Zdjęcie ilustracyjne. Bocian biały. Wola Batorska, 2017 r. Zdjęcie własne
Zdjęcie ilustracyjne. Bocian biały. Wola Batorska, 2017 r. Zdjęcie własne
Aleksandra Aleksandra
1548
BLOG

Czy powinniśmy dyskutować o naszej "białości"?

Aleksandra Aleksandra Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 38

Motto:

Jest rok 1933. Dwóch Żydów przegląda prasę w wiedeńskiej kawiarni. Jeden czyta lokalną żydowską gazetę, drugi antysemicki „Der Stürmer”.

– Jak możesz czytać te śmieci? – pyta pierwszy.

– A co piszą w twojej gazecie? – odpowiada z uśmiechem drugi. – Niech zgadnę: „Żydzi się asymilują. Żydzi się kłócą. Żydzi znikają”. Chcesz wiedzieć, co piszą w mojej? „Żydzi kontrolują banki, media, mają kontrolę nad Austrią. Żydzi sterują światem”. Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś pozytywnego o Żydach, mój drogi, zawsze czytaj to, co piszą antysemici”.

(Dowcip żydowski, przytaczam, za https://www.prchiz.pl/komentarz-do-parszy-balak )


 Proszę analogii z motta nie traktować zbyt dosłownie. Nie twierdzę, że szkodliwość pewnej ogólnopolskiej gazety jest choćby porównywalna ze szkodliwością „Der Stürmera”, tym bardziej nie mam zamiaru stosować „reductio ad Stürmeri”, chciałam jedynie pokazać, że czasem czytanie tekstów pisanych przez ideowych przeciwników daje więcej satysfakcji niż czytanie tekstów ideowo bliskich.

 Tekst, o którym za chwilę, mnie, jako umiarkowanej konserwatystce sprawił przyjemność, a osoby o poglądach bardziej prawicowych i nacjonalistycznych powinien wręcz wbić w dumę. Mam tu na myśli felieton Christiana Daviesa (w przekładzie Jerzego Kondrackiego), zatytułowany „Margines białego świata”. Felieton ukazał się w stałej rubryce weekendowego magazynu „Gazety Wyborczej” – „Wolna Sobota”, rubryka nosi nazwę Englishman in Warsaw (Magazyn Wyborczej Wolna Sobota,  1/2 sierpnia 2020, str. 6-7).

 Głównym tematem felietonu jest tzw. „białość”. Po angielsku to brzmi chyba lepiej „whiteness”, ale w obu językach jest to termin mało precyzyjny. Autor też niespecjalnie stara się go definiować, ale sugeruje, że „białość” łączy się z przywilejami. Jakimi? Też autor nie precyzuje, ale z tego, co czytałam w różnych źródłach „white privilege” to szerokie pojęcie, obejmujące różnorodne sytuacje od negatywnych stereotypów na temat innych ras (głównie rasy czarnej), poprzez fakt, że w szkołach więcej można dowiedzieć się o historii białych niż czarnych, aż do spraw bardziej przyziemnych, takich jak kolor plastrów opatrunkowych (znaczna przewaga różowo-beżowego, określanego mianem „cielisty”, które to słowo staje się niepoprawne politycznie). Może kiedyś rozwinę ten temat, ale na razie wróćmy do Pana Christiana Daviesa. Stawia on tezę, że choć Polska to „chyba najbielszy kraj świata”, dyskusje na temat „białości” są u nas nawet bardziej potrzebne niż w krajach bardziej rasowo zróżnicowanych. Dlaczego? Bo polska „białość” staje się zauważalna zagranicą.

Czemu polski nacjonalista (a nawet po prostu patriota) może się z tekstu cieszyć? Otóż okazuje się, że:


„W ostatnich latach niemal wszyscy działacze skrajnej prawicy i alt-right odwiedzili Polskę lub chwalili ją, uznając polskie wydarzenia historyczne, takie jak bitwa pod Wiedniem w 1683 r. za inspirację.”.

Tak przy okazji: nie jestem pewna czy Autor uważa fakt zwycięstwa po Wiedniem za rzecz pozytywną czy negatywną, ale to inna sprawa.

Polskiego tradycjonalistę, a także konserwatystę (to nie to samo) może cieszyć fakt, że Polska staje się wzorem walki o tożsamość narodową i religijną (zachowanie tego, co nazywane jest wartościami tradycyjnymi oraz wartościami chrześcijańskimi).

Autor stwierdza też, że takim wzorem dawniej była Rosja, ale teraz Polska pojawiła się, jako alternatywa. Autor wymienia trzy powody:


• W przeciwieństwie do względnie wielokulturowej Rosji oferuje wizję czystej „białej rasy”.

• Rosja jest tak ewidentnym agresywnym „bad guyem” międzynarodowej polityki, że zachodnia skrajna prawica musiała znaleźć kraj z bardziej przekonującą narracją o heroicznym męczeństwie, którą da się wykorzystać, jako atrakcyjny nośnik skrajnie prawicowych wątków.


Dalej Autor gani Donalda Trumpa, który jego zdaniem podczas wizyty w Polsce wykorzystał pamięć o Powstaniu Warszawskim, 

"jako pałkę do bicia liberalnych Niemiec i kosmopolitycznej Unii"

Wynikałoby z togo, że najpotężniejsze państwo świata potrzebuje Polski do tego by przeciwstawić się w Unii Europejskiej.

Trzecim powodem ma być, zdaniem Autora podobieństwo retoryki „obecnych przywódców Polski i Kremla”. 

 Dalej Autor wskazuje, że niechęć do dyskusji o „białości” wynika z obawy, że może ona „zagrozić ich cennemu statusowi ofiary”. Dalej Autor uznaje nawet, że takie odczucia mogą być uzasadnione, gdyż istotnie Zachód zapomniał o rasizmie wewnątrz własnego świata białych i jako przykład podaje traktowanie Irlandczyków przez Anglików w XIX wieku, przyznaje też, że Polacy byli ofiarami rasizmu w połowie XX wieku. Do tego fragmentu nie mam zastrzeżeń.

 Moim zdaniem trafne (choć może wypowiedzą się na ten temat osoby przez dłuższy czas mieszkające na Zachodzie, zwłaszcza w Anglii) są też spostrzeżenia na temat frustracji Polaków, gdy okazuje się im, jako imigrantom, jawną niechęć, podczas gdy takiej niechęci nie okazuje się imigrantom spoza Europy, z uwagi na poprawność polityczną.

Ostateczna konkluzja Autora jest taka, że Polacy funkcjonują na „marginesie białego świata” – stąd też tytuł felietonu. Na zakończenie Autor postanowił przywołać postacie dwóch Polaków, którzy, jego zdaniem najlepiej zilustrują dwie przeciwstawne postawy wynikające z funkcjonowania na „skraju białości”. I tu prawdziwa „perełka”: wybrane postacie to: Ryszard Kapuściński i… Janusz Waluś. Ten pierwszy, zdaniem Autora

„utożsamiał się z uciskanymi niebiałymi ludami Afryki, popierając ich walkę narodowowyzwoleńczą – kontynuację walki Polaków o sprawiedliwość, m.in. polskich żołnierzy, którzy przyłączyli się do buntu haitańskich niewolników przeciwko Napoleonowi.”

Dalej Autor pisze o Januszu Walusiu, że

„utożsamiał się z białymi panami Czarnej Afryki, stając się uosobieniem białego oporu wobec wyzwolenia czarnych.”

Tu Christian Davies, popełnia częsty niestety błąd, albo jest to celowe przekłamanie, bo sprawa była wyjaśniana wiele razy: Chris Hani, nie został zabity dlatego, że chciał wyzwolenia czarnych. Został zabity, bo był sekretarzem Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej i chciał w RPA wprowadzić rządy komunistyczne, prawdopodobnie typu sowieckiego. Kolor skóry Haniego nie miał tu znaczenia. Oczywiście, nie przesądza to oceny samego czynu i nie rozstrzyga kwestii czy i kiedy zamach na polityka może być usprawiedliwiony, ale rzetelność wymaga zaniechania „dopisywania” motywów, których nie było. Trzeba jednak zauważyć, że choć wbrew intencjom Autora, Janusz Waluś wyniesiony zostaje do rangi bohatera. Kończąc wątek Janusza Walusia pisze bowiem:

„Była to kontynuacja walki Polaków o tożsamość, której przykładem było pokonanie pod Wiedniem imperium osmańskiego.”

 No cóż… nawet najwięksi apologeci Janusza Walusia nie decydują się na takie porównania…

Autor kończy felieton stwierdzeniem, że te dwa przykłady krańcowo odmiennych postaw wobec własnej „białości” wskazują, że problem „białości” istnieje nawet w niemal jednolicie białym społeczeństwie i trzeba o nim rozmawiać.

A w jaki sposób ja powinnam zakończyć swoją notkę? Mogłabym zwrócić uwagę na fakt, że wyzwolenie krajów afrykańskich nie zawsze (a właściwie to prawie nigdy) nie poprawiało życia jego mieszkańcom (z wyłączeniem elit rzecz jasna). Mogłabym więcej uwagi poświęcić postaci Ryszarda Kapuścińskiego, który nie był tak kryształową postacią jak wielu osobom się wydaje. Mogłabym np. przypomnieć o tym jak nie przekazał światu informacji o obecności kubańskich wojsk w Angoli, mogłabym wreszcie napisać o działalności Chrisa Haniego, między innymi w Angoli, ale nie będę tego robić, a przynajmniej nie teraz.

Pozwolę sobie zgodzić się z Panem Christianem Daviesem. Tak. Dyskusje o „białości” są potrzebne. Jest lato, a ta pora roku kojarzy się z opalenizną. Ale czy powinniśmy poddawać się „przymusowi opalania się”? Czy opalenizna ma być warunkiem koniecznym udanego urlopu? Tu widzę miejsce do dyskusji. A na razie pozdrawiam wszystkich Czytelników. I tych, co są na urlopach, tych co z nich wrócili, tych co na urlop się wybierają, a przede wszystkim tych (obawiam się, że w tym roku może to być większość) na urlop nie wyjechali, ani w najbliższym czasie nie wyjadą. Jeśli jest to sytuacja przymusowa, życzę rychłej odmiany losu, a jeśli ktoś po prostu wyjeżdżać nie lubi, życzę by miło spędził czas w domu.

Ps. W związku z dyskusją na temat tego czy Christian Davis jest synem Normana Davisa posyłam zdjęcie z artykułu, umieszczam w galerii. Można porównać z http://www.normandavies.com/autor/zdjecia/rodzina/?lang=pl . Nie wiem czy jest to istotne, ale ponieważ wątek pojawił się w dyskusji - umieszczam.


Zobacz galerię zdjęć:

Zdjęcie fragmentu artykułu. Można porównać z http://www.normandavies.com/autor/zdjecia/rodzina/?lang=pl
Zdjęcie fragmentu artykułu. Można porównać z http://www.normandavies.com/autor/zdjecia/rodzina/?lang=pl
Zdjęcie
Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo