Domabor Świętoborzyc Domabor Świętoborzyc
246
BLOG

O podważaniu sojuszy

Domabor Świętoborzyc Domabor Świętoborzyc Polityka Obserwuj notkę 18

Przedmiotem szczególnej dumy tzw. klasy politycznej III RP jest panujący od początku jej istnienia konsensus w sprawie głównych kierunków polskiej polityki zagranicznej. Pomimo całej zajadłośći "polsko-polskiego" sporu - a piszę to w cudzysłowie, ponieważ chodzi de facto o przepychankę przy korycie pomiędzy dwiema skłóconymi frakcjami solidaruchów, jedną na żołdzie berlińskim a drugą waszyngtońskim - nikt nigdy nie kwestionował konieczności pogłębiania integracji z Zachodem i udziału w strukturach UE, tudzież NATO.

Można na to spoglądać z różnych punktów widzenia. Oficjalna propaganda medialna podkreśla ogólne korzyści ze stabilności i wiarygodności państwa, którego polityka zagraniczna od dziesięcioleci jest konsekwentnie prowadzona po jednej przewidywalnej linii. Byłoby to właściwe, słuszne i zbawienne, pod pewnym wszakże warunkiem: gdyby ta linia prowadziła do celu najlepiej odpowiadającego polskim interesom. 

Nie chcę tu zbytnio roztrząsać, czy rzeczywiście tak jest. Ten sielankowy obraz Polski w zachodnich strukturach z pewnością nie jest tak piękny jak go w mediach malują. Piszę jednak tę notkę, by zwrócić uwagę Czytelnika na pewien niepokojący fakt.

Wszyscy się chyba zgodzimy, że w normalnym i wolnym kraju kierunki polityki państwa powinny być tematem otwartej dyskusji. Dotyczy to również spraw zagranicznych, a nieskrępowana debata jest niezwykle potrzebna. Na przykład dla sformułowania, przedyskutowania i wyboru najkorzystniejszych wariantów postępowania państwa na arenie międzynarodowej. Odnosi się to tak samo do szczegółów i drobnych porozumień, jak całościowej wizji geopolitycznej. W tym także ogólnej strategii oraz wyboru sojuszy. Tymczasem jak jest z tym u nas?

U nas to zakazane!

Mniejsza już o histeryczne ujadanie gazetopolskich botów, które tu zaraz przylecą i nazwą mnie ruskim agentem. Popatrzcie jednak na los dra Mateusza Piskorskiego, który od dwóch lat siedzi bez wyroku w więzieniu! Popatrzcie na los partii Zmiana, która jako chyba jedyna odważyła się kwestionować prozachodnie sojusze! Z czysto formalnych przyczyn "nie można było" dotąd jej zarejestrować. Czyżby przypadek? Nie sądzę.

Nie znam tych polityków i nie piszę tutaj po to, żeby za nimi agitować. Piskorski ni brat mi, ni swat, Zmianę kojarzę tylko z mediów i notek Jana Hermana na S24. Uważam jednak, że w kraju powinna istnieć wolność słowa i zrzeszania się, nienawidzę stosowania przez System podwójnych standardów i brzydzę się hipokryzją.

Żyjemy ponoć w demokracji, mamy zapewnione swobody obywatelskie, tymczasem są najwidoczniej jakieś niepisane zasady dla wtajemniczonych, istnieją tematy tabu, za których poruszenie idzie się do tiurmy. Coś chyba jest zatem nie tak...

Co Wam to przypomina, drodzy Czytelnicy? Czy gdzieś już tego nie było? Jeżeli jeszcze w tej chwili macie wątpliwości, przypomnę niedawny pomysł prezydenta Dudy: wpisanie do konstytucji przynależności Polski do UE i NATO! Przecież dokładnie to samo, tylko w drugą stronę, zrobiła komuna za Gierka! Przecież to w PRL-u ludzie szli siedzieć do pierdla za podważanie sojuszy! I teraz PiS też za to wsadza, przy milczącej zgodzie sądów i całej opozycji...

Możemy się oczywiście zastanawiać, dlaczego tak właśnie się dzieje. Możemy się nawet pobawić w psychologizacje. W końcu obecne tzw. elity polityczne pobierały pierwsze praktyczne nauki właśnie za komuny, przecież część z nich też siedziała za podważanie sojuszy. Uczyli się od najlepszych, chciałoby się powiedzieć...

No, ale dosyć sarkazmu. Tu chodzi o co innego. Tu chodzi o te sojusze i tych sojuszników. Bo jeśli w polskiej demokracji nie ma miejsca dla partii, choćby i kanapowej, która otwarcie kwestionuje obecne sojusze, bo jeśli chce się je wpisać do tekstu konstytucji (!), to znaczy że sojusznicy mają najwyraźniej o wiele za dużo do powiedzenia w naszym pięknym kraju. W przeciwieństwie do nas...

Szczególnie zastanawiająca  jest ta ciągłość, którą chlubi się System. Bez względu na to, czy mamy akurat demokrację ludową czy liberalną, linia zawsze jest jedna, święta, niepodważalna. I nie jest to linia wyznaczona przez Polskę, tylko jej sprzymierzeńców. Z tą naszą suwerennością jest chyba coś mocno nietęgo...

Zrozummy się tutaj dokładnie: w normalnym, suwerennym, rozumnie zarządzanym państwie sojusze są instrumentem polityki zagranicznej. Dobiera się je w ten sposób, żeby najlepiej służyły bezpieczeństwu i interesom kraju. To nie jest kwestia wartości, moralności, ideologii, sentymentów. To sprawa interesów, tylko i wyłącznie. 

Stąd racjonalnie rządzone państwa nie mają żadnych skrupułów przed odwracaniem sojuszy i "zdradą" sprzymierzeńców, jeśli się to opłaca. Brytania nie ma przyjaciół, Brytania ma interesy. Znacie skądś może ten cytat?

Trzeba przyznać, że polscy politycy przez wieki nie wybierali swoich sojuszników zbyt mądrze. Za często kierowała nimi ideologia, religia, sentymentalne przesądy. Nie będę podawał przykładów, bo notka mi zejdzie z tematu, zresztą myślący Czytelnik z łatwością je sobie dopowie.

Nie chcę też jednak uprawiać pedagogiki wstydu i powielać starych niemieckich kłamstw o niezdolności Słowian do budowy państwa. Dlatego podam teraz pozytywny przykład. Zobaczcie: Marszałek Józef Piłsudski związał się najpierw z państwami centralnymi, by po pokonaniu przez nie Rosji wypiąć się koncertowo na dawnych sojuszników i opowiedzieć po stronie Ententy. Tak to się właśnie robi, tak to się robić powinno!

Dziś pozostaje nam tylko żałować, ze Jego następcy nie powtórzyli tego schematu w kolejnej wielkiej wojnie...

Powróćmy do współczesności. U nas sojusze i sojusznicy nie są instrumentami w polityce państwa, tak jak to powinno się dziać. To Polska jest dzisiaj narzędziem w rękach swych sojuszników. Co gorsza, dla elit III RP głównym odniesieniem nie są interesy Polski i Polaków, a naszych zachodnich partnerów. To właśnie jest patologia, to sygnał że z naszym (?) państwem jest coś głęboko nie tak!

Nie twierdzę, że powinniśmy w tej chwili i od zaraz przystąpić do bloku wschodniego, zapisać się do BRICS, sprowadzić chińskich żołnierzy. Nasi politycy powinni jednak brać takie możliwości pod uwagę, mieć jakiś plan B i C na wszystkie scenariusze.

Powinny legalnie działać partie polityczne z rozmaitymi wizjami polskich sojuszy i strategii międzynarodowych. Powinna też istnieć nieskrępowana debata, w której te wizje i strategie mogłyby się ucierać, a ostateczny wybór pomiedzy nimi powinien należeć wyłącznie do polskich Obywateli.

Tego wszystkiego dziś brak...

Tutejszy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka