pedro65 pedro65
719
BLOG

Święta natychmiast !

pedro65 pedro65 Kultura Obserwuj notkę 2

Badacze kultur pierwotnych Pacyfiku zauważyli pod koniec i po II wojnie światowej, interesujące zachowania ludności tamtejszych wysp. W dżungli i na wybrzeżach zaczęły powstawać atrapy pasów startowych, lotnisk, nabrzeży portowych, magazynów. Po głębszych badaniach sprawę udało się wyjaśnić. Tubylcy zauważyli, że na wyspy przybyło wielu białych, którzy całymi dniami nic sensownego nie robili. Tymczasem z nieba zaczęły przylatywać samoloty, z oceanu przypływać olbrzymie statki, przywożące przybyszom wszystko, czego mogli potrzebować, oraz mnóstwo rzeczy kompletnie niepotrzebnych. Tubylcy nie mogli, myśląc logicznie, wytłumaczyć tego inaczej, niż działaniem sił nadprzyrodzonych. Zaczęli zatem budować własne lotniska i porty, sądząc, że i im uda się przyciągnąć transportowce z dobrami. Kulty takie nazwano później „kultami cargo”.

Może niektórzy byliby gotowi śmiać się z „prymitywnych” wierzeń naszych braci z wysp Pacyfiku. Czy jednak słusznie ? Nasza obecna kultura ma wiele cech kultu cargo, czyli dosłownie „kultu dostawy”. Kiedy w 1986 roku pierwszy raz wyjechałem na Zachód, zdumiała mnie i trochę przeraziła architektura tamtejszych centrów sklepowych, nosząca wyraźne elementy architektury sakralnej. Pierwszy raz zetknąłem się wtedy z „religią sprzedaży”, która buduje sklepy piękniejsze i bardziej okazałe, bardziej monumentalne od kościołów. W końcu to logiczne - kiedy towar czy usługa staje się przedmiotem kultu, proces zakupów jest automatycznie liturgią, a sklep świątynią. To zjawisko możemy obserwować również w Polsce - w wielkich miastach mamy olbrzymie „katedry sprzedaży” jak krakowska Bonarka czy warszawska Arkadia, mieszczące około dziesięciu HEKTARÓW sklepów i punktów usługowych, w powiatowych miasteczkach leczymy kompleksy budując handlowe „kapliczki” zawierające kilka-kilkanaście sklepów pod jednym dachem i nazywając je dumnie galeriami.

Zastępowanie liturgii niedzielnej eucharystii przez post-liturgię niedzielnych zakupów w galerii jest dzisiaj coraz lepiej widoczne. Jakiekolwiek próby ograniczenia działalności sklepów wielkopowierzchniowych w święta spotykają się przy tym zawsze ze wściekłym atakiem polityków o korzeniach lewicowych, którzy zaczynają przy tej okazji bredzić o „miejscach pracy”. Jest to jednak argument chybiony. Niemcy, którzy w niedziele mają sklepy ustawowo zamknięte, jakoś nie cierpią na wyższe od naszego bezrobocie. Szanują za to prawo do świątecznego wypoczynku również dla pracowników handlu. Nasze wysokie bezrobocie z kolei wynika między innymi z nieprawdopodobnego wyzysku, jakiemu poddawani są zatrudnieni, z tzw. „orania pracownikiem”. W tej dziedzinie zatrudnieni w sieciach handlowych należą chyba do najbardziej wykorzystywanych. Ostatecznie wielkie sieci niszczą więcej miejsc pracy niż wytwarzają również dlatego, że przywożą towary z daleka (sam transport ziemniaków z Hiszpanii czy Izraela jest znacznie droższy niż wartość ziemniaków na polu pod Poznaniem, ale co tam, klient dopłaci) i wywożą daleko całe, niemałe przecież zyski, podczas gdy właściciele małych przedsiębiorstw większość swoich dochodów inwestują na miejscu.

Jest również nieprawdą, że sześciu dni roboczych nie wystarczy, żeby kupić wszystko to, czego naprawdę potrzebujemy. W handlu totalnym, w tym również w handlu świątecznym chodzi o to, żebyśmy kupowali ponad potrzeby. Przy okazji również ponad możliwości, ale od czego kredyt ? Wykazano, że w wielkich sklepach, w których pozornie jest taniej, wydajemy więcej, choćby dlatego, że w naszych koszykach ląduje sporo rzeczy niepotrzebnych, których nie planowaliśmy nabyć przychodząc do sklepu.

Wielkie galerie starają się zapewnić klientom mnóstwo różnorodnych usług, tak aby byli skłonni przebywać tam godzinami. Ostatnio słyszałem na przykład o wprowadzeniu gabinetów lekarskich przez jedną z sieci. Do pełnej transformacji religii tradycyjnej na religię sprzedaży brakuje oczywiście jeszcze pogrzebów. Może to kwestia staroświeckich uprzedzeń klientów, a może jednak niekorzystnie byłoby im przypominać, że na tamtą stronę już nie zabiorą swojego koszyka z zakupami ?

Religia sprzedaży ma również swoje okresy „liturgiczne” z których chyba najważniejszy związany jest z chrześcijańskim Bożym Narodzeniem. Co prawda w bardziej postępowych krajach, unika się już jakichkolwiek nawiązań do chrześcijańskiej tradycji, mówi się o „sezonowych życzeniach”, „celebracji światła” itp. wynalazkach. U nas najczęściej słyszymy przy tej okazji o „magii świąt”, zupełnie, jakby świętą chrześcijańskie miały coś wspólnego z magią. Oczywiście handlowe „boże narodzenie” jest związane z chrześcijańskim, ale się z nim nie pokrywa - kończy się dokładnie wtedy, kiedy prawdziwe Boże Narodzenie się zaczyna. Poza supermarketami można to zauważyć w postępowych mediach, które wbrew tradycji chrześcijańskiej raczą nas kolędami i choinkami już od końca listopada do 25-26 grudnia. Potem, kiedy naprawdę zaczyna się Boże Narodzenie, gwałtownie zmieniają repertuar, zapewne aby uniknąć posądzenia o wstecznictwo.

W tym roku znana sieć handlowa rozpoczęła celebrację już 10 października. Jak mówi przedstawicielka tej sieci: „Szeroki asortyment umożliwia dokonanie przemyślanego wyboru, a tak wczesny termin promocji zapewnia rozłożenie zakupów w czasie. Dzięki temu będziemy mogli cieszyć się pełnią smaków na świątecznych stołach.”  No cóż, skoro mówi, to pewnie wie. Żeby skomponować posiłek złożony z dwunastu tradycyjnych potraw, średnio sprawnej gospodyni wystarczy ze dwa tygodnie. Jak wystawny stół zatem zamierza nam zaserwować sieć wspomniana powyżej ? Sześćdziesiąt potraw ?! Czy to aby nie za wiele na kryzysowe czasy ?

Prawdziwy święty Mikołaj

W galeriach, na ulicach i na bilbordach roją się grube krasnoludy Santa Klaus w czerwonych ubraniach i spiczastych czapkach z pomponem, nieraz w otoczeniu postaci z pogańskich wierzeń. Sprzedawcy i postępowe media w Polsce nazywają ich Mikołajami (zwykle bez przymiotników). W formie męskiej są ciepło ubrani, co ma kojarzyć się ze śniegiem, kiedy jednak przyjmują formę żeńską, szczupleją, a ich czerwono-futerkowy strój zakrywa maksymalnie 20% powierzchni ciała. Rodzi to sprzeczny z naturą wniosek, że grubym Mikołajom jest zimno, ale szczupłym „Mikołajicom” zdecydowanie za gorąco. O tym, że prawdziwy święty Mikołaj był faktycznie biskupem z dzisiejszej Turcji i ze śniegiem oraz z reniferami niewiele miał wspólnego, przestają już pamiętać nawet chrześcijańscy rodzice. Do dzieci w przedszkolach, szkołach lub domach w Polsce coraz częściej przychodzi z prezentami krasnolud z pomponem.*

A na skwerach i w budynkach publicznych naszych miast, jeszcze przed adwentem pojawiają się ubrane świątecznie choinki. Gdzie te czasy, kiedy w polskim, chrześcijańskim domu uznano by za uchybienie ubieranie choinki wcześniej, niż w dniu Wigilii ? Kiedy doskonale wiedziano, które symbole należą do czasu oczekiwania na Króla, a które są związane ze świętowaniem Jego obecności. Czy naprawdę nasza własna, wiekowa tradycja musi ustępować komercyjnej, przywiezionej zza oceanu ?

Sprzeczność całej tej maskarady z tradycją katolicką i wschodnią jest oczywista, choć dla wielu coraz mniej zrozumiała. Przed adwentem chrześcijanin nie żyje świętami Bożego Narodzenia - w liturgii dzieją się wtedy inne, bardzo istotne rzeczy. Zaś czas adwentu (w liturgii wschodniej podobną rolę pełni post Filipowy) jest czasem „oczekiwania na przybycie”. Co tydzień zapalamy kolejną z czterech świec, które to oczekiwanie symbolizują. Mamy zaledwie niecałe cztery tygodnie na przygotowanie naszych serc na najwspanialszą rzecz, jaka się nam kiedykolwiek zdarzyła. Emmanuel, Bóg jest z nami ! Zapewne czekanie jest głęboko sprzeczne z istotą „religii sprzedaży”, ale dla każdego człowieka, nie tylko chrześcijanina, ma ono głęboki sens. Konsument, który nie potrafi czekać na spełnienie swoich potrzeb do czasu, kiedy zgromadzi odpowiednie środki, będzie zadłużał się ponad miarę i wkrótce stanie się niewolnikiem banków. Małżonek, któremu nie wystarczy cierpliwości, aby przetrwać kryzys, porzuci żonę czy męża szukając nieistniejącego „prawa do szczęścia”, za sobą zaś zostawiając zgliszcza. Żołnierz, który nie umie przyczaić się leżąc w błocie, aż trafi się dogodny moment do ataku, zginie w walce. Cierpliwość i wierność w przykrościach i niepowodzeniach, formują duszę zwycięzcy. Bóg o tym wie, szatan również. Bóg pragnie naszego zwycięstwa, szatan … niekoniecznie. Warto pamiętać o tej zasadzie, kiedy zastanawiamy się, dlaczego powinniśmy na coś czekać.

Nie tylko w Stanach Zjednoczonych istnieje ruch antykonsumpcyjny, często motywowany religijnie. Jednym z jego znaków rozpoznawczych jest wizerunek Chrystusa z napisem: „Gdzie powiedziałem, że macie tak dużo kupować z okazji Moich urodzin ?” Jezus nie ma nam z całą pewnością za złe, jeżeli dajemy podarki tym, których kochamy. Mówi nam wprost: „… choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom,” (Łk 11,13). Jednak zawsze próbuje nam przypomnieć, że największym podarunkiem, jedynym prawdziwym i całkowicie darmowym prezentem jest ON sam. Istotą świąt Bożego Narodzenia nie są zakupy, nie jest spożywanie potraw i wręczanie podarunków. Świąteczne podarunki są jedynie symbolem tego jedynego prawdziwego Daru, Boga z nami. Pamiętajmy o tym wchodząc do sklepu każdego tygodnia i przed Świętami. Nic się nie stanie, kiedy nasz stół będzie miał trochę mniej dań, a pod choinką znajdą się skromniejsze pakunki. Tragiczne byłoby natomiast, gdyby przy świątecznym stole JEGO krzesło pozostało puste.

(* - interesujące rozwinięcie zagadnienia "krasnoluda z pomponem" i jego podszywania się pod świętego Mikołaja znalazłem TUTAJ.)

pedro65
O mnie pedro65

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura