PB
PB
Piotr Balcerowski Piotr Balcerowski
2686
BLOG

Ludzie i Bogowie - o nowym serialu TVP. Victoria!

Piotr Balcerowski Piotr Balcerowski Seriale Obserwuj temat Obserwuj notkę 32

„Władku, zanim Amerykanie zrobili „Pluton” o tym, że przegrali wojnę w Wietnamie, zrobili pięćset pięćdziesiąt filmów o tym, że byli niezwyciężeni, że wygrywali, byli bohaterscy, natomiast my robimy pierwszy film o naszych relacjach z Żydami i on od razu jest o tym, że ich mordujemy” – Bogusław Linda o odmowie zagrania w Pokłosiu 

„W każdym narodzie, w którym zbyt silnie oddziela się od siebie uczonych i wojowników, myśleć będą tchórze a walczyć głupcy” - zasłyszane

"Nie złamie nas głód, ni żaden frasunek, Ani zhołdują żadne świata hołdy, Bo na Chrystusa my poszli werbunek, Na jego żołdy" -Juliusz Słowacki.


Faktycznie w ostatnim trzydziestoleciu nie mieliśmy zbyt wielu okazji, aby oglądać na ekranie Polaków „niezwyciężonych i bohaterskich”, panowała raczej tendencja (obecne dalej podtrzymywana m.in. przez Canal + vide „Król”) zwana „pedagogiką wstydu” oskarżająca Polaków o wszelkie bezeceństwa, z „antysemityzmem” na czele. Szczęśliwie od blisko pięciu lat mamy, przede wszystkim dzięki Telewizji Polskiej, renesans kina przywracającego elementarne prawdy historyczne i ustawiającego ciemniejsze karty we właściwych proporcjach. Takie kino, narracyjnie zbudowane na podstawie zasad retoryki w sensie jaki nadal jej Arystoteles jest nam, wspólnocie polskiej, naturalnie bardzo potrzebne. Również po to, aby wprawiać się w klasycznej sztuce „filmowego” przekonywania, która jak wiemy od Stagiryty musi odwoływać się do endoxa, to jest do tego, co większość ludzi myśli (choć niestety często boi się publiczne wyrazić) 

Z całą pewnością do tego nurtu możemy zaliczyć właśnie zakończoną 1 serię filmu „Ludzie i Bogowie”. To kino niezwykle wartościowe, ukazujące głębię polskich i uniwersalnych wartości na tle strasznych czasów. Zanim przejdę do ich omówienia na podstawie analizy scenariusza podkreślę, iż jest to również kino fenomenalnie artystycznie wyreżyserowane i zmontowane. Jest tym samym prawdziwą ucztą dla zmysłów. Zdjęcia, scenografia, charakteryzacja/kostiumy, wyjątkowo pozytywnie „szarpiąca” muza, udźwiękowienie (o dziwo! ;-) - wszystko jak dla mnie bez zarzutu. Podobnież jak kreacje postaci.

Scenariusz

Na meta poziomie to opowieść o codziennej, nierównej walce z okupantem o zachowanie godności i niepodległości osób i wspólnoty. Nawet jeśli w opowieści występują elementy „ku pokrzepieniu serc” (np. celność niemieckich strzelców pozostawia wiele do życzenia ;-), film dobrze (przynajmniej dla tych z nas, którzy znają opowieści rodzinne) oddaje realia i grozę okupacji. Poza tym, rzecz jasna, nad wyraz dużą sprawność w realizacjach oddziału Pazur (w przypadku Daggera momentami tarantinowsko-komiksową) traktujemy jako pewna serialową konwencję. Wiemy, iż częściowo dramatyczne wydarzenia, bardziej zbliżające nas do krwawego bilansu walki, nadejdą w ostatnim odcinku. Scenariusz nie jest szczególnie złożony, choć postrzegam to w epickich opowieściach jako atut. Jego osią jest klasyczna robota kontrwywiadu czyli rozpracowywanie konfidentów i ich (w realiach wojennych) likwidacja, co ma miejsce w każdym z odcinków. Nie mamy tu raczej szczególnie rozbudowanej ars combinatoria, choć warto docenić nadwiślańską wersję operacji Trust, szczęśliwie dość szybko rozpracowaną. Siłą scenariusza jest również klarowność aksjologiczna postaci. Widz nie ma najmniejszych problemów w rozpoznawaniu białych i czarnych charakterów, konflikty wartości zarówno między Polakami a Niemcami jak i samymi Polakami (inne rzecz jasna jeśli chodzi o ciężar gatunkowy m.in. improwizacja vs metoda (Dagger vs Onyx), nieposłuszeństwo vs autorytet dowódcy (Dagger vs Józef), miłość vs obowiązek (Zosia vs SS-man) są również precyzyjnie zarysowane i czytelne dla widza.

Obok czystej rozrywki i przyjemności z oglądania tak dobrze skonstruowanego filmu akcji, dzieło jednak zwróciło moją szczególną uwagę ze względu na swe szczególne walory edukacyjne i konserwatywne. Oto obszary, które ujęły mnie najbardziej:

Esprit de corps

Bez wątpienia pokazanie relacji w „zbiorowym bohaterze filmu” (choć wyróżnieni są Dagger i Onyx, chyba możemy tak powiedzieć), oddziale Pazur ujmuje. Mamy w tym aksjologicznym mikrokosmosie wszystko, co wartościowe i co spajało (co najmniej od czasów rycerstwa) tak wyjątkową, obok Duchownych Kościoła Katolickiego grupę ludzi, którą tworzą żołnierze a co nazywa się w języku wojskowym Morale. A zatem żołnierze Pazura wiedzą kim są i jakie są ich meta cele. Towarzyszy in niezłomna wiara w słuszność celów swojej walki i wiara w zwycięstwo. Nie mają kompleksów wobec przeciwnika, nawet jeśli ma przewagę. Są gotowi do poświęceń. Wykazują dużą odporność psychiczna (m.in. na destrukcyjne oddziaływanie przeciwnika) zaufanie do dowódcy oraz kolegów. Koleżeństwo jest zresztą interesująco uwypuklone w filmie w formule „fajrant”. Jest sporo staropolskiego biesiadowania & agapowania, popijania & śpiewania (lwowska przyśpiewka Daggera wykon top level) wreszcie koleżeńskie „kwasy”, są neutralizowane książkowo. Ciekawe rozbudowanie wątku koleżeństwa jest dla mnie dopełnieniem klasycznego ujęcia Arystotelesa, wedle którego prawdziwa bliskość między ludźmi, rodząca m.in. zaufanie w zespołach, powinna opierać się na 3 fundamentach: użyteczności, cnocie i przyjemności właśnie.

Deus vult

Choć miejsce i rola religii katolickiej w filmie jest pokazane dość dyskretnie i raczej poprzez filmową symbolikę niż konkretne dialogi, czujemy jej obecność. Przysięga na krzyż, widoczne krzyże w polskich mieszkaniach, częste ujęcia kościołów w kadrach, spojrzenie w oczy Chrystusa z ikonicznego pomnika stojącego na Krakowskim Przedmieściu przed akcją realizacyjną w jednym z odcinków. Jedyną sceną (oprócz symbolicznego schronienia uciekinierów na plebanii i rozmowy z proboszczem w 1 odcinku) „mówioną” w której „prawdy wiary” nt. wojny sprawiedliwej zostały klarownie przedstawione była scena z katolickim Duchownym w domu Onyksa. Ale tak jak wspomniałem, pewna oszczędność wyrazu nie utrudnia podczas oglądania odczucia i zrozumienia kilku fundamentalnych prawd o których tak pisał przed laty o. Bocheński „Patriotyzm jest źródłem naszego bytu nie tylko fizycznego, ale przede wszystkim duchowego...To czym jesteśmy duchowo (a jest to czynnik w człowieku najważniejszy), jest w znacznej mierze Polski zasługą; żadna rodzinna, gmina, dzielnica, a także – zdaniem piszącego te słowa – Europa jako całość, nie mogą się równać z nią wpływem....Do Ojczyzny podchodzić możemy dwojako: jak do czegoś bardzo nam bliskiego (ojcowskiego) i jako pewnego narzędzia i odblasku boskiej chwały, z którym jesteśmy szczególnie związani. Te dwa podejścia opierają się z pkt widzenia katolickiego ostatecznie na tej samej podstawie, a mianowicie na miłości ku Bogu, którego nasza Ojczyzna jest narzędziem i którego chwalę reprezentuje.” Mamy też wreszcie modlitwę Onyksa w Kościele, który poprzez nią, jak się domyślamy, doświadcza uczucia wdzięczności, zyskuje perspektywę, zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń, nie zapominając jednocześnie o celu. 

Obyczajowość

W filmie ujmująco jest też pokazana polska obyczajowość. Szczególne miejsce rzecz jasna zajmują kwestie relacji damsko -męskich nie bez odwołań do rycerskiego wzorca. Przyjaźnie jest też pokazany Dom Polski i bynajmniej nie chodzi mi jedynie o piękną scenografię. Relacje między rodzicami a dziećmi są ciepłe, choć oparte na zasadzie autorytetu. Relacje między rodzeństwami są nieco napięte, co wynika z wymogów scenariuszowych, ale wyczuwalna jest w nich braterska bliskość. Bardzo klimatyczna jest biesiadna scena w wersji „u cioci na imieninach”, gdzie wyczułem typowo polski spleen ;-) nie tylko ze względu na obecność księdza. 

Semici

Zdaje się, że po raz pierwszy można było zobaczyć tragedię żydowską we właściwych proporcjach i zgodnie z prawdą historyczną. Jeśli o proporcje chodzi, w kilku udanych produkcjach z przeszłości (z Czasem Honoru na czele), wątki holocaustiańskie, były jednak (nazbyt) mocno pogłębione, co nieco zniekształcało narracyjną siłę nielicznych filmów o Polonia tragica et heroica. Tragedia żydowska (w przeciwieństwie do polskiej) jest zdaje się silnie eksponowana w kinematografii izraelskiej i hollywoodzkiej, a zatem nie grozi zapomnienie o niej. Jeśli zaś o prawdę historyczna chodzi, to cieszyło mnie jako Polaka (dodatkowo mającego w rodzinie Sprawiedliwego wśród narodów świata) pokazanie, iż przedstawiciele państwa polskiego i wierni synowie Kościoła Katolickiego Żydom pomagali (jak mogli), zaś w żaden sposób niereprezentatywne dla Polski kryminalne szumowiny, były za swe niegodne działania karane, często śmiercią. 

II RP

Bez wątpienia film jest kolejnym dziełem wpisującym się w polską bitwę o pamięć, w tym przypadku o pamięć o chyba najlepiej wychowanym pokoleniem w dziejach Rzeczypospolitej, pokoleniem II RP zwanym pokoleniem „Kolumbów”. Szeroko reklamowana produkcja Canal+ (która opisałem tu) de facto szkalująca historię i dobre imię Polaków, pokazuje znaczenie historii dla spraw bieżących i przyszłości (zgodnie ze słowami Orwella „kto kontroluje przeszłość, ten ma władzę nad przyszłością”). II RP, pomimo waśni i ułomności, jest dla wielu z nas źródłem siły.

Po co nam bitwa o pamięć?

Jak wiemy, jesteśmy silniejsi znając nie tylko przeszłość swojej rodziny (dzięki czemu łatwiej stajemy się częścią „opowieści”). Ten mechanizm dotyczy również zespołów, społeczności i krajów – ludzie mający silna świadomość przeszłości wspólnoty są lepiej przygotowani by radzić sobie z przeciwnościami, które spotykają ich dziś. Będąc częścią opowieści, nie jesteśmy sami. Łatwiej zdać sobie sprawę że wiele cierpień było już przed nami i ludzie sobie z nimi poradzili etc. 

Ci którzy nie znają przeszłości znajdują się na pustkowiu teraźniejszości. Zasobniejszym i lepiej zorganizowanym wrogom, posiadającym dodatkowo kanały dotarcia, łatwiej jest w takiej sytuacji nami manipulować m.in. stosując pedagogikę wstydu. Niczym dzieci mamy pomyśleć, ze coś z nami jest nie w porządku (samooskarżanie się), kroczyć drogą naiwności, pseudo moralizatorstwa i intelektualizmu względnie „cudownych nowinek” odciągających nas od tego, co istotne.

A istotnym i do tego pośrednio namawiają nas do tego bohaterowie (wzorowani na prawdziwych członkach oddziału AK „Wapiennik”) jest m.in. przełamanie destrukcyjnej siły strachu i wykorzystaniu tej kluczowej emocji do dokonywania „rzeczy niezwykłych”. Zwłaszcza, że gdy nie tracimy nad nim kontroli, pomaga widzieć (współczesny, chory) świat tak jasno, jak nigdy przedtem. W pewnym sensie ta myśl przebija się w janopawłowym „Żadna trudność i żaden lęk, jakkolwiek wielkie by one nie były, nie są w stanie całkowicie stłumić nadziei, która rodzi się wiecznie w sercach młodych ludzi. Nie pozwólcie umrzeć tej nadziei.” 

Przełamanie strachu, ma służyć nie jedynie poszerzeniu wiedzy moralnej, ale narzuceniu sobie „moralności rezultatów”. Jest ona trudniejsza do osiągnięcia właśnie dlatego, ze wymaga, byśmy stawali się nie tylko mądrzejszymi i twardszymi ludźmi, ale również zdolnymi do demaskowania zła w nieprzyjaznym świecie. W jakimś sensie to zaproszenie do najistotniejszego momentu w swoim życiu jakim jest podjęcie decyzji o służbie. A Ten który „ma taki cel życia, znieść może prawie wszystko” i tak też postępują bohaterowie filmu.

Quod iuratum est, id servandum est

Film to epicka rozrywka na najwyższym poziomie nawiązująca do klasyki gatunku. Co ważne, inspirująca i dająca do myślenia w dzisiejszym toksycznym świecie. Świecie odrzucającym stare prawdy, mówiące m.in., o tym, iż można być „miłośnikami piękna bez utraty poczucia prostoty, miłośnikami mądrości bez utraty męskiego wigoru”. Zachęca też do nowego odczytania i przyjęcia dających poczucie wolności starych praw, ujętych „prosto, pięknie i mądrze” m.in. w słowach przysięgi.

image

p.s. W zbliżającą się 76 rocznicę skoku, wspomnieniu Jana Parczewskiego garstkę tych przemyśleń poświęcam.

p.s. 2 Film został bardzo dobrze/dobrze przyjęty nie tylko przez widzów, ale i przez tematyczną oraz mainstreemową krytykę (od wp.pl przez naekranie.pl po der Onet choć w tym przypadku (a jakże), z „pewnymi zastrzeżeniami”). Część lewicowych mediów np. Rzeczpospolita (btw, jakże wartko rozpisująca się o serialu C+ „Król”) wybrała zamilczanie. Natomiast drogę samo-ośmieszenia wybrała pato-inteligencka GW, która na swych łamach zamieściła recenzję - kuriozum pióra niejakiego Vargi Krzysztofa. Tego typu „recenzje” (koncentrujące się w 80% na wycieczkach ad personam mających de facto pognębić reżysera/aktorów za udział w produkcji TVP oraz zastraszyć potencjalnych następców), są w jakimś sensie zapowiedzią schyłku tego kosmopolitycznego ;-) środowiska w Polsce. Przez lata zamilczali, później wyśmiewali teraz już de facto straszą...upadek. Przed bezapelacyjną Victorią! :-)

Dr, MBA

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura