Polska oburzona Polska oburzona
370
BLOG

Paranoja polityczna, czyli w co gra rząd?

Polska oburzona Polska oburzona Polityka Obserwuj notkę 3

Odnoszę wrażenie jakby premier Donald Tusk, minister Rostowski oraz cały rząd, nie tylko totalnie wyalienowali się ze społeczeństwa, ale kompletnie zapomnieli w jakim kraju żyją. Może z Wiejskiej tego nie widać? Chyba, że jest to celowa gra, nad którą jednak rządzący tracą ostatnio kontrolę.

Najpierw Donald Tusk mówi wszystkim o „zielonej wyspie” a by jakiś czas później, przedstawić czarny scenariusz tego, co proponuje w zamian gdy nie będzie zgody na podniesienie wieku emerytalnego. Później wicepremier Pawlak, z rozbrajającą szczerością, radzi wszystkim, aby ubezpieczyli się w III Filarze, ponieważ nie wierzy w taką instytucję państwową jak ZUS. Chyba biedaczek zapomniał, że minimum brutto w Polsce to 1 500 zł. (czyli ok. 1 100 zł. na rękę) i ludzie po prostu nie mają wyboru. Tylko dlaczego nie mówili o tym przed wyborami? Minister Rostowski natomiast traktuje kobiety jak ubezwłasnowolnione, niecałkiem mądre istoty, którym trzeba tłumaczyć co jest dla nich dobre bo same o tym nie wiedzą, a najlepsze ze względów finansowych, dla wszystkich kobiet (zdaniem ministra Rostowskiego) jest podniesienie wieku emerytalnego. Nie wiem co będzie w roku 2040, o którym stale mówi minister finansów, nie wiem dla których kobiet będzie to dobre. Natomiast dokładnie wiem, że dla mnie dwa lata pracy dłużej (rocznik 1960), które proponuje mi rząd jest zdecydowanie niekorzystne finansowo. Aby nie być gołosłowną muszę przedstawić konkretne wyliczenia strat jakie poniosę oraz zyski jakie moim kosztem będzie miał ZUS, gdy nie pójdę na emeryturę w wieku lat 60 i będę pracować jeszcze dwa lata dłużej.

Moja hipotetyczna emerytura wyliczona przez ZUS to 1 100 zł. brutto po 40 latach pracy (powalające).

 1 100 zł x 24 (miesiące ) = 26 400 zł. - tego nie będzie musiał wypłacić mi ZUS. Moje składki emerytalne to 250 zł. Dalej będę je odprowadzać więc 250 zł x 24(miesiące) = 6 000zł.

26 400 + 6 000 = 32 400zł. – tyle zyska ZUS, a ja stracę. Do tego trzeba dodać jeszcze koszty uzyskania przychodu, choćby bilet miesięczny i straty zdrowotne gdy praca jest ciężka. Natomiast moja emerytura wzrośnie przez te dwa lata ok. 100 zł (obserwując hipotetyczny wzrost mojej emerytury przesyłany przez ZUS). Więc nawet gdybym dożyła 87 lat (czego w takiej Polsce nie przewiduję) to jeszcze nie wyrównam strat, a gdzie zyski i korzyści?

25 lat na emeryturze x 12 miesięcy = 300 miesięcy  

300 miesięcy po te dodatkowe 100 zł to dopiero jest 30 000 zł.

Pan Rostowski twierdzi jednak, że to korzystne finansowo dla kobiet. Których kobiet? Dla mnie obecna propozycja rządu jest zdecydowanie niekorzystna i minister finansów doskonale o tym wie. Chciałam przypomnieć, że odrabianie pańszczyzny skończyło się w XIX wieku. Na emeryturze (jeśli będę w stanie), mogę pracować w wolontariacie, ale to ja zdecyduję jak i kiedy. Kalkulacje co do mojej emerytury mogę zrobić sobie sama i sama podjąć decyzję, nie potrzebuje wsparcia pana Rostowskiego. Od rządu oczekuję jedynie rzetelnych i prawdziwych informacji. Aby mówić o tym co będzie w 2040 roku trzeba najpierw widzieć i mówić o tym co jest dzisiaj i będzie za 5 lat. Minister finansów roztacza szczegółową wizję tego co będzie za 30 lat, natomiast nie mówi o szczegółach dnia dzisiejszego (chyba że nie chce mówić), to tak jakby rozpocząć projekt domu od 2 piętra i kazać mi od razu zdecydować czy go akceptuję.

 

A jeżeli stan państwa jest aż tak zły, że odbiera mi się moje głodowe prawa emerytalne podnosząc mój wiek emerytalny lub chce mi się obniżyć moją i tak głodową emeryturę do połowy (o innych pomysłach premiera nie wspomnę) to oczekuję szczegółów co do stanu finansów państwa i wiedzy jakie oszczędności zastosowano w takich sektorach jak: administracja państwowa, ministerstwa (tu ostanie premie mówią same za siebie), płace parlamentarzystów, oszczędności w ich biurach, jakie konsekwencje kryzysu państwa ponoszą banki, sektor finansowy itp. A przede wszystkim, pytam jeszcze raz dlaczego nie mówiono o tym przed wyborami? Dlaczego w takim razie wykładamy pieniądze na pomoc dla Grecji, a może powinno być odwrotnie? Proponowanie obecnie ludziom, którzy żyją za minimum brutto (którym ZUS obligatoryjnie ściąga składki), aby jeszcze dodatkowo oszczędzali, nie wiem jak ocenić: skandal czy zaćmienie.  Opowiadanie pana premiera Donalda Tuska, że wszystkie koszty zmian emerytalnych bierze „na klatę” jest śmieszne. Nie bierze „na klatę” ale razem z ministrem finansów zrzuca je na barki zwykłych ludzi. Sami przecież są doskonale zabezpieczeni finansowo. Jeszcze raz podkreślam, że mówienie ludziom, którym z ich głodowej pensji, obligatoryjnie ściąga się pieniądze na ZUS, że maja się dodatkowo ubezpieczać jest skandalem. Przewrotność pana premiera i ministra finansów jest nie wyobrażalna. I jedyną moją reakcją jest zdecydowany protest. W ramach konsultacji społecznych w demokratycznym kraju w tak powszechnej reformie jak ubezpieczenia społeczne oczekiwałabym od rządu:

- uruchomienie infolinii gdzie będzie się odpowiadać na pytania obywateli,

-konsultacje z przedstawicielami różnych grup zawodowych (każdy zawód ma swoja specyfikę),

-transmisji w telewizji publicznej rozmów z posiedzenia Komisji Trójstronnej, którą obecnie rząd bojkotuje.   

 

We wszystkich wdrożonych wcześniej reformach, reformatorzy mieli dalekosiężne wizje, a nie dbali o takie szczegóły jak np. dostosowanie reform do warunków polskich (warunki życia np. w Niemczech i Szwecji są drastycznie różne), brak dbałości o skutki społeczne reform, co w konsekwencji spowodowało, że po jakimś czasie należało te reformy nie tylko poprawiać (bo to jest akurat normalne), ale na nowo reformować, a najważniejsze w tych reformach było to, żeby je w ogóle wdrożyć. Nie oczekuję już żadnych dalekosiężnych wizji, oczekuje pracy u podstaw, autentycznego dialogu ze społeczeństwem i umiejętności widzenia tego co jest dzisiaj, a potem dopiero tego co ewentualnie będzie. Przyszłość to przede wszystkim reformy prorodzinne, a tego rząd kompletnie nie porusza, a w przyszłości liczy jedynie na starą, tanią siłę roboczą. Gdy rząd nie zacznie w końcu podmiotowo i poważnie traktować ludzi w tak fundamentalnej sprawie jak ubezpieczenia społeczne, ale też innych społecznych sprawach, jedyne wyjście widzę w szeroko zakrojonym proteście społecznym. Na razie protestuję pisemnie, choć odnoszę wrażenie, że ten kraj ma już niewiele wspólnego z demokracją. 

 

Chciałabym się w końcu dowiedzieć jaki jest rzeczywisty stan finansów państwa. Minister finansów ostatnio w sejmie, w dużych emocjach krzyczał, że kopaliny są własnością narodu, tłumacząc w ten sposób wprowadzenie podatku od kopalin. A ja chciałam zapytać – własnością której części narodu? Bo na pewno nie tej części którą ja reprezentuję, czyli tzw. ludu. Lud ostatnio jest przez rządzących „badany” na okoliczność ile jeszcze wytrzyma. Ile jeszcze można z niego wycisnąć, a ile docisnąć. A gdy rząd zorientuje się, że zrobił o jeden krok za daleko, zawsze można wykonać obrót o 180 stopni i zacząć grać obrońcę narodu, krytykując ustawy, które się wcześniej samemu podpisało (przykład ACTA), a to już moim zdaniem zakrawa na paranoję.  Na koniec można by jeszcze przedstawić „dziurawą” listę refundacyjną i mamy cały obraz działania obecnego rządu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka