Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
277
BLOG

Żyjemy w matni spisków

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Teorie spiskowe Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Andrzej Owsiński

Żyjemy w matni spisków

Wbrew lansowanemu poglądowi, że „teorie spiskowe” w odniesieniu do naszych dziejów są bałamutne i niczego nie wyjaśniają, nie można pozbyć się podejrzenia, że rządzą nami ukryte siły zmierzające do obalenia istniejących formalnie organizacji państwowych i ponad państwowych.

Pierwszym objawem działań spiskowych w XX wieku było powstanie Rosji bolszewickiej jako rezultatu knowań niemieckich, ale też i udziału amerykańskiego kapitału. Ostatecznie skończyło się na klęsce zarówno Niemiec jak i amerykańskich ambicji światowego przewodnictwa.

II wojna światowa była wynikiem spisku niemiecko bolszewickiego, którego ostatecznym wyrazem był tajny załącznik do paktu Ribbentrop – Mołotow.

Po II wojnie światowej padliśmy ofiarą wyraźnego spisku Stalina z Rooseveltem skierowanemu przeciwko imperium brytyjskiemu i wolności Europy. Ten spisek stworzył możliwości organizacji rosyjskiego bloku komunistycznego, zmierzającego do panowania nad światem. W miarę upływu lat rosły w nim wpływy Chin, które po rozpadzie Sowietów stały się niekwestionowanym przywódcą tego bloku. Stosunki „nowej Rosji” z Chinami najwyraźniej ochłodziły się z racji nawiązania intensywnej współpracy gospodarczej chińsko amerykańskiej, a ze strony Rosji zbliżenia, a nawet uzależnienia od Niemiec reprezentujących też UE.

Z punktu widzenia stosunków gospodarczych powstały dwa bloki: niemiecko-rosyjski i amerykańsko-chiński, w obydwu istnieją zbyt duże różnice polityczne, żeby można je uznać za perspektywiczne.

Wprawdzie wpływy rosyjskie w Chinach uległy redukcji, głównie z powodu rezygnacji ze stosowania rosyjskiej technologii na rzecz nowocześniejszej amerykańskiej i uzyskania przez chiński przemysł dostępu do amerykańskiego rynku na gigantyczną skalę bilionowych obrotów rocznie, to jednak szukający sojuszników Putin nawiązał osobiste kontakty z Xi Jinpingiem, licząc na umocnienie własnej pozycji w rozgrywce. Dostarczył w ten sposób Chinom argumentu w sporze z USA o nierównorzędną wymianę handlową między tymi krajami.

Również Niemcy najwyraźniej usiłują nawiązać bliższą współpracę z Chinami, czego wyrazem jest ostatnia wizyta Scholza w Pekinie, jednak bez widocznych rezultatów.

Znaleźliśmy się w sytuacji prób zbudowania trwalszych układów, w których nie widać szerszych perspektyw dla wymienionych porozumień gospodarczych.

Przeszkodą w stosunkach Rosji z Niemcami są przerośnięte ambicje rosyjskie, utopione w wojnie ukraińskiej i bariery postawione przez Trumpa w relacjach handlowych USA z Chinami. Stąd amerykańskie próby „powrotu” do Europy, a rosyjskie do zbliżenia z Chinami. Ewentualne powodzenia tych zabiegów oznaczają klęskę Niemiec, które musiały by podporządkować się jednemu z tych układów.

Można wymienić wiele innych zabiegów o stworzenie określonego układu rządzącego światem czy jego częścią.

Nie ma to większego sensu, poza dążeniem do systemu skutecznej obrony przed totalnym zamachem na naszą kulturę, bowiem każde propagowane i na siłę wciskane rozwiązanie stanowi zagrożenie dla podstawowych warunków ludzkiej egzystencji z samym życiem włącznie. Mając na względzie stopień zagrożenia wymagane jest przeprowadzenie mobilizacji tej części świata, która jeszcze usiłuje żyć według wskazań kultury chrześcijańskiej.

Nie muszą to być kraje nominalnie chrześcijańskie, między którymi znalazły się niosące największe zagrożenie, ale przynajmniej takie, które przestrzegają podjętych zobowiązań życia w pokoju i respektowaniu prawa.

Formowane obecnie układy to nic innego jak tylko zmowy dokonane w celu wyzysku lub podporządkowania słabszych. Nie mają one szans przetrwania, gdyż noszą w zarodku wzajemną nieufność i chęć wykorzystania partnera. Mimo pełnej świadomości tego stanu ciągle mamy do czynienia z próbami zawiązywania takich porozumień.

My, a szczególnie Ukraina, przeżywamy na własnej skórze tego rodzaju zmowę, zawartą i obowiązującą między Rosją i Niemcami mimo całkiem możliwego braku jakiegokolwiek aktu na piśmie. Jest on zresztą niepotrzebny w świetle doświadczeń historycznych dążenia z obu stron ku sobie.

W polityce jak w chorobie - najważniejsza jest właściwa diagnoza, można było uniknąć tragedii II wojny światowej, gdyby nie fałszywa ocena sytuacji, zarówno ze strony alianckiej jak i państw „osi”. Dla nas szczególnie bolesny był błąd w ocenie postawy Francji.

Już w czasie obrad wersalskich można było zwrócić uwagę na francuską wstrzemięźliwość w popieraniu podstawowych polskich spraw – Górnego Śląska, Gdańska, czy Warmii i Mazur, mimo, że był w tym francuski interes osłabienia Niemiec. Po traktacie ryskim było tylko coraz gorzej, aż do jawnego rzucenia nas na żer Niemcom w Locarno. Mimo wygórowanych żądań w stosunku do Polski w układzie obronnym, ze strony francuskiej stale unikano konkretnych zobowiązań. Najgorsze było to co stało się w ostatniej chwili przed wojną: jawne oszustwo w postaci ustalenia podjęcia ofensywy wszystkimi francuskimi siłami w 15 dniu mobilizacji. W tym samym czasie uzgodniono z Anglią, że żadnej pomocy Polsce nie będzie się udzielać. Padliśmy zatem ofiarą najpodlejszego spisku, zmierzającego do wystawienia Polski na pierwszy niemiecki cios.

Piłsudski wprawdzie nie miał zaufania do Francji, a w ślad za nim i Beck, ale nie wyciągnięto z tego żadnych konkretnych wniosków, ufając, że mimo wszystkich zastrzeżeń, Francja we własnym interesie włączy się aktywnie w wojnę, a także licząc na wpływ Anglii.

Jeżeli chce się uniknąć powtórki z historii to takich błędów jednostronnego zaufania popełniać nie wolno.

W tej chwili sidła spisku rosyjsko-niemieckiego chyba zelżały ze względu na zbrodnię napaści na Ukrainę, która okazała się czymś gorszym, jakby to określił Talleyrand, a mianowicie – błędem. W wyniku tego „błędu” pozycje Rosji i Niemiec znacznie osłabły, a obok nagłaśnianej postawy antyrosyjskiej, należało by uaktywnić krytyczny stosunek wobec Niemiec, szczególnie korzystając ze zmian we Włoszech i w innych krajach, a także z odrodzenia tendencji do powrotu do UE w Wlk. Brytanii. Tą drogą można wymusić zmiany w organizacji zjednoczenia europejskiego, a szczególnie uwolnienia od hegemonii niemieckiej.

Jest to idealne zadanie dla niejawnej dyplomacji z jednej strony i dla promowania zwiększonej aktywności gospodarczej i politycznej ze strony krajów odczuwających ciężar obecnego kierownictwa UE.

Zwolennicy poglądu, że podlegamy totalnemu spiskowi sił, zmierzających do obalenia jeszcze istniejącej kultury, mogą twierdzić, że opisane zjawiska są tylko fragmentami, lub odpryskami nieuchronnego procesu prowadzonego głównie za pomocą światowych korporacji gospodarczych, którym przeszkadza zarówno moralność wywodząca się z zasad chrześcijańskich, jak i istnienie suwerennych państw. Jednakże niezależnie od prawdopodobieństwa różnych teorii widoczne są fakty, stanowiące oczywiste zagrożenie i im trzeba poświęcić największą uwagę.

Stąd postulat organizowania silnego państwa, nie tylko gospodarczo i politycznie, ale przede wszystkim moralną postawą solidarności narodowej swego społeczeństwa.

Niestety w tym ostatnim współczesnym Polakom daleko do postawy wykazanej w „Solidarności”. Nie traćmy jednak nadziei, opierając się choćby na doświadczeniach z obecnej wojny, wskazujących, że przed narodem wykazującym prawdziwie chrześcijański stosunek do pokrzywdzonych napaścią jest perspektywa lepszej przyszłości. Problem leży głównie w zdolności do wymuszenia od rządzących działania godnego postawy narodu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości