piko piko
620
BLOG

COVID – dlaczego terminologia ma znaczenie?

piko piko Społeczeństwo Obserwuj notkę 66

Zgodnie z zapowiedzią powielam tekst zamieszczony przez wawela. Źródło:
https://pubmedinfo.org/2020/10/29/covid-dlaczego-terminologia-ma-znaczenie/


-----------------
COVID – dlaczego terminologia ma znaczenie? – dr Malcolm Kendrick
 
Dlaczego terminologia ma znaczenie? [I konsekwencje jeżeli strasznie się pomylimy].
Kiedy przypadek [zachorowania] nie jest przypadkiem [zachorowania]?

Myślenie pojęciowe, a myślenie stereotypowe – Andrzej Wronka, Kazimierz Ajdukiewicz

Od początku pandemii COVID widzę, że prawie każdy myli się w sprawach bardzo istotnych. Poniekąd nie jest to zaskakujące. Terminologia medyczna jest strasznie nieprecyzyjna i często słabo rozumiana. W spokojniejszych czasach takie rzeczy interesują tylko takich maniaków badań jak ja. Czy mówili o chorobach układu krążenia (CVD) czy o chorobie niedokrwiennej (CHD)?

Jednak właśnie teraz to ma naprawdę, naprawdę duże znaczenie. Szczególnie w odniesieniu do terminu: “przypadki” COVID.

Każdego dnia jesteśmy informowani o niepokojącym wzroście przypadków COVID w jednym kraju za drugim, w regionie za regionem, w mieście za miastem. Portugalia, Francja, Leicester, Bolton. Panika, lockdown, kwarantanna. We Francji liczba zgłoszonych przypadków jest teraz tak wysoka, jak była podczas szczytu epidemii. Ponad 5000 na pierwszy dzień września 2020 roku.

Ale co to tak naprawdę oznacza? Skoncentrujmy się przez chwilę na Francji. 26. marca, tuż przed szczytem zgonów w tym kraju, było 3900  “przypadków”. Czternaście dni później było 1400 zgonów. Zatem, używając powszechnie akceptowanej liczby, czyli termin około dwóch tygodni między diagnozą a zgonem, 36% przypadków zmarło.

Dla kontrastu, 16. sierpnia było 3000 przypadków. Czternaście dni później było 26 zgonów. To oznacza, że w marcu zmarło 36% “przypadków”. W sierpniu zmarło 0,8% “przypadków”. To z kolei oznaczałoby, że COVID był 45 razy bardziej śmiercionośny w marcu niż w sierpniu?

Wygląda to skrajnie nieprawdopodobnie. Tak naprawdę na tyle niewiarygodnie, że w rzeczywistości to jest kompletna bzdura. To, co mamy, to kombinacja nonsensownych liczb, które dodane do siebie dają nonsens do kwadratu. Albo nonsens do potęgi dziesiątej.

Na początek, mamy zniekształcone obraz pojęcia/terminu ”przypadek”.

W przeszłości, w świecie chorób zakaźnych przyjęte było, że “przypadek” oznacza kogoś z objawami, zwykle ciężkimi objawami, zwykle na tyle ciężkimi objawami, że trafiał do szpitala. Tutaj za Wikipedią…. tak, wiem, ale w takich sprawach to jest dobre źródło.

‘W epidemiologii, wskaźnik śmiertelności przypadków (CFR) — czasami nazywany ryzykiem zgonu lub współczynnikiem śmiertelności przypadków — to odsetek zgonów z powodu określonej choroby w porównaniu do całkowitej liczby objawowych osób, u których zdiagnozowano tę chorobę.’ [1]

Zauważmy, że słowo “objawowy” oznacza osobę z objawami choroby.

Jednak teraz pobieramy wymaz z nosa każdej osoby, która czuje się całkowicie dobrze albo lekko chora. Odkrywamy, że ma tam cząsteczki odpowiedzialne za COVID i nazywamy ją przypadkiem COVID. Taaa…

Osoba bezobjawowa albo nawet z lekkimi objawami i pozytywnym wynikiem wymazu nie jest przypadkiem. Nigdy w historii tak nie było. Jednak teraz mamy prawie niekwestionowaną aprobatę tego, że pozytywny wymaz oznacza przypadek COVID. Później to jest powtarzane bezmyślnie we wszystkich kanałach informacyjnych, jakby to była ewangelia.


Zauważyłem, że w końcu niektórzy zaczynają kwestionować, jak to może być, że skoro liczba przypadków rośnie i rośnie, to liczba zgonów spada i spada.

To się dzieje nawet w Szwecji, która wydaje się być ostatnim bastionem ludzi z działającymi mózgami. Jednak nawet oni wyglądają na zaskoczonych tym rozdźwiękiem. W pierwszych dwóch tygodniach sierpnia mieli 4152 pozytywnych wymazów. A jednak w ostatnich dwóch tygodniach sierpnia mieli zaledwie 14 zgonów (średnio jeden dziennie).

To wskazuje na 1 zgon na każde 300 pozytywnych wymazów, albo, jak uparcie nazywają je najważniejsze media, pozytywnych “przypadków”. Które obecnie dają wskaźnik śmiertelności przypadków na poziomie 0,33%. Tylko dla porównania z czymś podobnym, wskaźnik śmiertelności przypadków przy świńskiej grypie (HIN1) wynosił 0,5%. [2]

Wskaźnik śmiertelności koronawirusa 0.26%, jest 8-15 razy niższy od szacunków – [USA, koniec maja 2020]

A zatem, niespodziewanie, COVID jest mniej poważną infekcją niż świńska grypa – pandemia, której nigdy nie było. To jest to, co wydają nam się mówić te liczby. Mówią nam prawie dokładnie to samo we Francji, gdzie “wygląda na to”, że mają obecnie wskaźnik śmiertelności na poziomie 0,4%.

Z drugiej strony, jeżeli spojrzysz na liczby z całego świata, są one bardzo różne. Jak napisałem, według WHO jest 25 milionów przypadków i  850.000 zgonów. To daje wskaźnik śmiertelności przypadków na poziomie ponad 3%. Dziesięć razy wyższy.

Dlaczego te liczby są takie różne? Ponieważ stosujemy straszliwie nieścisłą terminologię. Porównujemy jabłka ze śliwkami, żeby powiedzieć, ile mamy bananów. Nasi eksperci w gruncie rzeczy mówią bzdury, a główne media to łykają. Określają pozytywne wymazy jako przypadki i nikt nie zwraca na to uwagi.

Dlaczego?
Ponieważ… ponieważ boją się, żeby nie wyjść na głupich? Przeważnie tak, tak sądzę, bo nie mają też pojęcia, czym właściwie jest przypadek. Więc wszystko to brzmi dla nich dość rozsądnie.

Dobra wiadomość

Jednak, odchodząc już od tego nonsensu, jest tu ukryta pewna niezmiernie dobra wiadomość. Co postaram się wyjaśnić. Przedstawia się to następująco.

Na początku epidemii jedyne osoby, które poddawano testom, to były te, które zostały przyjęte do szpitala, osoby poważnie chore. Wiele z nich zmarło. Stąd właśnie we Francji był taki wysoki początkowy wskaźnik śmiertelności przypadków na poziomie 35%. W Wielkiej Brytanii początkowy wskaźnik śmiertelności przypadków wynosił, wydaje mi się, 14%. Ostatnim razem kiedy patrzyłem na liczby w Wielkiej Brytanii, śmiertelność przypadków wynosiła 5% i szybko się zmniejszała.

[...]

Ten spadek się pojawił i będzie się pojawiał wszędzie na świecie, ponieważ kiedy zwiększasz liczbę testów, bierzesz coraz więcej ludzi z mniej poważnymi objawami. Ludzi, u których prawdopodobieństwo śmierci jest dużo niższe. Im więcej testów przeprowadzasz, tym bardziej spada wskaźnik śmiertelności przypadków.

Spada jeszcze wyraźniej kiedy zaczynasz testować ludzi, którzy w ogóle nie maja objawów. Tak naprawdę, kiedy rozszerzasz sieć testów, dzieje się jeszcze coś bardzo ważnego. Stopniowo przesuwasz się od obserwowania wskaźnika śmiertelności przypadków do wskaźnika śmiertelności infekcji.

 image

Wskaźnik śmiertelności infekcji to pomiar tego, ile osób, które zostały zakażone [nawet tych bez objawów albo z łagodnymi objawami], po czym zmarły.

To jest ta istotna liczba, którą należy znać, bo daje nam właściwą ocenę ogólnej liczby zgonów, które prawdopodobnie się zdarzą.
IFR (wskaźnik śmiertelności infekcji) x populacja kraju x % zakażonej populacji = ogólna liczba zgonów (ogólna umieralność)

A zatem, co my tu mamy. No cóż, wskaźnik śmiertelności przypadków w Wielkiej Brytanii wciąż aktualnie utrzymuje się na poziomie 5%, ponieważ ciągnie go w górę ten wskaźnik 14%, jaki mieliśmy na początku. Jeżeli spojrzymy na nowsze liczby, sprawy zmieniły się w bardzo znacznym stopniu.

W pierwszych dwóch tygodniach sierpnia było 13.996 pozytywnych wyników wymazów w Wielkiej Brytanii. W następnych dwóch tygodniach sierpnia było 129 zgonów. Jeżeli uznamy, że każdy pozytywny wymaz jest przypadkiem, daje to wskaźnik śmiertelności przypadków na poziomie 0,9%. To około jedna piętnasta tego, co obserwowaliśmy na początku.

Myślę, że wyraźnie widzisz tutaj dokąd zmierzamy.

-   Na początku pandemii mieliśmy, krótko, wskaźnik śmiertelności 35% we Francji
-   Na początku w Wielkiej Brytanii wynosił on 14%
-   Teraz utrzymuje się na 5% w Wielkiej Brytanii – dla całego okresu pandemii
-   W sierpniu w Wielkiej Brytanii spadł do 0,9%
-   Obecnie wynosi 0,47% w Niemczech
-   Obecnie wynosi 0,4% we Francji
-   Obecnie wynosi 0,33% w Szwecji

Spada, wszędzie spada. Gdzie się skończy, ten hybrydowy wskaźnik śmiertelności przypadków/infekcji? Pamiętaj, wciąż testujemy jedynie odsetek populacji, więc pomijamy większość osób, które zostały zakażone, głównie tych, które nie mają objawów. Co oznacza, że te wskaźniki będą musiały nadal spadać, jak zawsze dzieje się w każdej pandemii.

Posłużmy się cytatem za Centre for Evidence Base Medicine (Centrum Medycyny Opartej na Faktach) w tej sprawie:

Przy świńskiej grypie IFR (wskaźnik śmiertelności infekcji) zakończył się na poziomie 0,02%, pięciokrotnie mniejszym niż najniższy szacowany podczas epidemii (najniższy szacunek wynosił 0,1% w pierwszych dziesięciu tygodniach epidemii).’ [3]

Najlepszym miejscem do szacowania tego, gdzie możemy ostatecznie skończyć przy COVID, jest kraj, w którym przeprowadzono testy u największej ilości osób, na głowę mieszkańca. To jest Islandia. Zacytujmy jeszcze raz Centre for Evidence Based Medicine:

‘W Islandii, gdzie wykonano najwięcej testów per capita, IFR znajduje się gdzieś pomiędzy 0,03% i 0,28%.’ [3]

Środek pomiędzy 0,03% i 0,28% to 0,16%. Jak widzisz, Islandia, testując więcej osób niż gdziekolwiek indziej, ma najniższy IFR ze wszystkich. To nie jest przypadek. To nieuchronny skutek testowania większej liczby osób.

Przewiduję, że ostatecznie skończymy z IFR na poziomie mniej więcej 0,1%. Czyli mniej więcej tyle, ile mieliśmy w przeszłości przy pandemiach ciężkiej grypy. Zapamiętaj tę liczbę. To jest jeden na tysiąc.

Może cię zaskoczyć, kiedy się dowiesz, że nie jestem jedyną osobą, która sformułowała dokładnie tę samą prognozę. 28. lutego, tak, aż tak dawno, w czasopiśmie New England Journal of Medicine opublikowano raport National Institute of Allergy and Infectious Diseases, National Institutes of Health, Bethesda, MD (A.S.F., H.C.L.); oraz Centers for Disease Control and Prevention, Atlanta. [4]

W tym artykule ‘Covid-19 — Navigating the Uncharted' (Covid-19 – Nawigowanie po Nieznanym) stwierdzono, co następuje:

    „Opierając się na definicji przypadku, który wymaga zdiagnozowanego zapalenia płuc, obecnie zgłaszany wskaźnik śmiertelności przypadków wynosi w przybliżeniu 2%. W innym artykule w tym czasopiśmie, Guan i in. oceniają śmiertelność na poziomie 1,4% spośród 1099 pacjentów z potwierdzonym laboratoryjnie Covid-19; pacjenci ci reprezentowali szerokie spektrum nasilenia choroby. Przy założeniu, że liczba pacjentów bezobjawowych lub z minimalnymi objawami jest kilka razy wyższa od zgłoszonych przypadków, to wskaźnik śmiertelności przypadków (podkreślone przeze mnie) może być wyraźnie niższy niż 1%. To sugeruje, że całkowite skutki kliniczne Covid-19 mogą być ostatecznie bardziej zbliżone do ciężkiej grypy sezonowej.”  

Wskaźnik śmiertelności przypadków wyraźnie niższy niż 1%. To ich słowa, nie moje. Jak również dodali, „całkowite skutki kliniczne Covid-19 mogą być ostatecznie bardziej zbliżone do ciężkiej grypy sezonowej.”

[...]

W tym momencie możesz zadać pytanie:
Dlaczego, do cholery, mieliśmy lockdown, jeżeli uznano, że COVID nie jest poważniejszy od grypy? Od samego początku, przez najbardziej wpływowe organizacje chorób zakaźnych na Świecie.

To z powodu szaleńców, opracowujących modele matematyczne. Epidemiologów akademickich. Neila Fergusona i jemu podobnych. Kiedy odgadywali/wróżyli (przepraszam szacowali, przepraszam modelowali) wpływ COVID, zastosowali liczbę mniej więcej jednego procenta jako wskaźnik śmiertelności infekcji. Nie wskaźnik śmiertelności przypadków. W ten sposób zbyt wysoko oszacowali konsekwencje COVID, co najmniej dziesięciokrotnie.


Jak mogło się to w ogóle zdarzyć?

Kiedy poskładali swój starannie skonstruowany model, 16. marca, jeżeli czytali wcześniej badania, musieli mieć świadomość, że patrzyli na maksymalny wskaźnik śmiertelności przypadków na poziomie nieco ponad 1% w Chinach, na samym początku, kiedy te liczby są zawsze najwyższe.

Co oznacza, że jeżeli COVID nie okaże się śmiertelny w prawie 100%, nigdy nie zbliżymy się do 1%, pod względem wskaźnika śmiertelności infekcji. Nawet Ebola zabija jedynie 50%.

Ale przyjęli to, przyjęli 1%. Faktycznie, Imperial College obniżył to delikatnie do 0,9%, z niejasnych powodów.

I od tego momentu wszystko już popłynęło.

Jeżeli wskaźnik śmiertelności INFEKCJI rzeczywiście wynosiłby 0,9%, a 80% populacji Wielkiej Brytanii byłoby zakażone, to byłoby/mogłoby być około 500.000 zgonów.

0,9% x 80% x 67milionów = 482.000

[...]

Blokada Kraju [LOCKDOWN]

Jeżeli jednak wskaźnik śmiertelności przypadków wynosi około 1%, wówczas wskaźnik śmiertelności infekcji wyniósłby około jedną dziesiątą z tego, może mniej. A zatem zaobserwowalibyśmy około 50.000 zgonów, mniej więcej tyle samo, co we wcześniejszych pandemiach ciężkiej grypy.

BEZ LOCKDOWNU

To, co zrobił Imperial College London, to użył modelu, który za wysoko oszacował wskaźnik śmiertelności infekcji, dziesięć razy za wysoko.

Teraz wiemy, ponieważ wskaźniki IFR w różnych krajach coraz bardziej spadają, że Imperial College oszacował IFR całkowicie błędnie. W Wielkiej Brytanii, na przykład, odnotowano jak dotąd 42.000 zgonów, co stanowi 0,074% populacji. W USA odnotowano około 200.000 zgonów 0,053%. W Szwecji, która nie wprowadziła lockdownu, odnotowano około 6000 zgonów, co oznacza wskaźnik śmiertelności infekcji na poziomie 0,06%. Wszystkie trzy kraje otwierają się coraz bardziej. O ile liczby “przypadków” wciąż rosną, liczba zgonów ciągle spada. Praktycznie rzecz biorąc, znika.

[...]
 
Przestań panikować – już po wszystkim

Podczas gdy każdy panikuje z powodu stale rosnącej liczby przypadków, powinniśmy się z nich cieszyć. Pokazują, bardzo jasno, że COVID jest dużo, dużo mniej śmiertelny niż się obawialiśmy. Wskaźnik Śmiertelności Infekcji najprawdopodobniej dojdzie do poziomu około 0,1%, nie 1%.

Więc tak, naprawdę wygląda na to, że ‘całkowite skutki kliniczne Covid-19 mogą być ostatecznie bardziej zbliżone do ciężkiej grypy sezonowej.’

Mądre słowa, zaprawdę mądre słowa. Słowa, jakie napisał niejaki Anthony S. Fauci 28. lutego 2020. Jeżeli nie słyszałeś o nim, to poszukaj, kto to jest.

Poważnie jednak, jedenaście dni później, raczej się skompromitował, ponieważ następnie powiedział to:

    “Grypa ma wskaźnik śmiertelności na poziomie 0,1%. To (COVID) ma wskaźnik śmiertelności na poziomie 10 razy wyższym. To jest powód, dla którego podkreślam, że musimy uzyskać przewagę, żeby temu zapobiec.” [5]

Wskaźnik śmiertelności, dr Fauci? Czy to możliwe, że nie zrozumiał, że nie istnieje coś takiego, jak wskaźnik śmiertelności? Miał na myśli wskaźnik śmiertelności przypadków [CFR], czy wskaźnik śmiertelności infekcji [IFR]? Jeżeli miał na myśli wskaźnik śmiertelności infekcji przy grypie, to prawie trafił w dziesiątkę. Jeżeli miał na myśli wskaźnik śmiertelności przypadków, pomylił się razy dziesięć.


W rzeczywistości, bez względu na to, co chciał powiedzieć Fauci, ciężka grypa ma wskaźnik śmiertelności przypadków na poziomie 1%, i taki sam COVID. Mają również mniej więcej taki sam wskaźnik śmiertelności infekcji na poziomie 0,1%.

Wygląda na to, że dr Fauci po prostu pogubił się w terminologii. Ponieważ w swoim artykule w czasopiśmie jedenaście dni wcześniej, twierdził:

‘To sugeruje, że całkowite skutki kliniczne Covid-19 mogą być ostatecznie bardziej zbliżone do ciężkiej grypy sezonowej… [a najlepsze mamy na końcu] (która ma wskaźnik śmiertelności przypadków na poziomie mniej więcej 0,1%).” – N Engl J Med 2020; 382:1268-1269, 26 marca 2020

Widzisz, napisał, że wskaźnik śmiertelności przypadków przy grypie wynosi mniej więcej 0,1%. Źle, źle, źle, źle… źle.

Ojejku, jejku. Przy grypie dr Fauci, CDC, jego współpracownicy, Narodowy Instytut Alergii i Chorób Zakaźnych (NIAID) i Narodowy Instytut Zdrowia oraz czasopismo New England Journal of Medicine pomieszali wskaźnik śmiertelności przypadków i wskaźnik śmiertelności infekcji w przypadku grypy. Łatwo popełnić taki błąd. Też mógłbym go popełnić. Ale nie popełniłem.

Chcesz wiedzieć, skąd Imperial College London naprawdę wziął liczbę wskaźnika śmiertelności infekcji na poziomie 1%? Wydaje się oczywiste, że wzięli go od Anthony’ego S Fauci i New England Journal of Medicine. Najbardziej wpływowe czasopismo na świecie – które powinno mieć najlepszych korektorów na świecie. Ale najwyraźniej nie ma.

Imperial College wówczas użył jego błędnego wskaźnika śmiertelności przypadków 0,1% z NEJM (New England Journal of Medicine). Wygląda na to, że później porównali te 0,1% ze wskaźnikiem śmiertelności zgłoszonych przypadków z COVID, oszacowali, że będzie to 1% i pomnożyli skutki COVID razy dziesięć – jak i ty byś zrobił. Jak prawdopodobnie powinieneś zrobić.

Więc mieliśmy blokadę kraju [lockdown]. USA użyły liczby Fauciego i wprowadziły lockdown. Świat użył tej liczby i wprowadził lockdown.

Ta liczba po prostu okazuje się być dziesięć razy za wysoka.

Wiem, że będzie praktycznie niemożliwe, żeby wrócić do wcześniejszego świata po popełnieniu takiego niedorzecznego i głupiego błędu. Na szali leży reputacja tak wielu osób. Potrzebna będzie cała światowa produkcja jaj, żeby dostarczyć tyle żółtek, żeby obrzucić odpowiednie twarze.

Oczywiście, będą zaprzeczać, absolutnie, gwałtownie, gniewnie, że ktokolwiek zrobił coś źle. Będą zaprzeczać, że prosty błąd, pomylenie śmiertelności przypadków ze śmiertelnością infekcji, do tego doprowadził. Będą jeszcze dobitniej twierdzić, że COVID pozostaje śmiertelną, zabójczą chorobą i że wszystkie rządy świata zrobiły właśnie to, co należało zrobić. Działania były właściwe, modele były poprawne. Wszyscy postąpiliśmy WŁAŚCIWIE. Tylko osoby głupie i niekompetentne mogą tego nie dostrzegać.

Kiedy się mylisz, krzycz głośniej, złość się, uderzaj ze zdwojoną siłą, atakuj swoich krytyków w każdy możliwy sposób. Zarzuć im to, że są płaskoziemcami, antyszczepionkowcami czy coś w tym rodzaju. Doszukuj się brudów. ‘Jak odnieść sukces w polityce 101, strona pierwsza, punkt pierwszy.’

[...]

Jednak spójrz tylko na te liczby. Powiedz mi, gdzie są błędy – jeżeli potrafisz. Prawda jest taka, że ten konkretny Cesarz nie ma na sobie szat i właśnie stoi całkiem goły, wprost przed tobą. Trudno w to uwierzyć, ale to prawda.

Chciałbym podziękować Ronaldowi B Brownowi za wskazanie tego katastrofalnego błędu w artykule ‘Public health lessons learned from biases in coronavirus mortality overestimation.’(‘Lekcje dla zdrowia publicznego wyniesione z odchyleń w nadmiernym szacowaniu śmiertelności koronawirusa) 6

Ja tego nie zauważyłem. On to zrobił. Wszystko to jego zasługa. Ja po prostu zwracam twoją uwagę na to, co po prostu jest – prawdopodobnie największym pojedynczym błędem, jaki popełniono kiedykolwiek w historii świata.

 
Przypisy:

1. https://en.wikipedia.org/wiki/Case_fatality_rate
2. https://www.thelancet.com/journals/laninf/article/PIIS1473-3099(10)70120-1/fulltext#:~:text=Methods%20for%20estimating%20the%20case,a%20novel%2C%20emerging%20infectious%20disease.&text=To%20avoid%20similar%20underestimations%2C%20accounting,be%20about%200%C2%B75%25.
3. https://www.cebm.net/covid-19/global-covid-19-case-fatality-rates/
4. https://www.nejm.org/doi/full/10.1056/nejme2002387
5. https://reason.com/2020/03/11/covid-19-mortality-rate-ten-times-worse-than-seasonal-flu-says-dr-anthony-fauci/
6. https://www.cambridge.org/core/journals/disaster-medicine-and-public-health-preparedness/article/public-health-lessons-learned-from-biases-in-coronavirus-mortality-overestimation/7ACD87D8FD2237285EB667BB28DCC6E9


piko
O mnie piko

Jaki jestem? Normalny - tak sądzę.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo