadzieję, przez to nic a nic nie straci a wręcz przeciwnie, zyska na urodzie, schlebiając weń wszak masowym gustom. A przecież o gustach się nie dyskutuje...

Zachęcam do lektury fragmentu pierwszego rozdziału i proszę o komentarze!

Autor


Saga Pełni Księżyca

Część I: Skowyt

Radosław Herka

aka

Full Moon Saga

Vol. I "Howl"

by

Radek Herka


Rozdział I Początek

Wampiry... Znów te przeklęte wampiry i ten dziwaczny zachwyt nad nimi. Wszędzie tylko te wampiry i wampiry. Wampiry tu, wampiry tam - wylewają się z ekranów kin, telewizorów, smarfonów, książek i audiobooków. Zupełnie tego nie pojmuję, jak świat mógł ulec takiej nekrofilii? Skąd bierze się ta fascynacja żywymi trupami? Nikt przecież nie chce być zombie, a jednak wielu pragnie bycia wampirem - choć to tak naprawdę niewielka różnica. Wampiry tylko mają dobry PR. I jedni i drudzy żrą ludzkie ścierwo. Żywią się krwią (a niektórzy i ciałem) naszych bliźnich, ale to wampiry wzbudzają sympatię, zachwyt i pożądanie. Zombie zaś co najmniej absmak i odrazę. Dlaczego świat tak nie lubi zombie a kocha wampiry?

Moim zdaniem to tylko objaw tego, kto tak naprawdę nami rządzi. Kto stoi za fasadą codzienności i karmi nas popkulturową papką, przyzwyczajając do roli nam przeznaczonej - bycia pokarmem dla tych ścierwojadów. Abyśmy nie protestowali, ale kiedy przyjdzie już co do czego, przyjęli nasz los ofiary z pokorą i może nawet zachwytem. W nadziei, że a nuż i nas ktoś łaskawie zechce odmienić w kuriozum, - bezduszne, martwe, lecz ruchome ciało. A widać to najdobitniej, jak niesprawiedliwy wizerunek w oczach ludzi, podsycany przez media i popkulturę, mają jedyne istoty tak naprawdę nam bliskie - wilkołaki. Tak! Nie znam stworzeń na tym świecie bardziej lojalnych, oddanych i przyjacielskich, kierujących się w życiu prawdziwym honorem i wartościami o których ludzie dawno już zapomnieli. I nie piszę tego na podstawie bajek i seriali, którymi się karmicie. Piszę to, jako naoczny świadek i uczestnik wydarzeń, które odmieniły mnie i moje życie.

Przygoda, którą pragnę wam opowiedzieć a która trwa do dziś dnia, zaczęła się dla mnie i dla Anne prawie dwadzieścia lat temu. Wczesnym latem, w czerwcu 2000 roku mieliśmy po piętnaście lat. Znaczy się Anne miała. Urodziła się kilka miesięcy przede mną. Ja dopiero czekałem na swoje urodziny. Przyjaźniliśmy się - jak to tylko waga z wodnikiem potrafią, od 5 klasy a byliśmy już w 9, liceum Jeffersona Davisa w Montgomery w stanie Alabama. Tak, wiem, co pomyśleliście. Nie, nie podkochiwaliśmy się w sobie. Byliśmy tylko albo aż, prawdziwymi przyjaciółmi. Miłostki przychodzą i odchodzą a prawdziwa przyjaźń trwa wiecznie. Anne była w ogóle pierwszą osobą, której się zwierzyłem, że chyba bardziej podobają mi się chłopcy.

Teraz takie wyznanie na nikim już nie robi wrażenia i może być nawet przepustką do szkolnej popularności, ale nie wtedy. Wtedy, a było to jeszcze, przed jedenastym września, świat wyglądał zupełnie inaczej. Nie było nie tylko smarfonów, ale i telefony komórkowe były poza zasięgiem zwykłych nastolatków. Jak się chciało do kogoś dodzwonić, dzwoniło się do jego domu. I jak go akurat weń nie było, trzeba było przekazać wiadomość rodzicom, albo starszemu rodzeństwu, względnie zostawić wiadomość na sekretarce. I to, o ile tylko rodzice byli na tyle uprzejmi i wrażliwi, aby podłączyć dodatkową linię telefoniczną dla swojego dziecka i zaopatrzyć je w telefon z sekretarką. Tak, wtedy szczytem wolności była własna linia telefoniczna w domu i jeszcze dla niektórych, możliwość podłączenia modemu do komputera. Internet dopiero co się narodził i aby go przeglądać, trzeba było mieć komputer, a wtedy były one naprawdę duże i nieporęczne. I wciąż nie wszyscy je mieli.

W każdym razie, wtedy, pod koniec lat 90 i na początku 2000-ych, społeczeństwo amerykańskiego południa dopiero co oswoiło się z moim kolorem skóry, ale jeszcze nie było gotowe na akceptację mojej orientacji. Dlatego tak bardzo bałem się, ale mimo to, zdradziłem ten sekret Anne, mojej najbliższej przyjaciółce i nie zawiodłem się - zaakceptowała mnie całego, takim, jakim jestem. Dziś, jak patrzę wstecz, to mimo wszystko mile wspominam tamte lata. Świat i ludzie byli wtedy jakoś tak milsi, mimo, że nieokrzesani i zupełnie niepoprawni politycznie. Paradoksalnie, bardziej otwarci i po prostu tacy bardziej niewinni, jak teraz. My też tacy byliśmy, młodzi, niewinni, dorastający w Ameryce doby prosperity, bez wielkich zmartwień jak i wyzwań, tak w życiu prywatnym jak i całego naszego pokolenia. Nikt nie stawiał przed nami żadnych wymagań. Tak było, nim nasz ustabilizowany świat okazał się złudzeniem. I nie, nie chodzi mi o 09.11. ale o 06.11. rok wcześniej...

cdn

RH


No i co sądzicie o zajawce z pierwszego rozdziału? Dość wciągająca, aby czekać na kolejny fragment? Jesteście go ciekawi? Przeczytalibyście taką powieść, oceniając tylko jej tematykę? Ciekaw jestem Waszych opinii. Zachęcam do ich pozostawienia tutaj.

Radosław Herka


neosofista
O mnie neosofista

Homo homini lupus est

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura