Soren Sulfur Soren Sulfur
2167
BLOG

25 lat kosztu utraconych możliwości

Soren Sulfur Soren Sulfur Gospodarka Obserwuj notkę 62

Stuknęło naszemu państwu 25 lat niepodległości i zapanowała moda na podsumowania. Oczywiście dominuje ton optymizmu - więcej się udało niż nie udało, skok cywilizacyjny, pieniądze z Unii itepe. Problem w tym, że to "analizy" kompletnie fałszywe - z powodu metodologii.

Metodologia tych porównań opiera się bowiem na zestawieniu tego, co było wcześniej z tym, co jest dzisiaj. W takich kategoriach można myśleć potocznie, ale nie jeśli chce się napisać poważny tekst oceniający syntetycznie dorobek III RP. Bo jeśli używać tej metody, to praktycznie zawsze otrzymamy wynik pozytywny a nie negatywny. Jeśli porównamy okres sprzed I wojny światowej a okres z pierwszych lat PRL-wypadnie on pozytywnie. Jeśli porównamy II RP z latami 60-tymi - znowu wypadnie pozytywnie. Więcej mieszkań, lepsza komunikacja, więcej samochodów, radioodbiorników i telefonów, samolotów, fabryk, elektryczności, książek...i tak dalej. Powód tego jest prosty - patrzymy wtedy na linearność wzrostu, który jest normlanym stanem rzczy a nie anomalią. W normalnych warunkach gospodarka zawsze rośnie, ludzie zawsze coś zbudują, kraj zawsze coś osiąga - nawet taka Korea Północna. Proszę, 25 lat temu nie miała rakiet balistycznych i bomby atomowej - dziś ma. Ba! ma nawet nieco internetu. Sam zysk, jeśli porównać z tym, co było. Ogólny bilans - dodatni. O ile mi wiadomo nie ma ani jednego państwa na tej planecie które w ostatnich dwóch dekadach nie zanotowało wzrostu jakości życia.

To oczywiste, że jeśli sięgamy w przeszłość, zawsze będzie ona miała gorszy poziom dobrobytu. Dlatego też nie jest to żaden wskaźnik faktycznego wykorzystania szans. To tak, jakby cieszyć się, że świetnie żywiliśmy i wychowaliśmy dziecko, bo pięć lat temu miało 120 centymetrów wzrostu a dziś ma już 150 centymetrów. Albo że po trzech latach nauki w liceum nasza pociecha staje do matury. To naturalna kolej rzeczy, a nie powód do chwały. Pytanie powinno brzmieć - a jakim zdrowiem się cieszy? A jakie ma oceny? Ile wzrostu powinna mieć, jakie ocenny powinna dostawać?

W ekonomii nie mierzy się samej czynności przynoszącej zysk, bo to żadna miara. Kapitał puszczony w ruch z zasady przynosi jakiś zwrot. Wiele rzeczy przynosi profity, ale kiedy my poświęcamy się jednemu sposobowi zarabiania, ten sam wysiłek i talent mógłby zostać użyty inaczej i dać być może zyski większe. Różnica między profitem niższym a wyższym, nie osiągniętym, nazywa się kosztem utraconych możliwości. I to on decyduje o tym, czy inwestycja była trafiona czy też nie. Jeśli zainwestujemy milion złotych kapitału w przedwsięwzięcie o stopie zwrotu stu złotych na miesiąc, to powinniśmy to porównać nie z stanem braku inwestycji, ale z inwestycją alternatywną - bo ten kapitał mogliśmy użyć jeszcze na kilka sposobów, w tym taki, który pozwolilby nam na stopę zwrotu tysiąc złotych na miesiąc. To w takim razie pytanie - jeśli wybraliśmy opcję za sto złotych, to zyskaliśmy czy straciliśmy? Odpowiedź - straciliśmy. Dokładnie 900 złotych na miesiąc.

Dokładnie tak samo jest z oceną postępu jaki poczyniliśmy jako kraj. Punkt wyjścia jest ten sam - rok 1989. Ale miarą sukcesu nie jest to, że w ogóle mamy coś lepiej, lecz powinno być - porównanie kosztu utraconych możliwości. Jeśli jest on mały (np.5-10% różnicy absolutnej w PKB) lub nie występuje, wtedy możemy sobie pogratulować. Nasze decyzje były poprawne i wykorzystaliśmy nadarzające się szanse.

Czy tak jest w przypadku Polski?

Jeśli cieszymy się stanem gospodarki, to należy wskazać ile nas kosztowało złe prawo, w tym odejście od tzw. ustawy Wilczka. W USA gdy szacunkowo dokonano takich porównań (Dawson, Seater 2013) okazało się, że od lat 60-tych do dzisiaj zmarnowano potencjał ponad trzykrotnie przewyżaszający obecny PKB tego kraju. Czyli, innymi słowy, roczny PKB USA jest trzy razy niższy niż powinien być - na wskutek głupich, szkodliwych decyzji legislacyjnych nagromadzonych przez 50 lat. Koszt możliwości utraconych wręcz olbrzymi.

Także i u nas dokonano takich szacunków, ale tylko w skali roku. Zrobiło je parę lat temu Ministerstwo Gospodarki, oceniając koszta zbędnych przepisów na ponad 2% gospodarki rocznie. Gdzie byśmy byli dziś, gdyby nie ta kula u nogi? Gdzie byśmy byli, gdyby nie patologiczny system emerytalny który powoduje kryzys demograficzny, bezrobocie i masową emigrację? Gdzie byśmy byli, gdyby te prawie 3 miliony ludzi, które stąd wyjechały zostały w kraju i mogły zostać produktywnymi obywatelami? Ile żeśmy wysiłku i energii zmarnowali przez 25 lat boksując w miejscu tylko po to, by ruszyć się o centymetr do przodu?

Można to prosto pokazać. Załóżmy, że rozważamy tylko ciężar tych zbędnych przepisów z raportu Ministerstwa Gospodarki. I teraz do wzrostu gospodarczego historycznego, który wygląda tak:
 

Kraj 1989  1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999  2000   
Polska 3.82 -7.17 -7    2.0 4.28 5.23 5.8   6.72 7.08 4.98 4.52 4.25

 

Kraj 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007  2008   2009 2010 2011 2012     
Polska 1.2 1.4 3.86   5.34  3.61  6.22 6.78   5.12 1.6 3.7 4.4 2.0


Dodajmy 2% rocznie, by wyglądał tak:
 

Kraj 1989  1990 1991 1992 1993 1994 1995 1996 1997 1998 1999  2000   
Polska 3.82 -7.17 -7    2.0 6.28 7.23 7.8   8.72 9.08 6.98 6.52 6.25

 

Kraj 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007  2008   2009 2010 2011 2012     
Polska 3.2 3.4 6.86   7.34  5.61  8.22 8.78   7.12 3.6 5.7 6.4 4.0


Przy czym uznałem, że lata 1989, 1990, 1991 oraz 1992 nie ulegają zmianie z powodu transformacji.

Gdzie byśmy byli gdyby tak wyglądał nasz wzrost przez te 25 lat?  W 2012 roku PKB Polski mierzony parytetem sił nabywczej wynosił 813.8 miliarda dolarów, per capita daje to sumę 21 118 dolarów. W stosunku do naszego scenariusza "Dwa Procent" to za mało o 46%, prawie o połowę! Faktyczny PKB powinien wynosić 1193,84 miliarda dolarów! 380 miliardów wyparowało na wskutek złego rządzenia, a faktyczny per capita powinien wynosić 31 416 dolarów... wiecie państwo ile to jest? 89% średniej UE i 79% wyniku Niemiec. Czy z  takim wynikiem wyjechałoby stąd 3 miliony ludzi? Ależ skąd. Wręcz byśmy ściągali Polaków żyjących za granicą.

W 1989 roku Korea Południowa była na tym samym poziomie rozwoju, co Polska. Obecnie to potęga gospodarcza,  z gospodarką wielkości 1,640 miliardów dolarów i PKB per capita wynoszącym 32 800 dolarów.

Znaczy to, iż gdyby nie złe prawo, Polska byłaby dziś na poziomie Korei Południowej.

A to przecież tylko regulacje. Ile jeszcze jest takich rzeczy? Podatki? Drogi? Kolej? Szpitale? Szkolnictwo? Prywatyzacja? Sądownictwo? Demokracja? Brak uwłaszczenia i ustalenia praw własnościowych? Brak rozprawy z nomenklaturą?

Polska przez 50 lat była jak człowiek niesłusznie zamknięty w wariatkowie. W końcu poznano się na błędnej diagnozie i nas wypuszczono. Nie możemy więc standardów wariackich przystawiać do normalności. To, że z kranu cieknie woda to stan normalny. To, że się buduje drogi i że są pełne półki w sklepach również. Jeśli nie wyrwiemy się mentalnie z tego odnoszenia się do nienormalności, to będziemy dalej marnować szanse i cieszyć się byle czym jak głupi do sera.

Ostatnie 25 lat to pasmo klęsk i porażek. Zmarnowaliśmy nasz czas. Taka jest prawda obiektywna. A nie - subiektywna. Subiektywnie nam się powiodło - na tle regionu nie wypadamy źle, inni nas doceniają, jest lepiej niz kiedyś. Ale to poklepywania żebraków swojego kolegi, który znalazł dziesięć złotych i może poczuć się jak panisko.


Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka