kemir kemir
3682
BLOG

Czy ktoś zacznie nawoływać do " Pax Europaea"?

kemir kemir Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 290

W czasach, gdy rozsądek zdaje się opuszczać zachodnie kancelarie i europejskie redakcje prasowe, gdy zbiorowa antyputinowska histeria zdaje się zastępować głęboką refleksję i nieuchronną polityczną reakcję, kiedy Polska zdaje się wyrywać na pierwszą linię frontu wojny z Rosją, warto przypomnieć o pewnym słowie, o którym wszyscy nie tyle chyba zapomnieli, co nie chce im to słowo przejść przez gardło. To słowo brzmi: Pokój, Pax Europaea (łac.: pokój europejski; od historycznego Pax Romana). Co prawda papież Franciszek, chyba jako jedyny z ważnych ludzi na świecie wzywa i nawołuje do pokoju, ale za to mu się obrywa, jest mocno krytykowany i tylko chyba szacunek do Jego Świątobliwości nie pozwolił nazwać go "ruską onucą".


Czytając, czy też oglądając media, w których roi się od podżegaczy wojennych trzeba sobie zadać pytanie, komu i dlaczego na nastrojach wojennych zależy? Nie będę odkrywczy, jeżeli napiszę, że każda wojna to wielki biznes, przy czym istnieje zależność - im większa wojna, tym większy biznes. Przykładem umiejętnego wykorzystania wojny do budowy imperium finansowego może być rodzina Rothschildów. Założyciel potęgi rodziny, Mayer Amschel, początkowo skupiał się na handlowaniu monetami i luksusowymi towarami, jednak na naprawdę dużą skalę jego biznes rozkręcił się podczas Rewolucji Francuskiej i wojen napoleońskich, kiedy Rothschild uczestniczył w handlu bronią, bawełną, wełną, szmuglowaniu pieniędzy. Dziś bezsprzecznie największymi beneficjentami wojen są koncerny zbrojeniowe. Wszelkie konflikty napędzają zapotrzebowanie na broń, a to gwarantuje kontrakty dla firm, takich jak Lockheed Martin, Boeing, Northrop Grumman, czy Raytheon. We współczesnych konfliktach lista firm, które węszą w nich interes jest coraz dłuższa. Zaopatrywanie wojsk jest interesem idealnym, o czym przekonały się podczas wojny w Iraku takie koncerny jak Bechtel, KBR, Blackwater czy Halliburton. Po każdym konflikcie pozostaje pogorzelisko, które trzeba uprzątnąć. I w tym momencie wchodzą firmy, które zajmują się utylizacją niewybuchów, likwidacją składów broni. Takie niszowe firmy, jak Environmental Chemical Corporation, która na wojnie w Iraku i Afganistanie zarobiła 1,5 mld dolarów, z pewnością zacierają ręce, gdy w jakiejś części świata robi się gorąco.


No i zrobiła się całkiem długa lista firm... amerykańskich. Przypadek? Napiszę klasykiem: nie sądzę. Faktem jest także, że Stany Zjednoczone wydają więcej pieniędzy na zbrojenia niż kolejne 15 najmocniej uzbrojonych państw razem wziętych. O skali wydatków na cele wojenne świadczą liczby. W 2008 r. Pentagon co pięć sekund wydawał więcej pieniędzy w Iraku, niż przeciętny Amerykanin zarabia w ciągu całego roku. Ale biznes musi nie tylko się zgadzać, ale przynosić zyski. Jedynym sposobem na zysk jest... wojna. Stąd wniosek, że z wojny na Ukrainie USA ma potężny interes finansowy, a skoro tak, to niewątpliwie Stanom Zjednoczonym na tej wojnie zależy, a nawet więcej: USA jest zainteresowane wojną jak najdłużej trwającą. I jak najbardziej rozległą, przy założeniu, żeby była ona jak najdalej od granic amerykańskiego mocarstwa.


Tyle biznes. A polityka? Warto przypomnieć kilka faktów. Kto był agresorem w Serbii, Libii, Iraku, Syrii i Afganistanie. Z "sukcesami", które znamy...? Jakby nie patrzeć, wychodzi na to, że USA. Dziś wszyscy płaczą nad losem Ukrainy, ale ci sami płaczkowie oklaskiwali bombardowanie nieszczęsnej Serbii, niesłusznie oskarżonej o ludobójstwo. Zbrodnicze bombardowanie małego kraju, który nikogo nie zaatakował, trwało 78 dni. Samoloty NATO wykonały 38 000 lotów, które zakończyły się licznymi błędami i ofiarami wśród ludności cywilnej. Gdy Putin nie zgadza się, by Ukraina stała się wysuniętą bazą NATO na granicach Rosji, to nikt nie raczy zauważyć, że jest to dokładnie to samo, czego odmówił Kennedy w 1962 roku, gdy Chruszczow chciał zainstalować swoje rakiety nuklearne na Kubie. Nikt też nie zadaje pytania, dlaczego Ukraina nigdy nie przyznała autonomii prorosyjskiemu Donbasowi, co prawdopodobnie zapewniłoby pokój w tej części świata, chociaż do tego zobowiązywały Porozumienia Mińskie.


Warto też przypomnieć wygasły już Traktat o Przyjaźni, Współpracy i Partnerstwie między Ukrainą i Federacją Rosyjską. Z punktu widzenia interesów Rosji istotny  był artykuł 6, w którym strony zobowiązywały się powstrzymywać od jakichkolwiek działań lub poparcia dla takowych, gdyby były one skierowane przeciwko drugiemu krajowi podpisującemu Traktat. Ukraina i Rosja gwarantowały sobie, że nie dopuszczą, aby ich terytorium była wykorzystana ze szkodą dla bezpieczeństwa partnera. Co prawda - jak wspomniałem -  Traktat przestał obowiązywać dokładnie 31 marca 2019 roku, ale w tej klasycznej umowie "coś za coś" widać wyraźnie, że Rosja bardzo mocno kładła nacisk na neutralność militarną Ukrainy. Ten nacisk przejawia się także w innych porozumieniach dwu i wielostronnych. Kijów i Moskwa są związane Kartą Narodów Zjednoczonych oraz Aktem Końcowym KBWE odnośnie wzajemnego respektowania integralności terytorialnej, a także wciąż obowiązującą umową dotyczącą nawiązania stosunków dyplomatycznych z 1992 roku. Neutralność militarna Ukrainy to klucz do zrozumienia tej wojny w ogóle i można niemal ze 100 procentową pewnością założyć, że gdyby ten warunek został spełniony, Rosja powstrzymała by się od agresji. Obecność na Ukrainie licznej grupy oficerów Pentagonu i specjalistów od biologii, na pewno w utrzymaniu pokoju nie pomogła.


Cały Zachód rzekomo pragnie pokoju, ale około dwadzieścia krajów uzbraja Ukrainę i podsyca wojenne płomienie. Polska chciała nawet dostarczać samoloty bojowe! Zelensky nieustannie podsyca ogień i domaga się coraz ostrzejszych sankcji wobec narodu rosyjskiego. Nie jest on prezydentem pokoju, powiedzmy raczej sobie szczerze, że jest on podżegaczem wojennym, którego media europejskie kreują na super bohatera. Tylko podżegacz wojenny może dążyc do pełnego zaangażowania NATO, ryzykując wybuch ogólnej pożogi, podczas gdy on sam,  pozostając w swoim bunkrze, tylko pogłębia cierpienia swojego narodu. Czyste szaleństwo. Ale w tym szaleństwie jest metoda. Amerykanie Zelenskim wskrzesili konające NATO, ożywili martwą od 30 lat zimną wojnę, pogrzebali na zawsze wielki projekt rozległej Europy od Atlantyku po Ural, projekt drogi tak wielu wybitnym europejskim mężom stanu. Amerykanie mogą się cieszyć, a naiwni Europejczycy, w imię pokoju i prawa międzynarodowego, przyklaskują tej radości i sami sieją nienawiść poprzez ciągłą eskalację antyrosyjskich nastrojów. Wygranie zimnej wojny tylko po to, by 30 lat później powrócić do punktu wyjścia, jest z pewnością najbardziej spektakularną porażką polityczną od 1945 roku.


Przykre, że Polska bierze w tym spektaklu nadgorliwy udział. Dziwne to, bo właśnie nam, Polakom powinno zależeć na jak najszybszym procesie pokojowym w wojnie rosyjsko - ukraińskiej. My na tej wojnie nie zyskujemy nic, narażając się tylko na "wdzięczność" bądź co bądź nieobliczalnego pułkownika KGB. Dziwne są te wszystkie quasi dogmaty, wieszczące jakoby Ukraina walczyła za Polskę, jakoby po wojnie miało się tutaj stworzyć jakieś mityczne, polsko-ukraińskie centrum zarządzania Europą, jakoby Rosja miała się stać po wojnie słaba i rozbita. Doprawdy, trudno znaleźć jakiekolwiek pragmatyczne i poparte argumentami wywody na poparcie tych tez. Słaba Rosja? Zgoda, może słabsza, ale na pewno nie na tyle, żeby straciła status mocarstwa, przy czym nie chodzi tylko o samo posiadanie broni atomowej. Diabeł tkwi w szczegółach, a te pokazują, że Rosja ma przewagę, jeśli chodzi o broń taktyczną. Według amerykańskich analityków Rosja może dysponować nawet 2 tys. głowic. W dodatku - jak powszechnie wiadomo rozmieściła w obwodzie kaliningradzkim pociski manewrujące 9M729 (w kodzie NATO SSC-8). Rosjanie uparcie twierdzą, że ich zasięg nie przekracza 500 km, ale według zachodnich źródeł może być on niemal pięciokrotnie większy. Amerykanie w samej Europie mogą im przeciwstawić zaledwie około 200 bomb lotniczych B61.


Co ciekawe, z opublikowanego w początkach 2018 roku dokumentu o nazwie "Nuclear Posture Review” wynika, że armia amerykańska byłaby gotowa użyć broni jądrowej nie tylko podczas konfliktu nuklearnego, lecz także w odpowiedzi na atak z użyciem sił konwencjonalnych, który pochłonąłby znaczną liczbę ofiar bądź naruszył newralgiczną infrastrukturę. Podobną drogą postanowiła pójść Rosja, co przypieczętował dekret podpisany przez Władimira Putina w 2020 roku. Jak oceniają eksperci, w ten sposób Kreml chciał zmniejszyć wyraźną dysproporcję w liczbie czołgów, samolotów czy żołnierzy pomiędzy armią rosyjską a tą wystawianą przez państwa NATO. Najwyraźniej o tych niuansach zapominamy, albo... nie chcemy pamiętać. Trzeba też dodać, że na dziś ani Europa, ani Stany Zjednoczone po prostu nie mają środków, aby zaangażować się w prawdziwą konfrontację z Rosją.


Kiedy słyszę, jak Morawiecki domaga się zniszczenia sankcjami gospodarki Rosji, to nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać. Sankcje, co widać coraz wyraźniej, nie działają - tzn. działają, ale głównie na kraje sankcje nakładające, w tym przede wszystkim na takie kraje jak Polska. Przy naszym zadłużeniu, rosnącej inflacji, zrujnowanym small - biznesie i rolnictwie, ów premier ds. bankructwa powinien być bardziej dyskretny i powściągliwy. Jakieś PR-owe otwieranie miasteczek kontenerowych dla uchodźców wewnątrz Ukrainy, to żart z polskich rodzin, których nie stać na własne mieszkanie. Ale nie chcę wchodzić w tony populizmu, dużo ważniejsze jest to, że dotąd Ukraina nie pokazała ani jednego gestu wdzięczności za udzielaną pomoc i wsparcie. Kontynuujmy typowe "wazeliniarstwo" wobec niezbyt przyjaznego nam państwa, jednocześnie drażniąc rosyjskiego niedźwiedzia szaleńczymi posunięciami. Do punktu, w którym będziemy mieli naszą wojnę nuklearną? Hiroszima może okazać się noworocznymi fajerwerkami, bo dziś są to "fajerwerki" do potęgi 20! Tylko mało kto je zdąży zauważyć. Co prawda wciąż chyba jeszcze istnieje coś takiego jak atomowe tabu, czyli swojego rodzaju autoograniczenie, które sprawiło na przykład, że Amerykanie nie użyli bomby jądrowej w Korei. Zdawali sobie sprawę, że jeśli po nią sięgną, nie tylko narażą się na potępienie światowej opinii publicznej, ale też sytuacja może się im wymknąć spod kontroli. Ale nawet biorąc to wszystko pod uwagę, nie należy zapominać, że wskazówki zegara zagłady są już tylko jakieś 60 sekund od północy...


Nikt nie wie, jak zakończy się ta wojna, która nie jest wojną czarno - białą, nie jest tylko wojną dobra ze złem i ma - niestety - wiele odcieni szarości. Nie chodzi też o to, żeby usprawiedliwiać działania Moskwy, ponieważ żadnej agresji nie da się usprawiedliwić. Natomiast chodzi o to, żeby nie brnąć ślepo w "jedyne słuszną" opcję, bo to igranie ogniem na beczce prochu. Były już prezydent USA, Donald Trump, ostrzega świat zachodni przed eskalacją konfliktu. Twierdzi, że jeżeli Ukraina na poważnie nie przystąpi natychmiast do rokowań pokojowych, czeka ją zagłada, ponieważ nie ma już możliwości, że Rosja wycofa się z Ukrainy bez osiągnięcia swoich celów. Los wschodniej Ukrainy jest już właściwie przesądzony, zatem należałoby pokojowo obronić to, co jeszcze się da obronić. A przede wszystkim dążyć do pokoju, co powinno być też priorytetem polskiego rządu. Wojna za bezpośrednimi granicami Polski i - co gorsza - podtrzymywanie jej nieodpowiedzialnymi działaniami, nie jest dobrym pomysłem. Nadchodzi czas, żeby Polacy przestali zachowywać się jak wasale Stanów Zjednoczonych, które zrobiły wszystko, aby zaognić sytuację w regionie i zagarnąć łupy z tego konfliktu, nie oddając przy tym ani jednego strzału. Zadbajmy wreszcie o nasze interesy i nasze bezpieczeństwo, bo nikt za nas tego nie zrobi. Nam, Polakom, Europejczykom , Ukraińcom i Rosjanom potrzebny jest pokój na Ukrainie i osobiście czekam niecierpliwie, na słowa: Pax Europaea. Zegar tyka...











kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka