Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus
2497
BLOG

Jesteśmy biedni czy bogaci? Czy Polsce groził rosyjski scenariusz? Polemika

Ojciec 1500 plus Ojciec 1500 plus Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 53


Spotkałem się ostatnio z dwiema skrajnie różnymi wypowiedziami na temat zamożności Polaków. Z jednej strony Pan Cezary Kaźmierczak (przewodniczący Związku Przedsiębiorców i Pracodawców) stwierdził, że Polacy są zbyt bogaci, aby wykonywać pewne prace, więc konieczność sprowadzania do nich imigrantów jest czymś trwałym, nieodzownym, do czego pracodawcy muszą się przyzwyczaić (film powyżej), a z drugiej strony większość mediów (a za nimi bloggerka Karolina Nowicka) twierdzi, że w Polsce szaleje bieda i drożyzna, [cytat] "w 2020 r. w Polsce 4,6 proc. (1,7 mln osób) pracuje, a i tak żyje w skrajnym ubóstwie. 10,7 proc. (4 mln) spośród zatrudnionych — na czarno lub nie — znajduje się w sytuacji względnego ubóstwa". Kto ma rację? 

Biedni?

Zacznę może od Pani Karoliny (która była jedną z moich ulubionych bloggerek - fajnie mi się z Nią polemizowało... aż do czasu). Przytoczone przez Nią w artykule dane zostały szybko zmiażdżone przez komentatorów i Pani Karolina wykazała tyle "klasy", że przyznała się do podania niesprawdzonych i jak się okazało nieprawdziwych informacji i przeprosiła za to - w porównaniu z tym, co wyprawiała w chamskich odpowiedziach na wszelkie komentarze wyrażające inne zdanie pod jej najnowszym artykułem, ty był prawdziwy "heroizm" z jej strony. Jednak nieświadomie w swych tłumaczeniach wpędziła się w ślepą uliczkę twierdząc, że rząd i Prezydent nie powinni ostrzegać Polaków, że przyszły trudne czasy i trzeba będzie trochę zacisnąć pasa, tylko "że rząd postara się uruchomić jakieś programy pomocowe dla najuboższych". Problem w tym, że o tym zarówno Prezydent, Premier, Prezes i wszyscy inni na "P" z PiS mówią za przeproszeniem do usrania. Tylko kiedy rząd obniża podatek PIT o 5 punktów procentowych, to trudno o tym znaleźć wzmiankę w mediach (czy ktoś zauważył w mediach, że stało się coś takiego??? a stało się, obowiązuje od 1 lipca... a mamy lipiec). Podobnie gdy rząd wprowadza kolejny pakiet pomocowy w ramach "tarczy antyinflacyjnej".

  • Natomiast gdy jedną z propozycji jest aby osoby posiadające kominki lub stare piece skorzystały z taniego chrustu oferowanego przez Lasy Państwowe (tysiące Polaków skorzystały z tej propozycji), to podnosi się krzyk: "SKANDAL! rząd PiS każe Polakom zbierać chrust!"
  • Gdy Premier apeluje aby skorzystać z rządowych dotacji i ocieplić dom przed zimą lub wymienić piec na bardziej ekonomiczny i ekologiczny (moja Siostra zrobiła jedno i drugie już dawno temu... nawet zdążyła dawno oddać pieniądze jakie pożyczyła od Rodziny na ten cel, bo nie przelewa się u Niej), to podnosi się krzyk "SKANDAL, Morawiecki każe ludziom ocieplać domy!"
  • Gdy minister Czarnek pytany o to czy poradził sobie z kosztami wakacyjnego wyjazdu odpowiada na swoim przykładzie, że można jeść mniej, w tańszych restauracjach i nocować w tańszych miejscach i jednak pozwolić sobie na wakacje (my tak robimy od lat - standardowo nocujemy w gospodarstwach turystycznych, gdzie nocleg dla pięcioosobowej rodziny od lat kosztuje 200 złotych na dobę za całą rodzinę), to podnosi się krzyk: "SKANDAL! Czarnek każe Polakom jeść mniej i taniej!"

I tak dalej, i tak dalej... Można by było ironizować, że skoro media tak bardzo krytykują zdroworozsądkowe apele i inne wypowiedzi Prezydenta, Premiera i różnych ministrów, to niech dziennikarze dadzą swoim czytelnikom przykład: na wakacje jeżdżą tam, gdzie najdrożej i jedzą maciupeńkie, przypalone rybki za 200 złotych (zdarzyło mi się rok temu... ale tylko raz, bo z Żoną będąc w podróży nie zdążyliśmy sprawdzić opinii tej smażalni - a te były tragiczne... ale smażalnia była w wyeksponowanym miejscu przy trasie, wiec i tak zgarniała nieświadomych klientów) lub nie wyjeżdżają wcale, korzystają wyłącznie z najdroższych źródeł ogrzewania lub nie ogrzewają domów wcale i niech na zimę powybijają sobie szyby w oknach i wywiercą dziury w ścianach lub najlepiej przeprowadzą się do namiotów. 

Gdy napisałem Karolinie Nowickiej w komentarzu to, co wypunktowałem powyżej, to przyznała się, że nie jest na bieżąco z tymi wszystkimi programami pomocowymi, bo nie interesuje się polityką. Szkoda - im więcej wiesz, tym trudniej Tobą manipulować, więc warto się interesować, sięgnąć do źródła, pogooglać zamiast wierzyć mediom na słowo. Niestety IGNORANCJA WYBORCÓW stała się dziś najpotężniejszym orężem Total(itar)nej oPOzycji. Wyborca głupi i fanatyczny, a jednocześnie święcie przekonany, że są to "przymioty" wyborcy PiS nigdy nie wciśnie na pilocie przycisku przypisanego do TVP Info (choćby w tym celu, aby sprawdzić z pierwszej ręki co gadają po drugiej stronie) bo tak go wytresowano, aby sama myśl o sięgnięciu do "pisowskich" mediów wywoływała u niego obrzydzenie.

Bogaci?

Przejdźmy do Pana Cezarego Kaźmierczaka (nota bene korespondujemy ze sobą od czasów izraelskiej nagonki na Polskę w styczniu 2018 - MEGAINTELIGENTNY facet, w dodatku prawdziwy PATRIOTA, a nie "nacjonalistyczny ekshibicjonista-fetyszysta", jak to mówi mój "polityczny guru" o niektórych "narodowcach"). Jego wypowiedzi zawsze są kopalnią bardzo ciekawych spostrzeżeń, więc jak tylko wyświetlił mi się na Facebooku w profilu WEI (Warsaw Enterprise Institute) link do wywiadu z Nim, to w ciemno kliknąłem "podaj dalej", aby móc po pracy, na spokojnie odsłuchać sobie wywiad w całości (na to, że inni go odsłuchają raczej nie liczę - ludzie myślą, że pozjadali wszystkie rozumy i rzadko słuchają mądrzejszych od siebie... za to głupole i prymitywy takie jak "wściekły trener" mają na Facebooku powodzenie). 

Pan Czarek w trakcie wywiadu stwierdził wprost, że obecnie Polacy są zbyt bogaci, aby wykonywać w Polsce pewne prace. Dlatego jego zdaniem sprowadzanie do Polski imigrantów zarobkowych jest koniecznością. Stwierdził też, że przy obecnych zarobkach w naszym kraju (ponad 70% średniej UE) możemy sprowadzić ich dowolną ilość [cytat] "chcesz pięć milionów, będziesz miał pięć milionów, chcesz pięćdziesiąt milionów, będziesz miał pięćdziesiąt milionów". Jego zdaniem liczba imigrantów zarobkowych wpuszczonych na polski rynek pracy zależy wyłącznie od woli politycznej rządu lub jej braku. Nie zgadza się z tezą prowadzącego wywiad jakoby wskaźnik bierności zawodowej w Polsce był bliski 50%. Natomiast twierdzi, że polscy obywatele są obecnie najbogatsi w historii (podobnie Polska jako kraj), ale (uwaga) po wyborach i po wojennym kryzysie "będziemy musieli zrobić twardy reset polityki gospodarczej, aby tego nie zmarnować". Ze słów tych wieje grozą, gdyż Pan Czarek jest zdeklarowanym ultraliberałem, czemu daje wielokrotnie wyraz w wywiadzie. Jak widać umiarkowany socjalista jak ja i radykalny liberał jak Cezary Kaźmierczak mogą się wzajemnie lubić i szanować, choć ze sobą w pewnych kwestiach nie zgadzać. W wywiadzie pada kilka stwierdzeń, z którymi zgodzić się absolutnie nie mogę - np.: ocena "Polskiego Ładu". Jego zdaniem projekt ten pisali "neomarksiści", a moim zdaniem był on bardzo potrzebny ze względu na patologiczną skalę podatkową odziedziczoną po Balcerowiczu, ale został niedbale przygotowany. Po pierwsze autorzy nie uwzględnili SKALI PATOLOGII np.: tego, że problem płacenia przez lepiej zarabiających procentowo niższych podatków od mniej zarabiających nie dytyczyła wyłącznie ułamków procenta najlepiej zarabiających krezusów, ale zaczynałą się już w okolicach średniej krajowej (sic!) więc zabranie tej grupie kilkudziesięciu lub kilkuset złotych podatku miesięcznie nie mogło spotkać się z jej aprobatą. Po drugie niestety potwierdziło się to, co twierdzę od samego początku: że rząd PiS jest tragicznie słaby komunikacyjnie (a głupie lemingi wierzą w siłę sprawczą "pisowskiej propagandy" - to tak jakby dziecko niepotrafiące włączyć komputera oskarżać o skomplikowany atak hackerski). Aby zawalić program, który miał być "game changerem" tylko dlatego, że się zapomniało ogłosić, że do skorzystania z jego dobrodziejstw wymagane jest złożenie druku PIT-2 u pracodawcy - to tylko rząd PiS "potrafi".

Wracając do tego, co powiedział Pan Czarek muszę w kontekście polskim mocno nawiązać do tego, co mówił o sytuacji międzynarodowej w kontekście agresji rosyjskiej na Ukrainę. Według mnie wyraził dwie bardzo ciekawe i trafne tezy. Pierwsza, że po tym co właśnie widzimy "Polska nie powinna kupić nawet ani jednego paska do hełmu" od Niemiec, także od Szwajcarii, Izraela i prawdopodobnie Francji. Okazało się, że są to kraje tak mocno powiązane z Rosją, że w sytuacji jakiegokolwiek konfliktu znaleźlibyśmy się w tragicznym położeniu ze względu na wstrzymanie od nich dostaw amunicji i części zamiennych (nie mówiąc o jakichkolwiek dostawach sprzętu). Druga, że nie jest dla Niego niczym dziwnym, że ogromna większość Rosjan popiera inwazję na Ukrainę, bo dla nich słowo "zachód" kojarzy się z panującą u nich biedą, bezrobociem, beznadzieją, oligarchizacją, korupcją i przestępczością - tym wszystkim, co im przyniosły nieudane przemiany gospodarcze. 

Rosyjski scenariusz?

Na tę drugą tezę chciałbym szczególnie zwrócić uwagę Czytelników. Bo przecież dokładnie to samo, co działo się w Rosji po upadku Związku Radzieckiego działo się także w Polsce. Polska była na zachodzie przedstawiana jako "wzór udanych przemian gospodarczych" gdy tymczasem w Polsce poziom życia poleciał na łeb. Najpierw rozszalała się hiperinflacja celowo wywołana "na odchodne" przez Rakowskiego uwolnieniem cen przy jednoczesnej indeksacji płac. Później Balcerowicz "zdusił" inflację jednocześnie "dusząc" (a w zasadzie mordując z premedytacją) większość zakładów przemysłowych. Zasada była prosta, a raczej prostacka: bezrobotny niewiele kupuje, więc pod wpływem wzrostu bezrobocia inflacja musi się zatrzymać. Stopień niezadowolenia z przeprowadzanych zmian najbardziej widać było w wynikach kolejnych wyborów: najpierw większość społeczeństwa dwukrotnie wybrała na Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego, a później powierzyła władze nad Polską koalicji SLD - PSL. Tęsknota za "komuną" wręcz biła po oczach. Jednak "lewicowy" rząd Leszka Millera okazał się jeszcze bardziej ultraliberalnym od wszystkich poprzednich, ciął wszystkie możliwe zasiłki nie zważając na bezrobocie rosnące do rekordu wszech czasów - w latach 2003-2004 przekroczyło 20%.  O ile w dużych miastach dało się jeszcze jakoś żyć, to w mniejszych miasteczkach i na obszarach wiejskich nędza była wręcz niewyobrażalna - opisałem to dokładnie w artykule "Prawda o ataku na studio TVP w 2003 roku - oczami Tomaszowianina" oraz częściowo w artykule "Polityczne waśnie i wspólne imprezy - co bardziej szkodzi?". 

Leszczek Miller - mimo że nie była przeciw niemu jak przeciw politykom PiS prowadzona żadna kampania nienawiści - opuszczał fotel premiera jako najbardziej znienawidzony premier w historii III RP. W momencie, kiedy 1 maja w latach 2003 - 2004 w wielkich miastach świętowano wejście Polski do UE i jego pierwszą rocznicę, na prowincji nastroje były takie, że groził nam huczny i triumfalny powrót pochodów pierwszomajowych. Po kompromitacji "lewicowych" z nazwy a praktycznie antysocjalnuch i ultraliberalnych rządów Millera i Belki wysokie w roku 2005 i ciągle rosnące poparcie dla ugrupowań kontestujących sytuację postbalcerowiczowską takich jak PiS i Samoobrona nie było ani kwestią przypadku, ani przereklamowanym efektem "afery Rywina". To był efekt biedy, bezrobocia i beznadziei - tych samych czynników, które cofnęły Rosję z drogi przemian. Przed nadciągającą katastrofą uratowały nas dwa zdarzenia: rezygnacja przez Wielką Brytanie i kilka innych państw UE z tzw.: "okresu przejściowego" i natychmiadstowe przyznanie Polakom prawa pracy w tych krajach oraz dojście do władzy koalicji PiS - Samoobrona - LPR oraz wprowadzenie przez prof. Zytę Gilowską reformy prawa pracy ukrócającej samowolę złodziei i krwiopijców (których dla niepoznaki tak samo jak tytanów pracy dająych pracę innym nazywano "pracodawcami"). 

Dziś to zabrzmi obrazoburczo, ale paradoksalnie gdyby nie Wielka Brytania (która niedawno wyszła z UE) oraz gdyby nie rząd PiS (oskarżany o próby wyprowadzenia Polski z UE) to dziś nie można by było straszyć Polexitem, bo bylibyśmy juz dawno po nim. 

Tym bardziej, gdyby UE postępowała wobec Polski w sposób równie arogancki, co obecnie. Ale to były czasy "marchewki", a nie "kija". Czy po radykalnym odwrocie od zachodu chcielibyśmy wracać w "objęcia" Rosji? Pewnie nie. Ale czy Rosja dałaby nam jakikolwiek wybór? Pewnie taki jak Ukrainie - albo "russkij mir" albo wojna. 

Generalnie ciekawa jest metamorfoza poglądów Pana Cezarego Kaźmierczaka. O ile pod koniec rządów PO zapowoiadał, że jeśli rząd podniesie płacę minimalną, to on i wielu innych pracodawców przeniosą swoje biznezy do innych państw, to dziś już o przenoszeniu biznezów (np.: na Ukrainę) mówi z dużą rezerwą i wprost twierdzi, że Polacy są zbyt bogaci żeby wykonywać pewne prace, dlatego potrzebni są imigranci. Ciekawe kiedy ów w końcu megainteligentny facet wpadnie na to, że Polacy wykonują te prace, ale na zachodzie i wystarczy im dobrze zapłacić, aby wykonywali je w Polsce - po prostu musi im się to opłacać. Ciekawe kiedy wpadnie na pomysł, że można by było usiąść z rządem i uzgodnić co rząd może zrobić, aby pracodoawcom opłaciło się ludzom dobrze płacić. No w końcu skoro przy "tarczach antycovidowych" udało się znależć konsensuns z rządem i pieniądze z interwencjonizmu państwowego nie śmierdziały (właśnie Pan Czarek wtedy usiadł do negocjacji - i chwała Mu za to, bo inne organizacje "pracodawców" tylko biły pianę), to może by tak się dogadać co zrobić, aby 500+ był zgodnie z założeniem PREMIĄ za wychowanie kolejnego obywatela i płatnika podatków oraz INWESTYCJĄ państwa w przyszłe pokolenie, a nie (jak wyszło w praktyce) jedynym SPOSOBEM na godne życie rodzin, w których jedna pensja w okolicach średniej krajowej lub dwie pensje niewiele powyżej najniższej krajowej nie wystarczają na opłaty, jedzenie, edukację i skromne wakacje. Za to w miarę stabilne są poglądy Pana Czarka w sprawie UE. Rok temu w Krynicy twierdził, że argumentem za pozostaniem w UE są setki milionów bogatych klientów dla polskich firm, ale samo stawianie tematu na zasadzie "mamy zostać w UE za wszelką cenę - kto się zająknie o Polexicie, ten najgorszy wróg" mocno osłabia naszą pozycję negocjacyjną wobec dyskryminującej nas postawy państw zainteresowanych wyeliminowaniem polskiej konkurencji (np.: w sektorze usług transportowych). I tak samo twierdzi dziś (dlatego Go lubię - można się z Nim zgadzać lub nie, ale jest wiarygodny). W podobny, choć mniej optymistyczny sposób wypowiada się na temat pieniędzy na KPO. Teoretycznie warto by było je pozyskać, ale musimy pamietać, że to i tak będą "pieniądze znaczone" które w dużej mierze będziemy musieli wydać na zakup pewnych technologii w krajach Europy Zachodniej. Jednak wypadałoby się zastanowić, czy w ogóle opłaca nam się po nie sięgać, a tym bardziej tak mocno o nie zabiegać idąc na wątpliwe kompromisy. Ale temat - jeszcze bardziej niż "Polexit" został upolityczniony do tego stopnia, że "trzeba" próbować je uzyskać i jakakolwiek rzeczowa refleksja w tym zakresie nie jest możliwa. 

Skleroza, która jednak może nas mocno zaboleć

Czy jesteśmy bogaci czy biedni? To zależy od perspektywy (z kim się porównamy) oraz od tego co chciał osiągnąć porównujący. Faktem jest, że w tej chwili jesteśmy (a w zasadzie to moment temu BYLIŚMY, bo inflacja zmniejsza siłę nabywczą pieniądza) najbogatsi w historii. Prawdą jest, że nie tylko mjesteśmy bogaczami w porównaniu do mieszkańców Afryki, znacznych części Azji i Ameryki Południowej, a nawet nasza siła nabywcza przekroczyła tę dla obywateli Grecji, Portugalii, Hiszpani i niektórych włoskich regionów. Jednocześnie musimy pamiętać, że w porównaniu ze średnią unijną (nie mówiąc o sredniej dla Ameryki Północnej) nasz standard życiowy wypada bardzo blado i nie jest on wyłącznie efektem pracowitości i kreatywności Polaków, ale tak klrytykowanych przez Pana Kaźmierczaka transferów socjalnych oraz związanej z nimi presji płacowej (ludziom poniżej pewnych zarobków dających minimum godności przestało się opłacać pracować). 

Oczywiście kompletną bzdurą i wierutnym kłamstwem są "doniesienia" o tym jak wielu polaków pracuje i nie może przeżyć do pierwszego. Problem ten mieli już raczej emeryci (dla których 13 i 14 emerytura oznacza wrost dochodów o 16,6%) oraz pewne rodziny, które znalazły się w specyficznej sytuacji (np.: moi Znajomi - piątka Dzieci, dobrze zarabiający Ojciec, ale właśnie zmienili mieszkanie w bloku na dom... i raty kredytu zaciągniętego na pokrycie różnicy cen nieruchomości bolą Ich niemiłosiernie... ale trzeba przyznać, że to jest SPECYFICZNA sytuacja - różna od "średniej krajowej"). 

Problem ten owszem mieliśmy, ale 20 - 30 lat temu. No jeszcze do roku 2015 zdarzały się przypadki odbierania rodzinom dzieci z powodu skrajnie trudnych warunków materialnych (to nie jest przypadkowa zbieżność dat - był to pierwszy problem jaki zaraz po wyborach rozwiązał rząd Beaty Szydło... obok problemu przymusowego zwalniania żołnierzy po 12 latach służby. Od roku 2016 do 2020 praktycznie nieprzerwanie bogaciliśmy się. A nawet w tamtych czasach krążyły fake-newsy (produkowane przez "Konfederację" a kolportowane zarówno przez miłośników "Konfederacji" jak i PO, SLD i PSL, że ponoć "wszystko drożeje w zastraszającym tempie" choć inflacja była poniżej 5% - w okolicach celu inflacyjnego 2,5%. 

Niewielu dziś pamięta potworną biedę, szlejące bezrobocie, wysoką przestępczość, porachunki gangsterskie paraliżujące przedsiębiorczość i korupcję, która robiła to jeszcze skuteczniej. Niewielu jest świadomych jak niewiele barkowało, aby te PATOLOGIE czasów "przemian gospodarczych" postawiły nas w tym punkcie, w jakim znajduje się dziś krwawiąca Ukraina... lub może nawet całkowicie pogodzona z "russkim mirem" Białoruś. Jeszcze mniej osób jest świadomych tego, że Ukraińcy zaczęli tak naprawdę marzyć o Europie dopiero wtedy, gdy zobzczyli,m że Polakom się udało podnieść swój poziom życia (czyli po pierwszych rządach PiS). Majdan był pierwszym prawdziwym zrywem proeuropejskim - wcześniejsza "Pomarańczowa Rewolucja" była wyłącznie protestem przeciw sfałszowanym wyborom, a jej przywódcy sami później pogrążyli się w korupcji, skandalach i wzajemnych oskarżeniach. Mówi się, że "skleroza nie boli". Ale ten, kto nie wyciąga wniosków ze swojej przeszłości dostanie jeszcze solidniejsze baty w przyszłości. 

To w sumie powinien być temat na osobny artykuł, ale napiszę tu o tym krótko. Przed kilkoma dniami na chwilkę włączyłem telewizor w porze obiadowej. Akurat Glapiński o czymś nawijał... słuchałem go bez większego zainteresowania... i nagle olśnienie - TEN FACET MA RACJĘ! Przecież rzeczywiście popyt na gotówkę w kilku pierwszych dniach paniki po początku inwazji 24 lutego był taki, że kolejki ustawiały się pod bankomatami, aż te przestały wypłacać pieniądze, bo firmy nie nadążały z dowożeniem ich. Przecież podobną panikę - celowo podsycaną przez Michała Kołodziejczaka z Agrounii - mieliśmy na stacjach benzynowych. Kolejną panikę mieliśmy w biurach paszportowych. Mamy WOJNĘ do q... nędzy! A przecież wcześniej był koronakryzys... a przecież na jego początku taka sama absurdalna sytuacja z panicznym wykupowaniem papieru toaletowego (co ma papier do COViD-a? przecież ten nie wywołuje az takiej sraczki) jak to ma miejsce obecnie z wykupowaniem cukru. Mieliśmy i mamy w dalszym ciągu operację "śluza" prowadzoną przez Putina na naszej granicy z Białorusiuą i "bohatersko" wspieraną przez tutejszych polityków i dziennikarzy. Tym bardziej mieliśmy i mamy operację "Ghostwriter" w którą politycy opozycji i zblatowane z nią media angażują się na całego. I mimo tych kolejnych ciosów państwo polskie jakoś stoi i funkcjonuje. Towarzystwo polityczno - dziennikarskie jak ognia unika słowa "kryzys" wmawiając bandzie idiotó, że rząd trzeba rozliczać z inflacji i innych negatywnych zjawisk tak, jakbyśmy mieli do czynienia ze szcztyem dobrej koniunktury. A przecież w latach 2008-2015 jak ktoś ośmielił się nieśmiało zapytać o obietnice wyborcze PO, to natychmiast zostawał zwymyślany od najgorszych i najgłupszych baranów z krótkim wyjaśnieniem "przecież mamy KRYZYS" (który to kryzys we wszystkich pozostałych krajach skończył się w roku 2009, tylko nad wisłą trwał do końca rządów Platformy. Jaki kryzys? Z jakiego powodu? Że gdzieś za oceanem banka sperkulacyjna pękła i jeden bank zbankrutował? Śmiechu warte! Teraz giną tysiące ludzi, niszczone są całe miasta i z dnia na dzień przecinane łańcuchy dostaw na MILIARDY DOLARÓW, a ceny skaczą jak pchły w cyrku! I co? Nie ma kryzysu!? Wystarczy otworzyć dowolną strone z dowolnymi notowaniami, aby zobaczyć, że aktywa poleciały na łeb ponad trzykrotnie bardziej niż na przczątku koronakryzysu np.: bardzo "zachowawczy" portfel inwestycyjny (na którym trzymam tysiąc z groszami, aby obserwować trendy) między 19 lutego 2020 a 23 marca 2020 spadł z 9,96 do 3,40, czyli o 5,56 punktu procentowego, zaś między 16 września 2021 a 20 czerwca 2020 spadł z 16,44 do -0,59 ozyli o 17,03 punktu procentowego. Portfele bardziej "agresywne" tracą dużo wiecej. 

Mówi się, że "skleroza nie boli". Jeśli jednak polscy wyborcy wykażą sie taka sklerozą, aby uwierzyć tym, którzy dziś ich straszą biedą i drożyzną, a sami kiedyś doprowadzili do 20-procentowego bezrobocia i nieprawdopodobnej nędzy, to owa skleroza może nas wszystkich (tych z pamięcią i tych bez) bardzo zaboleć. Nie tylko dlatego, że znów znajdziemy się w sytuacji nędzarzy i nawet nie będziemy mogli sie poskarżyć, bo usłyszymy w odpowiedzi: "nie rozumiesz głupi baranie, że mamy kryzys!" Stracimy dużo więcej. Putin po zainstalowaniu to rządu, który w przeciwieństwie do obecnego nie będzie "rusofobiczny" (czytaj: odwróci sie od Ameryki i będzie realizował interesy Niemiec, więc pośrednio Rosji) nigdy za darmo juz tego terenu nie odda. Chyba, że Polsa będzie gotowa zapłacić cenę jeszcze wyższą od tej, jaką za marzenia o zachodnim dobrobycie płaci obecnie Ukraina. 

Dlaczego "Ojciec 1500 +"? Z czystej przekory, na złość tym, co widzą w nas "patologię". Błędem, jaki popełniłem prowadząc mój wcześniejszy blog polityczny (Peacemaker) było wdawanie się w dyskusję z trollami i hejterami. Dlatego tutaj przyjmę radykalną strategię wobec osób rozwalających dyskusję i naruszających dobra innych - będę usuwał drastyczne komentarze, banował trolli i hejterów, a omentarze najbardziej ośmieszające hejtera pozostawiał dla potomności ku przestrodze (o nile nie naruszają prawa i dóbr osobistych. Jeśli chcecie mnie tu wkręcać w swoją spiralę nienawiści, to odpuśćcie sobie. "I got a peaceful easy feeling" jak to śpiewała moja ulubiona grupa The Eagles i nie mam zamiaru tego popsuć ani zmieniać.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka