kemir kemir
4463
BLOG

Od Wielkanocy do Wielkanocy, czyli co wiem(y) o Covid-19

kemir kemir Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 167

Ubiegłoroczna Wielkanoc była pierwszym kamieniem milowym w pandemicznym świecie Covid -19. Głęboki lockdown pozamykał nas w domach, można było zapomnieć o tradycjach wielkanocnych (np. o rodzinnym śniadaniu wielkanocnym czy święceniu wielkanocnych pokarmów), boleśnie symboliczny był brak możliwości uczestniczenia w nabożeństwach kościelnych itp. W zdecydowanej większości byliśmy przestraszeni, mało kto potrafił odnaleźć się w zupełnie nieznanej rzeczywistości. Zdani na przekaz medialny, zalecenia rządu, opinie ekspertów, prawie bez uwag zaakceptowaliśmy wszystkie niedogodności, ufając, że wszystkie one wprowadzane są dla naszego dobra. Entuzjastycznie biliśmy brawa medykom, wynagradzając im katorżniczą pracę ponad siły, minister Szumowski bił rekordy popularności i zaufania, jako społeczeństwo wzorowo zdaliśmy egzamin ze zbiorowej odpowiedzialności i zdyscyplinowania. Zachowaliśmy się jak trzeba.


Na tym słodko-gorzkim obrazie pandemicznego społeczeństwa pierwsze rysy zaczęły się pojawiać przy okazji relacji z Lombardii. Setki trumien transportowanych wojskowymi ciężarówkami, pogrzeby co 30 minut, pacjenci umierający w karetkach pod szpitalami, brak rąk do pracy, odchodzenie w samotności, robiły przerażające wrażenie, ale w znacznej mierze okazały się zmanipulowane. Zdjęcia, które uwidaczniały wielką liczbę trumien z rzekomo zmarłymi na Covid -19, w rzeczywistości  przedstawiały trumny zmarłych migrantów, którzy próbowali przypłynąć do Włoch siedem lat wcześniej. Ale twierdzenia o włoskiej Commedia dell'arte wciąż przyjmowano z oburzeniem, a ich autorów chętnie by ukamienowano. Niemniej zaczęły się pojawiać całkiem poważne, naukowe artykuły o tym, że pandemia jest co najmniej wyolbrzymiona, podjęte środki mocno przesadzone, a media - jako rządowe tuby nie informują obiektywnie o pandemii, ale stosują przekaz mający wywołać powszechny strach i bezdyskusyjny rygoryzm.


Zbliżamy się do następnej pandemicznej Wielkanocy. Jesteśmy, a przynajmniej powinniśmy być, o cały rok "pandemicznie" mądrzejsi, obeznani, posiadający własne zdanie i doświadczenia związane z Covid. I tak się zadziało, ale postawy  wobec pandemii, szczepień i obostrzeń podzieliły społeczeństwo bardziej, niż podziały polityczne, czy światopoglądowe, które - jak się wydawało - są nie do przebicia na całe najbliższe i dalsze lata. Polityka stała się nudna i przewidywalna, rządzący, korzystając z pandemii, ochoczo zaprzęgnęli się do europejskiego wozu w koleinach "nowych ładów", opozycja w swojej nieustającej, permanentnej żenadzie, chyba tylko dla najbardziej skretyniałych lemingów, wymyśla spektakle w rodzaju "Obajtek story". Ale i tak walka polityczna, jeżeli to w ogóle jeszcze jest walka, odbywa się na covidowym polu. Pomimo, ze obydwie strony dmuchają w tą samą pandemiczną trąbę, mamy się ekscytować detalami: a to, że można (lub nie) szczepić więcej, mieć więcej łóżek w szpitalach, mniej chorych, więcej testów, mniej obostrzeń, więcej rygorów, maseczek w kratkę lub w groszki i tego rodzaju egzaltacje w dzieleniu włosa na czworo. Jedyne ciekawostki, to polityczne opowieści dziwnej treści, jak to posłanka Lewicy, na skutek prawicowo - liberalnego oświecenia umysłowego, oddaje się ( nie sugeruję, że dosłownie) sympatycznemu i przystojnemu panu Gowinowi. Tylko patrzeć, jak Miller wejdzie do rządu Morawieckiego, a Czarzasty zostanie kochankiem Biedronia. Tygrys wciąż szuka zagubionych pasków, Kukiz dla sędziów pokoju wypali z Kaczyńskim fajkę pokoju, a Ruch Trzaskowskiego okazał się ruchem chyba tylko frykcyjnym.  Czyli; co tam panie, w polityce? - Nuda, ale i dziwy, panie, dziwy.


Wróćmy do pandemii. Czego się nauczyliśmy w tym temacie przez rok z małym haczykiem? Rządzący, media i politycy bardzo mało: wciąż grają taką samą melodię, wciąż powtarzają te same błędy, wzorując się na rozwiązaniach przyjętych za Odrą, niekoniecznie adekwatnych do zastosowania nad Wisłą. Ale jak kanclerz Merkel mówi, że należy zamykać, to nie mówi, tylko należy wykonać. Jawohl Frau Kanzler!  Podobnie z przyłbicami ( z przyłbicami to na Grunwald) i szmatkami na gębie, problem jest tylko z godziną policyjną, bo nie ma przepisów, ale cała nadzieja w Przyłębskiej - może coś wymyśli. Od poprzedniej Wielkanocy doszło oczywiście jeszcze "wyszczepianie", oferowane jako bramy do Edenu i powszechnej szczęśliwości. Wyrosła też ściana, którą rządzący zaczynają zauważać. Ściana podziału rządzący - społeczeństwo, przy której odżywa  nieśmiertelne "my i oni", potęgująca też podział na "covidian" , którzy na ogół popierają działania rządowe i przykładnie "łykają" medialny przekaz, oraz na "płaskoziemców" ("foliarzy"), spoglądających na pandemię - uogólniając - z wolnościowych i pragmatycznych punktów widzenia. Czy jednak jest coś wspólnego, co do czego "covidianie i "foliarze" się zgadzają? Tak, nikt nie dyskutuje, czy Sars -coV-2 istnieje i powoduje chorobę Covid - 19. Jest także względna zgoda, co do sensu stricte szczepienia - "płaskoziemcy" kwestionują jedynie propagandę szczepień przeciw Covid, w której roi się od - nazwijmy - nieprecyzyjnych określeń typu "bezpieczna", "przebadana",  "skuteczna", "sprawdzona", czy "gwarantująca powrót do normalności". Wiadomo także, że wirus powoduje relatywnie niewielką śmiertelność na poziomie najwyżej dwa procent wszystkich zakażonych.  Reszta to niekiedy ogromne różnice, dlatego nie będę pisać co WIEMY o pandemii, ale to, co - od Wielkanocy do Wielkanocy - dowiedziałem się ja, reprezentując zapewne wcale nie małą grupę umiarkowianych "płaskoziemców". Moja "wiedza" jest bez wątpienia subiektywna, ale - mam nadzieję - bliska obiektywnej prawdy, którą po prostu bez własnych przekonań, wypadałoby (dla własnego komfortu intelektualnego) przyjąć do wiadomości.


Wiem, że Sars-cov-2 nie "przyszedł" sobie z targu w Wuhan od zarażonego nietoperza przeznaczonego na zupę, bo natura potrzebowałaby na to od 20 do 200 lat. Koronawirus to "dzieło" laboratatoryjne, którego istotą jest zmodyfikowanie wirusa faktycznie u nietoperza występującego. Potwierdzenie tej tezy znajduje się w poważnych artykułach naukowych z wynikami badań, oraz w opublikowanym raporcie amerykańskiego Departamentu Stanu, w którym jest wzmianka, że pracownicy wuhańskiego laboratorium od 2016 roku pracowali z wirusem RaTG13 występującym u nietoperzy. Próbka patogenu z instytutu wskazuje, że jest on zbliżony do koronawirusa w 96,2 proc. Na stronie Departamentu Stanu podkreślono, że Chińczycy mogli pracować nad "ulepszeniem" wirusa, na przykład zwiększając jego zaraźliwość. Wiadomo także, że że jesienią 2019 część pracowników Instytutu Wirusologii w Wuhan (WIV) zachorowała na nieznaną chorobę, wykazując objawy identyczne do tych, które występują u chorych na COVID-19. Były Sekretarz Stanu, Mark Pompeo, na oficjalnej konferencji prasowej oświadczył także, że USA dysponują poważnym dowodami, potwierdzającymi laboratoryjne pochodzenie Sars-coV-2. Tyle wiedzy w zupełności wystarczy, żeby wyrobić sobie zdanie, pomimo tego, że w USA zmieniła się ekipa, a Chiny i WHO bardzo starannie zamiotły sprawę pod dywan. Sprawa pochodzenia Sars-coV-2 ma fundamentalne znaczenie, bowiem prawda w praktyce unieważnia całą dotychczasową covidową narrację.

Wiem, że w Lombardii, przedstawianej jako pandemiczną Apokalipsę Europy, popełniono całą masę błędów epidemiologicznych i medycznych, które do dziś zresztą przykrywa się apokaliptyczną propagandą, medialną manipulacją i zafałszowanymi statystykami.

#  Wiem, że lockdown to środek bynajmniej nie służący powstrzymywaniu pandemii, a jeżeli nawet, to tylko w minimalnym stopniu. Świadczą o tym porównywalne statystyki zakażeń "lokdałnowych" i poza "lokdałnem", oraz porównywanie statystyk z krajów (lub stanów w USA), które decydowały się na zamknięcia gospodarek i ludzi z tymi, które tego nie robiły.

#  Wiem, że każdy lockdown - mniejszy czy całkowity - powoduje straty gospodarcze i ekonomiczne, których odrobienie wymaga najmniej wielu lat bezbłędnej stymulacji ekonomicznej i inwestycji na skalę dotąd nie spotykaną -  i to tylko w warunkach koniunktury gospodarczej. Lockdown powoduje także niewymierne i niepowetowane straty społeczne, kulturowe,  sportowe, edukacyjne i zdrowotne, powodując drastyczny wzrost zgonów ludzi, którzy pozbawieni są leczenia "pozacovidowego". "Lekarstwo" na pandemię okazuje się znacznie gorsze od samej pandemii.

 #  Wiem, że w mediach nie było, nie ma i prawdopodobnie nie będzie rzetelnej, obiektywnej i wielostronnej debaty na temat pandemii, co musi budzić oczywiste podejrzenia. Co więcej - nietrudno zauważyć działanie cenzury prewencyjnej i represyjnej. Autor niniejszej notki, nie odnalazł np. zanotowanych wcześniej linków i artykułów, które po prosty zniknęły. Łatwo też zauważyć rugowanie z mediów i internetu ludzi - w tym autorytetów naukowych i medycznych - którzy na temat Covid-19 i podjętych środków zaradczych mają odmienne zdanie od tych podawanych oficjalnie. Przy czym cenzura ta działa bardziej bezczelnie od tej znanej z czasów "komuny" (słynny urząd z ulicy Mysiej w Warszawie "uczciwie" zaznaczał swoją ingerencję) ; ta współczesna po prostu tnie jak leci bez żadnego komunikatu. Przy okazji cenzorskiego tsunami, autorów cenzurowanych tekstów czy filmów piętnuje się mianem "płaskoziemców" lub dyskredytuje ich pozycję naukową. W tzw. realu, lekarzy, którzy mają inne zdanie od oficjalnej propagandy, szykanuje się w Izbach Lekarskich. 

# Wiem, że maseczki, które jako takie nic nie dają, a właściwie są szkodliwe, są symbolem pewnego rodzaju zniewolenia społeczeństwa, będąc też testem na to, jak daleko w restrykcjach można się posunąć. Niezależne badania wykazują porażającą nieskuteczność maseczek, zresztą wystarczy spojrzeć na ubiór personelu szpitali zakaźnych - jedyną skuteczną, fizyczną barierą przed zakażeniem jest ów "kosmiczny" kombinezon, z goglami i wyspecjalizowanymi maseczkami. Każde inne jest atrapą, "kagańcem", które nie służy żadnym względom medycznym, a już na pewno nie zapobieganiu zarażenia się Covidem.  

#  Wiem, że w tej epidemii, czyli stanu masowych zachorowań na dotąd nie znaną chorobę, lobby farmaceutyczne skoncentrowało się tylko na wytworzeniu i sprzedaży szczepionek, które przy pompowanej wciąż psychozie strachu, gwarantują bezprecedensowe zyski tzw. Big Pharmy. Covid jest bodaj pierwszą w historii ludzkości chorobą, na którą nie szuka się lekarstwa, w myśl odwiecznej zasady "jest choroba, trzeba znaleźć lekarstwo". Co więcej, wbrew elementarnej etyce procedury zakazują stosowania substancji, które dawały dobre rezultaty leczenia (amantadyna). Czy to nie daje do myślenia?

# Szpitale. Zabrzmi to brutalnie, ale medykom zależy na jak największej liczbie chorych na Covid. Bo pacjent covidowy to znacznie większa kasa, przy tanich procedurach leczenia, które sprowadza się do początkowego podania tlenu, standardowych leków i - w przypadkach braku szybkiej poprawy stanu zdrowia - wyjazdu pod respirator. Nikt się z tymi pacjentami nie ceregieli dając sobie czas i próbując innych metod. 95 procent pacjentów covidowych jest pod respiratorami! Respirator. Zgon. Sorry, zrobiliśmy co w naszej mocy. Następny proszę. Nie ma praktycznie ambulatoryjnego leczenia Covid, chociaż w domu też można podać tlen i w spokoju próbować leczyć. Co ciekawe, stosowne wytyczne istnieją, ale w zdecydowanej większości chorych wiezie się do szpitali. Szpital powinien być ostatecznością, nie mówiąc już o respiratorze. To procedura, nie "zatrważające" wzrosty powodują zapchanie szpitali. Przecież na 10 zakażonych, tylko jeden przechodzi Covid średnio lub ciężko, co jeszcze nie musi przesądzać o hospitalizacji. 

#  I wreszcie szczepionki. Wiem, że "wyszczepianie" w obecnej formie, szczepionkami nie do końca zbadanymi, o nieznanym składzie wstrzykiwanego preparatu, bez podmiotu odpowiedzialnego za ten produkt, wyczerpuje wszystkie znamiona masowego eksperymentu medycznego. Dziwić musi, że zaszczepiani nie są o tym fakcie należycie - i po prostu uczciwie - informowani. Natomiast powtarzane jak mantra kłamstwa (szczepionka jest  "bezpieczna", "przebadana",  "skuteczna", "sprawdzona") w nachalnej propagandzie pro-szczepionkowej są oburzające i nie do przyjęcia. Jeżeli na skutek zatrważających przypadków zgonów i komplikacji (zakrzepy) po przyjęciu szczepionki Astra Zeneka, szef Europejskiej Agencji Leków, Emer Cooke, określa specyfik jako bezpieczny i skuteczny w ochronie przed Covid-19, to nie mamy do czynienie z rzetelną analizą naukową opartą na badaniach i dowodach, ale z deklaracją wyłącznie handlową i polityczną. Identycznie zresztą jest z pozostałymi szczepionkami, z zastrzeżeniem, że Pfizera i Modernę po prostu (na razie) ominął pech jak w przypadku AZ. Wiadomo także, że w samej Big Pharmie toczy się brutalna gra o podział tortu.


"Masowe szczepienia przeciwko COVID-19 niszczą nasz naturalny system immunologiczny i powodują, że pojawiają się coraz groźniejsze odmiany koronawirusa" – ostrzega w liście otwartym do świata nauki, rządów i WHO dr Geert Vanden Bossche, belgijski naukowiec, który od lat zajmuje się globalnymi programami szczepień i współpracował wcześniej min. z Fundacją Billa i Melindy Gates. Dr. Bossche należy do ścisłej elity światowych ekspertów szczepionkowych. W jego oświadczeniu czytamy także: "Masowe szczepienia stosowane jako środek zapobiegania infekcjom to przepis na globalną katastrofę zdrowotną. Stojąc na gruncie naukowym, należy stwierdzić, że wszystkie grupy wiekowe (być może z wyjątkiem małych dzieci) będą tym dotknięte i narażone na zachorowalność i śmiertelność, których wskaźniki będą rosły znacznie szybciej i znacznie wyższe niż te, które mogły wystąpić podczas naturalnego przebiegu choroby COVID-19".

Dla jasności, absolutnie nie jest moją intencją kogokolwiek zniechęcać do szczepienia się przeciwko Covid, nikogo nie mam najmniejszego zamiaru z tego powodu etykietować jakimkolwiek przymiotnikiem, ale warto chyba przed szczepieniem widzieć trochę większe spektrum, niż podaje to np. red. Adam Giza czy Cezary Pazura. Zwłaszcza, że tego rodzaju ważne komunikaty - jak ten dr. Bossche - podlegają wspomnianej cenzurze.


Na zakończenie. Osobiście jestem całkowicie przekonany, że w przypadku Covid-19 mamy do czynienia z czymś większym niż sama pandemia. Charakterystyczne jest, że w większości krajów pandemicznym kryzysem zarządzają technokraci skupieni wokół szefów rządów, którym albo oficjalnie doradzają, albo piastują ministerialne urzędy. Tak jak w Polsce - technokrata bez żadnych kwalifikacji medycznych Niedzielski i jego podejrzana "ekspercka drużynka": Horban, Simon, Gut, Sutkowski. Wszyscy oni - jak słychać "na mieście" - są mniej lub bardziej związani z garnuszkami od Big Pharmy. Są i tacy gorliwcy, jak rzecznik Ministerstwa Zdrowia, Wojciech Andrusiewicz mówiący, że Polacy dostali od rządu marchewkę, ale teraz trzeba będzie użyć na nas kija. Obserwując konferencje Niedzielskiego, czy wypowiedzi  tych nieszczęsnych profesorów (Sutkowski: widziałbym wojsko i policję na ulicach), to rodzi się pytanie: za kogo ci ludzie się mają? Czy Polacy ich wybrali po to, aby nam służyli, czy po to, aby na nas tresowali metodą kija i marchewki? Bądźcie grzeczni, to może kiedyś trochę wam poluzujemy, rzucimy cukierka. A jak nie będziecie grzeczni, to dostaniecie kijem. Czy tak brzmi demokratycznie wybrana władza? Czy my umawialiśmy się na państwo, gdzie obywatele są wolni, mogą się przemieszczać, chodzić na piwo, na mecz, na kolację do restauracji, pracować i uczyć się, czy na państwo zamordystyczne, w którym aparatczyk bez kwalifikacji będzie mi racjonował wychodzenie z domu i mówił, że muszę nosić "kaganiec"; a wkrótce pewnie mieć oznaczenie, czy jestem zaszczepiony czy nie? Granica między potrzebnymi i racjonalnymi środkami ostrożności wynikającymi z istniejącej pandemii, została już dawno przekroczona. I to jest fundamentalna, najważniejsza wiedza nabyta od Wielkanocy, do Wielkanocy. Na Święta "My chcemy Boga" a nie coraz bardziej restrykcyjnych, idiotycznych obostrzeń, które są i tak daremne. Podparte na dodatek groźbami drakońskich kar i szykanami ze strony służb mundurowych. Rząd RP musi się określić tu i teraz: albo jest po stronie obywateli, albo niech oświadczy, że realizuje plan Great Reset i Agendy 2030. Zachowajcie się "jak trzeba" - chociaż raz. (Nawiasem pisząc, o "zachowanie się jak trzeba" w łonie ZP toczy się poważny spór).


PS. Wszystkie treści notki zaczerpnąłem z moich obserwacji i doświadczeń, oraz tekstów dostępnych w internecie, także (a może nawet przede wszystkim) na stronach w języku angielskim. Informacje te weryfikowałem u różnych źródeł i te które nie znalazły potwierdzenia nie znalazły się w notce. Proszę nie żądać ode mnie linków, ponieważ one nie tylko miałyby objętość biblioteki, ale są poza moimi możliwościami ich podania. Linki do cytowanych wypowiedzi zamieszczam niżej.




https://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/8105699,marchewka-kij-nowe-obostrzenia-wojciech-andrusiewicz.html

https://dorzeczy.pl/kraj/175939/masowe-szczepienia-na-koronawirusa-moga-zakonczyc-sie-dla-nas-tragicznie.html



kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo