Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk
1602
BLOG

Czy Joanna Lichocka lubi ministra Waszczykowskiego?

Krzysztof Osiejuk Krzysztof Osiejuk Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

      Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, co znaczna część sympatyków Prawa i Sprawiedliwości, a jednocześnie, zupełnie naturalnie, rządu Beaty Szydło, myśli sobie o ministrze Waszczykowskim i jaką przyszłość dla niego planuje, gdyby jednak kogoś interesowało moje zdanie, pragnę tu stanowczo zadeklarować, że jeśli już miałbym kontestować to, co się w ramach tego projektu dzieje, to Witold Waszczykowski nie mieściłby się nawet w pierwszej dwudziestce. Ktoś powie, że ponieważ wszyscy znają moją przewrotność, w owej deklaracji nie ma nic dziwnego, i ja tu od razu muszę złożyć kolejną deklarację. Owszem, ile razy widzę, że wokół czy to jakiegoś wydarzenia, czy choćby pojedynczej osoby zaczyna się zbierać grupa ludzi, która mówi dokładnie to samo, podpierając się dodatkowo dokładnie takimi samymi argumentami, w sposób naturalny wolę się trzymać od nich z daleka. Podobnie jest oczywiście w przypadku Waszczykowskiego. Ja go mam na oku właściwie od pierwszej chwili jak się pokazał publicznie i nie mogłem nie zauważyć, że wrogość jaką on zaczął budzić po wszystkich właściwie stronach politycznej sceny była co najmniej irracjonalna. Jasne, że on nigdy nie robił wrażenia kogoś szczególnie sympatycznego, a jego wypowiedzi zbyt często wskazywały na to, że on się zupełnie nie liczy z tym, co sobie o nim pomyśli iluś tam dziennikarzy, polityków, czy nawet wyborców, dla mnie jednak to ani przez chwilę nie był wystarczający powód, by się na niego zżymać, a tym bardziej odwracać się do niego plecami. Dlaczego? Dlatego mianowicie, że ja sobie nie przypominam, by on kiedykolwiek powiedział nieprawdę, lub zachował się głupio, czy nieprzyzwoicie. Niedyplomatycznie, owszem. Nieprzyzwoicie, nigdy.

            Jednak nie to jest pierwszy powód, dlaczego dziś Waszczykowskiego postanowiłem bronić. Rzecz w tym, że jeśli mam wskazywać na ludzi związanych z obecnym obozem władzy, których w najlepszym dla nich wypadku nie toleruję, to Waszczykowski nie stanowi dla nich jakiejkolwiek konkurencji. Weźmy choćby wspomnianego tu ledwo co Jarosław Gowin, o którym nawet nie mam ochoty myśleć, a co dopiero po raz kolejny pisać. Bardzo źle również znoszę ministra Glińskiego, czy rzecznika rządu Bochenka. Uważam też, że nie zaszkodziłoby szefem Kancelarii Premiera uczynić kogoś, że tak powiem, bardziej lotnego od Beaty Kempy, a ministrowi Błaszczakowi zdecydowanie odradzić występy w telewizji, tak by nie daj Boże wyborcy nie zorientowali się w końcu, że on nie dość, że ich traktuje jak ostatnich durniów, to jeszcze się tym chwali. Bardzo też bym był szczęśliwy, gdyby, skoro oni już muszą być posłami, do reprezentowania partii w trakcie telewizyjnych debat, zamiast redaktor Lichockiej, czy posła Żalka, Prawo i Sprawiedliwość wystawiało choćby puste wiadro. A tuż już miejsca by zabrakło, gdybym miał wspominać całą tę bandę niepokornych jak jasna cholera dziennikarzy, zaczynając od Marcina Wolskiego, przez Stanisława Janeckiego, a kończąc na Witoldzie Gadowskim. To oni bowiem wszyscy moim zdaniem stanowią prawdziwy problem Prawa i Sprawiedliwości, a nie minister Waszczykowski. Dlaczego? Z tego prostego powodu, że gdy chodzi o Waszczykowskiego, cokolwiek on zrobi lub powie, nie ma takiej możliwości, byśmy mu mogli zarzucić, że on nas traktuje jak zbieraninę ciemnych ludków, że już nie wspomnę o tym, że przynajmniej nie wygląda, jak znaleziony w bramie menel.

        Waszczykowski to człowiek nieznośnie poważny i niech nikt się nie łudzi, że kiedy on do nas będzie mówił, to choćby na chwilę ową powagę zechce zastąpić nędzną kokieterią. Dziś wszyscy jeden przez drugiego dostają cholery na Waszczykowskiego za to, że ten, kiedy już wszystko rzekomo układało się tak pięknie, ni stąd ni z owąd wyskoczył z pretensjami do Brukseli o sfałszowanie niedawnych wyborów na Przewodniczącego Rady Europejskiej. I nie chodzi mi tu wcale ani o ten cały, mniej lub bardziej zorganizowany „antypis”, ale o tak zwanych „naszych”, którym gapienie się w tę całą politykę, do tego stopnia poprzestawiało klepki we łbach, że gotowi są wręcz twierdzić, że Waszczykowski jest zwyczajnie „głupi”. I pomyśleć tylko, że jeszcze tak niedawno dla każdego z nas to, co właśnie oficjalnie powtórzył minister Waszczykowski, stanowiło jak najbardziej oczywistą oczywistość. Proszę mi pozwolić przypomnieć tu komentarz naszego wybitnego kolegi Orjana, który tuż po owym fałszerstwie napisał co następuje:


 „Moim zdaniem, Tusk jest uzurpatorem. Dowód mieści się w pytaniu: ile głosów otrzymał w wyborach Saryusz-Wolski. Powinien mieć w protokołach szczytu 1 głos za (Polski). Jeśli w dokumentach szczytu nie ma takiego wyniku, to znaczy, że wybory nie odbyły się.

Drugie pytanie: ile głosów za, ile przeciw (tu powinno być przynajmniej 1), ile wstrzymujących się zostało zapisane w protokole wyborczym szczytu za Tuskiem. Brak któregoś ustalenia w protokole = wyborów nie było.
Polska nie podpisała konkluzji szczytu. Kwestia, czy wybory należały do szczytu, czy nie należały, ergo brak konkluzji na skutek wyboru nie wpływa, jest tylko interpretacją. Wyborów nie ustala się z interpretacji, lecz z protokołu wyniku wyborów.

W byle spółce z o.o. sąd KRS nie wpisałby takiego ‘wyboru’ Tuska do rejestru. To jest szwabska hucpa, a nie krool Europy.
Czy są argumenty przeciwne? Ale proszę darować sobie argumenty oparte na sile i przewadze. W końcu nie na nich ma polegać demokracja. Raczej inny ustrój”.

      I jeszcze to:

Czy ktoś potrafi podać wiarygodne źródło opisujące przebieg ponownego ustanowienia Tuska?
Celowo piszę ‘ustanowienia’, bo tam - zdaje się - w ogóle nie doszło do wyborów, co - gdyby tak istotnie było - samo w sobie byłoby urągowiskiem w miejsce demokracji tak drogiej Niemcom i Timermansom wszelkiego lotu.
Otóż nie ma mowy o wyborach wtedy, gdy nie dopuszcza się głosowania na wszystkich kandydatów konkurujących między sobą. Tymczasem, tam - to akurat zdaje się pewne - nie głosowano o wybór między Tuskiem a Saryuszem Wolskim. Już to wystarczy, aby zakwestionować, iż Tusk został wybrany. Jest ‘ustanowiony’, ale nie jest wybrany.
Z kolei samo ‘ustanawianie’ Tuska miało - ponoć - taki przebieg, iż zapytano, kto jest przeciw? Na to podniosła się tylko jedna, polska ręka - przeciw. Dalej nie pytano. Stąd wynika, iż 27 głosów za Tuskiem należy do kategorii Urban legends przy czym ‘Urban’ należy pisać z dużej litery.
Ten moment także składa się na pyrrusowy wymiar sukcesu Tuska. To nie jest zwycięstwo, ale solidna, niemiecka instalacja.
Jednak w skali długookresowej Niemcy jeszcze nigdy niczego nie wygrali tak skierowaną solidnością. Natomiast Pyrrusem nie ma się co zajmować”.

      A więc, czy są argumenty przeciwne? Czy argumentem przeciwnym jest może to, że Waszczykowski jest głupi, bo szkodzi realizacji misternego planu, który ma Polsce zapewnić zwiększone wpływy w przekręcie , który się nazywa „Wspólna Europa”? A może argumentem jest to, że skoro znaleźliśmy się w tak znakomitym towarzystwie jak owa banda uzurpatorów kierowana wspólnie i w porozumieniu przez Timmermansa, Junkera i Tuska, powinniśmy się dostosować i przynajmniej przestrzegać podstawowych reguł dyplomacji? A może tam jest jeszcze coś, o czym nie wiem? Otóż z mojego punktu widzenia, najgorsze co byśmy zrobili, to przejście do porządku dziennego nad owym przekrętem, czy, jak to ładnie określił nasz kolega, „Pyrrusem”.

      Ja nie mam złudzeń, że od naszego gadania ta skamielina choćby stęknie. Mowy nie ma. Dlatego oczywiście polski rząd powinien robić to co do niego należy, mając w perspektywie kolejne potyczki, z których ta, o której dziś rozmawiamy, wcale nie musi być najgorsza. No i mieć na uwadze fakt, że jeśli z następnych wyborów nie wyjdziemy wzmocnieni, nikt nam tego nie wybaczy, a śmiechu, jaki się rozlegnie wokół, nic nie zagłuszy. No a już z całą pewnością powtarzanie sobie, że to wszystko przez Waszczykowskiego, co nie umiał powstrzymać języka, kiedy sytuacja tego wymagała.



Przypominam, że już pojutrze w Warszawie rozpoczynają się Targi Wydawców Katolickich, w których planuję brać osobisty udział. Jak się dziś wydaje, jedynie w sobotę, no ale tym bardziej zapraszam wszystkich, którzy mieliby przyjemność się spotkać. Proszę wypatrywać szczegółów, czy to tutaj, czy na blogu Coryllusa. Moje książki natomiast są w stałej ofercie w księgarni pod adresem www.coryllus.pl. 

taki sam

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka