Samochody elektryczne - popularne za Zachodzie, ale nie w Polsce

Redakcja Redakcja Technologie Obserwuj notkę 26

 

Na polskim rynku jest już obecnych kilka modeli samochodów, które napędzane są wyłącznie energią elektryczną. Produkują je tradycyjne marki, m.in. Nissan, Peugeot czy Volkswagen, a także te tworzące wyłącznie samochody elektryczne jak Tesla. Ich producenci podkreślają niskie koszty eksploatacji, wysoką użyteczność oraz ekologiczność takich pojazdów. Ciągle jednak znajdują w Polsce niewielu nabywców - w ubiegłym roku zarejestrowano ich w zaledwie 150. 

Tymczasem w 2013 roku we Francji sam Renault sprzedał ponad 10 tysięcy samochodów napędzanych elektrycznie (dane za „Puls Biznesu”*), w USA – ok. 67 tysięcy (co w porównaniu do ogólnej sprzedaży samochodów w USA stanowi nadal zaledwie 0.4%).

Powodów tak niskiej sprzedaży w Polsce jest kilka – przede wszystkim jest to cena. Najtańszy model np. Renault ZOE w wersji podstawowej Life to koszt ok. 90 000 zł, a Nissan Leaf - ok. 126 000 zł. Wadą samochodów elektrycznych jest także ich zasięg. W obecnie dostępnych modelach rzadko przekracza on 150 kilometrów między ładowaniami (wyjątkiem są samochody Tesli), w dodatku uzależniony jest np. od warunków pogodowych. Do zasięgu dochodzi również problem z ładowaniami. Baterie wymagają wielogodzinnego ładowania, a liczba dostępnych punktów w Polsce jest ciągle bardzo mała, w dodatku są one dostępne właściwie jedynie w dużych miastach. Tymczasem w Norwegii jest ich ok. 4 tysięcy, we Francji – ok. 1,6 tysięcy.

Bez wątpienia jednak samochody takie są bardziej przyjazne dla środowiska, a przede wszystkim - tańsze w eksploatacji niż np. auta z silnikiem Diesla. Dlatego też większość producentów samochodów elektrycznych widzi ich potencjał i pracuje nad ich udoskonalaniem, przede wszystkim nad zwiększeniem zasięgu.  Nissan planuje go podwoić, także Ford czy Volkswagen wierzą, że w przeciągu najbliższych dwóch lat uda im się skonstruować samochody, które będą mogły pomiędzy ładowaniami pokonać trasę do 200 mil (322 km).

General Motors zapowiedziało, że ich samochody elektryczne nowej generacji pojawią się w sprzedaży pod koniec 2016 roku. Ich baterie mają wyróżniać się większą gęstością energetyczną, a to wszystko dzięki zastosowaniem w nich przełomowych materiałów i składu chemicznego oraz nowatorskiego projektu. Oczywiście szczegóły nadal pozostają tajemnicą. Sceptyczny wobec samochodów elektrycznych pozostaje Fiat. Dyrektor generalny Fiat Chrysler Automobiles, Sergio Marchionne, powiedział podczas zeszłorocznego Paris Motor Show, że jego zdaniem samochody elektryczne nie będą opłacalne w tej dekadzie. 

Do innego wniosku niż dyrektor Fiata doszli naukowcy ze Stockholm Environment Institute, Bjӧrn Nykvist i Måns Nilsson.  Jako że jeden z głównych kosztów samochodów elektrycznych stanowi bateria, podjęli się próby oszacowania ile takowa kosztuje i może kosztować w przyszłości. Oszacować, bo koszt baterii litowo-jonowych, wykorzystywanych w samochodach elektrycznych, jest ścisłą tajemnicą producentów samochodów.

Z niedawno opublikowanych wyników ich analiz wynika, że ceny akumulatorów w samochodach elektrycznych są niższe niż dotychczas uważali analitycy, a także że powinny być one coraz niższe. Ich zdaniem, koszt baterii, produkowanych dla wiodących firm motoryzacyjnych, wynosił w 2014 roku 300 dolarów za kilowatogodzinę energii. To dużo mniej niż prognozowano na rok 2015, a nawet mniej niż zakładały prognozy na rok 2020.

Z analiz naukowców wynika także, że do 2018 roku baterii mogą zejść do kosztu 230 dolarów za kilowatogodzinę, co już uczyni samochody elektryczne bardziej dostępnymi. Zdaniem Nykvista i Nilssona, zejście cen do 150 dolarów za kilowatogodzinę może doprowadzić do „potencjalnej zmiany paradygmatu technologii produkcji samochodów” i może oznaczać, że samochody elektryczne będą dostępne dla przeciętnego Kowalskiego. Mogłoby się tak stać już w 2025 roku.

Oczywiście dużo w rękach producentów – czy uda im się osiągnąć ambitne plany dotyczące zasięgów samochodów i czy obniżą ceny modeli, które już z dzisiejszymi osiągami są na rynku. Ale ze względu na dobro środowiska naturalnego, zwiększanie liczby takich aut na ulicach powinno być także ważnym wyzwaniem dla władz. Obecna większa popularność samochodów elektrycznych na Zachodzie to nie tylko kwestia zamożności tamtejszych społeczeństw, ale także skutek ulg i przywilejów jakie mają właściciele takich samochodów.

We Francji zakup auta elektrycznego dotowany jest kwotą 7 tys. euro, w Niemczech nabywcy są zwolnieni przez 10 lat z podatku drogowego. Inne przywileje to m.in. możliwość jazdy buspasami, darmowe miejsca parkingowe czy możliwość wjazdu do ścisłego centrum miast. Zniżki bądź zniesienie opłat za miejsca parkingowe wprowadziły niektóre polskie miasta, np. Katowice, Kraków, Tarnów czy Szczecin.

 

* http://pulsbiznesu.pb.pl/3879631,75113,zgadnij-ile-jest-w-polsce-aut-elektrycznych 

(BB)

fot. Wikipedia

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie