Soren Sulfur Soren Sulfur
797
BLOG

Co jest największym problemem UE?

Soren Sulfur Soren Sulfur UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

UE jest w stanie „permanentnego kryzysu”, napięcia wstrząsają nią. Nie jest to spowodowane bankami, imigracją, Rosją czy czymkolwiek innym. To efekt błędnej filozofii u podstaw.

Wszystkie te kryzysy, które Unię dotykają byłyby zapewne poważne, ale nie oznaczałyby zagrożenia załamania, byłyby przezwyciężane jeden po drugim o tyle, o ile UE byłaby sprawną strukturą. Nie jest sprawna strukturą, ponieważ ma błędne fundamenty. Gdy ktoś stoi twardo i pewnie na obydwu nogach to jest w stanie przyjmować ciosy, uchylać się i wyprowadzać ataki. Gdy stoi na czymś niestabilnym a  do tego na jednej nodze – nie ma szans osiągnąć tych samych wyników nawet, jeśli jest sprawnym akrobatą. W końcu coś go przewróci. To jest problemem Unii - złe podstawy. Ale jak to możliwe? UE przecież powstała, by zapewnić pokój i dobrobyt Europie. Czy może być coś lepszego?

Te złe podstawy są artykułowane tylko czasem przez niektórych polityków lub wpływowe intelektualne postacie, i choć nigdy oficjalnie nie legły u podstaw żadnego oficjalnego dokumentu, to budują logikę instytucji i filozofię przyświecającą strukturom, napełniają ją motywacją i wizją świata. Są wszechobecne w dyskursie publicznym, a ich źródła są rozsiane po różnych książkach, kręgach akademickich i biznesowych, politycznych, dziennikarskich. Tworzą one efekt zmarszczek na wodzie, rozchodząc się kręgami i tworząc - wszystkie razem - obraz jaki przedstawiam poniżej.

 

W przeciwieństwie do takiego USA, UE nie postawiła sobie jako celu służenie swoim obywatelom, bo to wymaga do nich zaufania. UE swoim obywatelom nie ufa i ufać nie może, bo wie, że jeśliby wyjawiła swoje cele - zostałyby przez nich odrzucona.

UE dlatego ma wszystkie problemy, które obserwujemy, dlatego nie radzi sobie z kryzysami i wręcz wydaje się jednym wielkim kryzysem, ponieważ jej założeniem nie było wcale tylko osiągnięcie dobrobytu i pokoju-filozofią założycielską UE było osiągnięcie dobrobytu i pokoju poprzez zniszczenie państw narodowych i eliminację narodu jako takiego. I to jest problemem UE.

Filozofia założycielska UE ma korzenie w końcu drugiej wojny światowej. Za jej wybuch, a także wszystkie poprzednie wojny które były europejską normą przez tysiące lat; obwiniono podział kontynentu na jednostki państwowe. Proste połączenie ich gospodarkami by zapobiec konfliktowi nigdy się nie udało, co pokazała pierwsza wojna światowa. Separacja doprowadziła do tego samego (druga wojna). Dopiero ich ubezwłasnowolnienie poprzez stworzenie systemu który uniemożliwiłby im samodzielne podejmowanie decyzji - w tym o wojnie - mogło pozwolić na zaprowadzenie pokoju. To była odpowiedź powojennej prawicy, twórców podwalin integracji europejskiej.

Ale to za mało. Państwa przychodzą i odchodzą, może ich nawet nie być a i tak konflikt może wybuchnąć - gdyż tym, co je generuje, tak samo jak generuje państwo - jest naród.

To podział Europy na narody jest złem, a więc istnienie narodów jest złem które należy zwalczyć by zapanował pokój i dobrobyt. To istnienie narodów powoduje podziały, podziały kreują konflikty, konflikty nieufność i nienawiść, nienawiść zaś potęguje podziały - i koło się zamyka. Eliminacja więc podziałów na narody, ich wymazanie z historii i stworzenie jednego narodu europejskiego jest celem integracji europejskiej.  To odpowiedź lewicy.

 Jest jasne, że członkowie narodów nie będą chcieli łożyć na projekt zmierzający do eliminacji ich istnienia lub ich suwerenności; dlatego nie mogą uczestniczyć w procesie integracji. Musi być on realizowany poza ich wiedzą, za ich plecami w taki sposób, by kiedy ujawnia się integracji skutki, narody musiały się z tym po prostu pogodzić. Zadanie tego typu mogą wykonać tylko nieliczne elity, które są świadome zagrożenia jakim narody i generowane przez nie państwa narodowe są. Tylko jednostki mogą bowiem umknąć z sideł poczucia narodowej tożsamości.

I tak oto narodziły się dwa filary współczesnej integracji europejskiej - prawicowy i lewicowy, razem kroczące ku zniszczeniu tego, co nazywamy Europą.

Pierwszym podejściem do spełnienia tego zadania było stworzenie mechanizmów które zmusiłyby narody do współpracy gospodarczej. Następnie zaczęto tworzyć podstawy dla struktur politycznych, ale struktury te były przeznaczone dla elit-nie dla zaś narodów.  To elity miały projektować następne kroki w ciszy i spokoju, bez wiedzy i kontroli narodów - bo kroki te miały być podjęte wbrew i przeciwko nim.

Trzecim krokiem była próba wygenerowania alternatywnej, paneuropejskiej tożsamości. Bycie Francuzem, Niemcem czy Włochem miało stać się czymś w rodzaju „małej ojczyzny”, czymś mniej ważnym, ustępującym pola europejskości. Włożono sporo wysiłku w  tworzenie zrębów wartości, jakie miały przyświecać temu europejskiemu narodowi, tworzono jego symbole, propagowano je. Ale nie odniosło to szczególnego sukcesu. Gdy przychodziło co do czego każdy naród był sam w sobie i dla siebie.

 Nadzieje, że uda się najpierw integracją gospodarczą, otwarciem granic wewnętrznych doprowadzić do mieszania ludzi, a gdy ci zaczną tracić swoje tożsamości narodowe i poczują się zagubieni – podmienić j na paneuropejską - spełzły na niczym. Wymiana zachodziła, ale mieszanie nie doprowadziło do erozji poczucia narodowości, a z czasem stało się jasne że mieszanie się europejczyków nie ma żadnego wpływu na istniejące struktury tożsamościowe. To nie bycie Francuzem czy Duńczykiem stało się folklorem, ale bycie „nowym” europejczykiem. Niestety, narody europy za dobrze się asymilują z swoimi tożsamościami i nigdy nie miały problemu z podtrzymaniem swojego istnienia.

Ten plan więc się nie powiódł, ale już w trakcie jego wykonywania powstał inny - rozbicie narodów i ich państw poprzez mniejszości. Importowanie szuflami obcych z bliskiego wschodu i Afryki z punktu widzenia filozofii założycielskiej UE ma służyć osłabieniu ekspresji tożsamości narodowej i do jej rozbicia, rozwodnienia - zmuszenia europejczyków do przedefiniowania tych pojęć. Kiedy w państwie mieszkają inne narodowości, inne rasy i wyznawcy wielu, bardzo różnych religii - nie jest możliwe opieranie tożsamości o którąkolwiek z tych kategorii, gdyż to oznaczałoby konflikt z każdą inną mniejszością. Gdy wskaźnik mniejszości osiąga pewien procentowy poziom nie jest możliwe domaganie się asymilacji czy też jakiekolwiek działania bez zgody tejże mniejszości - nie w warunkach demokratycznych i praw obywatelskich. W rezultacie zwyczajne pojmowanie tego, co to jest być Francuzem, Brytyjczykiem czy Szwedem przestaje być możliwe – zamiast przynależności do narodu, niezbędne jest oparcie funkcjonowania społeczeństwa o kategorie przynależności prawnej. I wtedy możliwe jest podmienienie pojęć bycia dajmy na to Hiszpanem na inne pojęcie. Na przykład bycia europejczykiem. Bez tego społeczeństwo posypie się.

Tam, gdzie nastąpiła zmiana struktury demograficznej kraju, jak w Wielkiej Brytanii, gdzie już tylko 85% ludności to rodowici Brytyjczycy - reszta to „obywatele” - nie jest możliwe już publicznie stwierdzenie, że tak, Brytania jest dla Brytyjczyków, a  więc ludzi którzy zamieszkiwali tą wyspę od tysięcy lat. Pojęcie „brytyjskości” zostało ograniczone do kultury i języka, a więc rzeczy w stosunku do etniczności wtórnych, które to etniczność generuje i które są bez znaczenia (czy jeśli nauczę się japońskiego i japońskiej kultury to zostanę Japończykiem?). Podobne procesy zaszły w innych krajach zachodniej Europy. I mimo, że od dekad wszystkie badania wskazują, że główną bolączką i zmartwieniem europejskich wyborców jest imigracja-nikt się tym nie przejmuje. Tak, jak szuflowano setki tysięcy ludzi rocznie tak szufluje się nadal. Nieważne skąd przybywają, co ze sobą przynoszą - ważne, by byli.

I to jest źródłem nieszczęść UE - jej wadliwa podstawa filozoficzna. Została zbudowana nie jako narzędzie posługi obywatelom, ale jako narzędzie im rozkazywania. Nie jako narzędzie wyzwolenia, ale odebrania wolności. Nie jako narzędzie oparte na zaufaniu, ale nieufności. Nie służące dobru ludzi, ale na ich szkodę. Nie na otwartości, ale na skrytości i działaniu w tajemnicy. Unia Europejska wyrosła z negatywnych emocji do swoich własnych wspólnot narodowych. Struktura, która jest oparta o filozofie nienawiści do swoich członków i pogardy dla swoich własnych obywateli nie może się powieść.

Unia, mając powyższe cele założycielskie, by znieczulić, omamić i zmylić narody – gdyż nie mogła im odebrać prawa głosu, zamienić ich państwa w posłuszne sobie despotie - obiecywała jednak pewne konkretne korzyści na zasadzie przynęty. Korzyści te nie są udawane, są faktyczne. Wywodzą się z poprawnych obserwacji i analizy rzeczywistości kontynentu Europa. Problem w tym że te realne analizy nie są celem UE, tylko właśnie - przynęta, która ma służyć za zasłonę dla prawdziwych celów. Ponieważ to nie jest faktyczny cel, tedy Unia Europejska jest niezdolna do efektywnego osiągania ich. Stąd nieustanne porażki na tym polu i poczucie ze strony obywateli, że UE nie wypełnia swoich zobowiązań.

Czy więc można się dziwić, że UE jest w ciągłym kryzysie? To struktura, która cały czas działa przeciwko swoim częściom składowym, a więc samej sobie. Działa jak rak na ciele, i jest zaskoczona, że efektem jest pogorszenie stanu zdrowia. A ponieważ nada państwa członkowskie są demokracjami, kolejny absurd toczy tą strukturę: w warunkach wolności wyboru wymaga, byśmy dobrowolnie zgodzili się na samobójstwo skoro tego nie chcemy. Oferuje realne korzyści, ale ponieważ nie są celem, ale środkiem do celu, którym jest samoeliminacja narodów i państw europejskich, nigdy nie osiągają one niczego istotnego, zostawiając realne problemy bez odpowiedzi, i ogromne profity nigdy nie zainkasowane. Czy można się dziwić, że tak absurdalne podstawy dają fatalne rezultaty? Jaka struktura może działać przeciwko sobie podstępem, pokazując wspaniałe zyski których nigdy nie realizuje, ponieważ tylko służyły one do oszukania udziałowców by ci zagłosowali na „tak” za swoim samobójstwem?

Nie jest tak, że integracja nie ma w ogóle sensu i jest czymś złym - jest złe to, czemu służy. A służy eksterminacji tożsamości narodowych i niszczeniu ich państw. Unia oparta na takich celach zmierza nie w stronę bycia federacją czy czymś podobnym, ale do bycia kolejnym opresyjnym imperium, jakich już wiele widzieliśmy. Więźniem narodów, upadlającym jednostkę. I dlatego musi upaść, bo taka jest dola imperiów.  To narody przeżywają - imperia tylko upadają. I nie ma znaczenia, że jest to imperium miękkie, niczym Austro-Węgry. Jest nadal niesłusznością i niesprawiedliwością, gwałtem zadanym - jak każde imperium. Jest niemoralne z definicji.

Unia to tylko forma. Formę można zmienić. Tak, jak istnieje sens w posiadaniu państwa, w przypadku Europy istnieje sens w próbach działania razem i budowy wspólnoty politycznej, która jednoczyłaby na zasadzie podobieństw. Jednak jej celem winno być służenie swoim narodom i obrona swoich państw, nie zaś ich degradacja i eliminacja. Dlatego jeśli ktokolwiek chciałby uratować europejski pomysł - nie zaś jego obecną filozofię założycielską - winien uczynić podstawą swego myślenia trzy hasła:

1.       Unia Europejska musi być unią nacjonalizmów. Nacjonalizm to przekonanie, że narody mają prawo istnieć i mają prawo do samostanowienia, czyli posiadania państwa. Odwrotność tego to imperializm i niewola. Unia służy nacjonalizmowi.

2.       Obywatele decydują, a Unia im służy. Jeśli ktoś czegoś nie chce, niemoralnym jest go do tego zmuszać. Nie istnieje uzasadnienie do przymuszania  do integracji. To demokracja. Odwrotnością demokracji jest dyktatura. Jeśli w wyniku głosowania unia przepadnie-to przepadnie. Taka będzie wola ludu. Unia służy demokracji.

3.       Europa jest dla europejczyków, a więc ludzi którzy już tu żyją. Nikt inny nie ma do niej prawa. Tak jak państwa narodowe są dla swoich narodów. Tożsamość europejska - jeśli powstanie-będzie zewnętrzną częścią tożsamości narodowej. Unia jest dla swoich ludzi, tak jak państwa są dla swoich. Unia służy Europejczykom.

 Ponieważ te trzy zasady potrafią wygenerować wiele sprzeczności oznacza to, że spełnienie tych postulatów wymaga wielogeneracyjnego procesu wymyślania nowych sposobów na organizowanie się metodą prób i błędów. Rzeczywistość wymusi skrajną innowacyjność. Nikt nigdy wcześniej czegoś podobnego nie osiągnął. Nie ma modelu. Dlatego należy porzucić mrzonki o federacjach, superpaństwach i wszelkich podobnych. To, co się wytworzy będzie jedyne w swoim rodzaju. Nie da się organicznego procesu przyspieszyć.

 

Sulfur

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka