kemir kemir
1754
BLOG

Miecz Damoklesa - na kogo spadnie?

kemir kemir Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 36

Przyglądając się scenie politycznej mam chyba nieomylne przeczucie, że gdzieś, nad kimś lub na czymś wisi miecz Damoklesa. Jak głosi przypowieść, Damokles, dworzanin tyrana Syrakuz - Dionizjosa Starszego - był wielkim pochlebcą tyrana i nazywał go najszczęśliwszym ze śmiertelników. Ten zaproponował pochlebcy, żeby na jeden dzień wcielił się w jego rolę. Pozwolił mu nawet położyć się na swoim złotym łożu w pełnej przepychu komnacie i ucztować. Jednocześnie Dionizjos podczas wieczornej uczty nakazał zawiesić nad Damoklesem ostry miecz na końskim włosie.  Nad kim/czym wisi ostry miecz na końskim włosiu?


Nadzwyczajna Kasta. W kwaterze głównej Kasty, czyli w Iustitii, panuje pełna mobilizacja w celu wywołania anarchii i jako przyczółek wywrotowej ofensywy wybrano  Sąd Okręgowy w Olsztynie. Ów sąd, rozpatrujący apelację w sprawie cywilnej uznał za konieczne rozstrzygnięcie po wyroku TSUE, czy sędzia nominowany przez nową KRS był uprawniony do orzekania w pierwszej instancji - co jest tak absurdalne jak dociekanie, czy np. mój lekarz rodzinny ma prawo do wypisywania recepty. Jest to oczywiste podważenie prerogatyw Prezydenta RP, który - zgodnie z Konstytucją - powołuje sędziów na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa. Zadziwiająca jest ta diaboliczna ofensywa Iustitii, która - zdaje mi się  - miała przygotowane scenariusze na, zdawałoby się, oczywisty wyrok TSUE - a tu zupełny ZONK i ... jak żyć? Ano, trzeba realizować przygotowany scenariusz i udowodniać, że TSUE zrobił miazgę z pisowskich reform sądowniczych, chociaż jest dokładnie odwrotnie. TSUE w żaden sposób nie podważył legalności wyboru KRS, ponieważ z definicji nie miał do tego prawa i zamiast spełnienia oczekiwań Iustitii i  Otuańczyków  usłyszeliśmy, że sądy w Polsce mają same interpretować przepisy unijne i je stosować, co przecież obowiązuje od momentu wejścia Polski do UE. Ale Iustitia - czyli kastowy beton - chce zawracać Wisłę kijem  i jak to mówią młodzi - robią wiochę, co musi doprowadzić w końcu do delegalizacji tej wybitnie szkodzącej polskiemu wymiarowi sprawiedliwości ( i Polsce) instytucji. Nie mam wątpliwości, że nad Iustitią wisi miecz nie tyle zawieszony na końskim włosiu, co na cieniutkiej, bawełnianej niteczce i  wystarczy podmuch wiatru, żeby spadł i ostatecznie "uśmiercił" pojęcie "nadzwyczajnej kasty" i jej wyznawców z plemienia OTUA.


PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego nabija sobie punktów minusowych, co - nie ukrywam - budzi mój niepokój i niezadowolenie. Jest oczywiste, że powołanie do TK kontrowersyjnych postaci pani Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza, służyć ma następującym celom: pokazanie "kto tu rządzi" i  zabezpieczenie "terenu" na całe dziewięć lat, gdyby - nie daj Boże - zarządcy "kolonia Polska" powrócili do władzy.  Padł rzecz jasna mit o "niezależności" takich instytucji jak Trybunał Konstytucyjny - i bardzo dobrze, ponieważ nikt zdrowo-rozsądkowy nie zaprzeczy, że TK Rzeplińskiego był "peowski". Sorry, taki mamy klimat - teraz TK jest całkowicie pisowski i nie ma co udawać, że jest inaczej.


Niemniej, można chyba było osiągnąć ten sam cel innymi osobami - tefałeny mają pożywkę i paliwo na kilka miesięcy i mieszają Pawłowicz i Piotrowicza nie tyle z błotem, co wręcz z gównem. Osobiście jestem wielkim fanem pani Krystyny - za jasny, cięty język i poglądy które tym językiem wyraża. Do Piotrowicza mam stosunek ambiwalentny, ale nie wiem, czy jego persona nie odbierze głosów tych wyborców, na których Pisowi powinno zależeć w kontekście wyboru Andrzeja Dudy na drugą kadencję prezydencką. Incydenty typu marszałek Witek i głosowania można właściwie pominąć, ale na pewno tego typu zdarzenia nie służą budowie poprawnego wizerunku PiS w nowej kadencji. Szkoda mi defensywnej energii na bronienie pani Witek, którą to energię powinno się wykorzystać ofensywnie - jak za czasów początków rządu pani premier Beaty Szydło. Rząd Morawieckiego nie ma właśnie tego "czegoś" - tego efektu "wow", nawet, gdyby ten efekt miał dotyczyć tak prozaicznych spraw jak karne rozliczenie rządów PO/PSL.


Cieszy natomiast stanowisko szefa rządu w sprawach dotyczących LGBT - pytanie jest jednak takie: na ile przełoży się to stanowisko na konkretne działania, np. w kwestii zakazów prowokacyjnych marszów "tęczowej zarazy". Rzecz jasna, jest to tylko przykład -  jako zwolennik "twardych" rozwiązań drażni mnie "gołębie serce" prezesa Kaczyńskiego w niektórych kwestiach - głównie w tych, w których aparat państwa, mając wszelkie narzędzia do działania, pozostaje miękki i nijaki. Druga kadencja, wygrana w sposób jednoznaczny i bezdyskusyjny, powinna punkt ciężkości z transferów socjalnych przenieść na kwestie porządkowania państwa, co musi oznaczać koniec anarchii - tak w Sejmie, tak w Iustitii, tak na ulicach. Basta - tego oczekują wyborcy, a miękkość odczytają jako słabość. Wpadki tylko odczyt słabości pogłębiają, ale póki co, miecz Damoklesa wisi nad PiS na dosyć grubym sznurze. Na sznur jednak czają się Konfederaci - na miejscu Kaczyńskiego, nie lekceważyłbym tego zjawiska. Prawicowców w Polsce jest dużo, od "Konfy" na razie skutecznie odstraszają jej liderzy, ale brak zdecydowanych działań -  głównie w obszarze wyroku TSUE i "nadzwyczajnej kasty" - spowoduje zamęt w temacie żydowskich roszczeń, który - abstrahując od realiów i prawdy - gruby sznur zamienią w cienką nitkę.


POKO/Grzegorz Schetyna. Gdyby dziś PO była tematem czysto historycznym, jako partia równie szkodliwa Polsce co PZPR, nikt nie powinien być zdziwiony. Ale mówimy o POKO, czyli zlepku  popłuczyn po "Nowoczesnej", kanapowo- śmiesznej partii "Zielonych" Małgorzaty Tracz i żelaznego trzonu PO, który ( w większości) zamiast spacerów po sejmowych korytarzach, powinien mieć spacery w więziennych spacerniakach. Ale w tym miejscu należy się słowo szacunku do Grzegorza Schetyny - facet, który powinien być "ścięty" po wyborach do europarlamentu, a jego los po wyborach parlamentarnych był praktycznie przesądzony, nadal w Platformie rządzi i dzieli, rozgrywając stare, peowskie wygi jak dzieci i rozstawiając ich po kątach. "Zając" Jaśkowiak wręcz pogonił Kidawę -Błońską do bardzo ciemnego kąta, zapewne nie wiedząc do końca, iż jest tylko pacynką w rękach Schetyny - w tym przypadku zastąpionych wprost ręką Grupińskiego. Między baśnie można włożyć zapowiedzi wyłonienia w POKO kandydata zdolnego pokonać Andrzeja Dudę w wyborach prezydenckich - Schetyna gra wyłącznie na utrzymanie swojej pozycji szefa PO - nawet, jeżeli grozi to secesją "antyschetynowców".


Problem w tym, że miecz wiszący nad Schetyną i POKO odciąć może lewica - a głównie Adrian Zandberg, który coraz bardziej wyrasta na głównego rywala prezydenta Dudy. Ale Schetyna wydaje się myśleć  "po mnie choćby potop" i zajęty jest wyłącznie swoim dobrostanem. Stawiam dolary przeciwko chrupkom, że do majowych wyborów Schetyna swoją pozycję utrzyma - Jaśkowiak, chociaż bez szans z Dudą, jest wymarzoną tarczą, która nie dosyć, że przyjmie wszystkie ciosy, to zmarginalizuje "jajogłowych" Platformy - jak choćby Kidawę. Jednak miecz na POKO i na Schetynę w końcu spadnie , bo spać musi - partia w tej formie ( zwłaszcza wobec rosnącego znaczenia Lewicy i chyba jednak Konfederacji) przetrwać nie może. Obstawiam, ze miecz spadnie po wyborach prezydenckich - zakładając wygraną Dudy. Nic dobrego z tego jednak nie wyniknie - obawiam się, że część POKO pójdzie "w jasyr" do Czarzastego i Zandberga, część prawdopodobnie wykorzysta biały rumak Tuska, który do Polski przygalopował bez jeźdźca, ale wciąż jest niebezpiecznym i znaczącym "koniem trojańskim" sterowanym z zewnątrz.


Na razie - jak widać z powyższych rozważań - miecz nie wisi ani nad Lewicą, ani nad "obrotowymi" z PSL, ani nad "Konfą". Te ugrupowania raczej wyczekują na moment, w którym gdzieś ów miecz spadnie i stworzy nowe możliwości. Nie znaczy to oczywiście, że tak zostanie - Lewica gra wysoko, ale mając na karku Biedronia, może nie tylko stracić postawioną pulę, ale jeszcze do niej dopłacić. PSL Kosiniaka - Kamysza wciąż nie bardzo wie, "o co kaman" i stoi w rozkroku - jedną stopą w antypisie, drugą w lewactwie, trzecią (sic), jak na "obrotowych" przystało, w nijakości, która prędzej czy później i na Stronnictwie wyzwoli miecz Damoklesa. A Konfederacja? Ma ogromny potencjał, ograniczony ograniczeniami jej liderów i bezmyślnym sianiem trwogi z powodu amerykańskiej ustawy 447 JUST.  Tyle tylko, że jeszcze o tym nie wie, a kiedy się dowie może już być po wyborach 2023. Miecz  nie wybiera -jest tylko bezdusznie zawieszony.





 



kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo