kemir kemir
2274
BLOG

Na marginesie notki "Zanim nas zamkną" - riposta

kemir kemir Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 79

Wczoraj, e olbrzymim zainteresowaniem czytelników spotkała się notka blogera @Zbyszek : https://www.salon24.pl/u/zbyszeks/1033007,czy-nas-wszystkich-zamkna


Przeczytałem i otwarcie napiszę, że tekst robi wrażenie. Autor jest mistrzem budowania nastroju (i emocji) perfekcyjnie dobierając fakty, "fakty" i niby mimochodem wrzucane anegdoty. Tekst jest spójny i logiczny, ale nadmierna egzaltacja z niego płynąca, zapala we mnie czerwoną lampkę ostrzegawczą -  podpowiada mi, że biorąc "na tapetę" słynny już koronawirus, Autor manipuluje Czytelnikiem tak samo , jak (ewentualnie) manipuluje się nami "urojoną"( wg. Autora) pandemią. Notkę można też uważać za niedokończoną, bo skoro treść bardzo sugestywnie narzuca wniosek, że pandemia koronawirusa to wielka lipa - lub pisząc ładniej - majstersztyk inżynierii społecznej, to nie znajdujemy  w niej ani jednego słowa o motywach i sprawcach tej lipy.  Jeżeli jest zbrodnia, a przecież wg. Autora jest, to każdy najmarniejszy śledczy najpierw będzie dociekać motywu zbrodni, a następnie, w oparciu o motyw, pokusi się o wytypowanie sprawcy. U Pana @Zbyszka rozdział MOTYWY i rozdział SPRAWCY zostały starannie(?) pominięte. Dlaczego? Czyżby zabrakło Autorowi faktów lub "faktów"? Do tego trzeba przyjąć za pewnik, że przywódcy całego cywilizowanego świata zbzikowali i natychmiast wszystkich należy umieścić w zamkniętych oddziałach psychiatrycznych.


Ale do rzeczy.


Autor słusznie - od razu - stawia sprawę jasno: cyt. "Nie wiemy konkretnie:

    - Jakie jest konkretne i realne zagrożenie, o którym tyle w mediach, w imię którego nałożone są ograniczenia.
    - Jakie niebezpieczeństwa powstają i jakie konkretnie straty i koszty, ponosimy i ponosić będziemy wskutek wprowadzanych przez polityków ograniczeń życia.
"

Zanim zajmę się tymi stwierdzeniami, wyobraźmy sobie, że nad ranem, ktoś w Central Parku znajduje zwłoki mężczyzny. Zwłoki otacza kałuża krwi, wezwana policja stwierdza, że denat ma w serce wbity nóż. Psy gubią tropy, monitoring w tym miejscu nie działa, policja wszczyna rutynowe śledztwo. Zaczyna się ono od dwóch oczywistych działań - sekcji zwłok denata i ustalenie jego tożsamości, oraz od zbadania narzędzia zbrodni, czyli noża: ustalenia co to za nóż, skąd może pochodzić i czy są na nim odciski palców. Lekarz patolog stwierdza, iż trudno jest jednoznacznie ustalić przyczynę zgonu, ponieważ denat był poważnie chory na serce: stres i ucieczka przed atakującym nożownikiem spowodowały zawał i kiedy w serce wbił się nóż - ten człowiek już prawdopodobnie nie żył. Stwierdza jednocześnie, że zadany cios nożem był śmiertelny, ale nie sposób ustalić, czy śmierć spowodował zawał czy nóż. Policja ustala, że denat jest Włochem, nazywa się Matteo Bartoloni i był spokojnym, 60-letnim urzędnikiem. Zabójczy incydent powtarza się trzy dni później - w takich samych okolicznościach umiera inny mężczyzna, także w dosyć zaawansowanym wieku, także z chorobą serca. Zdarzenie powtarza się jeszcze kilkakrotnie, policja zamyka Central Park, w mieście roznosi się wieść o seryjnym zabójcy - nożowniku, władze ostrzegają przed samotnymi spacerami, zamykają okolice Central Parku, a media podkręcają atmosferę grozy i realnego niebezpieczeństwa.


Czy te działania są słusznie? Bez wątpienia tak, ponieważ oceniono konkretne i realne zagrożenie jako wysokie i adekwatnie wprowadzono ograniczenia dla obywateli w okolicach Central Parku. Czy można było zlekceważyć te zdarzenia, uznając, że denaci tak naprawdę zmarli wskutek zawału? Teoretycznie tak, ponieważ co rok na terenie Central Parku notuje się kilka zgonów spowodowanych zawałem serca. Ale - pomijając już, że byłoby to absurdalne - w tym wypadku zaistniał dodatkowy czynnik, który zdeterminował działania restrykcyjne ( zakaz wstępu do parku).


Odnosząc się już bezpośrednio do cytowanych wątpliwości Autora, to należy napisać tak: istotnie, zagrożenie (oficjalnie) nie jest znane do końca, chociaż  z różnych źródel dowiedzieć się można, że SARS-CoV-2 ma wielorakie działanie, w tym ukryte do tego stopnia, że skutki mogą być widoczne dopiero w dłuższej perspektywie czasowej. Co więcej, istnieją hipotezy, jakoby koronawirus maskował jedynie działanie innego, dużo bardziej groźnego wirusa, bo w 100% śmiertelnego. Jedna i druga hipoteza świetnie tłumaczy całkowite zatrzymanie świata przez polityków, którzy na pewno są zdrowi psychicznie i - w przeciwieństwie do nas - dysponują raportami i danymi do których nie mamy dostępu. Jeżeli podjęli oni decyzje tak naprawdę godzące w ich własne, polityczne wizerunki i kariery, w obywateli którymi rządzą i gospodarki, które utrzymują ich państwa, to logika wskazuje na tylko jeden wniosek: mają ku temu powody, dokładnie takie, jakie ma policja w przytoczonej przeze mnie historyjce. Innymi słowy mamy dowód, że zagrożenie nie jest duże: jest olbrzymie. Za dowody na tego typu opinię, mogą posłużyć inne dowody:  proszę przypomnieć sobie szpital Huo-Shens-Han o powierzchni około 60 tysięcy metrów kwadratowych wyposażony w 1000 łóżek w Wuhan, zbudowany w 10 dni. A takich, lub podobnych szpitali zbudowano w Wuhan i okolicy podobno 16. Dla kogo? Dla chorych staruszków z "chorobami towarzyszącymi", którym przytrafił się niegroźny w sumie wirus? Komunistyczny reżim przejmowałby się takimi przypadkami? Bądźmy poważni.


Niedowiarkom polecałbym jeszcze dziesiątki filmików nakręconych telefonami w Wuhan. Te sceny nie są drastyczne, są przerażające. Tam nie walczono z niegroźnym wirusem, tam walczono z czymś o wiele groźniejszym, niż znany nam z mediów SARS-CoV-2. Z czym? Tego oczywiście nie wiem, ale nie o nazewnictwo tu idzie - chodzi o skutki.


Co robią rządy w wypadku wybuchu pandemii wirusa o olbrzymim zagrożeniu? Właśnie to, co robią teraz. Ale robią jeszcze coś: minimalizują możliwość wybuchu paniki na niewyobrażalną skalę. Wyobraźmy sobie, że nagle dowiadujemy się oficjalnie, że na świecie grasuje mega śmiertelny wirus i szczęśliwcom uda się pożyć... może do jesieni. Wtedy świat w jednej chwili staje się skrajnie dziką dżunglą - przestaje działać prawo i rządy, panuje anarchia, przemoc i skrajna brutalność. Zatem, skoro celem rządów w czasach pandemii SARS-CoV-2 jest powstrzymanie paniki, jasne się stają niedorzeczności liczbowe dotyczące zgonów dotyczących np. północnych Włoch. Uwierzmy oczom i relacjom naocznych świadków: skoro trupów jest tak dużo, że nie wyrabiają krematoria (Bergamo), skoro szpitale już dawno utraciły płynność w ruchu pacjentów, a w statystykach widać, że ilość zgonów jest taka sama, jak w latach ubiegłych, to wniosek jest jeden: zgonów jest tak dużo, że -  w celu minimalizowania paniki - prawdziwej ilości zgonów się nie podaje do publicznej wiadomości. Pisząc klasykiem: skoro w Chinach nagle "wyparowało" 21 mln. abonentów telefonii komórkowej, to wiedz, że coś się dzieje.


Wróćmy do Central Parku. Zajmijmy się nożem, który ugodził pana Bartoloni w serce. Policja znalazła trochę zatarte odciski palców, oraz stwierdziła, że nóż wyprodukowano w Chinach, konkretnie w mieście Wuhan. Czyli dochodzimy do miejsca, w którym powstaje pytanie: SKĄD WZIĄŁ SIĘ SARS-CoV-2?


Odpowiedź na to pytanie bardzo znacząco determinuje wszystkie teorie dotyczące pandemii. Sprawa jest o tyle prosta, że mamy właściwie do czynienia tylko z dwiema hipotezami: pierwsza, oficjalna, mówi w ( uproszczeniu) o źródle wybuchy epidemii na targu rybnym w Wuhan, gdzie jakiś Chińczyk zjadł/wdepnął/ dotknął jakiegoś zwierzęcego ścierwa i tak zapoczątkował łańcuch zakażeń. Druga - przyznam, że dla mnie dużo bardziej wiarygodna - jest właściwie rzeczywistym scenariuszem filmu katastroficznego, w którym zmodyfikowany przez "szalonych" naukowców" wirus występujący w naturze, wydostaje się na zewnątrz laboratorium, w którym jest badany. Miejsce pozostaje to samo - miasto Wuhan, tyle, że z targu przenosimy się do nowoczesnego laboratorium, które zajmuje się także tworzeniem/badaniem broni biologicznej. Tak wskazują zatarte trochę odciski palców na nożu. Są dowody ( przywołane m.in przez Witolda Gadowskiego, ale nie tylko), że wirus został zmodyfikowany ludzką ręką, czyli mamy do czynienia z czymś, czego mechanizm działania jest ( być może) w tej chwili najściślej strzeżoną tajemnicą na świecie. No chyba, ze ktoś uważa, że ten wirus był sobie w poprzednich latach, tylko nic o tym nie wiemy, bo nikt nie robił testów - tak zresztą sugeruje @Zbyszek. A niby dlaczego miałby je (testy) robić? Przecież testy ( i samo wykrycie wirusa) powstały w efekcie nietypowego, wręcz nieznanego medykom rodzajowi zapalenia płuc, które wywołuje SARS-CoV-2. Gdyby takie zapalenia płuc bywały w roku 2019 lub 2018, to o o tym byśmy wiedzieli - i to zapewne nie mniej donośnie niż teraz. Z całą pewnością: tego akurat wirusa ( przynajmniej w tej postaci) wcześniej nie było.


Powyższe rozważania niejako "kasują" wszystkie tezy blogera @Zbyszka - te o wiosce liczącej zgony, te o koniach, testach, ( o nich wtrącę słowo), statystykach i opiniach autorytetów naukowych. Nie dopisują też rozdziałów MOTYWY i SPRAWCY SPISKU - co w przypadku notki "Zanim nas zamkną" jest bardzo istotne. Bo nie jest racjonalne pozostawienie całej treści bez spinającej te treści klamry. Bo niby jak? Koronawirus spowodował jakąś zbiorową psychozę o zasięgu globalnym tak zupełnie samoistnie? Mam uwierzyć, że psychoza z powodu wirusa , którym zakażenie "znakomita część osób przechodzi infekcję bezobjawowo i już dawno jest po zakażeniu", zatrzymała rozpędzony do granic szaleństwa świat? A jeżeli nie samoistnie to jak? Soros? Gates do spółki z Facebookiem i grupą Bilderberg? Krasnoludy i Orkowie od Tolkiena?


Słowo o testach. @Zbyszek prochu nie wymyślił, ponieważ nie trzeba być intelektualnym tytanem, żeby stwierdzić oczywistą zależność: wraz z rosnącą liczbą testów będzie przybywać zainfekowanych. Po prostu żadna służba zdrowia na świecie nie ma technicznych możliwości, żeby przetestować całą populację. W idealnym modelu fikcyjne państwo Abecadło ma 1 milion mieszkańców - jeżeli wszyscy są zakażeni, to każdy test wykaże chorobę. Czyli ilość testów równa się liczbie chorych. Jeżeli dojdzie do miliona - wykaże milion zakażonych. Ale w praktyce jest inaczej. Testy z przyczyn technicznych przeprowadza się na osobach, co do których istnieje uzasadnione podejrzenie, że mogą być chore. Jeżeli zatem testy wykazują, że około polowa testowanych jest faktycznie chora, to z całą pewnością możemy to odnieść to do całego społeczeństwa minus margines błędu. Nie jest więc tak, że jak napisał @Zbyszek: cyt." NIE WIEMY ile osób zostało w Polsce, czy w Niemczech zarażonych koronawirusem w wersji SARS-CoV-2. Nie wiemy też czy liczba zarażonych rośnie czy spada".


Owszem - dokładnie nie  wiemy, ale możemy raczej trafnie oszacować. I na podstawie szacunków określić prawdopodobne parametry pandemii. Stąd biorą się zresztą szacunki ekspertów, że pandemia obejmie 60-70% społeczeństw.


Stoję twardo na stanowisku, że mamy do czynienia z pandemią niezwykle groźną, której zło jest ukrywane ze względów bezpieczeństwa nas samych i ładu, który jako tako na świecie udało się zbudować. Do tego nie są mi potrzebni profesorowie w rodzaju Bhakdi'ego, bo na jego wywody - bez specjalnego trudu - znajdę 20 innych profesorów, którzy  twierdzą zupełnie coś przeciwnego. I jeszcze ze stu, którzy mają jeszcze inne zdanie. Jedyne, co zostaje nam, zwykłym ludziom, to umiejętne poruszanie  się w tym gąszczu, wyciąganie tego co istotne i zgodne z elementarną logiką. Plus to co widać, bo jest pokazane. Jak trumny  Bergamo i koszmar w Wuhan. Pomyślmy wreszcie samodzielnie.


Notce "Zanim nas zamkną" - mimo znaczących wartości tworzących arcyciekawą platformę do dyskusji o współczesnym świecie w ogóle - mówię zdecydowane NIE.








kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości