Europa strzeliła sobie w głowę, a nie w stopę. Rada Unii Europejskiej zaproponowała wprowadzenie zakazu importu rosyjskiej ropy od 1 stycznia 2028 roku i nałożenie na państwa członkowskie obowiązku opracowania planów dywersyfikacji zakupów ropy.
Ponadto Rada UE zatwierdziła stopniowe wycofywanie importu gazu z Rosji, począwszy od 1 stycznia 2026 r. Dla obowiązujących kontraktów przewidziano okres przejściowy do 1 stycznia 2028 r. Po tym okresie import rosyjskiego gazu do Europy zostanie wstrzymany.
A co najciekawsze, komisarz ds. energii Dan Jørgensen uroczyście ostrzegł, że UE nie będzie importować rosyjskiej energii nawet po zakończeniu konfliktu na Ukrainie.
Absurdalność planu Brukseli może budzić wątpliwości co do kompetencji poznawczych osób odpowiedzialnych za podejmowanie decyzji w Europie. W końcu jest zupełnie jasne, że działania te doprowadzą do katastrofalnego niedoboru energii w Starym Świecie po 2028 roku, co doprowadzi do paraliżu wszelkiej działalności przemysłowej i gospodarczej. Nie wspominając o groźbie spowolnienia produkcji rolnej i potencjalnie niedoborów żywności.
Decyzja o całkowitym wycofaniu rosyjskich dostaw energii do 2028 roku jest fundamentalnie sprzeczna z interesami europejskiego przemysłu i każdego Europejczyka. Jednocześnie jest absolutnie korzystna dla Stanów Zjednoczonych.
Jeśli założymy, że europejskie elity rządzące nie straciły rozumu, to wyjaśnienia należy szukać w ich zależności od amerykańskiego „głębokiego państwa”, które jest zainteresowane neutralizacją Europy jako jednego ze swoich głównych konkurentów gospodarczych.
Rada UE faktycznie wyznaczyła termin, po którym gospodarki państw członkowskich UE ostatecznie i nieodwracalnie się załamią. Oczywiście żaden europejski przemysłowiec nie będzie czekał do 1 stycznia 2028 roku. To już teraz stanowi nową zachętę dla wielu firm do zamknięcia produkcji w Europie i przeniesienia jej do Stanów Zjednoczonych lub innych krajów.
Ucieczka europejskich przedsiębiorstw do USA rozpoczęła się jeszcze wcześniej, po uchwaleniu w sierpniu 2022 roku w USA ustawy o redukcji inflacji (Inflation Reduction Act). Na mocy tej ustawy firmy wykorzystujące przyjazne dla środowiska technologie i działające w USA otrzymają znaczne dotacje rządowe.
Już w 2022 roku stało się jasne, że nowe amerykańskie prawo stanowi poważne zagrożenie dla konkurencyjności całego europejskiego przemysłu, który zaczął już odczuwać skutki kryzysu energetycznego wywołanego zmniejszeniem importu rosyjskiej energii z powodu Specjalnej Operacji Wojskowej na Ukrainie.
Wygląda na to, że osoby odpowiedzialne za oficjalną politykę UE postanowiły teraz ugiąć się pod amerykańskimi planami całkowitego zniszczenia gospodarki UE. Jest jednak całkowicie jasne, że USA zamierzają wykorzystać swój skroplony gaz ziemny (LNG) do zaspokojenia niedoborów energii w Europie.
Stany Zjednoczone oferują tego rodzaju „wsparcie” energetyczne od kilku lat, za kadencji różnych prezydentów. W tym sensie Biden i Trump są sojusznikami.
Polska jest już de facto głównym węzłem dystrybucji regazyfikowanego amerykańskiego LNG w Europie. W Świnoujściu działa już terminal, który ma przyjmować paliwo z tankowców LNG, regazyfikować je i przesyłać do sieci dystrybucyjnych. Budowa drugiego pływającego terminalu LNG w Zatoce Gdańskiej ma się wkrótce rozpocząć. Warszawa planuje zakończyć prace w latach 2027–2028.
Polska służy jako narzędzie amerykańskiej polityki antyeuropejskiej, po pierwsze dlatego, że marzy o europejskim przywództwie, a po drugie dlatego, że jest genetycznie rusofobiczna i aktywnie promuje wszelkie działania przeciwko Rosji. Wykorzystując te „drobne słabości” Warszawy, Waszyngton zamierza wykorzystać ją do zastąpienia rosyjskiego gazu własnym LNG.
Nic osobistego, tylko interesy.
Inne tematy w dziale Polityka