W swoim poście z 15 marca Bartosz Węglarczyk podsumował opublikowane na stronach departamentu obrony USA przesłuchanie Khalida Szejka Mohammeda (KSM): ,,Mam nadzieję, że stanie wreszcie przed trybunałem, zostanie skazany i zgnije w małej celi bez telewizora i z jedną godziną spaceru dziennie. Oby żył w niej jak najdłużej''.
Z tej deklaracji wynika jasno, że pan Węglarczyk wierzy w autentyczność zeznań szejka. Tymczasem w sieci i innych mediach można zaobserwować dyskusję, w której różne autorytety podważają nie tylko prawdziwość zeznań, ale nawet tożsamość przesłuchiwanego. Pod rozwagę jeden mały fakt znaleziony w sieci:
"W swom wyznaniu win KSM stwierdza:
Byłem odpowiedzialny za plany, szkolenia, wywiad i finanse związane z nową (drugą) falą ataków na następujące drapacze chmur po 11 września:
(długa lista miejsc) ... Plaza Bank, stan Washington.
Tymczasem według oficjalnej strony www, Plaza Bank powstał dopiero w 2006", a więc sporo po aresztowaniu samego szejka.
Moim zdaniem, stosując obecne metody obchodzenia się z więźniami (swoboda przesłuchiwania w obozie gdzieś na końcu świata, ograniczenie dostępu do prawników) posądzonymi o związki z zamachami terrorystycznymi, przesłuchujący mogą wydobyć z nich dowolne zeznanie. Myślę, że gdyby ich dobrze przycisnąć, przyznaliby się np. do organizacji zamachu na papieża w maju '81. Zresztą, co mają do stracenia?
Dopóki metody się nie zmienią, patrzę na wszystkie takie rewelacje z dużym dystansem.
Komentarze