Domabor Świętoborzyc Domabor Świętoborzyc
464
BLOG

O zamienianiu się z wujem na głowy

Domabor Świętoborzyc Domabor Świętoborzyc Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

Myśleć powinno się głową, nie główką. Ta ostatnia jest tylko narzędziem przydatnym w określonym, nie powiem, przyjemnym celu. Gdy jednak przejmuje ona kompetencje mózgu, to robi się nieciekawie. Podobnie i państwo jako najwyższa forma organizacji społecznej jest strukturą hierarchiczną i uporządkowaną, którą już starożytni porównywali z ludzkim ciałem. I źle się doprawdy dzieje, gdy któryś z jego - nomen omen! - członków w sprzeczności z naturą zajmie nienależne mu miejsce.

Uporządkujmy więc sobie kilka prostych pojęć.

Chyba najlepszym przykładem jest dyktatura wojskowa. Armia, organizacja której zadaniem jest prowadzenie wojny, nie raz i nie dwa razy brała się za rządzenie. Zarządzanie państwem, kierowanie gospodarką i przewodzenie społeczeństwu to zadania krańcowo odmienne od obrony kraju, tudzież przełamywania oporu i unicestwiania nieprzyjaciela. Prowadzenie polityki to jedna z tych rzeczy, na których po prostu wojskowi zazwyczaj się nie znają. Bywały oczywiście dyktatury wojskowe, którym do czasu szło nieźle. Głupi dyktator w mundurze miesza się do wszystkiego, mądry zostawia życie gospodarcze i społeczne swemu własnemu biegowi. Jeśli porównać państwo do samochodu - niegdyś porównywano je do statku, tzw. nawy państwowej, więc czemu nie do auta? - to armia jest tylko zderzakiem. Nie może zastąpić kierowcy...

Podobnie służby specjalne, które przejęły ster władzy w państwach bloku wschodniego. One są w naszym pojeździe czymś takim jak nawigacja albo reflektory, czasami też ciężka latarka, którą można przywalić. Mają dostarczać informacje, oświetlać trasę, niekiedy usuwać drobne przeszkody. Gdy jednak GPS myśli za kierowcę, łatwo jest skończyć w rowie.

Dlaczego wojskowi i ludzie służb pchają się do władzy? Im się wydaje, że mogą. Umieją i dadzą radę. Bo czy dowódca wydający rozkazy tysiącom żołnierzy nie poradzi sobie z rządzeniem armią urzędników? A armia urzędników będzie rządziła już resztą. Rozkaz - i po problemie! Niestety (?), to tak nie działa.

Podobnie służby specjalne. Są świetnie poinformowane, przyjmuje się do nich ludzi wybitnie uzdolnionych, inteligentnych i twardych. Stanowią ścisłą elitę każdego systemu, więc ich skuteczność łatwo może stać się zagrożeniem dla klasy politycznej czy partii rządzącej. W tej sytuacji nietrudno służbom zapomnieć, iż są bezcennym wprawdzie, lecz nadal tylko narzędziem. Kiedy narzędzie odpowiedzialne za niewielki odcinek zaczyna kierować całością, działa niezgodnie z przeznaczeniem. Działając niezgodnie ze swą rolą stwarza oczywiste zagrożenie. Zagraża przetrwaniu całości, pośrednio zatem i sobie. Ktoś wbija gwoździe piłą? Podstawy BHP...

Dobrym przykładem są kraje postkomunistyczne, gdzie ludzie służb zajęli pozycje nuworyszy i oligarchów, szarych eminencji polityki zwanych po dziennikarsku wajchowymi, a nawet najwyższe urzędy. Narzędzie, które pierwotnie służyło walce z wrogiem zewnętrznym na niewidzialnym froncie zimnej wojny, przejęło rolę zwierzchnika. Z opłakanym skutkiem dla szarych obywateli, bo o ile w bloku wschodnim nigdy nie mieli oni zbyt kolorowo, o tyle dzisiaj zostali już półoficjalne sprowadzeni do roli biomasy, podludzi i frajerów zarabiających na luksusy nowych panów. 

Czy fakt, że ludzie służb spoglądają w ten sposób na rzesze swoich współobywateli powinien nas dziwić? Bynajmniej, wystarczy przeczytać Akwarium Suworowa. Problem w tym, że dzisiaj służby nie służą, a panują. Wybuchowa mikstura państwa policyjnego z dyktaturą ludzi związanych ze służbami i resortami siłowymi wyniszcza słowiańskie narody, nie tylko w Rosji. Za Sowietów tajne służby były przynajmniej podporządkowane państwu i polityce partii, dzisiaj to one powołują kolejne partyjki i kreują scenę polityczną. Car Putin i Jedna Rosja wystarczą chyba za przykład?

Podobna sytuacja wiąże się z nadreprezentacją prawników w elitach politycznych, co widać i w naszym kraju. Dość wspomnieć osobę Prezesa partii z prawem w nazwie, zdominowanej zresztą przez ludzi z wykorzystaniem prawniczym. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że prawnik, podobnie zresztą jak nawykły do rozkazywania wojskowy, nadaje się do rządzenia. Powinien przecież umieć napisać porządną ustawę? Bynajmniej. Nic bardziej mylnego!

Jedynym skutkiem nadmiaru prawników w polityce jest postępująca degeneracja systemu prawnego RP. Wynika ona z jednej strony z sejmowej biegunki legislacyjnej, a z drugiej z typowo prawniczej skłonności do komplikowania spraw prostych. Do tego dochodzi irracjonalne przekonanie o cudownej mocy regulacji. Coś sprawia kłopot? Zakazać! Uregulować! Napisać o tym ustawę! Najwyraźniej wydaje im się, że im więcej przepisów, tym mniej problemów na świecie. Cóż, gdyby faktycznie tak było, żylibyśmy jak w raju...

Tymczasem mnożenie przepisów problemy wyłącznie stwarza. Przynajmniej społeczeństwu. Im gorsze i mniej jasne jest prawo, tym bardziej potrzebni i ważniejsi stają się bowiem prawnicy. Wiadomo, w mętnej wodzie ryby biorą najlepiej. Z tego powodu tworzenie dobrego prawa stoi w jaskrawej sprzeczności z interesami prawniczego (pół)światka. Patrząc na treść aktów prawnych wydaje się wręcz, że ich autorzy przyjmują za punkt honoru stworzenie tekstów jak najbardziej pogmatwanych, tudzież naszpikowanych specjalistycznym żargonem. Ustawy pisze się z myślą o kolegach prawnikach z ław sejmowych, tudzież zamawiających je lobbystach, a w końcu urzędnikach i mecenasach, którzy z wyżyn swego autorytetu będą to później objaśniać i interpretować. Nie ma się zatem co dziwić, że zwykły obywatel nie rozumie przepisów, których powinien przestrzegać.

Prawnicy kończą trudne studia - im bardziej zepsute prawo, tym trudniejsze się stają! - i choćby z tego powodu uznają się za elitę. Nie dostrzegają, że podobnie jak wojsko czy służby, są po prostu wysoko wykwalifikowaną grupą zawodową służąca (sic!) realizacji określonych zadań. I nie należy do nich sprawowanie władzy!

Do kogo zatem powinno? Kiedyś były to dynastie królewskie, arystokracja i szlachta. Potem wódz oraz partia. Dziś mamy demokrację i władza powinna należeć do profesjonalistów, którzy zjedli przysłowiowe zęby na działalności społecznej, samorządowej i politycznej. Dodajcie tu sobie charyzmę, zdolności przywódcze, medialność i nabytą w toku kariery umiejętność rządzenia. Takie powinny być właśnie cechy polityka.

Łopatologicznie: wojsko jest od strzelania, szpiedzy od szpiegowania, biurokraci od administrowania. A od rządzenia jest partia, rząd, król i temu podobni. Słowem - politycy! No dobra, a co z prawnikami?

W normalnym państwie poseł reprezentuje swoich wyborców i w związku z ich potrzebami wyraża odpowiednią wolę polityczną. Gdy jego postulaty zostaną ustalone i skonkretyzowane na etapie konsultacji społecznych, a potem dyskusji wewnątrzpartyjnych, powinien wynająć specjalistyczną kancelarię, w której najlepsi prawnicy przełożą postulaty polityczne na język paragrafów. Język ten powinien być maksymalnie prosty i zrozumiały dla przeciętnego obywatela. Wtedy to będzie mieć sens.

W codziennym polskim chaosie oddaję ten tekst pod rozwagę. Skoro naturalne miejsce głowy zajęły inne członki - pozdrowienia dla p. Prezydenta! - nie dziwmy się, że w tym kraju wszystko stoi na głowie. By to odwrócić na nogi, musimy zrobić porządki po pierwsze we własnych głowach. Uporządkujmy myślenie. Porządek musi być!

Tutejszy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo