kemir kemir
4925
BLOG

Gdzie jest siostra Basen? Część II o wątpliwościach szczepionkowych

kemir kemir Koronawirus Obserwuj temat Obserwuj notkę 188

Na razie nie mamy do czynienia z hurraoptymistyczną propagandą szczepionkową, a nastroje co do szczepień są takie sobie. Na pewno najważniejsze założenie, na czym szczególnie zależy prezydentowi i premierowi, jest takie, żeby proces szczepień był bardzo przejrzysty i transparentny; aby niczego nie ukrywać i otwarcie mówić o wszystkich wątpliwościach.


Korci mnie, żeby postawić zagadkę: kto wypowiedział powyższe słowa? No dobra - bez zagadek. Tak wypowiedział się Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, czyli człowiek z najbliższego otoczenia prezydenta Dudy. W dalszej części wypowiedzi dla Radia Tok FM, szef BBN pytany o wątpliwości co do szczepionek oraz o dobrowolność szczepień, przekonywał, że należy odróżnić "płaskoziemców”, od tych, którzy prezentują "rzeczową krytykę”. Zaznaczył, że jeżeli będą wątpliwości, to trzeba o nich mówić, nawet jeżeli nie będziemy w stanie wszystkiego wyjaśnić do końca, bo rzeczywiście szczepionka powstała stosunkowo szybko.


Niestety, życie pokazuje, że słowa pozostają tylko słowami. Skądinąd rozsądna wypowiedź Solocha utonęła w morzu nie tylko hurraoptymistycznej propagandy, ale też rozpoczętej przy otwartej kurtynie krucjacie przeciwko "płaskoziemcom", wrzuconym do jednego worka z prezentującymi "rzeczową krytykę" ( lub odwrotnie - nieważne). Kiedy na łamach Salonu24.pl odważyłem się zająć krytyką "cudownej" szczepionki, spłynęła na mnie niesłychana fala salonowego hejtu, odsądzającego od czci i wiary,  zarzucającego bałwochwalstwo "ajtoryjtetów" i ogólnie propagowania piramidalnych bzdur. Przyklejono mi łatkę antyszczepionkowca, chociaż nie ma to nic wspólnego ani z tym, co napisałem, ani z moimi poglądami, ani z rzeczywistością. Ba, dziś od jednego z Blogerów dowiedziałem się, że jako covidowy negacjonista i ( rozumiem ) krytyk technologicznego cudu firmy Pfizer mam na rękach krew.


Czyżby? Stawiam wątpliwość, bo jestem przekonany, że należałoby uczciwie postawić jasno jedną, fundamentalną kwestię: nie może być zgody na utożsamianie zadawania pytań i sceptycyzmu wobec tej konkretnej sytuacji ( chociaż nie tylko, bo cały szereg covidowych pytań też jest zasadne) z generalnym odrzuceniem szczepień. Jeśli nawet dziennikarze piszą i mówią, że " płaskoziemcy” chcieliby szczepionki zakazać, to zwyczajnie kłamią. Nikt nie chce nikomu zakazywać szczepień. Ba, nikt rozsądny nie twierdzi, że naprawdę bezpieczna (w granicach rozsądku, bo nic nie jest bezpieczne stuprocentowo) i dobrze sprawdzona szczepionka na SARS-CoV-2 byłaby czymś złym. Tak jak nie są czymś złym przetestowane gruntownie inne szczepionki. I taki dokładnie pogląd wyrażam, zresztą nie tylko ja. Każde inne stawianie tej sprawy, to podła manipulacja, przy czym nie jest doprawdy istotne, czy motywy nadinterpretacji wynikają z niewiedzy, głupoty czy złej woli. Dobrze, że tak sprawę postawił pan Paweł Soloch - szkoda i źle, że nikt tego nie respektuje i nawet nie próbuje respektować.


Co do samego procesu powstawania szczepionki i m. in. podniesionego przeze mnie zarzutu, że powstała ona de facto w pół roku, można zaakceptować argumenty, że niektóre etapy badań się na siebie tym razem nakładały, a także, że bazowano w części na już wcześniej prowadzonych badaniach, w tym nad szczepionką na SARS, (chociaż szczepionka na SARS okazała się klęską). Trudno jednak przyjąć, że nawet przy bardzo sprzyjających okolicznościach, producenci byli w stanie zachować wszystkie wymogi i stworzyć możliwie bezpieczną substancję w czasie przynajmniej dziesięciokrotnie krótszym niż standardowy. Nie bez powodu przy tworzeniu i zatwierdzaniu szczepionek na SARS-CoV-2 zastosowano nadzwyczajne procedury. W takich sytuacjach jest więcej niż pewne, że musiało dojść do różnorakich kompromisów i to na różnych etapach - powtórzę - powstawania i zatwierdzania szczepionki. Problem w tym,, że nie wiemy jakie to kompromisy i nie może być tak, że pytania o nie powodują alienację pytającego.


Nie ma w sumie udokumentowanych powodów, żeby uspokajające i tłumaczące głosy, jakoby szczepionka nie mogła wywołać niepożądanych reakcji genetycznych traktować jak propagandowe kłamstwo. Ale nie ma też powodów, żeby tłumić twierdzenia przeciwne, zwłaszcza, ze nie są one wygłaszane przez znachorów i szamanów, ale przez wcale nie małe grono poważnych ludzi medycyny i nauki na całym świecie - w tym w Polsce. Wszystkie te krytyczne opinie - oprócz zagadnień czysto naukowych - podkreślają kluczowy parametr jakim jest czas. Reakcji organizmu w trakcie badań nie da się przyspieszyć - bez względu na liczebność ochotników badawczych -  zatem nie sposób uznać, że preparaty zostały sprawdzone pod kątem długoterminowych skutków. W tym aspekcie obracamy się w w obrębie teorii, zatem jest w pełni uzasadnione podważanie głosów hurrapropagandystów, którzy bez zmrużenia okiem i zająknięcia powtarzają, że szczepionka jest w 100 procentach bezpieczna. Może i jest, ale tego nikt - zwłaszcza ze stuprocentową pewnością - nie wie.


Potwierdzają to słowa Ruuda Dobbera z zarządu firmy AstraZeneca (jednej z wymienionych przez Mateusza Morawieckiego wśród tych, z którymi Polska podpisała kontrakt), wypowiedziane jeszcze w lipcu. Dobber oznajmił, że jego firma z rządami, którym zamierza dostarczać szczepionkę, podpisuje umowy o zdjęciu z niej odpowiedzialności za ewentualne powikłania wynikające z jej użycia. "To wyjątkowa sytuacja, w której firma po prostu nie może brać na siebie ryzyka, gdyby w ciągu czterech lat szczepionka miała przynieść efekty uboczne” – stwierdził Dobber. Tym samym członek zarządu firmy przyznał, że o takich ewentualnych efektach nic pewnego powiedzieć nie sposób.  Dlaczego zatem w hurraoptymistycznej propagandzie medialnej wszyscy jak jeden powtarzają, ze szczepionka jest bezpieczna? Nawet, jeżeli przyjąć te słowa za dobrą monetę, to jakim prawem mamy zrezygnować z krytycznego myślenia oraz pozbyć się wszelkich wątpliwości, nie doczekawszy się jakichkolwiek wyjaśnień? Choćby o zupełnie niezbadany, dziewiczy wręcz obszar interakcji z innymi lekami. Niezbadana i niewiadoma interakcja tego preparatu, w zasadzie wyklucza jej przydatność i zastosowanie. Czyżby dlatego o tym kompletnie się nie mówi?


Niestety, na razie to, co płynie w tzw przestrzeń publiczną, przypomina tępą i mało przekonującą propagandę z czasów peerel. Kiedyś pokazywano Gierka i Jaroszewicza z "niezapowiedzianymi" wizytami gospodarczymi, dziś pokazuje się premiera Morawieckiego na lotnisku cargo i polityków podczas "wyszczepiania " ową super nowoczesną i bezpieczną szczepionką. Do pełni groteski brakuje tylko siostry Genowefy Basen, doktora Kidlera, doktora Wstrząsa i ordynatora Łubicza. I nie jest to przekonujące dla nikogo - może poza tymi przekonanymi od zawsze i do wszystkiego, podczas gdy opinie wśród fachowców i społeczeństwa są podzielone. Zmasowana propaganda pro-szczepionkowa, przy jednoczesnym uciszaniu sceptyków, przynosi efekty odwrotne, niż chcieliby autorzy planu. Większej celebry sobie nie przypominam, nie ma nawet niczego podobnego, a przeżyłem schyłkowy peerel i z dzieciństwa troszkę pamiętam transmisję lądowania człowieka na Księżycu i "wiekopomne" wyczyny radzieckich kosmonautów.


Daleki jestem od teorii spiskowych, ale to wszystko zdaje się zmierzać w kierunku wspomnianego już ordynatora Łubicza: "Koniec z tobą, draniu! Wpisuję cię na oddział intensywnej terapii, nie wyjdziesz stamtąd żywy!"


No chyba, że się zaszczepisz.... 




https://www.politykazdrowotna.com/62459,astrazeneca-zwolniona-z-odpowiedzialnosci-za-dzialanie-szczepionki-covid-19

https://pl.wikiquote.org/wiki/Daleko_od_noszy

https://www.termedia.pl/koronawirus/Jak-przekonac-plaskoziemcow-,40685.html




















kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości