Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński
391
BLOG

Obiecanki wyborcze a ekonomia

Andrzej Owsiński Andrzej Owsiński Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

Zapowiedziane przez PiS podwyżki minimalnych płac i „drugie” trzynastki dla emerytów to oczywista „kiełbasa wyborcza”.

Nie ma w tym nic dziwnego, bowiem jak świat światem posługiwano się zawsze różnymi obietnicami dla pozyskania głosów wyborców i gdyby je wszystkie spełniono to żylibyśmy w raju na ziemi.

Mamy pełne prawo potraktować to jako stały rytuał i nie przejmować się zbytnio jego treścią, bowiem jak to w życiu, zawsze jest więcej niespełnionych życzeń.

Najważniejsze jest działanie, otóż PiS w odróżnieniu od swoich poprzedników poczynił wiele starań o zrealizowanie obietnic wyborczych w tej kadencji, jest więc najbardziej wiarygodną partią ze wszystkich dotąd rządzących Polską po 1989 roku.


Przeciwnicy PiS robią wszystko co możliwe żeby chociaż zmniejszyć jego przewagę w wyborach, bo o wygraniu z nim raczej nie ma mowy, między innymi straszą zapaścią gospodarczą w wyniku rosnącego „rozdawnictwa” dóbr pochodzących z dochodów państwa.

Jak to wygląda w świetle faktów?

Trzeba przede wszystkim wyjaśnić że wybory parlamentarne w Polsce obciążone są dziedzictwem PRL jakim jest „III RP” w związku z czym charakteryzują się niską frekwencją nie przekraczającą 50% elektoratu.

Wynika to z powszechnego przekonania że wybory podobnie jak w PRL nie mają żadnego wpływu na kształtowanie i postawę władzy i że ta władza dysponuje wszystkim i może wszelkie dobrodziejstwa rozdawać wedle swojej woli. 

Tylko że poprzednicy PiS zagarniali wszystko dla siebie, a „dobra zmiana” dzieli się ze społeczeństwem.

I na tym ma polegać cała różnica zawarta w obowiązującej konwencji, niewielkie korekty mogą być wniesione przez nagromadzenie plotek na temat kompromitujących obie strony wydarzeń.

W sumie nie narusza to utrwalonego w ciągu ostatnich trzydziestu lat układu.


Zapowiedzią zasadniczych zmian jest zaostrzenie walki w związku z próbami przełamania istniejącej konwencji, a przede wszystkim stopniowego odzyskiwania niezawisłości państwowej.

Stanowi to w ocenie zarówno władz unijnych jak i naszych sąsiadów zagrożenia dla systemu względnej „równowagi” europejskiej stworzonej przez dominację niemiecką w UE i porozumieniem niemiecko rosyjskim.

Gwarantem utrzymania tego układu były rządy warszawskie spolegliwe wobec Niemiec, stąd starania o ich powrót do władzy i wszystkie działania są podporządkowane temu celowi.

Wydawało się na podstawie doświadczeń z poprzedniego dziesięciolecia że zmiana jest tylko chwilowa, jednakże ogólne warunki zmieniły się i trzeba czekać znacznie dłużej, co może grozić niemożliwością odzyskania stanu sprzed 2015 roku.

Mają na to wpływ zmiany w nastawieniu do układu panującego w Europie narastające w wielu krajach, wspomagane przez interwencję amerykańską.

Abstrahując od układu konstelacji zewnętrznych w Polsce decydujące znaczenie będzie miała sytuacja wewnętrzna, a w tym powodzenie programu socjalnego.

 

Zbyt długo przeciąga się stan wielkich różnic w poziomie życia między Polską a krajami „starej Unii”. Nasz nominalny dochód obliczony w PKB na mieszkańca nie sięga nawet połowy średniej unijnej i obraca się koło jednej trzeciej czołowej piętnastki.

Gonitwa za przodującymi na zasadzie fundowania różnych dodatków z dochodów budżetowych niewiele zmieni, nie wspominając o uszczuplaniu i tak skromnych dochodów budżetu państwa.


Jedynym, realnym sposobem na wzrost poziomu życia w Polsce jest dokonanie znacznego postępu w rozwoju gospodarki, dla której niezmiennie podstawowymi środkami napędowymi są budownictwo i eksport.

Konsumpcja wewnętrzna znajduje się w tej chwili na granicy wytrzymałości czego najjaskrawszym dowodem jest wysoki wzrost cen, szczególnie żywności co powodowane jest w znacznym stopniu niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi.

Jeżeli chce się uzyskać równowagę między konsumpcją a dochodami to należy zwiększyć globalny produkt, chociaż trzeba podkreślić że zapowiadane zmiany w wysokości minimalnych zarobków nie muszą prowadzić do inflacji. 

To co musi zapłacić z tego tytułu budżet to przy założeniu że będzie wymagana podwyżka dla 10% zatrudnionych – średnio o 500 zł. to oznacza zaledwie 100 mln zł miesięcznie / przy dwumilionowym zatrudnieniu/ i 1,2 mld zł. rocznie.

Gorzej jest z dalszymi konsekwencjami pominiętymi w projekcie PiS, gdyż podniesienie płacy minimalnej musi pociągnąć za sobą podwyżki chociażby dla tych którzy obecnie zarabiają na tym poziomie i spowodować wymuszony ruch płac w całej budżetówce.

 W odniesieniu do zatrudnionych w gospodarce to ta decyzja może być potraktowana jako „pobożne życzenie”, bowiem tak jak dotychczas, jest wiele sposobów na ominięcie tego wymagania. Decydować będzie liczba chętnych do pracy za mniejsze pieniądze.

Czy jednak wymuszone podrożenie pracy spowoduje przyśpieszenie procesu jej mechanizacji będzie zależało od kalkulacji kosztów, w tym szczególnie uzyskania kredytów na zakup niezbędnego wyposażenia.

Polskie rolnictwo, budownictwo, transport i inne dziedziny odczuwają brak specjalistycznych maszyn których nie produkuje się w kraju, a zagraniczne są zbyt drogie, lub zawodne, nie mówiąc już o problemach z częściami.    

Niedawno pisałem że najwyższy czas przejść w Polsce na produkcję własną wszelkiego rodzaju środków produkcji. Przyczyni się to zarówno do poprawy bilansu handlu zagranicznego jak i dla podniesienia wartości krajowego produktu.

Dopiero wtedy powstaną realne warunki do znacznego podwyższenia dochodów wszystkich mieszkańców Polski.


Na skutek celowo obmyślonej akcji pozbawiania Polski przemysłu mamy kolosalne zaległości, są jednak i zakłady i ludzie którzy mogą podjąć się przywrócenia zdolności produkcyjnych. Z góry można założyć że rezultat nie zawsze będzie odpowiadał wymaganiom, jednak istniejący poziom kwalifikacji i zapał do pracy powinny przynieść pozytywne rezultaty, a praktyka je zweryfikuje.

Zaczynając od początku jestem pewien że możemy w Polsce wyprodukować ciągnik rolniczy optymalny na nasze warunki po umiarkowanej cenie, a w ślad za tym i inne maszyny rolnicze.

Podjęcie się konkurencji na najwyższym poziomie zaawansowania, szczególnie w przemyśle elektronicznym jest zadaniem strategicznym na skalę dużego kraju i to wymaga rzeczywiście znacznych nakładów i zaangażowania całego, dyspozycyjnego aparatu badawczo rozwojowego. Wpisane jest w to duże ryzyko, ale jeżeli mamy dorównać krajom przodującym nie unikniemy go.


Nie może przecież czterdziestomilionowy kraj w środku Europy pozostać na poziomie dostawcy taniej robocizny i prostych półfabrykatów / niestety surowców na dużą skalę poza miedzią nam brakuje, a nasz węgiel przestał być konkurencyjny nawet na rynku krajowym/.

Dochodzi przy tym do takich absurdów jak redukcja produkcji stali do poziomu 8 – 9 mln ton rocznie i z tego eksportowanie 5 mln ton i importowanie 12 mln ton. Oczywiście powoduje to zmniejszenie zanieczyszczeń atmosfery, tylko że nasi sąsiedzi Niemcy produkują ponad 40 mln ton, a małe Czechy więcej od Polski

I to akurat przy polskiej granicy obdarzając nas wyziewami huty w Trzyńcu, nota bene zagrabionego niegdyś Polsce.


Przy każdej takiej okazji przychodzi refleksja: jak to było możliwe żeby bez oporu ze strony narodu pozbawić nas jedynej siły jaką posiadaliśmy, niezależnie od wszystkich niedostatków, - wielkich zakładów przemysłowych, zdolnych do przystosowania się do nowych warunków konkurencji?

I dlaczego nikt za to nie odpowiedział, a odwrotnie główni likwidatorzy cieszą się uznaniem „wybitnych specjalistów”.

Jak słyszę że do ich utrzymania trzeba było dopłacać, to mogę tylko odpowiedzieć z całą odpowiedzialnością mojej przeszło półwiecznej praktyki i statusu naukowego że w Niemczech, Stanach zjednoczonych, Francji, Anglii, Japonii i wielu przodujących krajach dopłacało się i dalej się dopłaca do wielu przedsiębiorstw, a poza tym wcale to nie było konieczne. Natomiast konieczna była zmiana systemu zarządzania, czego właśnie nie zrobiono i do dziś obowiązuje system nomenklaturowego obsadzania przedsiębiorstw z udziałem skarbu państwa.

Traktowane są one bowiem, jak za PRL, jako łup politycznego sukcesu do obsadzania swoimi pociotami i obdarowywania niebotycznymi apanażami.

Zresztą główny ciężar rozwoju autonomicznej polskiej gospodarki poniosą przedsiębiorstwa prywatne, lub takie które będą prowadzone przez wybitnych kierowników na zasadach komercyjnych.


Najważniejsze jest zadbanie o konkurencyjność, ze względu na przynależność do UE nie możemy zamknąć naszego rynku i musimy się liczyć z możliwością wejścia na nasz rynek tańszych produktów. 

Dotyczy to szczególnie produktów rolnych w których o cenie decyduje wielokrotnie poziom dotacji. Niezależnie od niezbędnego wyrównania parytetów w całej UE, uzdrowienie stosunków ekonomicznych wymaga stopniowego redukowania dotacji w skali globalnej.

Równocześnie należy wprowadzić ochronę własnej produkcji przed inwazją towarów dumpingowych, lub wytworów pracy przymusowej i nieopłaconej.

Bez zapewnienia skutecznych barier ochronnych nie tylko polska, ale też i wytwórczość całej UE nie będzie miała szans rozwojowych.

Jak dotychczas lobby importowe z tanich / i tandetnych/ rynków rozporządza zbyt wielkimi marżami żeby nie móc uzyskać odpowiednich wpływów na decyzje władz unijnych.

Trump rozpoczął walkę o ochronę wytwórczości amerykańskiej i rynek unijny powinien pójść jego śladem.

Rynek amerykański i unijny to niemal połowa rynku światowego i ich skoordynowane działanie w kierunku stopniowego wyrównywania poziomów cen powinny uzdrowić globalne stosunki gospodarcze i przyczynić się do upowszechnienia dostatku.


Unia Europejska i NAFTA operują łącznie obrotami zagranicznymi w wysokości około 4 bilionów dolarów eksportu i 5 bilionów dolarów importu rocznie /odpowiednio ponad 30 % i 35% światowego obrotu/.

Przy takiej konfiguracji i rozmiarach istnieją wszelkie warunki dla decydującego wpływu na zasady regulacji tych obrotów.

Dla Polski przykładowo stanem groźnym jest katastrofalnie niski poziom zarobków u naszych najbliższych sąsiadów – na Białorusi wg ostatnich danych – średnio 460 dolarów miesięcznie, a na Ukrainie nawet niespełna 200 dolarów.

Wprawdzie można postawić zarzut że polskie zarobki w relacji do krajów „starej UE” również wykazują ogromną różnicę / formalnie poniżej 1/3/, ale to chyba było główną przyczyną likwidacji polskiego przemysłu i ostrych ograniczeń dla polskiego rolnictwa i niektórych wyrobów przemysłowych, niezależnie od systemu reglamentacji, zróżnicowania dotacji, lub zwykłych szykan.


Jeżeli chcemy osiągnąć stan wyrównanego poziomu rozwoju gospodarczego to musimy podjąć zdecydowaną walkę ze stosowanymi powszechnie nadużyciami wykorzystywanymi przez zgarniające z tego tytułu profity i dyrygujące rządami z administracją UE na czele – lobby, a właściwie mafie importowe.

Sprawa dotacji rolnych o które chce walczyć PiS to tylko fragment całości patologicznego układu panującego w rządzonej przez Niemcy Unii, ale też i rzutującego na stosunki światowe.

  

W dzisiejszym świecie, powiązanym tyloma wzajemnymi zależnościami, praktycznie nie da się już rozwiązać problemów lokalnych bez uregulowań globalnych.

A wymagają one, wydaje się prostego zastosowania starorzymskiej zasady suum cuique, przez działanie w kierunku zapewnienia każdemu godziwego poziomu życia.

Nie znaczy to wcale że każdy musi mieć samochód, bowiem mieszkańcowi Nepalu i tak na nic się nie przyda, ale powinien mieć pewność że przy normalnej pracy i staranności będzie żył dostatnio według jego pojęć i zasad.

Już przy obecnych możliwościach produkcji i dystrybucji dóbr jest to możliwe, a przecież największą hańbą współczesności nie są nawet okrutne wojny, ale fakt że nigdy w dziejach ludzkości nie było tylu ludzi systematycznie głodujących.

Jałmużna rozdzielana tak hojnie nie w celu wspomożenia bliźniego, lecz głównie dla zdobycia głosów wyborczych, nie jest rozwiązaniem skutecznym, chociaż doraźnie czasem niezbędnym.

Właściwym rozwiązaniem jest ciągle pomoc w tworzeniu pożytecznych miejsc pracy i dotyczy to nie tylko głodujących, a w wielu przypadkach konieczności wprowadzenia określonej równowagi w poziomie życia materialnego i intelektualnego.

Dla ludzi do których nie dociera chrześcijańskie przesłanie miłości bliźniego niech będzie to zabezpieczeniem przed możliwością buntu i gwałtu.              


Wszystkie te rozważania są żenującym dowodem na niedojrzałość systemów regulacji stosunków socjalnych. W dobie tak wielkich osiągnięć naukowych i rozwoju możliwości technicznych istnieją ciągle ogromne niedostatki w podstawowych potrzebach ludzkich.

Mało zwraca się uwagi na sposoby ich zwalczania, natomiast zbyt często traktowane jako żerowisko dla politycznej eksploatacji.

Na tym gruncie zbudowano przecież i bolszewizm i hitleryzm, a dzisiaj politycy cynicznie wykorzystują publiczne środki dla stworzenia sobie elektoratu z najuboższych warstw społecznych.

Nawet w tak bogatych Stanach Zjednoczonych Obama podniósł poziom wydatków pomocy społecznej z budżetu państwa do wysokości biliona / naszego nie amerykańskiego/ dolarów rocznie, przy czym beneficjentami wcale nie musieli być najbardziej potrzebujący, lecz ci na których głosy się liczy.


Dla Polski rozwój własnej gospodarki to nie tylko jedyna droga dla likwidacji biedy i niedostatków, ale także istotny element walki o naszą niezawisłość, a nawet tożsamość narodową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka