Zdjęcie ilustracyjne - słoneczniki (Niemcy, wrzesień 2019 r.), zdjęcie własne
Zdjęcie ilustracyjne - słoneczniki (Niemcy, wrzesień 2019 r.), zdjęcie własne
Aleksandra Aleksandra
589
BLOG

Ciąg dalszy sprawy z Coligny (RPA) czyli o roli narracji

Aleksandra Aleksandra Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Parę miesięcy temu pisałam o skazaniu dwóch pracowników farmy za domniemane zabójstwo chłopaka, który ukradł trochę słoneczników z pilnowanego przez nich pola: https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/960411,zabity-z-powodu-slonecznikow-czy-rzeczywiscie .

Teraz tylko przypomnę, że Philip Schutte i Pieter Doorewaard zostali skazani na odpowiednio 23 i 18 lat więzienia. Sąd uznał ich winnymi kilku przestępstw, z których najpoważniejszym miało być zrzucenie z półciężarówki posądzonego o kradzież słoneczników 16-latka Matlhomoli Moshoeu (inny zapis nazwiska to Mosweu). Sąd nie dał wiary wyjaśnieniom oskarżonych, którzy stwierdzili, że chcieli przyłapanego na kradzieży słoneczników nastolatka zawieźć na policję i w tym celu kazali mu wsiąść na tylną platformę auta terenowego, co ten uczynił, w pewnym momencie jednak zeskoczył z auta i na skutek upadku złamał kark i zginął. Zamiast tego, sąd oparł się na zeznaniach jednego tylko świadka. Był nim Bonakele Bendel Pakisi. Miał on widzieć jak dwaj biali mężczyźni złapali czarnego chłopca, pobili go, a następnie trzykrotnie zrzucali z furgonetki. Mieli też ogłuszyć i zostawić na pustkowiu samego Pakisiego, uprzednio znęcając się nad nim, zmuszając go do wypicia większej ilość alkoholu i nakazując milczenie na temat całego zajścia. Sąd uznał, że choć sprawcy nie planowali zabójstwa chłopca, zrzucając go z półciężarówki brali pod uwagę taką możliwość. Sędzia Ronald Hendriks nie przejął się ani niespójnością zeznań Pakisiego, ani faktem, że informacje z sieci telefonicznej, na temat miejsc, gdzie znajdowały się telefony komórkowe oskarżonych były spójne były z wersją oskarżonych, a nie bardzo pasowały do zeznań Pakisiego, który sugerował, że oskarżeni przebyli dłuższą trasę niż przedstawioną sądowi (https://www.politicsweb.co.za/opinion/coligny-a-murder-mystery).

Nie pomógł nawet fakt, że Pakisi wobec czterech świadków (nagrali rozmowę) wyznał, że zarówno przed policją, jak i przed sądem kłamał. Później jednak twierdził, iż zmuszono go do stwierdzenia, iż to przed sądem kłamał. Sytuacja taka co najmniej powinna wywołać wątpliwości, które zasada in dubio pro reo każe rozwiązywać na korzyść oskarżonego, ale dla Ronalda Hendriksa ważniejsze były bądź własne przekonania polityczne (zanim został sędzią należał do ANC), bądź obawa przed zamieszkami (takowe wybuchły, gdy oskarżonych zwolniono za kaucją).

Biali oprawcy zabijający dziecko (tak często mówiono o nastolatku), które zerwało kilka słoneczników dobrze wpisywali się w narrację czarnych radykałów, którzy trudności gospodarcze próbują tłumaczyć „pozostałościami apartheidu”. W szczególności na celowniku pozostają biali farmerzy i ich biali pracownicy. Nie tylko bagatelizuje się napady na farmy, negując ich szczególny charakter, nie tylko planuje się wprowadzenie możliwości odbierania ziemi bez odszkodowań, ale również nagłaśnia się wszystkie prawdziwe lub domniemane przestępstwa białych wobec czarnych, traktując je jako przejawy rasizmu, podczas, gdy odwrotne sytuacje traktuje się, jako zbrodnie na tle ekonomicznym. Nie chcę zbytnio zwiększać objętości tej notki, ale polecam vlog Ernsta Roetsa (https://www.youtube.com/watch?v=DU5BOFByWSc), który wyjaśnia dlaczego ostatnio prezydent Ramaphosa oświadczył, iż nie będzie komentować sprawy mordów na farmach, bo od tego jest policja oraz właściwy minister. Wszystko byłoby zrozumiałe, gdyby nie fakt, że prezydent wypowiadał się na temat innych zbrodni, walka z którymi również leży w kompetencjach policji. Być może Ramaphosa pamięta swoją nieprzemyślaną wypowiedź, że morderstw białych farmerów nie ma? Roets ma jednak inne wyjaśnienie: rządzący ANC jest nie tylko partią polityczną, lecz ruchem społecznym mającym na celu walkę (struggle movement). Wynika z tego, że wszystkie sytuacje rozpatruje w kategoriach wrogów i sojuszników. Jest to ruch o charakterze marksistowsko-leninowskim, silni inspirowany przez kraje takie jak Związek Radziecki, Chiny czy Wietnam, z silną domieszką afrykańskiego, czy po prostu czarnego nacjonalizmu i populizmu. ANC przez dziesięciolecia kształtował mentalność polegającą na przekonaniu, że jeśli jesteś biedny, winę ponosi bogaty „wyzyskiwacz”. Nigdy zaś ty sam nie jesteś przyczyną własnych problemów. Trudno w tej sytuacji przychodzi ANC obrona biały farmerów („wyzyskiwaczy”, więc wrogów) przed potencjalnymi sojusznikami ANC (90-100% sprawców stanowią czarni, więc „wyzyskiwani”).

Tymczasem jednak skazani złożyli apelację. Sędzia Hendriks nie chciał jej rozpatrywać, ale zwrócili się bezpośrednio do Sądu Najwyższego w Bloemfontain. Ten zaś, w piątek (15 listopada 2019 r.), przyznał prawo do apelacji i na okres jej rozpatrywania wypuścił Schuttego i Doorewaarda za kaucją po 20 000 randów (1 rand to ok. 30 groszy) od każdego z nich (https://www.news24.com/SouthAfrica/News/coligny-killers-granted-r20-000-bail-each-ahead-of-sca-appeal-20191115 ).

Jaki będzie wynik apelacji – trudno powiedzieć. Teoretycznie sąd może uznać poprzedni wyrok za prawidłowy i apelację odrzucić, może też uznać wyrok za bezzasadny i oskarżonych uniewinnić, lub uznać ich winnymi części zarzutów (np. porwania), a uniewinnić od innych (np. zabójstwa). Mniej prawdopodobny jest nowy proces. Na razie jednak panom Doorewaardowi i Schuttemu, ich rodzinom i przyjaciołom pozostaje się cieszyć z wyjścia z więzienia perspektywy spędzenia okresu świątecznego na wolności.

Nie mogłam znaleźć informacji na temat reakcji czarnej ludności, poza oświadczeniem skreślonej niedawno z rejestru partii politycznych organizacji zwanej BLF (Black Land First). Zaciekawionym dlaczego partię tę skreślono z rejestru wyjaśniam, że w RPA partie polityczne nie mogą w swym statucie zastrzegać, iż wykluczają przyjmowanie osób z określonej rasy lub grupy etnicznej. Większość partii politycznych nastawiona jest wprawdzie w bardziej lub mniej zakamuflowany sposób na elektorat z tej czy innej rasy lub grupy etnicznej, inne ugrupowania lubią podkreślać swoje otwarcie na wszystkie grupy etniczne, ale w praktyce przyciągają głównie jedną grupę, ale żadne ugrupowanie nie może być zamknięte dla jakiejś grupy etnicznej. Tymczasem BLF nie przyjmował do swego grona białych oraz Hindusów, jako osób rzekomo „nie należących do Afryki” (fakt mieszkania od pokoleń nic dla BLF nie znaczy). BLF nie dostosowało się do wymogu zmiany statutu, więc zostało skreślone, ale dalej działa. Wracając do oświadczenia BLF, to pada tam następujące zdanie: „“AfriForum do obrony białych, którzy mordują czarnych używa pieniędzy, które otrzymuje z ukradzionej ziemi oraz preferencyjnych praktyk dotyczących zatrudnienia, a będących spuścizną apartheidu.” Nie ma sensu komentować tego zdania, warto jedynie wyjaśnić czym jest AfriForum.

 AfriForum to organizacja broniąca praw człowieka. Środowiska lewicowe zarzucają jej, że broni głównie praw białych, a przede wszystkim Afrykanerów. Tymczasem AfriForum broni praw, które nie są dostatecznie bronione przez inne organizacje czy organy państwowe do tego celu powołane (Komisja Praw Człowieka, Rzecznik Praw Obywatelskich). Inne organy, gdy zajmują się rasizmem, mają głównie na myśli rasizm białych przeciwko nie-białym, nawet jeśli polega on na niezręcznych komentarzach prywatnych w komunikatorach internetowych, lekceważą natomiast większość przejawów „czarnego” rasizmu, nawet, gdy sugeruje się zabijanie białych, lub tworzy się prawa oparte na dyskryminacji białych lub dyskryminacji Afrykanerów (ograniczenia w używaniu języka Afrikaans). AfriForum skutecznie wypełnia tę lukę. Nie lekceważy też praw osób innej rasy niż biała. Pomogło np. czarnemu farmerowi usunąć osoby nielegalnie okupujące jego farmę (https://citizen.co.za/news/south-africa/2007956/afriforum-helps-black-farmer-evict-unwelcome-land-occupiers/) .

 Z kolei prawica zarzuca AfriForum to, że angażuje się jedynie w sprawy bardziej oczywiste, łatwiejsze do wygrania, a unika tych trudniejszych (np. takich, gdzie faktycznie prawo zostało złamane, a popełniony czyn budzi zastrzeżenia moralne, jedynie kara jest zbyt surowa). Jeśli tak jest w istocie to jest to dobry znak dla oskarżonych o „słonecznikowe zabójstwo”, gdyż ich sprawa została podjęta przez AfriForum, które opłaciło dobrego adwokata i postanowiło monitorować całą sprawę. Przewodniczący AfriForum Kalie Kriel zapowiedział dalszą pomoc i oświadczył: “Wiemy, że ci ludzie są niewinni i nie zasługują na to by być w więzieniu ani jeden dzień dłużej. Są już pozbawieni wolności od 13 miesięcy i jest to o 13 miesięcy za długo. ”. Niech te słowa będą podsumowaniem tej notki.


Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka