Zdjęcie wbrew pozorom trochę z tematem związane - barwinek (Vinca minor) w pobliżu Howick, RPA. Miejsce w pobliżu pomnika i muzeum postawionego tam, gdzie aresztowano Nelsona Mandelę. Wrzesień 2016 r. Zdjęcie własne
Zdjęcie wbrew pozorom trochę z tematem związane - barwinek (Vinca minor) w pobliżu Howick, RPA. Miejsce w pobliżu pomnika i muzeum postawionego tam, gdzie aresztowano Nelsona Mandelę. Wrzesień 2016 r. Zdjęcie własne
Aleksandra Aleksandra
971
BLOG

Janusz Waluś, Nelson Mandela, artykuły w Internecie i własne przemyślenia

Aleksandra Aleksandra Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

10 kwietnia przypada 27 rocznica zabójstwa Chrisa Haniego oraz aresztowania sprawcy tego czynu Janusza Jakuba Walusia. Nie jest to rocznica okrągła, ale jest dość znamienna. Po pierwsze: opisane wydarzenia z 1993 r. miały miejsce w Wielką Sobotę, a w tym roku (2020) na 10 kwietnia przypada Wielki Piątek, w obu więc przypadkach mamy więc czas przedświąteczny. Drugi symboliczny powód wyjątkowości tej rocznicy 10 kwietnia mija 27 lat pobytu Janusza Walusia w więzieniu. Tyle samo lat spędził w więzieniu Nelson Mandela, również skazany na dożywocie. Jeśli ktoś się na to porównanie się oburza, to nic na to nie poradzę, że nasuwa się ono nie tylko mnie, ale o tym na końcu.

Nosiłam się z zamiarem kolejnej polemiki z argumentami osób przeciwstawiających się warunkowemu zwolnieniu (jak już pisałam, ostatnia odmowa miała miejsce w marcu br. https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/1028547,sprawa-walusia-kolejna-odmowa . Myślałam by zebrać najczęściej powtarzane argumenty, podobnie jak to zrobiłam w zeszłym roku (https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/931868,do-przyjaciol-i-wrogow-janusza-walusia), ale ponieważ 25 marca (13:29) 2020 r. na serwisie Wirtualnej Polski pojawił się artykuł Sebastiana Łupaka pt. „Jak rasistowski morderca Janusz Waluś doczekał się hołdu na Facebooku”, postanowiłam skupić się na polemice z tym jednym artykułem. Później jednak znalazłam dwa inne artykuły, napisane w RPA, zupełnie w innym tonie, postanowiłam więc się też nimi zająć, tak więc dzisiejsza notka jest może nieco "eklektyczna" (zawiera dużo różnych elementów). Tytuł może też sugerować, że równą ilość miejsca poświęcę Walusiowi i Mandeli, co nie odpowiada prawdzie. Od dawna myślę coś o napisaniu o tej "drugiej stronie" i pewnie napiszę.

Artykuł na portalu WP pojawił się w dziale „Książki”, choć o książkach tam niewiele. Jest nawiązanie do książki Cezarego Łazarewicza „Nic osobistego” (przy okazji: w artykule podany został błędny tytuł "Coś osobistego"), ale głównym tematem jest lament nad tym, że pewien lub strzelecki reklamował koszulki i bluzy z napisem „Poland – South Africa – Tribute to Janusz Waluś”. Napis ten znajdował się pod wyobrażeniem pistoletu. Faktycznie pomysł nie najlepszy i na pewno panu Walusiowi nie pomaga i nie ułatwia roboty jego prawnikom. Koszulki czy inne gadżety z napisem „Freedom for Waluś”, „Free Janusz Waluś” czy też po polsku: „Trzymaj się Bracie” lub po prostu z wizerunkiem Janusza Walusia – mogą być, ale używanie nazwiska uwięzionego Polaka do reklamy strzelectwa nie powinno mieć miejsca. Jeśli władze RPA miałyby zwolnić Janusza Walusia (wierzę, że w końcu się to stanie, mimo tego strasznego ładunku nienawiści ze strony niektórych osób, tak w RPA, jak i w Polsce), to jedynymi argumentami, które mogą ich przekonać są kwestie humanitarne oraz związane z praworządnością. Warunkiem koniecznym jest przekonanie, że Waluś nigdy nie powtórzy swojego czynu. Robienie z Walusia „rewolwerowca” może być romantyczne, ale daje pretekst absurdalnym wprawdzie, lecz pojawiającym się od czasu do czasu sugestiom, że „Waluś może zabijać nadal”.

Autor artykułu nie poprzestaje jednak na krytyce pomysłu sprzedaży koszulek. Przywołuje wytarte już frazesy o „rasistowskim mordercy”, pyta też o zdanie Cezarego Łazarewicza, który również potępia sprzedaż koszulek, podając dość chybione przykłady. Tak więc moja polemika odnosić się będzie też do słów pana Łazarewicza, nie wiem tylko na ile dokładnie przez pana Łupaka przytoczonych.

Zacznijmy od samego tytułu. Pada tam określenie „rasistowski morderca”. Samo określenie „morderca” jest w języku polskim jest silnie nacechowane emocjonalnie (bardziej niż angielskie „murderer”). Używa się go zwykle w stosunku do sprawców czynów z pobudek niskich, a zabójstwo polityczne (niezależnie to myślimy o zabójcy czy jego ofierze) do takowych nie należy. Nie słyszałam np. by ktoś nazywał mordercą Gavrilo Principa – zabójcę arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego żony Zofii, a pośrednio – sprawcę I wojny światowej. Najczęściej w tym kontekście pada słowo „zamachowiec”. Ale zostawmy to określenie, bo w końcu każdy (zwłaszcza publicysta) ma prawo do własnych odczuć, mówi się przecież o „mordercach z kółkiem” choć w świetle prawa są oni nieumyślnymi sprawcami śmiertelnych wypadków.

Inaczej ma się sprawa z określeniem „rasistowski”. Tu już trzeba udowodnić, że ktoś nie tylko był w przeszłości rasistą, ale jest nim nadal. Natomiast określenie „rasistowski morderca” sugeruje, że powodem zabójstwa była przynależność rasowa ofiary. W tym drugim przypadku jest to oczywista nieprawda. Hani został zabity nie dlatego, że był czarny, lecz dlatego, że był radykalnym komunistą. Inaczej niż Nelson Mandela, który w czasach apartheidu również dawał przyzwolenie na działalność terrorystyczną, jednakże rozumiał, że kompromis jest konieczny, Chris Hani był nastawiony bardziej ideologicznie i gdyby objął władzę (widziano w nim następcę Mandeli) prawdopodobnie działałby bardziej radykalnie niż Mandela czy Mbeki (następny prezydent po Mandeli). Hani nie zginął dlatego, że był czarny, ani dlatego, że będąc czarnym zamieszkał w „białej” dzielnicy, ani nawet dlatego, że walczył o prawa czarnych. Zginął ponieważ prawdopodobne (Waluś, przynajmniej w 1993 r. sądził, że pewne) się stało, iż dojdzie do władzy i wprowadzi reformy komunistyczne. Oczywiście, ktoś może twierdzić, że wcale tak by nie było (pod koniec życia wypowiedzi Haniego stały się mniej radykalne, czy były to względy taktyczne, czy autentyczna modyfikacja poglądów – nie wiem), albo nawet popierać radykalne poglądy Haniego. Każdy ma prawo do własnych poglądów. Nie ma jednak prawa do sugerowania istnienia pobudek, których w istocie nie było.

Ktoś może powiedzieć, że Waluś walczył przecież o powrót apartheidu (praktycznie w momencie zabójstwa Haniego w 1993 r. apartheidu już nie było). Jego wspólnik Clive Derby-Lewis w wywiadzie udzielonym Ernstowi Roetsowi (https://www.youtube.com/watch?v=tmcYoCVhips&t=16s) stwierdził przecież, że liczył na to, iż po śmierci Haniego wybuchną zamieszki, na które władza zareaguje wprowadzeniem stanu wyjątkowego i zerwaniem negocjacji. Kolejne wybory (głosowaliby tylko biali) miałaby wygrać Partia Konserwatywna (negocjacje prowadziła Partia Narodowa), która zapewne przywróciłaby apartheid. Pewne wypowiedzi Walusia również interpretowane są, jako poparcie dla apartheidu. Pojawia się jednak pytanie: poparcie dla apartheidu czy obawa przed jego alternatywą – systemem komunistycznym? Późniejszy rozwój wydarzeń częściowo potwierdził obawy przeciwników zniesienia systemu segregacji. Nie doszło wprawdzie (być może jeszcze) do wprowadzenia modelu sowieckiego czy chińskiego, ale wiele negatywnych zjawisk pojawiło się. Czy faktycznie były tylko te dwie alternatywy – apartheid lub rządy ANC? – postaram się napisać w oddzielnej notce. Odpowiedź na to pytanie nie ma jednak większego znaczenia w sprawie Walusia. Ważne jest, że Janusz Waluś w roku 1993 innej alternatywy nie widział. Nie ma więc żadnych dowodów na to, że jego sprzeciw wobec rządów ANC (taka musiała być konsekwencja systemu jeden człowiek – jeden głos) wynikał z pobudek rasistowskich.

Kolejnym nieprawdziwym twierdzeniem jest, że Waluś nie okazał skruchy. Na poparcie swego twierdzenia pan Łupak przytacza stanowisko, jakie Janusz Waluś przedstawił przed Komisją Prawdy i Pojednania w roku… 1997. Później wprawdzie Autor przytacza stwierdzenie Łazarewicza częściowo przeczące swojej pierwszej opinii. Łazarewicz przyznaje bowiem:


Waluś wysłał listy do córek Haniego i do jego żony. Z jedną z nich spotkał się w więzieniu w Pretorii. Powiedział, że żałuje, że pozbawił je męża i ojca. Ale nie żałuje, że zabił lidera komunistów.

Z tego co wiem, to ostatnie zdanie nigdy nie zostało wypowiedziane w ten sposób. Waluś nie użył sformułowania, że „nie żałuje zabicia lidera komunistów”. Takie sformułowanie padło z ust odmawiającego zwolnienia warunkowego ówczesnego ministra sprawiedliwości Michaela Masuthy. Nie było dwóch Chrisów Hanich – jeden mąż i ojciec, drugi lider komunistów. Jeśli więc ktoś żałuje zabicia męża i ojca, żałuje też zabicia polityka. Ponadto Janusz Waluś w chwili obecnej przyznaje, że zabójstwo nie jest właściwą metodą osiągania celów politycznych. W ostatniej odmowie zwolnienia minister Lamola przyznał zresztą, że Waluś wyraził żal. Powinno to zamknąć sprawę i spowodować zaprzestanie używania argumentu, że Waluś nie okazał skruchy. Jest on bowiem nieprawdziwy.

Dalej już mamy do czynienia nie tyle z nieprawdziwymi stwierdzeniami co nieadekwatnymi porównaniami. Podrozdział artykułu „krzyczy”:


Jakby gloryfikować Breivika

Porównania do Breivika użył Rafał Pawłowski, krytyk filmowy z Warszawy, który zobaczył koszulki na FB, poskarżył się FB, co doprowadziło do usunięcia reklamy. Poinformował też o koszulkach redakcję WP. Pomińmy fakt, że koszulki z Breivikiem też istnieją. Nie będę dawać linku do sprzedawcy, by nie reklamować. Rzecz jednak w tym, że porównanie to jest wielkim nadużyciem. Nie chodzi nawet o to, że Janusz Waluś zabił jedną osobę, a Breivik zabił 77, a 319 ranił, choć też jest to istotne. Mimo, że obydwaj zamachowcy deklarowali wrogość wobec komunizmu (co miałoby ich czynić podobnymi), Waluś za cel wybrał człowieka, który organizował bojówki i akceptował politykę nieodróżniania celów cywilnych od wojskowych. Tymczasem Breivik najpierw zdetonował bomby (podobnie jak to np. zrobił Umkhonto we Sizwe na Church Street , zabijając i raniąc przypadkowe osoby http://news.bbc.co.uk/onthisday/hi/dates/stories/may/20/newsid_4326000/4326975.stm ), a później przybył na miejsce, gdzie był obóz młodzieżowy i zaczął strzelać tak by zabić jak najwięcej osób. Żadna z ofiar nie prowadziła działań, jakie prowadził Hani. Nawet jednoznacznie potępiając zabójstwo Haniego przyznać trzeba, iż jako zastępca komendanta Umkhonto we Sizwe odpowiadał za akty terroru. Porównywanie go do ludzi, którzy zginęli jedynie z powodu swoich sympatii do tej a nie innej opcji politycznej (chociaż również lewicowej) jest niedopuszczalne.

Przy okazji – ciekawostka odnosząca się do Haniego oraz zmarłego niedawno Constanda Viljoena, o którym pisałam (https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/1033887,rpa-smierc-i-rocznica-smierci-constand-viljoen-i-eug-ne-terre-blanche). Za czasów apartheidu, kiedy to Chris Hani przebywał na emigracji w jednym z państw ościennych i stamtąd prowadził działania przeciw władzom RPA, władze te prowadziły akcje zbrojne znane, jako wojna graniczna (Border War) oraz operacje specjalne mające na celu „likwidowanie” osób uznanych za zagrożenie. Generał Costand Viljoen był wtedy szefem sił zbrojnych i zarządził taką akcję, mającą na celu „zlikwidowanie” Haniego. Jednakże akcję odwołał w ostatniej chwili, gdyż dowiedział się, że w tym samym domu, który miał być szturmowany oprócz Chrisa Haniego znajduje się jego żona, która mogłaby również ucierpieć. Mówi o tym autor książki o generale Viljoenie (https://www.youtube.com/watch?v=YrOVKTlQZ4k – 1:00’). Dodać należy, że Waluś i jego mocodawca Derby-Lewis również dbali o to by nie było ofiar wśród innych osób. Dlatego też zamach nastąpił w Wielką Sobotę, kiedy to Hani był sam bez ochroniarzy.

Wróćmy jednak do artykułu. Autor przytacza słowa Łazarewicza, który porównuje Janusza Walusia do Eligiusza Niewiadomskiego, zabójcy Gabriela Narutowicza. Porównanie to już lepsze niż poprzednie, jednak również nietrafne. Gabriel Narutowicz był legalnie wybraną głową państwa, nie miał też na sumieniu ofiar w ludziach.

Oczywiście, żadne porównanie nie jest do końca trafne, bo zawsze jakieś różnice są, ale jeśli już ktoś już musi porównywać to najbardziej pasuje Dawid Frankfurter. W 1936 r. Davos zabił on działacza szwajcarskiego oddziału NSDAP Wilhelma Gustloffa. W trakcie procesu tłumaczył, że jego celem nie była osoba, lecz system, jaki reprezentowała. Sąd wymierzył karę 18 lat więzienia. Wyszedł jednak po 9 latach. Otrzymał zakaz wjazdu do Szwajcarii, który później cofnięto (nie wiem czy skorzystał z tego by ponownie odwiedzić Szwajcarię). Mieszkał później w Izraelu. Prosiłabym osoby, które dalej są przeciwne zwolnieniu Walusia i chcą by zmarł on w więzieniu dały znać w komentarzach czy słusznie postąpił sąd szwajcarski dając dość niski wyrok jak na zabójstwo, który i tak został zredukowany o połowę. Czy może źle się stało, że nie zmarł w więzieniu?

Autor dowodzi, że umieszczanie na koszulkach wizerunku Janusza Walusia jest „mową nienawiści”. Powołuje się na autorytet Mecenas Katarzyny Wareckiej, która stwierdza:


Janusz Waluś jest powszechnie identyfikowany z ruchem nacjonalistycznym i postawami rasistowskimi, więc produkcja i rozpowszechnianie koszulek z jego podobizną oraz aluzjami do strzelania można uznać za nawoływanie do przemocy ze względów narodowościowych i rasowych. Jest to rodzaj mowy nienawiści jednoznacznie zabroniony w przepisach polskiego kodeksu karnego.

Zwróćmy uwagę na frazę „jest powszechnie identyfikowany z ruchem nacjonalistycznym i postawami rasistowskimi”. Czyli nie liczy się już faktyczna postawa Janusza Walusia, ale to z czym jest „powszechnie identyfikowany”. Czyżby więc osoba miałaby odpowiadać nie za to, co faktycznie zrobiła czy robi, ale za to z czym jest identyfikowana?

Jeśli jednak dla kogoś problemem jest „kult mordercy”, jak określa to Red. Łupak to jest jeden sposób by ten „kult” (będę używać tego określenia, choć nie jest ono zbyt adekwatne, ale wiemy o co chodzi) ten zmniejszyć – wypuścić Janusza Walusia. Oczywiście, mogą to zrobić jedynie władze RPA, ale odpowiednie wysiłki dyplomatyczne władz polskich, połączone ze stosowną argumentacją powinny dać w końcu rezultat. Wprawdzie jak pisze Sebastian Łupak:


W 2015 roku ambasada RP w Pretorii przekazała do Ministerstwa Sprawiedliwości prośbę Janusza Walusia o umożliwienie mu odbycia reszty tej kary w Polsce. Jednak nie zgodził się na to sąd w RPA,

gdyby takie prośby były jednak ponawiane częściej, ponadto poparte były odpowiednią argumentacją, szanse na pozytywne załatwienie sprawy byłyby znacznie wyższe. 

Dlaczego uważam, że zwolnienie Walusia znacznie zmniejszyłoby jego „kult”? W tej chwili, przebywając w więzieniu w Pretorii, Janusz Waluś ma bardzo ograniczone możliwości interweniowania jeśli nie podobają mu się jakieś zachowania jego zwolenników. Z tego co wiem interweniował (za pośrednictwem rodziny) tylko raz, kiedy to zbiórkę na rzecz pomocy dla niego i jego rodziny zorganizowała organizacja, która stała się (nie)sławna w związku ze zorganizowaniem „urodzin” Hitlera (https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/840287,co-ma-piernik-do-wiatraka-czyli-znow-o-januszu-walusiu). Prosił wtedy o zaprzestanie zbiórki. Był to już jednak bardzo drastyczny przypadek. We wszystkich sytuacjach interweniować się nie da. Poza tym psychologicznie trudno jest krytykować osoby, które walczą o twoje uwolnienie. Co innego po uwolnieniu. Wtedy można bardzo serdecznie podziękować wszystkim osobom, które przyczyniły się do odzyskania wolności, ale jednocześnie poprosić o nieużywanie wizerunku w takim czy innym kontekście.

Red. Łupak pisze co prawda z niepokojem:


Dlatego właśnie skrajna prawica nie może doczekać się jak najszybszego powitania ”naszego Bohaterskiego Rodaka w Ojczyźnie


Obraz witających tłumów spędza niektórym sen z powiek. Na to akurat jest rada: zwolnić Walusia jak najszybciej, jeszcze w czasie trwania pandemii, wtedy witać go będzie mogła jedynie najbliższa rodzina.

Przeciwnicy uwolnienia Janusza Walusia chcą jednak by zmarł w więzieniu. Nie wszyscy do tego przyznają się tak wprost, bo często jednocześnie chcą uchodzić za osoby humanitarne, a domaganie się by córka nigdy nie zobaczyła ojca, a wnuczka dziadka jakoś z humanitaryzmem się kłóci, ale taki wniosek można łatwo wyciągnąć, nawet jeśli taka myśl nie jest deklarowana wprost (niestety często też jest i to w sposób wulgarny). Niech jednak osoby te mają na uwadze, że wtedy to dopiero tak niepożądany przez nich „kult” się rozwinie. Nie będzie bowiem już żadnych oporów. Teraz hamować go może obawa przed doprowadzeniem do skutku odwrotnego niż zamierzony, po wypuszczeniu Walusia może to zrobić on sam. Jeśli umrze w więzieniu stanie się męczennikiem i nic już tego nie zmieni. Tak więc jeśli ktoś (w Polsce czy RPA) nie chce by sprzedawano koszulki z Walusiem niech doprowadzi do jego uwolnienia.

Są jednak tez materiały życzliwe Walusiowi.  Mam tu na myśli notkę i artykuł, które pojawiły się w RPA. Notka pochodzi ze strony PRAAG (Pro-Afrikaanse Aksiegroep – Grupa Akcji na rzecz Afrykanerów) http://praag.co.za/?p=47017  . Jest w języku afrikaans, ale myślę, że poprzez google będą mogli Państwo zapoznać się z jej treścią. Napisał ją 18 marca 2020 (dwa dni po odmowie zwolnienia) Guy Robertson. Tytuł notki: 


Janusz Walus langer in tronk as Nelson Mandela

(Janusz Waluś dłużej w więzieniu niż Nelson Mandela)


Ktoś może zarzucić, że to nieprawda, bo Mandela został aresztowany 5 sierpnia 1962 r., a zwolniony 11 lutego 1990 r., wychodzi więc 27 lat, 6 miesięcy i 1 tydzień. Waluś, aresztowany 10 kwietnia spędził w więzieniu 27 lat, a w czasie pisania notki brakowało mu do 27 lat trzech tygodni, ale Robertson od czasu pobytu Mandeli w więzieniu odlicza okres od 7 grudnia 1988 r. do uwolnienia, kiedy to przebywał w więzieniu Victor Verster koło Paarl. Mieszkał bowiem w domku normalnie przeznaczonym na mieszkanie dla strażników, gdzie mógł korzystać z basenu kąpielowego. Wtedy to już władze koniecznie chciały Mandelę wypuścić, żądały jednak by potępił stosowanie przemocy przez ANC. Mandela odmówił, więc wypuszczony być nie mógł. Później jednak (po zmianie prezydenta) został zwolniony bezwarunkowo. Dlatego Robertson pisze, że Mandela przebywał w więzieniu Victor Verster na własne życzenie. Odliczając czas pobytu w domku z basenem Mandela spędził więc w więzieniu 26 lat, 4 miesiące i 2 dni, czyli mniej niż Janusz Waluś. Robertson proponuje więc by Walusiowi dano przynajmniej możliwość korzystania z basenu (z tego co mówi Łazarewicz w więzieniu w Pretorii faktycznie są baseny, przeznaczone dla strażników).

Natomiast artykuł, o którym wspomniałam zamieszczony w dziale opinii nosi znamienny tytuł:


Janusz Walus gets the death penalty

(Janusz Waluś otrzymuje wyrok śmierci)


https://www.politicsweb.co.za/opinion/janusz-walus-gets-the-death-penalty 

Artykuł jest dość długi, wart przeczytanie w całości, ale zwrócę tylko uwagę na najważniejsze myśli

Autor, William Saunderson-Meyer przypomina, że Walus otrzymał najpierw karę śmierci, po czym Sąd Konstytucyjny zadecydował, że w świetle nowej konstytucji kara śmierci nie może być stosowana. Ówczesny przewodniczący Arthur Chaskalson napisał:


Everyone, including the most abominable of human beings, has a right to life … Retribution cannot be accorded the same weight ... as the right to life and dignity.

Każdy, nawet najbardziej odrażający z ludzi ma prawo do życia … Do odpłata nie można przywiązywać tej samej wagi … co do prawa do życia i godności.


Przy okazji: w niektórych tekstach pojawia się informacja, że Waluś został (już raz) ułaskawiony, kiedy to karę śmierci zamieniono na dożywocie i powinien być za to wdzięczny. Nie jest to informacja prawdziwa, gdyż nie było ułaskawienia. Było uznanie niekonstytucyjności kary śmierci, a w konsekwencji jej zniesienie. W czasie wydania wyroku śmierci obowiązywało już moratorium na jej wykonywanie, choć mogła być orzekana.

Arthur Chaskalson zwraca uwagę na niezgodność ostatniej argumentacji odmawiającej warunkowego zwolnienia z konstytucją. Opinia ministra Lamoli, że zwolnienie warunkowe zanegowałoby surowość wyroku jest z punktu widzenia prawa nonsensowna. „Chociaż zwolnienie warunkowe nie jest niezbywalnym prawem, nie zależy ono od tego czy sąd wydając wyrok znalazł okoliczności łagodzące.” – pisze Chaskalson.

Przypomina też jak to Ministerstwo Sprawiedliwości konsekwentnie twierdziło, że deportacja do Polski jest prawnie niemożliwa. Tymczasem, gdy wysunięto ten argument na rozprawie w 2018 r. okazało się, że raptem miesiąc wcześniej miała miejsce deportacja dwóch obywateli Taiwanu, którzy zabili kobietę, następnie ugotowali jej ciało i nakarmili nimi lwy. Autor podaje tu oficjalną wersję. Wg nieoficjalnej wersji to sprawcy skonsumowali ciało ofiary.

Konstytucja RPA odrzuca koncepcję kary, jako jedynie odpłaty za popełniony czyn. Potencjalnie każdy przestępca ma szanse wyjścia na wolność, o ile został zresocjalizowany i nie ma wielkiego ryzyka, że ponownie popełni przestępstwo. W przypadku Walusia warunki te zostały spełnione. Władze RPA odmawiając zwolnienia łamią więc konstytucję.

Chaskalson idzie w swej opinii jeszcze dalej, kończąc artykuł stwierdzeniem, że władze RPA de facto postanowiły wykonać na Walusiu wyrok śmierci, tyle że bardzo, bardzo rozciągniętej w czasie.

Nie chciałabym jednak kończyć tak smutną konkluzją. Wierzę, że zwycięży humanitaryzm i duch prawa. Jeśli prawo w RPA odrzuca koncepcję kary, jako odpłaty i jeśli to prawo ma być przestrzegane to Waluś musi wyjść na wolność i innej opcji nie ma. Czyjeś indywidualne przekonanie, że „morderca nigdy nie powinien wyjść na wolność” nie ma tu znaczenia. Owszem, są kraje, gdzie koncepcja kary, jako odpłaty jest nadrzędna, a sądy mają możliwość orzekania kary dożywotniego więzienia bez możliwości zwolnienia warunkowego, ale ani RPA, ani Polska do tych krajów nie należą.

Już tradycyjnie apeluję do Pana Prezydenta, Pana Premiera i Pana Ministra Spraw Zagranicznych by nie bali się walczyć o zwolnienie naszego rodaka. Walcząc o to nie „pomaga się mordercy”, jak starają się to przedstawić niektórzy lecz walczy o podstawowe prawa człowieka, zagwarantowane zarówno w Konstytucji RPA, jak i RP. Sytuacja, gdy nie stosuje się przepisu, który zgodnie z prawem należy zastosować jest bowiem łamaniem praw człowieka, niezależnie kogo to prawo dotyczy.

Ponieważ pojutrze już Wielkanoc pragnę wszystkim życzyć zdrowych i pogodnych Świąt Wielkiej Nocy. Kieruję też pozdrowienia do Pana Janusza Walusia wraz z życzeniami nadziei oraz zapewnieniami, że o Panu pamiętamy. Życzę by kolejne Święta były na wolności (wiem, to banalne życzenie, ale nie jestem dobra w wymyślaniu oryginalnych życzeń).


Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka