kemir kemir
4090
BLOG

Prezesie, czy na pewno zwyciężymy?

kemir kemir PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 202

Wybory samorządowe to już historia, chociaż jeszcze długo każdy włos wyników wyborczych będzie dzielony na czworo. Jest w tym nawet element z pogranicza groteski, ponieważ zarówno Prawo i Sprawiedliwość jak i Koalicja Obywatelska, wszem i wobec ogłaszają, że wybory są dla nich zwycięskie. Obiektywna prawda leży oczywiście gdzieś po środku, cała reszta to propaganda i publicystyka,  od których trzeba się zwyczajnie odciąć. Wybory samorządowe to wszak  zupełnie inny wymiar niż wybory parlamentarne, jest zatem kompletnym nieporozumieniem przekładanie wyników tych wyborów na wymiary plebiscytu poparcia dla PIS i - analogicznie - dla koalicyjnego anty-pisu. Nigdy bowiem nie zdarzyło się tak, aby jakakolwiek partia miała lepszy rezultat w wyborach samorządowych niż w parlamentarnych, a PiS procentowo (w wyborach do sejmików) jest bardzo bliski wynikowi z wyborów parlamentarnych -  i to przy bardzo dobrych wynikach PSL, które - wg sondaży - ledwo się mieści w parlamencie. W porównaniu do wyborów sprzed czterech lat, PiS pozyskał około miliona nowych wyborców - to silny wzrost zwolenników, bo aż o 25 proc. Tymczasem PO w ogóle nie powiększyła swojego elektoratu. I choć połączyli się z Nowoczesną, odłamami lewicy, to wszystko wskazuje, że uzyskali na tym zero nowych wyborców. Można zatem mówić jedynie o obronie starych mateczników, a nie zdobyciu nowych. Ot, takie polskie status quo.

Rzecz jasna Pis dostało baty w dużych miastach, spektakularna jest klęska Jakiego w Warszawie i - rzecz jasna - z punktu widzenia PiS mogło być lepiej. Otrzymane wybatożenie w dużych miastach jest bolesne i nie powinno się wydarzyć w takiej skali. I właśnie skala batów każe wyciągnąć daleko idące wnioski przed wyborami do europarlamentu i Sejmu, ponieważ to nie jest tak, że PiS nie ma z kim przegrać i tak jak Fidesz na Węgrzech absolutnie zdominuje wszelką opozycję. Polskie społeczeństwo w wyborach staje się zupełnie irracjonalne. Jeśli zdecydowana większość głosuje na ludzi z wyrokiem, kombinatorów i ludzi związanych z mafiami wyrosłymi na ludzkiej krzywdzie, to znak, że ma rację Marzena Nykiel pisząc, iż " Warszawa, Poznań, Łódź czy Legionowo utrwaliły dziś najgorszy stereotyp Polaka - cwaniaka, złodzieja i kombinatora". Irracjonalność wyborców to jedno, ale PiS przed wyborczym maratonem ma o wiele więcej poważnych - moim zdaniem - problemów.


1. Dramatycznym wręcz problem PiS są ludzie - w sensie kadr związanych z partią. Przy czym nie chodzi mi wcale o medialnych frontmenów, chociaż to też problem, bo ile można grać wciąż tymi samymi kartami twarzami , ale o szerokie zaplecze kompetentnych fachowców lojalnych wobec partii. Siłą rzeczy nie ma w tym nic dziwnego, bowiem nie da się w dwa lata wyplenić układów utrwalonych w niby - państwie Tuska, którymi związano całe armie urzędników, biznesmenów i ludzi wpływowych - cokolwiek to pojęcie oznacza. Jako beneficjentów tych układów, trudno tych ludzi "nawrócić" i nakłonić do przejścia na jasną stronę mocy. Zatem - ludzi nie ma, a PiS bo opiera całą swoją strategię właśnie na konkretnych ludziach. Dramatyczny koniec sanacji w Polsce w 1939 r., w którym ekipa rządząca musiała stawić czoła wojnie na dwa fronty z dwoma wówczas najsilniejszymi państwami świata, był możliwy tylko dlatego, że stworzono system rządów dla osobowości formatu Józefa Piłsudskiego. Gdy jego zabrakło, system pozostał - brakowało jednak ludzi, którzy mieliby zdolności intelektualne dźwigać „garnitur” władzy po Piłsudskim. Dziś analogicznie jest w PiS. Jakie jest wyjście? Oprzeć strategię nie na ludziach, ale na procedurach. Co mam na myśli, doprecyzuję w innej notce, a na teraz posłużę się przykładem byłej minister Streżyńskiej. Była ona klasycznym przykładem zadziałania "procedury", czyli - nie jest "nasza", ale dostała zaufanie i swobodę w działaniu. I o to generalnie w tym chodzi - my ci ufamy, robisz swoje, oczywiście w granicach prawa i norm etycznych. Szkoda, że w jakimś momencie procedura przestała działać i ktoś w PiS sobie przypomniał, że Streżyńska nie jest "nasza". A komu dziś jest wiadomo, kto w rządzie Morawieckiego jest ministrem cyfryzacji? 


2. PIS - jak i większość społeczeństwa -  słusznie twierdzi, że III RP była szambem. Postkomunistycznym szambem. Miejscem, gdzie kariery robiły głównie skorumpowane szuje, ubecy i kapusie. Ale oto mieliśmy dwa rządy PiS, pierwszy z lat 2005–2007, drugi od 2015 r. I co? No i nic. Szambo nie wybiło.Okazuje się bowiem, że PiS okazuje się zadziwiająco wyrozumiały dla tych, których chroniła także III RP. Brak rozliczeń dowodzi raczej słuszności tezie zakładającej, że PiS nie chce ani pełnej lustracji, ani formalnego rozprawienia się z anarchizującymi środowiskami od totalnych począwszy, na LGBT skończywszy. Jarosław Kaczyński znacznie lepiej czuje się w kraju, w którym są haki i taśmy. Jest ku temu kilka powodów -  na PIS i jego samego nic nie ma, sterowanie hakami pomija zepsuty w III RP system sądowniczy oraz niweluje działania służb nieprzychylnych partii. Problem w tym, że społeczeństwo - nie tylko to irracjonalne - ma serdecznie dosyć haków i taśm.


3. Czkawką Pisowi odbija sie polityka medialna. Zapewne słoń w składzie porcelany porusza się z większą gracją niż Prawo i Sprawiedliwość w tej sferze. Największym wrogiem PiS-u jest arogancja lub niekompetencja we własnym obozie. Najczęściej zaś zabójczy koktajl obu tych cech - patrz np. ustawa o IPN. Tego rodzaju wpadki to woda na młyn "onetów", które dodatkowo coś dodadzą, skłamią, przeinaczą. PiS był i jest tu bezradny, poduszką bezpieczeństwa miała być TVP pod kierownictwem Jacka Kurskiego, ale to zwyczajnie nie działa. Łopatologiczna i siermiężna propaganda TVP coraz wyraźniej przynosi odwrotny skutek do zamierzonego, czego najlepszym dowodem jest Patryk Jaki w osobie własnej. Widz, od telewizji publicznej ma prawo oczekiwać dużo wyższego poziomu informacji i publicystyki, chociaż jest zupełnie naturalne, iż tego rodzaju medium ma prawo i obowiązek być rządową tubą i przeciwwagą dla oszczerczych telewizji komercyjnych. Szkoda, że PiS poległ na repolonizacji mediów, szkoda, że nie szuka innych, alternatywnych rozwiązań, które ukróciłyby haniebne praktyki TVN i podobnych mediów. Tego nie da się już zmienić, ale można i trzeba gruntownie przewartościować TVP, a zwłaszcza TVP INFO.


4. Problemem PiS jest też rząd premiera Morawieckiego. Niby wszystko jest OK, ale temu rządowi brakuje tego, co nazywa się team spirit. To nie jest jednolita drużyna, jaką - przynajmniej medialnie - była drużyna premier Szydło. Wyborcy to oczywiście czują, a kiedy dodać do tego np. ministra Czaputowicza (i nie tylko jego), który jak autystyczne dziecko żyje w jakimś swoim wyimaginowanym świecie, to premier Morawiecki może nawet zatańczyć i zaśpiewać, ale tego wizerunku nie zmieni. Nie wiem też, czy dobrym pomysłem jest prowadzenie kampanii wyborczej przez premiera, ponieważ kampanię powinien prowadzić ktoś, kto ma o tym fachowe pojęcie i przygotowanie oraz sam sobą będzie stanowił wartość dodaną. Czyli klasyczny playmaker, który scali drużynę na potrzeby kampanii wyborczej i nią pokieruje.


O pozostałych i chyba najważniejszych problemach PiS napiszę w drugiej części tej notki, którą opublikuję w weekend. Jednak z pewnym wyprzedzeniem częściowo pokuszę się o podsumowanie. Bo partia Jarosława Kaczyńskiego to z jednej strony samograj, który nie specjalnie ruszając palcem w bucie i tak szereg najbliższych wyborów powinien wygrać. Z drugiej strony, to grupka facetów siedzących na beczce prochu i bawiących się ogniem. To są skrajności bytu partii, które należy wyeliminować. Dlatego nie pytam, czy PIS zacznie działania o jakich napisałem, tylko od razu zadaję pytanie tytułowe.  Ale do tego jeszcze wrócę w następnej części.

CDN

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka