kemir kemir
2842
BLOG

Redaktorowi Wosiowi o inflacji. /polemika/

kemir kemir Inflacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 126

Redaktor Rafał Woś popełnił artykuł, w którym usiłuje nam wszystkim wmówić, że inflacja wcale nie jest największym złem w polskiej gospodarce i właściwie dobrze, że ona jest. Można, a nawet trzeba zgodzić się z panem redaktorem, że plusem obecnej sytuacji, w której z każdym miesiącem rozpędza się inflacja, jest fakt, że bezrobocie wciąż utrzymuje się na niskim poziomie. Ludzie mają pracę, zarabiają pieniądze. Co niektórzy po wertepach i koleinach, ale jakoś pchają wózek do przodu.


Niestety, Pan Woś nie bierze pod uwagę kilku rzeczy, o których wręcz trzeba napisać, tworząc ułudę, że rzekomo nie ma się czym martwić. A'propos zmartwienia, to ja np. martwię się, że pan Woś wpisuje się w zjawisko, które określam jako zamianę światów i wartości. Wielki Reset, feminizacja i kastracja, deindustrializacja - sumarycznie kretynizacja społeczeństa, któremu można "sprzedać" pandemię, wojnę, niedobory, reset, zmianę płci, aborcję, eutanazję, dziwaków z piórkami w tyłku, robaki na obiad i wegański boczek. Można też "sprzedać" pogląd, że inflacja jest fajna, bo gdzie indziej jest gorzej, a błędy wewnętrzne nie występują i wszystkiemu winny jest Putin. Albo Tusk. Wszystko można i cała masa skretyniałego społeczeństwa...  będzie szczęśliwa. A warto byłoby sobie sobie poszperać w historii i w literaturze, co np. Ortega Y Gasset mówi w "Buncie mas" i tak w ogóle coś wiedzieć o upadku dolnego Cesarstwa Rzymskiego.


Ale do rzeczy. Rafał Woś pominął rzecz fundamentalną - jeżeli chce się rzetelnie pisać i pisze o inflacji, to nie wolno pominąć dosyć oczywistej tezy, która na przyszłość jest więcej niż prawdopodobna. Chodzi mianowice o to, co  wiemy już na pewno: kolejne miesiące nie przyniosą gwałtownego spadku inflacji. Nie wspięliśmy się jeszcze nawet na płaskowyż, którego wysokość źle oszacował prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński. Po drodze na szczyt będziemy mijać coraz wyższe koszty prowadzenia działalności, a zatem i utrzymania pracowników. Spadek produkcji w różnych gałęziach gospodarki. Moody's twierdzi, że także recesję. W trakcie takiej wspinaczki zawsze pojawia się ryzyko wystąpienia nagłych lawin. Na przykład lawiny zwolnień. Bezrobocia napędzającego się jak staczająca się w dół kula śniegowa. Kto wie, czy w takich okolicznościach nie zakrzywia się czasoprzestrzeń. Albo nawet cofa nas w przeszłość. Prosto do szarych lat 90. Nie twierdzę, że ta kula śniegowa jest pewna, ale pisanie dziś, że pozytywem jest niskie bezrobocie, jest nie tylko przedwczesne - jest myśleniem życzeniowym.


Nie da się mówić o inflacji, nie rozważając przyczyn tego zjawiska w Polsce. I tylko w Polsce, bo przyczyny naszej "narodowej" inflacji są trochę inne, niż przyczyny inflacji w krajach zachodnich. Stanowczo odrzucam propagandowe brednie o "putininflacji", bo jeżeli to pojęcie jest w ogóle uprawnione do użytku, to dużo bardziej właśnie w krajach zachodnich niż w Polsce. Od razu również napiszę, że odrzucam także poglądy,  iż przyczyną drożyzny czy też szerzej - inflacji - w Polsce jest pomoc dla Ukrainy.  Odżegnałem się od tego już dawno, bo istotnie - jest to bzdura i tania demagogia, przynajmniej w sensie per capita. Natomiast jest faktem, że Polska jest w sytuacji rodziny Kowalskich, która spłaca wysokie raty wysokiego kredytu, jest wielodzietna i na dobitkę dochody zajął komornik. Pytanie: czy Kowalskich stać w tej sytuacji na fundowanie sąsiadom wystawnej kolacji i ofiarowywania im drogich prezentów? Każdy odpowie, że to byłoby szaleństwo i skrajna nieodpowiedzialność - Kowalscy mają wręcz obowiązek liczyć każdą wydaną złotówkę i nad jej wydaniem dobrze się zastanowić.


Ale czy rzeczywiście Polska jest w sytuacji hipotetycznych Kowalskich? Popatrzmy. Co roku rząd musi przedstawiać swoje prognozy fiskalne Brukseli. Robi to przede wszystkim w Aktualizacji Planu Konwergencji i polski rząd, bodaj w kwietniu br., w przesłanych do Brukseli dokumentach ujawnił trudną prawdę o finansach Polski.  W telewizji tego nie powiedzą, ale koszty obsługi długu w tym roku wzrosły o 70 proc. względem poziomu założonego w budżecie. To jest gigantyczny wysiłek dla finansów publicznych = rzędu dodatkowych 20 mld zł. Deficyt z kolei powiększy się z prognozowanych wcześniej 2,9 proc. do 4,4 proc. To są nie tylko gorzkie - to są fatalne fakty, które się dzieją.  Z kolei dobrą informacją jest fakt, że dług Polski względem PKB ma spaść do ok. 52 proc. Ale to wiadomość drugorzędna, bo nie o sam dług tu  chodzi -  najwięcej napięć widać w kosztach obsługi zadłużenia naszego kraju.


Wydatki socjalne, wydatki na zbrojenia, nadchodzące wybory parlamentarne w 2023 r. i także wydatki na Ukrainę mogą prowadzić do destabilizacji makroekonomicznej naszego kraju - uważają eksperci ekonomiczni. Dlaczego? Bo wielokrotnie przedstawiciele rządu jako źródło finansowania 500 plus ( obecnie rozszerzone przez Ukraińców), 13., 14. emerytury wymieniali oszczędność w kosztach obsługi długu, a tu tylko w ciągu kilku miesięcy rzeczywistość zweryfikowała brutalnie naiwne założenia. Na domiar złego w Polsce powstaje gigantyczna spirala płacowo-cenowa - błędne koło, z którego niezwykle trudno się wydostać. Ekonomiści nie mają wątpliwości, że z takim zjawiskiem mamy obecnie do czynienia nad Wisłą. Co to oznacza? W dłuższej perspektywie same kłopoty dla naszych portfeli i jeszcze większe dla Narodowego Banku Polskiego. Wszak z jednej strony wyższe płace rekompensują nam coraz wyższą inflację, ale z drugiej generują koszty u przedsiębiorców, którzy muszą przerzucać je na ceny swoich produktów. "Putinflacja", jak nazywa wzrost cen w Polsce premier Morawiecki, jest być może chwytliwym sloganem, ale nie do końca prawdziwym. Rząd, wskazując Rosję, łatwo znalazł wroga wysokich cen. Narracja polityków to jedno, a fakty to drugie. Dane o płacach w Polsce jasno wskazują, że powodów szalejącej inflacji powinniśmy szukać przede wszystkim u nas w kraju.


Ale to wszystko jeszcze i tak stanowi tzw. pół biedy. Bo mimo wszystko finanse Polski na papierze nie wyglądają źle, co zresztą rząd wykorzystuje propagandowo. Co prawda oficjalnie podano do wiadomości, że z powodu wspomnianych kosztów obsługi długów Polska może ogłosić niewypłacalność (scenariusz wenezuelski lub grecki), ale bardzo starannie pomija się  rzecz - moim zdaniem  - kluczową dla problemu naszej inflacji: według danych przesłanych do Brukseli, Ministerstwo Finansów pokazało aktualny szacunek wydatków, które rząd w tym roku wypchnie poza budżet. Okazuje się, że Polska pod tym względem będzie ewenementem na skalę europejską. Łącznie z danymi sprawozdawczymi i prognozą Ministerstwa Finansów w latach 2020-2022 fundusze poza kontrolą parlamentu w Polsce wygenerowały deficyt w skali ok. 8 proc. PKB. To dziesięciokrotnie więcej, niż średnio w pozostałych krajach generujących deficyt poza budżetem. Na ten rok rząd prognozuje wzrost prawdziwego deficytu, tego raportowanego do Komisji Europejskiej z ok. 49 mld zł w 2021 r. do 128 mld,  czyli ponad 2,5-krotnie więcej. Porażające jest jednak coś innego. Chodzi mianowicie o to, że ponad 72 proc. (czyli już prawie 3/4) tego prawdziwego deficytu jest generowane w jednostkach poza konstytucyjną definicją "budżetu państwa". Finanse publiczne w Polsce stały się więc jakimś matrixem, wręcz niebotyczną fikcją , której już nikt nie kontroluje.  Ale nie dziwi nic - Morawiecki rzuca kasą na lewo i prawo, dzieli się budżetem z Ukrainą i lekką rączką finansuje każdy niedobór. Zadziwiający to fenomen, że zadłużona, objęta działaniami komornika "rodzina Kowalskich", szasta kasą, której de facto nie posiada. Dlatego nie należy już pytać, czy Morawiecki doprowadzi do katastrofy gospodarczo - finansowej Polski, ale kiedy do tej katastrofy dojdzie w widoku spektakularnym.


Dla mnie pisanie artykułów o tym, że inflacja nie jest naszym największym wrogiem, jest sporą nieodpowiedzialnością. W opisanych wyżej uwarunkowaniach jest wrogiem śmiertelnym. I takim będzie, dopóki rząd nie zakończy tej "księżycowej gospodarki," która w prostej linii prowadzi nas wszystkich do koszmaru lat 90-tych.


 

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka