Zdjęcie ilustracyjne - inna prowincja (Free State), krajobraz rolniczy, 2016, zdjęcie własne
Zdjęcie ilustracyjne - inna prowincja (Free State), krajobraz rolniczy, 2016, zdjęcie własne
Aleksandra Aleksandra
1293
BLOG

Zabity z powodu słoneczników - czy rzeczywiście?

Aleksandra Aleksandra Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

Sprawa, którą dziś przedstawię wiąże się z ludzką tragedią, a właściwie wieloma tragediami: zabitego nastolatka i jego rodziny, skazanych i ich rodzin, a także tragedią ludzi ze sprawą niezwiązanych, a pokrzywdzonych w wyniku zamieszek, które wybuchły po zabójstwie (jak chcą jedni) lub nieszczęśliwym wypadku (jak twierdzą inni). By o tym wszystkim opowiedzieć cofnijmy się do 20 kwietnia 2017 r.  

Okolice miejscowości Coligny, Prowincja Północno-Zachodnia, Republika Południowej Afryki. Kwiecień to na półkuli południowej jesień, więc czas dojrzewania zbiorów. Około godziny siódmej rano 16-letni Matlhomola Moshoeu (inny zapis nazwiska to Mosweu) szedł przez pole i zbierał dojrzałe słoneczniki w ilości na tyle dużej by zwrócić uwagę dwóch pracowników-menadżerów farmy należącej do Pietera Karstena. Pieter Doorewaard i Phillip Schutte (bo o nich mowa) uznali, że chłopak po prostu kradnie, a na to nie mogą pozwolić, choć wartość skradzionych słoneczników była niewielka (źródła podają 60 lub 80 randów, więc ok. 20-30 złotych). Postanowili więc… I tu są dwie wersje przebiegu późniejszych wydarzeń. Najpierw przytoczę wersję pracowników farmy.

Pieter Doorewaard i Phillip Schutte zeznali, że kazali przyłapanemu chłopakowi wsiąść na tylną platformę Forda Rangera (w RPA pasażerom wolno jeździć na odkrytych platformach ciężarówek lub terenówek), co ten uczynił. Chcieli zawieźć chłopca na policję. Sytuacje tego typu były dość banalne. Młodego złodzieja zawożono na policję, policjanci pouczali go, że kraść to nieładnie, po czym zawiadamiali rodziców, którzy odbierali swoje dziecko. Tym razem jednak stało się inaczej. W pewnym momencie chłopak zeskoczył z terenówki, tak że skręcił kark i zginął (sekcja zwłok potwierdziła taką przyczynę śmierci).

Jeszcze tego samego dnia ok. 17.00 Doorewaard i Schutte zgłosili się na policję i opowiedzieli o tragicznym wypadku. Część opinii publicznej oraz niektórzy politycy wydali już jednak wyrok: zarządzający farmą pracownicy są winni. Nie bez znaczenia był tu kolor skóry. Domniemany sprawcy byli biali, a ich ofiara czarna. Premier Prowincji Północno-Zachodniej - Supra Mahomapelo wprost powiedział: “Gdyby złapali białe dziecko, nie sądzę by postąpili tak samo”. Charakterystyczne, że polityk użył określenia „dziecko” (child), choć szesnastolatka zwykle w ten sposób się nie nazywa. Narracja była jednak jasna: dwójka bogatych białych zamordowała biedne czarne dziecko, które zbierało słoneczniki by zaspokoić głód (i/lub utrzymać rodzinę). Niektórzy kwestionowali nawet fakt kradzieży słoneczników, sugerując, że sprawcy zabili chłopaka bez żadnego, nawet tak błahego powodu.

Doorewaard i Schutte zostali aresztowani, ale wkrótce zwolnieni za kaucją. Wtedy zaczęły się zamieszki. Ich prowodyrami byli działacze partii zwanej Ruch Bojowników o Wolność Gospodarczą (Economic Freedom Fighters – EFF). Pisałam o tej partii przy okazji wyborów w RPA. Podburzona ludność podpalała sklepy, warsztaty, a nawet domy należące do białych, ale również Hindusów, choć żaden Hindus nie był uczestnikiem wydarzenia. Wystarczy jednak, że byli „obcy” oraz zamożni lub jako tacy postrzegani.

Wersję o celowym zabójstwie Moshoeu, lub przynajmniej działaniu z zamiarem ewentualnym potwierdził Bonakele Bendel Pakisi. Zeznał on, iż feralnego dnia o godzinie szóstej rano wybrał się do pewnego handlarza by pomóc mu zabić krowę. Handlarz jednak nie miał jeszcze krowy, więc Pakisi obiecał przyjść później. Tymczasem wziął zaliczkę w wysokości 150 randów i udał się do pobliskiego sklepu, gdzie kupił większą ilość piwa, które wypił ze znajomym policjantem.

Pakisi twierdzi, że gdy wracał (ok. 7.00), przechodził koło pola słoneczników, kiedy to usłyszał strzał. Zobaczył białego mężczyznę próbującego złapać czarnego chłopca. Drugi mężczyzna siedział za kierownicą terenówki. Później Pakisi miał zobaczyć jak chłopak zmuszany jest do wejścia na tylną platformę auta oraz usłyszeć wołanie: “Mamo, pomóż mi, umieram!” Następnie chłopak miał być zrzucony z auta, po czym podniesiony i znów zrzucony i miało się to odbywać trzy razy. Pakisi stwierdził, że w pewnym momencie mężczyźni zauważyli go, pod groźbą pistoletu zmusili do milczenia, pobili, kazali wypić większą ilość alkoholu, a na końcu ogłuszyli jakimś ciężkim przedmiotem i zostawili samego na pustkowiu.

Gdy Pakisi się ocknął, udał się na policję ale tam odprawiono go z kwitkiem, bo był pijany. Tu mamy kolejną rozbieżność. Wersję o policjantce, która kazała mu odejść przedstawił przed sądem, natomiast w protokole z zeznania, które złożył miesiąc później czytamy, że nie poszedł na policję, bo się bał. Gdy rozpoczął się proces wydawało się, iż adwokaci oskarżonych będą mieli łatwe zadanie. Nie dość, że o zbrodni opowiadał tylko jeden świadek, to jego zeznania były niespójne, a w momencie gdy miał widzieć scenę zabójstwa był w stanie nietrzeźwym.

Stało się jednak inaczej. Proces toczył się w Mmabatho High Court (nieco ponad 90km od Coligny). Sędzia Ronald Hendricks, choć przyznał, iż zeznania świadka nie były idealnie spójne, uznał je za, co do istoty, wiarygodne i skazał Phillipa Schuttego na 23 lata, a Pietera Doorewaarda na 18 lat więzienia.

Nie pomogło nawet wydarzenie, które miało miejsce już po uznaniu oskarżonych za winnych (styczeń 2019), ale przed ogłoszeniem wyroku (marzec 2019). Wtedy to pojawiło się nagranie, w którym Bonakele Pakisi przyznawał, iż przed sądem kłamał. Jednakże wkrótce po tym jak to oświadczenie upubliczniono – stwierdził, iż do odwołania zeznań został przymuszony. Twierdził, że najpierw próbowano go przekupić, później – gdy to nie odniosło skutku - grożono mu bronią. Sąd jednak nie zajął się tą sprawą ani pod kątem ewentualnych fałszywych zeznań, ani też ewentualnego zastraszania. Wcześniej ani śledczy ani sąd nie szukali innych świadków wydarzenia, choć istniała duża szansa na ich znalezienie. Moshoeu nie był bowiem sam. Słoneczniki zbierał też inny chłopak, tyle tylko, że zdążył uciec. Ponadto o tej porze na polach obecni już byli robotnicy, lub przypadkowi przechodnie, którzy mogli coś widzieć.

Sędzia wymierzając kary uznał wprawdzie, że sprawcy nie planowali zabójstwa, lecz działali, jak byśmy u nas powiedzieli, z zamiarem ewentualnym. Wyrok ten spotkał się z oburzeniem białej społeczności, która wierzyła, że w świetle problematycznych dowodów powinno dojść do uniewinnienia, ale też z niezadowoleniem rodziny zabitego, oraz części społeczności czarnej, która chciała kar jeszcze surowszych, najchętniej dożywocia (w RPA nie ma kary śmierci).

Wielokrotnie spotykamy się z twierdzeniem, że nie powinno się komentować wyroków sądowych, zwłaszcza jeśli nie jest się prawnikiem. Nie zgadzam się z tym, gdyż prawo dotyczy wszystkich ludzi, wszyscy więc mają prawo wypowiadać się na temat tego, co nawet jeśli w danej chwili ich nie dotyczy, może ich w każdej chwili „dopaść”. Z prawem jest trochę jak z polityką, którą można się nie interesować, ale ona może zainteresować się nami. Mam na myśli ogólne zasady, nie tylko chodzi o sytuację w RPA.

Oczywiście, nie mając wglądu w akta sprawy zawsze można powiedzieć, że sąd dysponował większą wiedzą niż my, którzy znamy sprawę jedynie z mediów. W tym jednak przypadku wiele faktów wskazuje na to, iż wyrok miał charakter polityczny. Na potwierdzenie tej tezy podam link z artykułu napisanego wprawdzie w takim tonie, że oskarżeni są winni, ale autorka, Mildred Europa Taylor, niechcący przyznaje się do argumentacji nie mającej nic wspólnego z rzetelnym ustalaniem przebiegu wydarzeń czy też analizą przedstawionych sądowi dowodów https://face2faceafrica.com/article/two-white-south-africans-who-brutally-killed-black-teen-for-stealing-sunflower-jailed . Już sam tytuł: „Dwóch białych Południowoafrykańczyków, którzy brutalnie zabili czarnego nastolatka za „kradzież” słoneczników, trafiło do więzienia”. Autorka nie ukrywa po czyjej jest stronie. Natomiast pewien cytat z uzasadnienia wyroku jest znamienny. Taylor podaje go bez komentarza, ale z kontekstu wynika, że się z nim zgadza. Cytuję w oryginale: “It cannot be ignored that the community revolted as a result of this incident.” – „Nie można ignorować faktu, że społeczność zbuntowała się z powodu tego wydarzenia.” Jak pisałam wcześniej – do zamieszek doszło po tym jak dwaj podejrzani zostali zwolnieni za kaucją. Jeśli więc dobrze rozumiem sędzia, zamiast kierować się obowiązującymi od czasów rzymskich zasadami in dubio pro reo (nie dające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego) oraz unus testis nullus testis (jeden świadek żaden świadek), zdaje się ulegać woli tłumu, który w sytuacji uniewinnienia ponowiłby palenie domów, sklepów, warsztatów, a tym razem może nawet budynków użyteczności publicznej.

Czy jednak sędzia kierował się tylko strachem? Ronald Hendricks to doświadczony sędzia. Ukończył prawo na Uniwersytecie w Pretorii. Na uwagę zasługuje jednak jeden szczegół: do roku 2003, kiedy to został sędzią był członkiem ANC – Afrykańskiego Kongresu Narodowego. ANC to partia rządząca nieprzerwanie od 1994 r. W czasach apartheidu partia ta walczyła o zniesienie tego systemu, często uciekając się do terroryzmu. ANC ściśle współpracował i współpracuje z komunistami, a komuniści od pojęcia winy i kary wolą pojęcie „ochrony społecznej”. Jeśli więc pozostawanie na wolności jakichś osób miałoby prowadzić do zamieszek to należy te osoby zamknąć, a kwestia ich winy byłaby drugorzędna. Czy sędzia tak rozumował? A może po prosto, jako że sam jest czarnoskóry solidaryzował się z ludźmi o tym samym kolorze skóry co on? Byłby to rasizm, ale przecież w RPA czarni głoszą, że osoba czarnoskóra rasistą być nie może…

Obydwaj oskarżeni wnieśli apelację od wyroku. 23 maja 2019 sąd w Mmabatho oddalił apelację, jednakże obrona zapowiedziała zaskarżenie tej decyzji do sądu najwyższego. Pomoc w sprawie obiecuje Afriforum – organizacja zajmująca się przestrzeganiem praw obywatelskich https://www.news24.com/SouthAfrica/News/coligny-murder-afriforum-to-help-convicted-men-approach-sca-20190523 . Tak więc spodziewać się można dalszego ciągu.

Sprawa Pietera Doorewaarda i Philipa Schuttego często jest porównywana z inną sprawą, w której oskarżonymi i ostatecznie skazanymi było również dwóch białych pracowników farmy: Willem Oosthuyzen i Theo Jackson, a ofiarą czarny mężczyzna (w tym przypadku dorosły) posądzony o kradzież – Victor Rethabile Mlotshtwa. Pisałam o tym https://www.salon24.pl/u/olenkawagner/818301,rpa-incydent-z-trumna-oraz-czarny-poniedzialek  . Mimo podobieństw (rasa i społeczny status oskarżonych i ofiar, oskarżenie o kradzież, surowe wyroki, przekonanie dużej części opinii publicznej o rasowym podłożu sprawy) są też istotne różnice. W przeciwieństwie do niejasnej sytuacji w Coligny (sprawa Doorewarda i Schuttego), co do tego, że Oosthuyzen i Jackson działali w sposób przestępczy nie może być wątpliwości. Sprawcy przyłapali Mlotshwę na kradzieży zwoju miedzianego kabla, po czym zamiast zawieźć go na policję postanowili „wziąć sprawę w swoje ręce” i dać złodziejowi czy intruzowi (sąd stwierdził, że kradzieży mogło nie być) nauczkę. Zmusili go do wejścia do przygotowanej w tym celu trumny i grozili jej podpaleniem. Ostatecznie jednak skończyło się na groźbach i sprawcy odeszli pozostawiając ofiarę w trumnie. Mlotshwa z trumny wyszedł, ale na policję nie poszedł, bo się bał. Sprawcy byli na tyle pozbawieni wyobraźni, że nagrywali scenę zmuszenia wejścia do trumny i nagranie umieścili w Internecie. Swoją drogą zawsze dziwi mnie fakt, że ktoś popełnia czyn zabroniony, a następnie publikuje dowody swej winy. Czyn sprawców „incydentu z trumną” niewątpliwie zasługuje na karę. Zastraszanie, znęcanie się – nie znam kodeksu karnego RPA, ale w większości przypadków, przy najbardziej surowym traktowaniu za tego typu przestępstwo zwykle dostaje się 2-3 lata więzienia. Tymczasem sprawcy dostali odpowiednio 11 i 14 lat, bo ich czyn potraktowano jak usiłowanie zabójstwa. Tu również oskarżonym najpierw odmówili prawa do apelacji, później Sąd Najwyższy to prawo przyznał, ale odmówił zwolnienia skazanych na czas rozpatrywania apelacji https://www.news24.com/SouthAfrica/News/2-men-convicted-for-coffin-assault-lose-bid-to-be-released-on-bail-20180601 . Na Facebooku istnieje strona wspierająca skazanych i ich rodziny (znalazły się w tragicznej sytuacji finansowej). Strona głównie w języku afrikaans, ale też piszą po angielsku. Zatytułowana jest: Regverdigheid vir Willem Oosthuyzen en Theo Jackson doodskis saak – Sprawiedliwość dla Willem Oosthuyzena i Theo Jacksona w sprawie trumiennej.

Obu tym sprawo towarzyszył duży rozgłos medialny. Większość mediów głównego nurtu wskazywała na „pozostałości apartheidu”, „nierówności społeczne”, jako rzekomą przyczynę tragicznych wydarzeń. Biali mieli czuć się bezkarni w czasach apartheidu, a obalenie tego ustroju miało niewiele zmienić w mentalności. W tym duchu utrzymany jest dokument „Stealing Sunflowers”  portalu News 24. Można jednak znaleźć rzetelne opracowania, jak np. to, które napisał Rian Malan  - The Curious Case of the Coligny Trial. To z pracy tego autora korzystałam opisując różne wersje wydarzeń.

Tymczasem o wiele częstsze przypadki napaści na głównie białych farmerów, których sprawcami są niemal wyłącznie czarni nie spotykają się z tak dużą uwagą mediów, a tym bardziej polityków partii rządzącej. Prezydent Ramaphosa nawet stwierdził, że zabójstw białych farmerów nie ma (później wyjaśniał, że jednak są, ale nie stanowią wielkiego problemu) https://citizen.co.za/news/south-africa/2015103/cyril-defends-on-air-statement-of-no-killing-of-farmers/ .


Aleksandra
O mnie Aleksandra

Swoją "działalność polityczną" rozpoczęłam w roku 1968 w wieku lat... sześciu ;). Postanowiłam wtedy wyrzucić przez okno kilkanaście napisanych własnoręcznie "ulotek" o treści "W POLSCE JEST RZĄD GŁUPI". Zamiar nie udał się, bo gdy wyjawiłam go Tacie, ten przestraszył się nie na żarty (pracował na uczelni) i rzecz jasna zniszczył kartki. Motywacja mojej "działalności" była jednak specyficzna: chodziło o to, ze milicja przez parę dni obstawiała Rynek, a je lubiłam chodzić karmić gołębie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka