Piechuła Piechuła
5499
BLOG

Samuel Pereira: „Młody Michnik” to określenie mojej Mamy

Piechuła Piechuła Polityka Obserwuj notkę 12

Zaskakująco o wadach PiS-u, dosadnie o Tomaszu Arabskim i uczciwie o samym sobie opowiada w autoryzowanym wywiadzie Samuel Rodrigo Pereira, rzecznik stowarzyszenia Solidarni 2010, młody dziennikarz, znacząca postać prawicowej blogosfery.


Grzegorz Piechuła: Samuel Rodrigo Pereira, rzecznik prasowy stowarzyszenia Solidarni 2010. „Młody Michnik” czy „pierwszy idol pokolenia TU-154”?

Samuel Rodrigo Pereira: Po pierwsze chciałbym stanowczo odciąć się od określenia „pokolenie TU-154”. Jest to określenie stworzone przez ludzi całkowicie nie rozumiejących w czym tkwi cały problem katastrofy smoleńskiej. Jest to wydarzenie ważne pod wieloma względami, nie ma jednak ścisłego związku z tym a nie innym samolotem. Stwierdzenie „pokolenie TU-154” jest krzywdzące dla rodzin ofiar. To ich bliscy zginęli w tym tragicznym locie, społeczeństwo zaś i politycy mają obowiązek nie tylko pamiętać, ale wyciągnąć z tego wydarzenia konkretne wnioski. Tutaj muszą pojawiać się postulaty odpowiedzialności politycznej, a nawet karnej.

Co do stwierdzenia „młody Michnik” – podzielę się tym po raz pierwszy – to określenie mojej Mamy. Oglądając moją rozmowę z redaktorem Gazety Wyborczej, stwierdziła iż dokładnie tak samo postrzegano kiedyś Adama Michnika. Młodych ludzi, mniej lub bardziej związanych z różnymi ruchami opozycyjnymi w PRL-u, trzymała na duchu świadomość, że gdzieś jest taki młody człowiek, który odważnie przeciwstawia się establishmentowi. Nie można jednak na tę postać spojrzeć bez świadomości o tym co się działo do roku 2011. Adam Michnik wybrał konfitury - odwrócił się od tych, którzy działali i spotkali się z poważnym cierpieniem w walce o naszą niepodległość - wchodząc w bliską relację z ich oprawcami.


* * To tylko fragmenty wywiadu. Kliknij, by przeczytać całą rozmowę * *

 
Solidarni 2010 to ważny punkt w Twoim życiu. Zdaje się jednak, że Ewa Stankiewicz odegrała równie istotną rolę? Najpierw filmem „Trzech Kumpli”, a następnie postawą po katastrofie smoleńskiej.

Mogę śmiało powiedzieć, że mam słabość do ludzi z takim charakterem, tak odważnych jak Ewa. To tacy ludzie dodają nadziei, że jeszcze warto. Wiele razy narzekamy, że społeczeństwo jest nijakie, że stanowimy trochę wspólnotę "żywych trupów". Słusznie, jednak to też dzięki temu nasze współczesne Ewy Stankiewicz tak się wyróżniają na tle tej bylejakości.

Film Trzech Kumpli, dla mnie i dla wielu moich znajomych był wielkim wydarzeniem. W tym filmie jest nowoczesność w obrazie, odwaga w realizacji i pazur w przekazie. Ten ostatni najlepiej widać w dociekliwości Ewy. W rozmowie z Lesławem Maleszką bez skrępowania, można by rzec z bezczelnością godną wielkiej dokumentalistki, ona wciąż stara się zrozumieć, jak mógł zdradzać najlepszego przyjaciela. Wymowne iż jedyną odpowiedzią, jakiej udziela przepytywany jest powtarzające się "To bardzo dobre pytanie".

Ostatnio Twoje teksty pojawiają się na łamach Rzeczpospolitej, a jednocześnie nadal aktywnie działasz w Solidarnych 2010, w namiocie pod Pałacem Prezydenckim. Wolisz rolę dziennikarza czy aktywisty?

Tekst w "Rz" pojawił się jako odpowiedź na tezy Filipa Memchesa, na stałe współpracuje z "Gazetą Polską", a teraz w nowym dzienniku Tomasza Sakiewicza. Dziennikarz, czy aktywista? To jest dla mnie trudne i ważne pytanie. Rolę dziennikarza również postrzegam jako bycie aktywistą. Bycie aktywistą na rzecz dostępu do wiedzy dla obywateli.

A aktywistą konkretnej partii politycznej?

Nieraz zastanawiam się nad tym. Mam mocną potrzebę oddziaływania na rzeczywistość, zmieniania jej. Wydaje mi się, że w tym względzie więcej może zrobić dziennikarz niż "zwykły poseł", więc gdybym miał działać w polityce, to z nadzieją, że rzeczywiście będę coś zmieniał. I tu nie chodzi o pychę bycia ważnym, która oczywiście też gdzieś tam jest, ale o realia.


* * To tylko fragmenty wywiadu. Kliknij, by przeczytać całą rozmowę * *

 
Stowarzyszenie Solidarni 2010 często bywa przedstawiane jako swoista „smoleńska odnoga PiS-u”. W kampanii Jarosław Kaczyński mówi – przynajmniej na razie – mniej o katastrofie. W cień odsuwa się także Antoniego Macierewicza. W sprawie smoleńskiej najaktywniejsi są Solidarni 2010 – składając np. zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez premiera Donalda Tuska. Może rzeczywiście jest coś w tej „smoleńskiej odnodze”?

Mam pełną świadomość, że jako Stowarzyszenie jesteśmy w jakimś stopniu wykorzystywani politycznie. Trudno. Działam w tej sprawie nie ze względu na PiS, ale ze względu na to, że chciałbym byśmy w Polsce mieli ambicję na „Normalne Państwo”. Państwo pewnych standardów, odpowiedzialności. Nie chcę ciągle słyszeć "duże państwo, ale…", "demokracja, ale…", "prawo do, ale…". Bez ciągłego „ALE”!

Tak, Solidarni 2010 są postrzegani jako "smoleńska odnoga" PiS, zarówno przez zwolenników jak i przeciwników. Najwyższy jednak czas, byśmy zaczęli tworzyć również przekaz pozytywny. Nie zostawiając tematu Smoleńska, trzeba patrzeć na inne aspekty życia.

Poza tym stawiając pewne diagnozy, musimy im sprostać. Np. narzekamy na młodych, że brak im moralności, patriotyzmu, wiedzy itd. Działajmy więc w sferze edukacji historycznej, obywatelskiej. Myślę, że to jest kierunek, jaki Solidarni 2010 winni obrać.

PiS zaproponował Ci miejsce na swoich listach? A może zrobiła to jakaś inna partia?

Powiem wprost: nie, nikt z PiS-u nie proponował mi miejsca na listach. Owszem, była deklaracja współpracy i zapraszania Solidarnych 2010 na listy (konwencja w Warszawie). Niestety, nic nie zostało przelane na papier, przez co kandydaci mający nasze wsparcie, takiego wsparcia od PiS nie otrzymali, nie znaleźli się na listach. Ale o tym porozmawiamy po wyborach.

Proponowano mi miejsce na liście Prawicy RP. Mimo iż cenię sobie Marka Jurka – odmówiłem. Jestem za młody i chciałbym się na razie realizować w dziennikarstwie.


* * To tylko fragmenty wywiadu. Kliknij, by przeczytać całą rozmowę * *

 
W 1989 roku gen. Czesław Kiszczak przeniósł 5 tysięcy byłych pracowników SB do ówczesnej MO. Duża część z nich znalazła się następnie na kluczowych stanowiskach w policji III RP. Czy tego typu przypadki – dopuszczenie byłych oprawców opozycji do ważnych stanowisk w pokomunistycznej Polsce – jest powodem nieufności wobec organów państwa, tak w sprawie śmierci wspomnianych wyżej osób, jak i w przypadku katastrofy smoleńskiej?

Tu się pojawia bardzo szeroki temat skutków lustracji. Brak zaufania jest jednym z nich. Policjant w Polsce wciąż nie jest tym samym co policjant na zachodzie, np. w USA. Polska policja nie zmieniła się. Powiem więcej - nie zmienił się stosunek władzy do obywatela. W moim mniemaniu to obywatel powinien być Panem, a władza sługą. To jest wg. mnie podstawa demokracji.

Sama lustracja nie jest natomiast kwestią jedynie historyczną. To równość szans. Pamiętajmy, że w Polsce działały w tysiące funkcjonariuszy – agentów sowieckich. Oni nie zniknęli wraz z magicznym Okrągłym Stołem. Część naturalnie umarła, pozostali zaś czemu mieliby odchodzić na emeryturę? A co to nie ma dla nich pracy w III RP? Otóż jest!

Nie mogę wyjść ze zdumienia jak wielu ludzi uznaje Okrągły Stół za symbol "magiczny". On sam w sobie nie obudził nagle w setkach tysięcy różnych łotrów (od zwykłych złodziei, po wielkie szychy) pragnienia praw człowieka, demokracji.

Czy jednak rozwiązanie WSI nie zakończyło problemu polskich służb?

Nie, WSI nie zakończyło szerszego problemu: działania służb na szkodę Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Mam tu na myśli nasze służby (nie oczyszczone z prl-owskiej warstwy agenturalnej), ale również wywiad rosyjski, niemiecki, amerykański i każdy inny. Służby wszystkich państw mają tu wielkie pole do popisu.


* * To tylko fragmenty wywiadu. Kliknij, by przeczytać całą rozmowę * *

 
Prezydent wypowiada się o gabinecie Donalda Tuska w raczej ciepłych słowach. Zgadzasz się z taką oceną obecnego rządu?

Relacja Bronisław Komorowski – Donald Tusk to klasyczny podział łupów. Zresztą tutaj mamy do czynienia ze współpracą człowieka Moskwy z człowiekiem Berlina. Dwie frakcje postanowiły tych właśnie polityków dać jako swoich reprezentantów, promować ich. Widać, zależało obydwu stronom na dobrej współpracy. W momencie ostrego konfliktu Niemcy-Rosja to się zmieni.

To mocne słowa. Masz coś na ich poparcie?

Chociażby historię. Od wieków, zarówno Rosja, jak i Niemcy mieli tutaj swoich ludzi. Mnie to nawet nie gorszy. Szkoda tylko że "frakcja polska" jest dziś taka słaba. Jak widać powiększa się, gdy społeczeństwo dostaje "po pupie" jak śpiewał Kaczmarski, ale jak ma sklepy McDonald’sy to zaczyna myśleć, że "w przedszkolu naszym nie jest źle".


* * To tylko fragmenty wywiadu. Kliknij, by przeczytać całą rozmowę * *

 
Twierdzisz, że nie jesteś bezkrytyczny wobec PiS-u. Jakie wady, słabości dostrzegasz więc w tej partii?

Haki na mnie zbierasz i później będzie… (śmiech).
Wadą tej partii jest funkcjonowanie wg. schematów PZPR-u. Niestety. Niezależnie od tego, że ideowo są daleko, wzorce przyjęli podobne. Silna hierarchia, hamowanie oddolnych ruchów, ludzi. To się dzieje zbyt często. Zbyt często słyszę o ludziach, którzy dla PiS działają już parę, bądź paręnaście lat i robią to często za darmo, bez wdzięczności, a gdy sie zgłaszają by startować, to miejscowy baron jest przeciw, blokuje ich kandydaturę.

4 dni szukałem kontaktu z osobami decyzyjnymi w tej partii, ws. wywiązania się z umowy (współpracy "Solidarnych 2010" z PiS), poświęciłem na to wiele godzin, jednak okazało się, że po konwencji, już nie ma ochoty by o tym rozmawiać. A chodziło o 4 osoby, które mocno działają dla Solidarnych" i są znakomitymi kandydatami na listy do Sejmu. Niestety skończyło się na niczym i tu jest mocny zgrzyt

Jest też błąd hamowania w działaniu. Ws. inicjatywy Jurka PiS wstrzymał się od poparcia, bojąc się salonu. A miał wtedy władzę. Po co jest władza, jak nie po to by realizować cele, nawet jeśli są nieprzyjemne dla salonu?

Można dużo mówić o problemie w komunikacji. To, że media są nierzetelne, kłamią, nie znaczy że mamy się poddawać. Mówiąc inaczej: wiem że w tym biegu jeden dostał gorsze buty, podcina mu się nogę itd.

Ale to nie znaczy, że nie można wygrać. Znamy historię Dawida i Goliata. Ten drugi też był większy, miał lepsze uzbrojenie, dobry PR, ludzi za sobą. Ale dostał raz w czoło i padł. Tak samo trzeba działać w polityce. Nie obchodzi nas PR? To bądźmy konsekwentni, ponad tym PR-em komunikujmy się z ludźmi. Wiem, że to trudne, gdy dostaje się co i rusz kłody pod nogi, jednak nikt nie mówił, że polityka nie jest łatwa.


* * To tylko fragmenty wywiadu. Kliknij, by przeczytać całą rozmowę * *

Piechuła
O mnie Piechuła

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka