Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
452
BLOG

Najwięksi truciciele

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Andrzej Owsiński

Najwięksi truciciele

Zwrócono słusznie uwagę że między innymi istotnym czynnikiem w poszukiwaniu powodów na prześladowanie Polski jest rzekoma troska o warunki ekologiczne.

Polska energetyka oparta na spalaniu węgla emituje zbyt duże ilości CO2 i ma za mały udział nisko lub nieinwazyjnych sposobów wytwarzania energii.

Tymczasem udział Polski w globalnym produkowaniu CO2 wynosi 0,9 % w skali światowej i nie przekracza średniej wartości.

Największymi producentami są: - Chiny – 29 %. Stany Zjednoczone - 14 %, Indie – 7 %, Rosja i Japonia po – 4 %, Niemcy – 2 %.

Z tego wynika że w stosunku do przestrzeni Niemcy mają gorsze wyniki niż Polska, ale wolą liczyć w przeliczeniu na mieszkańca bo to stawia ich w lepszej sytuacji.

Wszelkiego rodzaju zjawiska atmosferyczne liczone są w stosunku do powierzchni ziemi, a nie do jej zaludnienia, które jest zmienne.

Ale przecież trzeba liczyć tak żeby Polska wypadła gorzej i żeby był jeszcze jeden powód do ataku na nią.

Ze strony polskiej brakuje stosownej reakcji w której przede wszystkim należy zwrócić uwagę na “historyczne” osiągnięcia poszczególnych krajów.

Niemcy zatruwają powietrze, ziemię i wodę od wielu lat, przynajmniej od początku rewolucji przemysłowej i obecny stan zagrożenia jest rezultatem działalności wieloletniej, a nie tylko bieżącej.

Polska nie brała udziału w wielkim skoku przemysłowym i ten stan rzeczy powinien być uwzględniony w ocenie zjawiska, a także w stosownej odpowiedzialności, szczególnie finansowej.

Pani Merkel lubi powoływać się na “historyczne” fakty tam gdzie one mają Niemcom sprzyjać, jak np. w dotacji dla rolnictwa, niech wobec tego zastosuje również to kryterium w odniesieniu do zanieczyszczeń.

Ponadto należy zwrócić uwagę że problem nie może być rozważany odrębnie dla poszczególnych regionów, powietrze nie zna granic i przemieszcza się wg praw regulujących atmosferę, a nie ludzkich życzeń.

Stąd problem walki z wszelkiego rodzaju zanieczyszczeniami powietrza, podobnie w dużej mierze i wody, może być rozwiązywany jedynie w skali światowej.

Jaki będzie zysk dla ludzkości jeśli Polska obniży swój udział w emisji CO2 z 0,9 do 0,7 % w czasie gdy Chiny zwiększą swój udział z 29 do 31 %?

W swoim czasie pisałem na temat konieczności przeprowadzenia gruntownych zmian w podejściu do problemów zatruwania świata.

Konwencja paryska jest klasycznym przykładem gdy istotny problem merytoryczny służy jako pretekst dla przeforsowania swojego interesu. Nie chodzi bowiem o realną poprawę warunków ekologicznych, ale o zmniejszenie konkurencyjnej produkcji.

Gdyby chodziło o pozytywne skutki w skali światowej to w pierwszej kolejności powinien być stworzony fundusz przeznaczony do pokrycia kosztów przedsięwzięcia.

Wpłaty na ten fundusz powinny być uzależnione od dotychczasowego “wkładu” w stan zanieczyszczeń z różnych tytułów, a sposób realizacji działań ochronnych gwarantować praktyczną skuteczność.

Organizacji międzynarodowych zajmujących się światową problematyką jest wiele, niestety znakomita większość z nich ogranicza swoją działalność do badania zjawisk i udzielania dobrych rad.

W tym przypadku potrzebny jest organ wykonawczy określonych zaleceń.

Bez praktycznego działania na skalę światową nie rozwiąże się tego dosłownie palącego problemu.

Problem “trucia” nie jest jedynym biczem na Polskę, mamy przecież sądownictwo, praworządność, pojęcie swobód obywatelskich, a także działalność gospodarczą.

Wprawdzie już dziś nie mówi się o limitach produkcyjnych, które tyle szkód przyniosły polskiej gospodarce, a to ze względu na pandemię, która grozi nową falą zmienionego wirusa, ciągle jednak jesteśmy pod kontrolą gospodarki niemieckiej.

W odniesieniu do obecnego usytuowania Polski w UE spotkałem się ze słuszną uwagą że jest to owoc nie tylko ostatniego trzydziestolecia, ale już w PRL różne “kluby” wyznaczały nam miejsce w szeregu.

Była w tym określona rola Rakowskiego jako czołowego grabarza polskiej gospodarki “zaorywującego” polskie stocznie, co się zresztą sprawdziło jednak już w nowym rozdaniu i ze znaczącym wpływem niemieckim.

Jeszcze w 2003 roku stocznia gdyńska pod kierownictwem Szlanty i jego współpracowników osiągała rekordowe rezultaty w budowie statków, ale narzucone warunki finansowe doprowadziły do jej upadku, jak i zresztą całego przemysłu stoczniowego. Stało się to dopiero w roku 2009 już w czasie rządów pani Merkel. Możliwości tego przemysłu sięgały światowej pozycji i wielomilionowego tonażu wodowanych statków różnych, niekiedy dość skomplikowanych specjalności.

I to był powód dla którego trzeba było ten przemysł zniszczyć ażeby nie tworzył konkurencji dla wysoce dotowanych stoczni niemieckich i w pewnym stopniu francuskich..

W końcu i tak europejski przemysł stoczniowy padł nie wytrzymując konkurencji z Dalekim Wschodem, a jedyny który mógł z nim konkurować, czyli polski, został mędzy innymi na życzenie pani Merkel – zlikwidowany w 2009 roku.

Zwracam uwagę na tę dziedzinę nie tylko ze względu na wyjątkowe jak na stosunki peerelowskie jej osiągnięcia, ale też ze względu na jej strategiczne znaczenie.

Drugą, jeszcze w większym stopniu niż pierwszą wojnę światową alianci wygrali zawdzięczając temu że amerykańskie stocznie były w stanie nie tylko nadrobić straty zatapianych statków, ale też i powiększyć potencjał przewozowy floty handlowej i zdolność bojową floty wojennej.

UE z własnej woli pozbyła się takich możliwości na wypadek całkiem prawdopodobnego konfliktu.

Podstawową słabością Unii jest brak jakiejkolwiek pozytywnej koncepcji gospodarczej, a specjalnie wizji udziału poszczególnych krajów we wspólnej gospodarce.

To co się realizuje jest wyłącznie domeną niemiecką, której wszyscy pozostali mają służyć, z pewnymi wyjątkami na rzecz uprzywilejowanych - głównie Francji w nagrodę za jej posłuszeństwo.

Przegrane Niemcy wytworzyły takie stosunki ze swoimi zwycięzcami o jakich poprzednicy mogli tylko marzyć mimo militarnych sukcesów.

Zmiana tego stanu jest konieczna i są nawet zgłoszenia korektur traktatu lizbońskiego, obawiam się tylko że Europę może uratować (jeżeli przetrwa wirusa).

jedynie całkowite odrzucenie traktatu, a zachowanie wyłącznie wspólnego rynku.

Wymaga to jednak obalenia niemieckiej hegemonii stanowiącej również poważne zagrożenie jak trucie atmosfery, a także uszanowania suwerenności europejskich państw.

Zasadniczą cechą UE jest nie nadążanie za tempem światowego rozwoju dyktowanego przez płn. Amerykę i wschodnią Azję, dlatego między innymi jest niezbędna, a także pilnie potrzebna nowa koncepcja współdziałania europejskich krajów.

W tym dziele zawarte są najważniejsze życzenia świąteczne dla nas wszystkich.

PS. Ostatni akapit mojej poprzedniej wypowiedzi jest chyba zrozumiały w świetle całkowitej kapitulacji chrześcijańskich wyznań protestanckich (poza niektórymi sektami jak np. Mormoni czy Amisze). Natomiast uwaga w odniesieniu do stanu zalęknienia i kurczowej obrony źle pojętych korporacyjnych interesów dotyczy atakowanego szczególnie zajadle duchowieństwa rzymsko katolickiego.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości