Miroslava Chrienova z Pixabay
Miroslava Chrienova z Pixabay
Gajowy-Marucha Gajowy-Marucha
14268
BLOG

Komu potrzebna jest legenda o Potworze Koronawirusie. Część 1: Dlaczego ludzie uwierzyli?

Gajowy-Marucha Gajowy-Marucha Polityka Obserwuj notkę 37

„Powiem krótko, z punktu widzenia medycyny, koronawirus to nie pandemia” 
- Dr n. med. Zbigniew Martyka 

„Świat stanął na granicy biologicznego przetrwania”
- Jan Parys, były szef MON

WPIS DLA OSÓB, KTÓRE CZUJĄ, ŻE Z TĄ PANDEMIĄ NIE JEST TAK JAK MÓWIĄ,
A JEDNOCZEŚNIE NIE CHCĄ CZYTAĆ BZDUR O TYM, ŻE WIRUSA NIE MA A ZA TO SĄ ZABÓJCZE ANTENY 5G

UWAGA: czytasz na własną odpowiedzialność. Nie zdradzę Ci co prawda żadnych tajnych danych, a i tak świat może okazać się nie być już taki jak przedtem ;)

Narodziny legendy

Nowe i budzące trwogę zagrożenie pojawiło się jesienią 2019 r. w dalekich Chinach. Zagrożenie wydawało się być dżumą XXI wieku. Jednak z biegiem czasu coraz bardziej dramatyczne relacje przekonywały, że mamy do czynienia z czymś od dawna niespotykanym – prawdziwym Potworem, który okrutnie okalecza i uśmierca liczne ofiary, a gospodarki kolejnych krajów pożera w zastraszającym tempie. Rządy zmobilizowały wszystkie siły, łącznie z wojskiem i zaczęły stosować militarną narrację. Koronawirusowi wypowiedziano wojnę, a dzień i noc dochodziły do ludności informacje z frontu tej dziwnej walki. Mimo początkowych wątpliwości jedynym ratunkiem okazało się być zamknięcie granic państw, połączeń lotniczych, szkół, przestrzeni publicznych, a ludziom zalecono chowanie się w domach i unikanie kontaktów. Nieprzestrzeganie tych zasad skutkować miało nie tylko chorobą, ale także zarażeniem innych, co oznaczało skazanie ich na prawie pewną śmierć w męczarniach. Nielicznych mówiących, że takie zachowanie może przynieść więcej ofiar i strat niż jest w stanie zadać Potwór Koronawirus okrzyknięto mianem bezdusznych „morderców staruszków” oraz przykryto obrazami trumien z Bergamo, Madrytu, Nowego Jorku.

Nikt nie widział Potwora Koronawirusa, ale każdy zna jego wizerunek z gazet, telewizji i Internetu. Ta złowroga kula najeżona wrogimi wypustkami na dobre zagościła w społecznej świadomości. Co prawda jedni twierdzą, że Potwora stworzyli Chińczycy, a inni, że to Amerykanie podrzucili go do Wuhan, to jednak nikt nie wątpi w jego morderczy potencjał. Czy to przekonanie wytrzymuje jednak chłodną analizę popartą ogólnodostępnymi faktami? A może mamy do czynienia z jakąś gigantyczną iluzją na niespotykaną dotychczas skalę? Jeśli tak, to jak to możliwe, że rządy, lekarze, naukowcy, biznes przyjęli tę wersję za oczywistą, a przynajmniej tak to wygląda z perspektywy szarego człowieka?

Kiedy niecały rok przed wybuchem II Wojny Światowej radio w USA nadało słuchowisko zrealizowane w formie realistycznie brzmiącej relacji o napadzie Marsjan na Ziemie pt. „Wojna Światów”, tysiące ludzi uległo panice, ataków serca nie wyłączając. (O audycji Wojna Światów) Czy w dobie interaktywnych mediów społecznościowych, kiedy ludzie coraz słabiej dostrzegają granicę między medialną papką a rzeczywistością, nie mamy przypadkiem do czynienia z nieporównywalnie większą i samonapędzającą się mistyfikacją?

Być może żyjemy w czasach zmian, które będą znacznie bardziej dramatyczne niż tytułowa legenda. W pięciu punktach postaram się wyjaśnić, jak to możliwe, że ludzie uwierzyli w legendę o Potworze Koronawirusie oraz dla kogo jest ona wygodna i potrzebna:

  • W części 1 - niniejszej - odpowiem na płaszczyźnie socjologicznej, jak to jest możliwe, że ludzie wierzą w legendy i dlaczego akurat w tą, a nie żadną inną uwierzyli.
  • W części 2 - pt. "Fikcja pandemii" sprawdzę na podstawie faktów biologicznych i medycznych, czy Potwór Koronawirus jest w ogóle potworem i czy w ogóle jest straszny.
  • W części 3 pt. "Mechanizm globalnej paniki" przeanalizuję płaszczyznę psychologiczną manipulacji oraz samonapędzającej się paniki w tworzeniu legendy.
  • W części 4 pt."Media, pieniądze i polityka" postaram się poznać podłoże takich a nie innych decyzji politycznych, które – z małymi wyjątkami – są wyjątkowo do siebie podobne na całym świecie, jak w ramach wydarzenie medialnego można wykreować rzeczywistość oraz umieszczę naszego Potwora Koronawirusa w kontekście geopolitycznych gier różnych potęg i grup interesu.
  • W części ostatniej, odpowiem na pytanie "Kto to zrobił".

Te punkty pozwolą w podsumowaniu postawić tezę, która jest jednocześnie odpowiedzią na tytułowe pytanie – komu, ewentualnie czemu, to wszystko służy. Dla niektórych będzie to zapewne zupełnie szokujące postawienie sprawy. Dlatego prowadzę do tej odpowiedzi poprzez pięć powyższych punktów z licznymi przykładami i odesłaniami do materiałów zewnętrznych. Chcę przybliżyć temat, który – przynajmniej na tę skalę – nie miał w historii najnowszej precedensu. Przy tym zaznaczam, że nie zamierzam nikogo przekonywać do mojej wersji. Przedstawiam fakty i kontekst, a wnioski wyciągnąć każdy może sam. 

Dlaczego ludzie uwierzyli w legendę?

Świat jest opowieścią. Nie, nie chodzi tu o szekspirowską metaforę „życie jest opowieścią idioty”, tylko o stwierdzenie faktu, że nie znamy innego świata od tego, którego opowiadamy sobie sami, względnie tego, którego opowiadają nam inni. Nie chodzi tu też o gatunek literacki, bo opowieść ta może być w bardzo różnej formie: obrazów, filmów, wyobrażeń, wpisów internetowych etc. Rzecz w tym, że historię i w ogóle obraz świata znamy w postaci legend, które nie są niczym innym, jak podzielanymi przez jakąś grupę wersjami rzeczywistości. Potwór Koronawirus powstał w świadomości społecznej na bazie narracji dotyczącej jednego z kilkuset wirusów, które powodują infekcję górnych dróg oddechowych, który w żadnym stopniu nie jest ani bardziej zaraźliwy ani bardziej śmiertelny niż wiele z dotychczas znanych (dane naukowe na ten temat będą przedstawione w kolejnej części) tego typu zarazków. Dopóki jednak ludzie w jego istnienie wierzą, to jest on realny i na razie nic nie zapowiada, że to się może zmienić.

Z legendami nieodłącznie związane są mity, czyli uznawane przez ludzi wytłumaczenia przyczyn rzeczywistości. Mity nie są one oczywiście dla wszystkich takie same. Mitem jest tak samo twierdzenie (uznawane przez większość ludzi), że palenie powoduje raka, jak i przekonanie, że telefony komórkowe powodują raka (uznaje to zdecydowana mniejszość). Mity i legendy uznajemy po prostu za prawdę, dopóki ich sami nie zakwestionujemy (a czynimy to bardzo rzadko). Wtedy – o ironio – zyskują one właśnie miano legend i mitów. Żyjemy więc w świecie legend i mitów, ale dopóki ich nie zakwestionujemy, to uznajemy jest za prawdę i rzeczywistość (w sensie codziennym, podręcznym). Jest to dokładnie taka sama sytuacja jak z podstawowym mechanizmem poznawczym – stereotypem - bez którego nie umielibyśmy dokonać żadnego codziennego wyboru. Określamy jednak tym mianem tylko te stereotypy, które uznajemy za szkodliwe lub nieprawdziwe. Dla osób, nie mających do czynienia z naukami społecznymi lub psychologią może to wydawać się nowe, ale po zastanowieniu, chyba dla każdego okaże się to oczywiste. 

W powyższym wywodzie nie chodzi bynajmniej o relatywizowanie świata i zakwestionowanie istnienia prawdy. Wręcz odwrotnie – prawda ma się tak do codziennych legend i mitów, jak logiczne rozumowanie do stereotypu: jeśli chcesz poznać prawdę, musisz mieć wiarygodne dane oraz zdrowy rozsądek. Bez tego co najwyżej racjonalizujemy uznawaną przez siebie legendę. Prawda, a dokładnie jej poznanie (a może właściwiej – częściowe poznanie) jest efektem racjonalnego myślenia oraz posiadanej wiedzy, a teologowie dodaliby też, że łaski wiary. Na co dzień, w świecie społecznym żyjemy jednak w rzeczywistości legend i mitów.

Na rynku opowieści o otaczającym nas świecie wygrywają te legendy, które brzmią bardziej interesująco, kuszą sensacją bądź dewiacją oraz wywołują mocne emocje. Przede wszystkim wygrywają te, które mają dostęp do większej liczby odbiorców. W świecie mediów, a tym bardziej social mediów okazuje się, że możliwe stało się wykreowanie takich wizji rzeczywistości, które na zdrowy rozsądek wydawały się zupełnie nie do przyjęcia. Tym samym rodzi się pytanie, dlaczego ludzie na całym świecie tak łatwo ulegli i zaakceptowali oficjalną wersję o światowej pandemii. Wyjaśnienie jest dosyć proste.

Są legendy, co do których możemy zachować obojętność, a nawet żyć tak, że o nich nie wiemy. Potwór Koronawirus jednak dotarł praktycznie do każdego, nie tylko jako wszechobecna w każdym medium opowieść, ale przede wszystkim poprzez wymuszone zachowania, zmiany w życiu osobistym, rodzinnym, towarzyskim, religijnym i zawodowym. Dotknął całkowicie realnie każdej sfery życia wszystkich ludzi. Można żyć nie wiedząc, kto jest prezydentem Polski (jest sporo takich ludzi), ale nie ma chyba żadnej jako tako świadomej osoby, która nie wie, że żyjemy w czasach zarazy. Mało tego, wymuszono od każdego takiego zachowania, jakby rzeczywiście wszystkim groziło straszne niebezpieczeństwo. Skoro wszyscy mówią, że jest Potwór i pokazują wkoło jego wizualizacje oraz ofiary, każą się nam przed nim chować i wszyscy się przed nim kryją, to nic dziwnego, że Potwór jest bytem realnym. Jeszcze jednym ważnym czynnikiem jest to, że ludzie z natury nie lubią zmieniać zdania, a zwłaszcza gdy z jakimś sądem są związane ich emocje. Tak jak przy pierwszym wrażeniu, które jest zazwyczaj przesądzające - pierwsza wersja rzeczywistości, jaką przyjmiemy, będzie dla nas zazwyczaj też tą ostateczną.

Ludzka psychika jest tak skonstruowana, że musi mieć spójne i racjonalne (w sensie psychicznym) wytłumaczenie dla otaczającej rzeczywistości oraz swoich zachowań. Jeśli tego nie ma, to przeżywa psychiczne napięcie - dysonans, kiedy przekonania (np. w postaci poważnych wątpliwości co do oficjalnej wersji) nie zgadzają się z doświadczeniem (nachalną narracją wzmocnioną drastycznymi obrazami o światowej tragedii i masowych śmierciach) oraz naszym zachowaniem. Takie napięcie człowiek musi zredukować poprzez zmianę swoich przekonań lub chociaż przez ich relatywizowanie (w stylu „być może nie jest tak strasznie jak pokazują i nie wszystko się zgadza, ale faktycznie jest problem i ludzie giną”), albo poprzez uznanie innej wersji rzeczywistości, czyli alternatywnej legendy. O ile w przypadku mniej ważnych legend ludzie mogą się z nimi nie zgadzać i po prostu przestać o nich myśleć, to w przypadku posiadania wątpliwości i pytań co do oficjalnej wersji śmiertelnej pandemii koronawirusa muszą one skutkować uznaniem alternatywnej opowieści rzeczywistości, czyli antylegendy, albo odrzuceniem swoich pytań i wątpliwości i uznaniem oficjalnej wersji.

W opozycji do legendy o Potworze Koronawirusie oczywiście powstały różne antylegendy, przy czym większość posiada dosyć słabe wytłumaczenie, jak na tak globalne zjawisko z jakim mamy do czynienia obecnie. Są albo wtórne (np. że chodzi o sprzedaż szczepionek jak w przypadku świńskiej grypy w 2009 r., albo że chodzi o wycofanie pieniądza fizycznego), albo zbyt radykalne (wirus to narzędzie eugeniczne, ktore ma rozwiązać problem demograficzny przez masową śmierć starszych i chorych ludzi). Z wszystkich antylegend najbardziej znana i popularna jest bodajże ta o wielkiej mistyfikacji, masowym montażu anten 5G oraz nanoszczepionkach Billa Gates'a autorstwa Davida Icke, ktorą można poznać na nagranym filmie (LINK DO FILMU). Według autora wszystkim tym co się dzieje na świecie ma sterować „piramida rządu światowego”, którą on przejrzał za pomocą swoistej intuicji. Abstrahując od wartości merytorycznej (dla większości ludzi to po prostu nieakceptowalne teorie spiskowe) oraz dość ciekawych przyczyn jej popularności (wykorzystuje praktycznie wszystkie najbardziej kontrowersyjne lub bulwersujące dla społeczeństw krajów rozwiniętych tematy), warto zauważyć, że takie antylegendy pełnią funkcję uwiarygadniające tzw. oficjalne wersje. Stąd bardzo częstą reakcją na zakwestionowanie zagrożenia epidemiologicznego jest pytanie - „a co - ty też uważasz, że to ściema tylko po to, żeby zamontować anteny 5G”? Radykalne spiskowe antylegendy tylko wzmacniają oficjalną legendę.

Tłumaczenie ludziom, że wierzą w legendę ma taki mniej więcej sens, jak tłumaczenie mieszkańcom Grodu Kraka, że nad rzeką nie ma żadnego smoka. Na próżno Maciej Pawlicki będzie retorycznie pytał „Czy świat oszalał” (nr 16/2020 tygodnik W Sieci), a profesor W. Julian Korab-Karpowicz na łamach „Do Rzeczy” będzie apelował o zdrowy rozsądek i wykazywał absurdy i uczoną ignorancję współczesnego świata (Uczona niewiedza oraz Riposta w sprawie koronawirusa). Sama legenda nie jest jednak tutaj istotna. Ważne są związane z nią mity i hasła, od których zapala się w wielu głowach lampka alarmowa, ale mimo to legenda wciąż obowiązuje, a społeczeństwo powoli się z tymi mitami oswaja. Są to:

  1. Wiara w koronaszczepionkę, czyli w to, że powszechna kwarantanna co prawda ocaliła nas przed dużo większą tragedią i masowym wymarciem, ale ostatecznie cały świat ma uratować obowiązkowa i powszechna szczepionka. Lista zastrzeżeń do takiego postawienia sprawy jest bardzo długa, ale warto zaznaczyć, że być może w ogóle nie jest możliwe stworzenie skutecznej szczepionki na tego wirusa, a stwierdzenie jej skuteczności wymaga długich badań z udziałem ludzi chorych i zdrowych.
  2. Drugim mitem jest koronakryzys czyli to, że globalny kryzys gospodarczy został spowodowany przez pandemię wirusa. Mit ten jest niebezpieczny, ponieważ oczywiście lockdown będzie miał bardzo poważne konsekwencje gospodarcze, ale to tylko połowa prawdy. A jak wiadomo pół prawdy, to całe kłamstwo. Przyczyny kryzysu światowego są inne i zachodzi podejrzenie, że tak jak to było w kryzysie 2008/2009 zainteresowani zrobią wszystko, żeby nikt za bardzo nie dociekał i nie tłumaczył ludziom, co tak naprawdę się stało. Wtedy też opowiedziano ludziom pół prawdy pokazując problem z niepłaconymi kredytami hipotecznymi jako jedyne źródło problemów.
  3. Trzecim mitem jest to, że pandemia, a właściwie jej przezwyciężenie stanie się początkiem „nowej normalności”. Hasło to jest bardzo pojemne i obejmuje takie tematy jak ograniczenie lub w ogóle wycofanie z obiegu pieniądza fizycznego, większą kontrolę i inwigilację jednostek, radykalne ograniczenie swobody podróżowania, a nawet zupełnie nowe zasady poruszania się w przestrzeni publicznej. Wszystkie kontrowersje można określić jednym hasłem: ograniczenie wolności.

Te trzy wzbudzające kontrowersje mity nie wystarczyły jednak do tego, żeby ludzie powszechnie zakwestionowali istnienie niebezpiecznej pandemii. Stało się tak, ponieważ – upraszczając - mieli wybór pomiędzy paranoiczną wersją „piramidy rządów światowych”, a przyjęciem (często z oporami) wersji, że ogólnoświatowa kwarantanna jest optymalnym rozwiązaniem dla ludzkości. Oczywiście sprzyjały temu także kwestie związane z manipulacją opinią publiczną oraz mechanizmami rządzącymi paniką, ale na tej płaszczyźnie analizy zwrócić należy uwagę właśnie na to, że nie było żadnej sensownej i alternatywnej wersji tłumaczącej rzeczywistość.

Kilka pojedynczych artykułów, w jakby nie było dość niszowych czasopismach, oraz wpisy pojedynczych blogerów oraz zapaleńców w Internecie (np. Blog Kontrowersje; Apologetyka) pokazują, że jest sporo miejsca na zdroworozsądkowe wnioski pomiędzy teoriami spiskowymi, a oficjalną wersją pandemii. Jednak na świecie, gdzie na dowolny temat można znaleźć kilkanaście różnych opinii, żadna alternatywna legenda akurat tutaj nie powstała. Wszyscy żyjemy w paradygmacie globalnej pandemii i żadne fakty i opinie mądrych ludzi tłumaczących, że narracja o pandemii jest nieprawdziwa lub co najmniej przesadzona, nie jest w stanie tego paradygmatu zmienić. Mało tego – nawet jak ludzie przyjmą fakty demaskujące powszechny fałsz, to i tak dalej będą je racjonalizować i umieszczać w ramach uznanego paradygmatu. Przedstawisz im fakty, że zakażenie tym wirusem jest niegroźne, a oni będą mówić, że Włochy źle sobie poradziły z pandemią, a Islandia dobrze. I tak jest ze wszystkim. Dzieje się tak, ponieważ legenda jest jak rzeka, a fakty są jak kij, którym próbujemy ją zawrócić. Tylko wpuszczenie wody w inne koryto, daje możliwość zmiany biegu rzeki. Jeśli chcemy zdemaskować legendę o Potworze Koronawirusie, musimy stworzyć inną legendę, która będzie interesująca, wiarygodna dla większości ludzi oraz będzie wzbudzać silne emocje, a następnie za pomocą faktów przekierować przynajmniej część rzeki na nowy tor. Niewykluczone jednak, że zanim to zrobimy, legenda nie będzie już potrzebna i powoli zaniknie w ludzkiej świadomości, tak jak wysychają rzeki w Australii.

Czysto logicznie możemy mieć trzy sytuacje, które rodzą zupełnie inne konsekwencje:

  1. Jest pandemia a społeczeństwo tego nie widzi. Umiera więcej ludzi, ale nikt za bardzo na to nie zwraca uwagi, albo tłumaczone jest to w inny sposób.
  2. Jest pandemia i społeczeństwo to widzi. Wydarzenie powoduje traumę i pozostawia trwały ślad w pamięci oraz historii. Praktycznie każdy zna kogoś lub miał w rodzinę osobę, która odeszła.
  3. Nie ma pandemii, ale społeczeństwo jest przekonane, że ona istnieje. Ludzie przeżywają traumę, ale można ją bardziej porównać do oglądnięcia przerażającego filmu w kinie, z którego się w końcu wychodzi. Zostawia to ślad na psychice i naszej świadomości, ale pamięć o tym wydarzeniu jest słabsza niż po realnej traumie.

Tym samym dochodzimy do pytania, jak w ogóle było możliwe, że mimo tylu wątpliwości, żadna sensowna alternatywna legenda nie przebiła się do świadomości ludzkiej? Komu była i jest potrzebna legenda o Potworze Koronawirusie?

Kiedy świadomość całych społeczeństw oraz całe instytucje i rządy zajęte są walką z Potworem, tak naprawdę żyjemy w czasach dużych zmian, nowych szans, a przede wszystkim – nowych zagrożeń. Bardzo rzadko zdarza się, że praktycznie wszyscy na świecie opowiadają to samo. Ba - kiedy tak się dzieje, to za każdym razem jest to związane z oszustwem, wielką polityką lub wojną. Tak było z pandemią świńskiej grypy, która – między innymi, bo można też dostrzec inne cele – posłużyła producentom do sprzedaży rządom niepotrzebnych szczepionek na kwotę kilkunastu mld dolarów. Tak było z dowodami na posiadanie przez Saddama Husajna (bez wątpienia zbrodniarza) broni biologicznej, co uzasadniło wojnę w Iraku, ale broni tej nigdy nie znaleziono (co też swoją drogą jest ciekawe, bo sporo lat wcześniej jej użył). Tak było także z zamachami terrorystycznymi na WTC i Pentagon, gdzie w tle całej narracji o ataku na USA wprowadzono prawną (techniczna oczywiście już wcześniej była) możliwość inwigilacji praktycznie każdego i wszędzie. Ponadto zawalił się bardzo tajemniczo trzeci budynek WTC, czego się nie da w żaden sensowny sposób wytłumaczyć, a już zupełnie przypadkowo miały tam być archiwa Wall Street (wątpliwości zresztą jest dużo więcej). Tak samo było wreszcie z kryzysem finansowym w 2008 r., gdy prawie cały świat zaakceptował narrację, że spowodowały go niespłacane kredyty hipoteczne, a po wpompowaniu w rynki finansowe bilionów dolarów nikt za nic nie został rozliczony i nie wprowadzono żadnych regulacji naprawczych. Za każdym razem każda z powyższych legend zawierała sporą dozę całkowicie prawdziwych faktów, ale w całości była zwodzeniem świadomości społeczeństw. Jak już te legendy wypełniły swoją rolę w postaci budowy użytecznych mitów, stawały się niepotrzebne i bardzo szybko przestawały być jedynymi informacjami w mediach, a z czasem wysychały jak wspomniane rzeki w Australii. Pozostały po nich puste koryta, w które z czasem można nalać po raz kolejny nową narrację. Czy i tym razem nie jest podobnie?

Powyższa analiza może wydawać się niepotrzebna, ale z doświadczenia wiem, że ludzie naiwnie myślą, że wystarczy światu powiedzieć jak jest, a zostanie to powszechnie przyjęte. Tymczasem prawda zazwyczaj jest mało ciekawa i dosyć skomplikowana, a legenda musi być krótka, zwięzła i łatwa do przyswojenia. Zawsze żyliśmy w świecie legend i mitów, ale nigdy w historii nie było tak łatwo i tak szybko wykreować legendy, która będzie obowiązującą wersja praktycznie dla wszystkich ludzi. Istotą siły mediów nie jest to „co ludzie mają myśleć” ale przede wszystkim „o czym mają myśleć”. Media, a zwłaszcza social media są w stanie błyskawicznie wykreować rzeczywistość oraz dodać to tego emocje. Reszta dzieje się sama. Jak to się stało, opiszę w części trzeciej. Wcześniej jednak zapraszam do części drugiej, w której przedstawiam argumenty na to, że w sensie biologicznym żadnej ogólnoświatowej i groźnej epidemii po prostu nie ma.

Przejdź do cz.2 pt. "Fikcja pandemii" >>

Wojtek Wójcik - świński i dziki dowcip. Wielbiciel schabowego z dzika i dziczych żeberek. Pogromca wegaństwa w życiu i w ogóle na co dzień.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka