Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
2137
BLOG

Michael Bloomberg, czyli po ile informacja?

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Gospodarka Obserwuj notkę 26

        Ponieważ ostatnio jestem tak zarobiony, że nie mam głowy do tego, by żyć, dziś nie będzie nowej notki, ale za to jeden z nowszych tekstów do "Gazety Finansowej" o sprzedawcy informacji, Michaelu Bloombergu. Swoją drogą, polecam tę gazetę. Ona wprawdzie kosztuje aż 10 zł., ale to przecież zaledwie 4 zł. więcej od całego tego chłamu, z "W Sieci" na czele, a ile wrażeń!

        Jeśli przyjrzymy się publikowanej już od wielu lat przez “Forbesa” liście najbogatszych ludzi na świecie, niemal w jednej chwili zauważymy, że sposobów na to, by się tam znaleźć jest niemal tyle, ile uczestników tej zabawy, jednak po tym, jak owe towarzystwo spróbujemy jakoś sklasyfikować, okaże się, że jednak zdecydowana mniejszość z nich zasłużyła się tym, że najpierw coś wymyślili, następnie to coś wyprodukowali, no a w końcu to coś sprzedali za pieniądze na tyle duże, by dzięki temu stać się współwłaścicielami świata. Spójrzmy na pierwszą dwudziestkę tego rankingu. Na pierwszym miejscu jest wprawdzie oczywiście Bill Gates, a więc człowiek, który dał nam komputer. Większość dalszych miejsc jednak zajmują albo zwykli spekulanci, a więc ludzie, których jedyny pomysł na życie sprowadza się do tego, by kupić taniej, a sprzedać drożej, albo – co jeszcze gorsze – tacy, którzy tak naprawdę osobiście nie potrafili wymyślić nic, a swoją fortunę zawdzięczają temu, że ich ojciec, czy dziadek, cały interes wraz z jego obsługą zostawił im w spadku, a oni dziś już tylko uważają, by osoby, które zatrudniają ich nie okradały. Dobrym przykładem jest tu dziś najbogatsza na świecie rodzina Waltonów.

      I faktycznie, prawda jest taka, że poza Gatesem, z autentycznych twórców znajdziemy tam już tylko Amancio Ortegę, Larry’ego Ellisona, braci Koch, Bernarda Arnault, Jeffa Bezosa, Marka Zuckerberga, Sheldona Adelsona, no i tych dwóch od Google’a. Reszta, to, jak mówię, albo spekulanci, albo spadkobiercy. No a wśród całej dwudziestki jest ktoś, kto nie jest ani spekulantem, ani spadkobiercą, ani kimś, kto był na tyle sprytny, by wymyślić super produkt i go sprzedać, a mimo to ma te swoje paręnaście miliardów dolarów i nic nie wskazuje na to, by miał je nagle stracić. Mam na myśli Michaela Bloomberga, współtwórcę i właściciela największej na świecie agencji informacyjnej o skromnej nazwie Bloomberg L.P., człowieka przy którym nawet David Thomson ze swoim Reutersem jest taaaaki malutki.

      Ktoś odpowiednio uprzedzony powie, że nie jest wielkim osiągnięciem odnieść sukces, nawet tak wielki, jak to obserwujemy w przypadku Bloomberga, jeśli przede wszystkim zauważymy, że człowiek nie ma na nazwisko Thomson, ale Bloomberg właśnie, a jego partnerzy w biznesie, z którymi on cały ów informacyjny interes rozkręcił, również noszą wiele mówiące nazwiska, a więc Secunda, czy może jeszcze bardziej – Zegar. I, owszem, ów tercet w postaci Bloomberga, Secundy i Zegara robi wrażenie, co nie zmienia faktu, że z całą pewnością trzeba im oddać to, co do nich należy. Przyjrzyjmy się więc, jak to wszystko się zaczęło.

       Oto mamy dzień 14 lutego 1942 roku, kiedy to w szpitalu w Bostonie urodził się Michael Rubens Bloomberg. Jego rodzice, William Henry Bloomberg oraz Charlotte Rubens, pochodzący z rodzin rosyjskich Żydów, kiedy przyszedł na świat ich wybitny syn, prowadzili dość zamożne życie w miejscowości Allston w stanie Massachusetts. Kiedy chłopiec miał dwa lata, rodzina na kolejne dwa lata przeniosła się do Brookline w stanie Massachusetts, by wreszcie wylądować w Bostonie, gdzie w roku 1964 młody Bloomberg ukończył studia na miejscowym uniwersytecie, uzyskując tytuł inżyniera- elektryka, natomiast już dwa lata później w Szkole Biznesu Harvarda zdobył bardzo prestiżowy tytuł MBA.

      W roku 1973 Michael Bloomberg został partnerem generalnym w Salomon Brothers, jednym z wielkich banków inwestycyjnych na Wall Street, gdzie początkowo zajmował się handlem akcjami, a następnie procesami wytwórczymi oprogramowania. I oto nadszedł dla dalszej kariery Bloomebrga kluczowy jak się zdaje rok, kiedy Salomon Brothers zostało wykupione przez Phibro Corporation, a sam Bloomberg został zwolniony z pracy z odprawą w wysokości… 10 milionów dolarów.

       Zamiast rzucić się w wir korzystania z życia, Bloomberg postanowił w całości zainwestować otrzymane pieniądze i w roku 1981 wspólnie ze wspomnianymi wcześniej Secundą, Zegarem, oraz pewnym niezwykle zdolnym matematykiem o nazwisku Duncan MacMillan, założył firmę o nazwie Innovative Market Systems. Swój plan biznesowy oparł na założeniu, że Wall Street, podobnie jak zresztą cała branża finansowa, gotowi są płacić ciężkie pieniądze za biznesowe informacje, pod warunkiem, że owe informacje będą gwarantowały najwyższą jakość, będą przekazywane we wszystkich możliwych formach, no i oczywiście dostarczane najszybciej jak to tylko możliwe.

      Na pierwsze efekty nie trzeba było długo czekać. Oto już rok później, w roku 1982, do Bloomberga zgłosiła się zarządzająca majątkiem w imieniu Bank of America firma o kultowej wręcz pozycji na rynku, o nazwie Merill Lynch, instalując u siebie 22 oferowane przez Bloomberga terminale, a przy okazji inwestując w rozwój firmy 30 milionów dolarów. Do roku 1984 terminale Bloomberga zostały zakupione prze wszystkich klientów Merill Lynch. W roku 1987 Bloomberg zmienił nazwę firmy na Bloomberg L.P., a do roku 1990 zainstalował 8 tysięcy kolejnych terminali. Dziś firma Bloomberga posiada już ponad 300 tysięcy dostarczających finansowe informację terminali na całym świecie i to one właśnie, mimo że Bloomberg L.P to naprawdę bardzo szeroki wachlarz najróżniejszych przedsięwzięć, stanowią główne źródło dochodów firmy. Kontrolowany komputerowo program informacyjny, dostępny w systemie subskrypcyjnym w cenie 1800 dolarów miesięcznie, pozwala użytkownikom korzystać z pełnego serwisu finansowego w celu monitorowania i analizowania w rzeczywistym czasie wszelkich danych finansowych z całego świata, zdobywania najświeższych informacji, oraz przesyłania wiadomości w stworzonym przez Bloomberga super-bezpiecznym systemie o nazwie Bloomberg Message.

      Ale jak już powiedzieliśmy, fortuna Bloomberga to oczywiście nie tylko te terminale. Od chwili swojego debiutu, Bloomberg L.P. przejmuje, przejmuje i przejmuje, a wśród owych przejęć na czoło wysuwają się: stacja radiowa WNEW, którą w roku 1992 Bloomberg kupił za 13,5 miliona dolarów i natychmiast sformatował na radio informacyjne o nazwie Bloomberg Radio. W roku 2009 doszło do przejęcia słynnego magazynu „Business Week” z natychmiastową zmianą tytułu na „Bloomberg Businessweek”. W roku Bloomberg przejął firmę o nazwie Eagle Eye Publishing, zajmującą się publikacją danych związanych z rządowymi zakupami i uczynił ją częścią projektu o nazwie Bloomberg Government, zajmującego się w systemie subskrypcyjnym, w cenie 5700 dolarów rocznie, dostarczaniem narzędzi decyzyjnych, wiadomości, oraz analiz na rzecz stymulowania prac rządu. W roku 2009 Bloomberg kupił New Energy Finance, brytyjską firmę audytorską zajmującą się inwestowaniem w energię oraz w rynki węgla. W roku 2011 Bloomberg L.P. za niemal miliard dolarów stał się właścicielem projektu o nazwie Bureau of National Affairs, zajmującego się publikowaniem wysoko wyspecjalizowanych wiadomości oraz informacji z przeznaczeniem dla przedsiębiorców i rządów. Firma wydaje dziś ponad 350 publikacji na temat prawa spółek, praw pracowniczych, ochrony środowiska, zdrowia i bezpieczeństwa, zatrudnienia, własności intelektualnej, sporów pracowniczych, oraz kwestii podatkowych.

      Poza przejmowaniem kolejnych firm i organizacji, Michael Bloomberg tworzy też własne projekty. W roku 1990, wspólnie z Matthew Winklerem, otworzył agencję o nazwie Bloomberg News w celu dostarczania posiadaczom subskrypcji wszelkich wiadomości finansowych. W roku 2010 Bloomberg News zatrudniał ponad 2300 dziennikarzy w 72 krajach na świecie. Informacje przekazywane są na żywo oczywiście przez wspomniane terminale, ale również przez Bloomberg Television, Bloomberg Radio, „Bloomberg Businessweek”, Bloomberg Markets, oraz naturalnie przez portal bloomberg.com.

       Przyjrzyjmy się może wspomnianej telewizji, którą większość z nas z pewnością zna ze swoich telewizorów. Kanał ów powstał w roku 1994, jako płatna oferta nadająca przez 13 godzin dziennie siedem dni w tygodniu, jednak już wkrótce sieć weszła na rynek telewizji kablowych i tym sposobem przekształciła się w nadającą na żywo, 24 godziny na dobę stację, odbieraną w 200 milionów gospodarstw domowych na świecie.

      Poza telewizją, oraz wspomnianymi wcześniej Bloomberg Markets oraz Bloomberg Government, Michael Bloomberg oferuje subskrypcję serwisu o nazwie Bloomberg Law, dostarczającego, jak sama nazwa wskazuje, wszelkiego rodzaju informacje prawne, ale też zwykłe wiadomości.

      Jest również Michael Bloomberg autorem tak zwanego Bloomberg Innovation Index, a więc corocznego rankingu dotyczącego innowacyjności poszczególnych krajów. Ocena oparta jest na sześciu kryteriach, a mianowicie na zaawansowaniu prac badawczo-rozwojowych, produkcji, rozwoju technologicznym, liczby osób z wyższym wykształceniem, liczby instytutów badawczych, oraz liczby uznanych patentów. Przy prowadzeniu klasyfikacji, Bloomberg korzysta z danych uzyskiwanych z Banku Światowego, Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Światowej Organizacji Własności Intelektualnej, Biura Patentów i Znaków Towarowych USA, Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, oraz UNESCO.

     No i można by było opisywać kolejne, niemal nigdy niekończące się projekty Bloomberga, ale raz, że nie ma tu na to miejsca, a poza tym i tak już wiemy, że im głębiej będziemy w to wchodzić tym bardziej czytelne będą nasze wnioski co do tego, że przy tej skali przedsięwzięcia, stoimy już niemal na granicy tego, co już stary Rotshschild planował a propos tak zwanego „rządu światowego”. To bowiem, z czym mamy tu do czynienia, w połączeniu oczywiście z osobistą pozycją samego Bloomberga, jego majątkiem i powiązaniami, tworzy obraz naprawdę bardzo jednoznaczny. A zatem, w jakikolwiek sposób powiększy naszą wiedzę wymienianie takich nazw jak: Bloomberg View, Bloomberg Tradebook, Bloomberg Beta, czy Open Bloomberg, my i tak już wiemy, że na pytanie „Kim jest ten cały Bloomberg”, odpowiedź jest jedna – „Bloomberg to jest wszystko”.

      Dziś Michael Bloomberg zajmuje 14 miejsce na forbesowskiej liście najbogatszych ludzi na świecie, z majątkiem 35 miliardów dolarów, jednak biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze w roku 2012 to było zaledwie 22 miliardów i miejsce 20., a w 2009 jeszcze mniej, bo 16 miliardów i pozycja jeszcze niższa, choć i tak ze wzrostem w stosunku do roku poprzedniego o 4,5 miliarda dolarów – w tamtym czasie największy wzrost na świecie – należy podejrzewać, że przed Bloombergiem perspektywy są naprawdę jasne i już niedługo Waltonowie ze swoimi sklepami, gdzie wszystko jest naprawdę tanie, wreszcie zrozumieją, że to nie oni rządzą światem. Fakt, bowiem, że między marcem roku 2007 a marcem roku 2009 Bloomberg przesunął się na liście „Forbesa” z pozycji 142. na 17. mówi wystarczająco dużo każdemu.

       Jest jednak w życiu i karierze Michaela Bloomberga coś jeszcze, co pozwala nam z jednej strony odetchnąć nieco od tych wszystkich informacji dotyczących czystego pieniądza, a z drugiej pokazuje jeszcze bardziej jego potęgę. Oto 1 stycznia roku 2002 z nominacji Partii Republikańskiej Michael Bloomberg objął urząd 108. burmistrza Nowego Jorku, a więc miasta historycznie typowo demokratycznego, w roku 2005 został wybrany ponownie, no a w roku 2009 znów dostąpił tego zaszczytu, choć dwa lata wcześniej, z przyczyn, których możemy się zaledwie domyślać, ogłosił niezależność i przez resztę kadencji działał jako polityk niezależny.

      Jednak gdy chodzi o poglądy polityczne, można przyjąć, że Bloomberg to typowy przedstawiciel owego szczególnego gatunku właściciele świata, dla których poglądy polityczne, czy moralne były zawsze podporządkowane wyborom stojącym z ich punktu widzenia znacznie wyżej w jakiejkolwiek hierarchii. Kiedy startował w wyborach na stanowiska burmistrza Nowego Jorku, przedstawiał się jako Republikanin, mimo że wcześniej przez wiele lat był członkiem Partii Demokratycznej. Kiedy w roku 2007 ogłaszał swoją niezależność od Republikanów, wprawdzie jeszcze nie składał jakichś bardzo wyraźnych deklaracji, jednak dziś, bez najmniejszych zastrzeżeń, przedstawia się jako zwolennik powszechnego prawa do aborcji, praw homoseksualistów, adopcji dzieci przez homoseksualne małżeństwa, finansowania badań nad komórkami macierzystymi, zakazu posiadania broni, oraz przyznawania obywatelstwa emigrantom, a więc tego wszystkiego czego też oczekuje od tej posłusznej masy współczesny świat. I jest czymś tylko pozornie paradoksalnym, że przy tych wszystkich swoich przekonaniach, gdy chodzi o kwestie gospodarcze i związane ze światowymi finansami, pozostaje Bloomberg zdeklarowanym konserwatystą.

      I tak powoli możemy się zbliżać do końca naszej opowieści, uzbrojeni w wiedzę, która zgodnie z zasadą, że w dzisiejszym świecie należy mieć zawsze oczy i uszy szeroko otwarte, na wypadek, gdyby coś nas nagle miało zaskoczyć. Ale powiedzmy może jeszcze, że, pomijając to wszystko, co już wiemy, Michael Bloomberg żyje sobie jak każdy skromny miliarder. A zatem, w roku 1975 Bloomberg poślubił kobietę z Yorkshire nazwiskiem Susan Brown, z którą miał dwie córki, Emmę i Georginę. Małżeństwo rozpadło się w roku 1993, jednak, z tego co oboje twierdzą, pozostają w przyjacielskich stosunkach. Kiedy Bloomberg urzędował, jako burmistrz Nowego Jorku, poznał z kolei kobietę nazwiskiem Diana Taylor, z którą do dziś pozostaje w nieformalnym związku. Jest właścicielem 13 posiadłości na całym świecie, w tym świeżo nabytego historycznego kwartału kamienic na słynnej londyńskiej ulicy Knightsbridge, wcześniej należący do równie słynnej angielskiej pisarki George Eliot.

      No i może jeszcze coś, co znakomicie podkreśla jego wybitną pozycję. W październiku 2014 roku królowa Elżbieta II przyznała Bloombergowi honorowy tytuł Rycerza Komandora Najwspanialszego Orderu Brytyjskiego Imperium, a więc najważniejsze wyróżnienie przyznawane przez Imperium osobom dla Imperium zasłużonym za „ogromne biznesowe i filantropijne osiągnięcia, które na wiele różnych sposobów były z korzyścią dla brytyjsko-amerykańskich stosunków”. Wprawdzie Bloomberg, nie będąc brytyjskim obywatelem, nie może używać tytułu „sir”, jednak z całą pewnością, jak wszyscy znakomicie wiemy, owe trzy literki KBE po nazwisku pod pewnymi względami stanowią wartość nie do przecenienia.

 

Pierwszych 39 tekstów o miliarderach znalazło się w mojej książce o podróżach na dziewiąty krąg. Do nabycia w księgarni na stronie www.coryllus.pl. Tych, którzy mają ochotę na dedykację autora, zapraszam do Warszawy na Targi Książki Historycznej. Będę na miejscu w najbliższą sobotę i niedzielę.   

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka