Wśród krytycznych opinii o filmie „Zielona granica” częste są uwagi, że Agnieszka Holland nakręciła go w złej woli i z chęci szkalowania własnego państwa. Zarzuty te mogłyby być prawdziwe, gdyby reżyserka postrzegała kwestię migracji podobnie, jak widzi ją większość Polaków. Stan świadomości Agnieszki Holland w tej sprawie dostępny jest za paywallem już od 11,90 zł/mc, ale wybrane poniżej cytaty chyba dobrze go oddają.
Wciąż słychać, że otwarte granice zachęcają do ucieczki miliony ludzi z Afryki czy Bliskiego Wschodu. [...] A zatrzymywanie tej rzeszy też wydobywa z nas zło.
- Problem polega na tym, że ta fala tak czy tak ruszy, albo już rusza, i że nieuchronnie tu dotrze. Teraz jakby zwolniła, ale jej nie unikniemy. Tylko nie wiemy, kiedy ten wielki marsz nastąpi. Może za pięć lat lub za dziesięć, ale wędrówka ludów jest raczej nieuchronna. [...] Dlatego rzekome „mniejsze zło”, które politycy wybierają, narażając uchodźców na śmierć, nie zatrzymuje tego „wielkiego zła”, czyli niekontrolowanego napływu do Europy milionów, przed którym „małe zło” ma nas chronić. [...] A mur niewiele daje. Do Niemiec dociera teraz przez Polskę jeszcze więcej uchodźców, niż zanim go zbudowano.
Od 2001 r. wolność na całym Zachodzie znika plasterek po plasterku. Przy niewielkich protestach.
- [...] Bardzo się boję, co zrobi Europa, kiedy ta wielomilionowa rzesza ruszy już na dobre i przestaną wystarczać takie plastry, jak płoty, zasieki i płacenie różnym dyktatorom za trzymanie uchodźców w obozach.
Dwie ścieżki się otwierają. Jedna to koniec naszego świata wartości, a druga to nasz koniec.
- Dokładnie. Morze Śródziemne może stać się morzem czerwonym, bo jak tych łodzi będzie 10 razy więcej, zamiast je odpychać od brzegu, będziemy bombardowali. [...] A my przy płocie w Puszczy Białowieskiej ustawimy wojsko z bronią maszynową i każemy pruć do nich seriami, tak jak teraz Saudyjczycy prują do Etiopczyków. Jeżeli będziemy dalej szli drogą, którą idziemy, nie widzę innej perspektywy.
Podziwiam aktywistów z granicy. Ale gdyby ich tam nie było, to może byłoby lepiej. Może ta granica stałaby się tak straszna, że Łukaszence nie udałoby się wabić tam ludzi na śmierć.
- Nie! Po pierwsze, umarłoby jeszcze więcej ludzi. Bo przemytnicy i tak by ich tam zwabiali. [...] Po drugie, aktywiści generują dobro [...] Gdyby uchodźcy ich nie spotkali, wylądowaliby w Niemczech czy Szwecji już jako zrozpaczeni nihiliści, czyli potencjalni przyszli terroryści.
Myślisz, że dzięki aktywistom uchodźcy, którzy się przedrą i znajdą swoje miejsce w Europie, staną się lepszymi Europejczykami?
- Tak to działa!
Tak jak polscy Żydzi, którzy się uratowali, są statystycznie bardziej zaangażowani jako obywatele niż inni Polacy?
- Podobnie. Te analogie, z wszystkimi proporcjami, wciąż się nasuwają. W mikroskali są silne. Jestem przekonana, że za 50 lat każdy na Podlasiu będzie miał w rodzinie jakiegoś sprawiedliwego.
Czyli aktywiści z granicy przenoszą do nieznanej przyszłości ogień naszych wartości, które kiedyś wydawały się powszechne i bezsprzeczne, a w obliczu masowej migracji okazały się nie takie powszechne i wcale nie bezsprzeczne.
- Tak samo było w czasie Holokaustu. Nieliczni przenieśli ogień humanistycznych czy chrześcijańskich wartości. A teraz wszyscy się do nich dopisują.
Ale czy wierzysz, że także tym razem ci wszyscy, którzy mają co stracić, czyli zdecydowana większość, dadzą się przekonać, żeby dopuścić innych?
- Tak będzie, jeżeli jako ludzkość przetrwamy.
Przyjmiemy te kilkaset milionów migrantów z Afryki?
- Jakie mamy wyjście? Zastąpią nas, jak Barbarzyńcy zastąpili Rzymian.
Boję się, że prędzej sami staniemy się barbarzyńcami.
- Może. Ale nie boję się, że przestaniemy istnieć jako biała rasa. Sami ku temu zmierzamy. Już się nie reprodukujemy. Robimy miejsce dla innych. Może coś lepszego się z tego narodzi.
Ty byś się poddała?
- Trzeba uwierzyć, że historia się toczy.
I mówisz to tak spokojnie?
- [...] Mogę robić to, co ode mnie zależy. Jeżeli będę w tym wytrwała, zasieję jakieś ziarenko. [...] Zajmuję się migracją, bo mam wizję, że zmierzamy do jakiegoś strasznego paroksyzmu ludzkości i że będziemy, a trochę już jesteśmy, jego autorami.
To są też moje lęki. Jak można się na to przygotować?
- Jeżeli, jak ja, jesteś fatalistą, po prostu musisz z tym żyć.
Nie chcę.
- Na to nie ma rady. U mnie to się zebrało z genetycznego doświadczenia moich przodków i z moich własnych doświadczeń. Wiem, że się od tego egzystencjalnego fatalizmu nie uwolnię.
„Małe zło” obudzone przez władzę w lokalnych funkcjonariuszach staje się „wielkim złem” w walce o świat.
- To są naczynia połączone. Paru skur*ysynów i głupców noszących polskie mundury może uruchomić lawinę niewyobrażalnych globalnych konsekwencji.
Komentarze