kemir kemir
2953
BLOG

Brudziński w Bieszczady, czyli policja, TVP i ustawa 1066

kemir kemir Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 89

Kilka dni temu, ku swojej radości, miałem okazję porozmawiać ze starym kumplem, którego losy ( i tuskowe śmieciówki) rzuciły w miejskie otchłanie Londynu. Kiedy dwóch Polaków spotyka się po latach, nie może obyć się bez dwóch rzeczy - butelki whisky i rozmów o polityce. I tak poruszyliśmy temat napaści na panią Ogórek i protestu antypisowskiej bojówki przed siedzibą TVP. Otóż z perspektywy mieszkańca UK, który ma możliwość obiektywnej weryfikacji pewnych zdarzeń z jednoczesnym porównaniem działania służb mundurowych w obu tych krajach, widok rozkrzyczanej i agresywnej hołoty przed siedzibą publicznej, państwowej telewizji, budzi uczucia skrajnie egzotyczne - na równi z widokiem stada słoni na Oxford Street. Gdyby w Londynie jakaś grupka antycośtam odstawiła coś takiego, to zostałaby ona spacyfikowana w 5 minut  - i  to w bardzo brutalny oraz bezwzględny sposób. Z oczami napuchniętymi od gazu, tudzież tyłkami napuchniętymi od pałek, posiedzieliby sobie dobę na dołku, a następnego dnia wyszliby do domu z zarzutami zakłócania porządku publicznego. A  jeżeli - a tak nie jeden raz się działo w Warszawie - popychaliby policjantów, czy szarpali się z nimi, to na owym dołku spędziliby znacznie dłuższy okres, a zarzuty dotyczyłyby czynnej napaści na funkcjonariusza, a to już w UK cholernie ciężki paragraf.


Francja. Protest "żółtych kamizelek" już dawno wymknął się spod kontroli. Zastrzeżenia wielu osób budzi agresywna postawa policji. Interwencje takie, jak ciągnięcie kobiet za włosy po ulicy, czy atakowanie osób niepełnosprawnych, które w Polsce wywołałyby wycie "totalsów", są we Francji standardem. W internecie krążą zdjęcia ludzi z powybijanymi oczami. Jednemu z mężczyzn, który chciał odrzucić policyjny granat, eksplozja urwała dłoń. Szokujące są nagrania z pacyfikacji francuskiego liceum, w którym protestującym uczniom kazano klęczeć przed szkołą z rękami zaplecionymi za głową. Znane jest też nagranie, gdzie zaatakowano przypadkową grupę ludzi stojących w kolejce po hamburgery. Podobną brutalnością w tłumieniu ulicznych zadym charakteryzuje się też policja niemiecka - wystarczy obejrzeć filmiki z Hamburga, gdzie w 2017 roku odbywał się szczyt G-20.


Tymczasem w Polsce relacja policja - zadymiarze przypomina gabinet krzywych zwierciadeł, w którym agresywny kodziarz w koszulce KON -STY-TU-CJA, praktycznie może wszystko - łącznie z tym, że naubliża i opluje uprzejmego policjanta, który wyniesie go jak niemowlaka w bezpieczne miejsce. Na koniec tego policjanta oskarży, pomówi o "przekroczenie uprawnień" i przed kamerami TVN powie mniej więcej tak: Niedopuszczane jest aby w demokratycznym państwie policja podduszała, biła, szarpała osoby w sposób pokojowy demonstrujące swój sprzeciw przeciw dyktatorskim poczynaniom Jarosława Kaczyńskiego i jego kliki.


W "komunie", która była scenografią mojej młodości, policjant - wtedy milicjant - miał niekwestionowany autorytet. Ów autorytet był chory, bo zbudowany na strachu wynikającym z cech klasycznego państwa policyjnego, w którym obywatel nie miał żadnych szans w konfrontacji z milicją. Dziś, autorytet policjanta jest równie chory, bo zbudowany na papierze, budzący - w miejsce strachu - politowanie i drwiny. Do tego doprowadziła polityka "nadstawiania drugiego policzka" i tolerancji dla jawnych i bezdyskusyjnych przekroczeń prawa ze strony posłów opozycji, licznych celebrytów, kodziarstwa i "ubywateli". Minister Brudziński, po ataku na panią Ogórek, do policji zwraca się za pośrednictwem Twittera: " Oczekuję od Polskiej Policji działań adekwatnych wobec tej chuliganerii…”. Konstytucyjny minister kluczowego dla powagi państwa resortu, "oczekuje" czegoś tam od Polskiej Policji! I oznajmia to przez medium społecznościowe. To byłoby zabawne, ale w istocie rzeczy jest  objawem poważnej choroby obozu rządzącego - choroby budowania łagodnego wizerunku partii rządzącej, co doprowadziło w konsekwencji do rozprzestrzeniania się niczym epidemia – absurdalnej bezkarności. Zlekceważono nawet akcję z kategorii zamachu stanu 16 grudnia 2016 r! Sam Jarosław Kaczyński stwierdził wówczas na łamach "w Sieci”, że "to była próba puczu” i "poważna próba sparaliżowania władzy w sposób siłowy, niedemokratyczny”. Ale próba puczu pozostała zupełnie bezkarna! To chyba jedyny taki przypadek w dziejach Europy! Opozycja przekonała się wówczas, że władza jej się lęka, że nie ma silnego charakteru, że mogą sobie pozwalać na coraz więcej. Dziś już jest dużo trudniej walczyć, bo poczucie bezkarności po prostu rozbestwiło całe to towarzystwo.


Problemem jest to, że Jarosław Kaczyński ma charakter Mahatmy Ghandiego i jako taki stanął naprzeciw hordy akolitów Schetyny, Tuska i Timmermansa. Nie wiem, czy Polsce nie jest potrzebny ktoś w rodzaju Erdogana, albo może nawet Pinocheta -  czyli ktoś, kto jest odważny i wie, że zło trzeba wypalać ogniem, a nie cackać się jak z chińską porcelaną. Wiedza o miękkości Kaczyńskiego jest powszechna i wykorzystywana na szkodę państwa i Polaków. Żyjemy w takich czasach, że idąc do polityki, trzeba iść jak na wojnę. Antypis dobrze to wie i zachowuje się jak na wojnie. A nie jest  to żadna wojna polsko-polska, na które to idiotyczne określenie wielu się nabrało i nabiera. To, że po drugiej stronie barykady znajdują się ludzie mówiący i piszący po polsku, nie stanowi jeszcze o tym, że są oni Polakami. Lepsi Polacy często są w wielu krajach, którzy polskiego języka w ogóle nie znają, ale wiedzą, o co toczy się bój we współczesnej Polsce. Gdzie w tej wojnie jest policja, służby mniej i bardziej jawne? Aż boję się pomyśleć nad odpowiedzią. Jeżeli można spenetrować środowiska zorganizowanej przestępczości, to dlaczego nie można tego zrobić wobec środowisk jawnie antypaństwowych, podważających i sabotujących podstawowe instytucje państwa? Jeśli ktoś chce z tym  "walczyć” na Twitterze – to powinien poszukać sobie innej roboty. Strach przed Timmermansem? Odsyłam do wypowiedzi szefa MSZ Francji Jean-Yves Le Drian, na nazwanie przez prezydenta Trumpa aresztowania jednego dnia ponad 1700 żółtych kamizelek "bardzo smutnym dniem": "Nie jesteśmy stroną amerykańskich debat, więc proszę pozwolić naszemu narodowi żyć po swojemu"


Rzecz jasna - co chyba najbardziej istotne -  dzikie hordy nie atakują TVP przypadkiem. Jest to "plan B" strategii "ulica i zagranica",  w której co prawda nie udało się wyprowadzić milionów na ulicę, nikt z okien nie wyskakiwał, zagranica też cudów nie zrobiła, ale udało się stworzyć struktury wojujących bojówek, charakterystycznych dla wszystkich lewicowych ideologii. Jeżeli jedna z takich bojówek atakuje telewizję publiczną, to wiedz Czytelniku, że coś się dzieje. Jakoś bardzo łatwo i bezrefleksyjnie zapomnieliśmy o incydencie wyłączenia sygnału telewizyjnego TVP podczas nieudanego puczu. Kanonem siłowego  przejęcia władzy jest ZAWSZE - czynione w pierwszej kolejności - przejęcie środków masowego przekazu. Oczywiście to nie "Ruda z KOD" ma zdobywać gmach TVP, ale...


I tu przypomnę wszystkim, że w Polsce wciąż aktualna jest Ustawa 1066 umożliwiającą legalną interwencję zagranicznych sił militarnych w Polsce. Intencje tej ustawy wielu osobom wydawały się wówczas niejasne, ale czy teraz wszystko nie staje się czytelne? Totalna opozycja tylko czeka na znak, by wezwać "bratnią pomoc” -  no bo skoro ta władza nie radzi sobie z utrzymaniem porządku w kraju, to ktoś musi ten porządek - do cholery -  w końcu przywrócić! To jest bardzo prawdopodobny scenariusz najbliższych miesięcy - wszystkie puzzle układają się w logiczną całość. Ustawa, plus nijakość policji,  stwarza idealną podkładkę dla obcej interwencji – i to niekoniecznie na wniosek polskich władz, jako że unijne instytucje systematycznie poszerzają swe uprawnienia z pominięciem traktatów -  metodą uzurpacji i faktów dokonanych. Taką bezprawną uzurpacją jest chociażby słynna "kontrola praworządności”, zainicjowana przez Komisję Europejską na podstawie napisanej samowolnie procedury – bowiem traktaty takowego prawa Komisji Europejskiej nie przyznają! W tym kontekście, biorąc pod uwagę formułowane wobec Polski pogróżki "użycia siły”, utrzymywanie ustawy wprost "zapraszającej” interwentów w nasze granice i zrównującej ich z polskimi służbami, oznacza realne zagrożenie dla suwerenności – sami prosimy się o kłopoty.


Ministrze Brudziński - do roboty, albo w Bieszczady niedźwiedzie czesać. Tylko tam też, przy czesaniu misia, polityka miłości może okazać się samobójcza.


Kemir

kemir
O mnie kemir

Z mojego subiektywnego punktu widzenia jestem całkowicie obiektywny.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka