Część ośrodków narciarskich nie przetrwa pandemii. Fot. Wikipedia
Część ośrodków narciarskich nie przetrwa pandemii. Fot. Wikipedia

Branża narciarska liczy ogromne straty. Część firm nie przetrwa kryzysu

Redakcja Redakcja Biznes Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

Polskie stacje narciarskie straciły od 60 proc. do nawet 80 proc. zysków w porównaniu z ubiegłym rokiem. Przedstawiciele branży są pewni, że otwarte wyciągi nie wpłynęły na wzrost zakażeń na koronawirusa. 

Straty ośrodków narciarskich wyniosły od ok. 350 do 360 mln złotych w stosunku do ubiegłorocznych zysków. Do ośrodków trafiło 70 mln zł rządowej pomocy - powiedział prezes Stowarzyszenie Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne Tomasz Paturej podczas internetowej konferencji prasowej.

Jak dodał Paturej, mimo tarcz PFR kilka mniejszych ośrodków nie przetrwa, a niektóre już są wystawione na sprzedaż, gdyż nie widzą przyszłości dla siebie w tej działalności. 

Do gestorów wyciągów narciarskich były skierowane dwie tarcze branżowe: PFR 1.0 i 2.0. Z pierwszej tarczy skorzystało 50 polskich stacji narciarskich, do których trafiło 37 mln zł dofinansowania. Z drugiej tarczy skorzystało 27 ośrodków narciarskich, do których trafiło 33 mln zł. Łącznie do branży narciarskiej trafiło 70 mln zł dofinansowania, przy czym niektóre ośrodki narciarskie, w tym jeden z największych - w Białce Tatrzańskiej, otrzymały wsparcie z obydwóch tarcz.

- Każdy zastrzyk finansowy jest istotny dla przetrwania branży, jednak te pieniądze z pomocy nie pokrywają strat, jakie poniosły ośrodki narciarskie. Nie mówimy tutaj już o planach inwestycyjnych czy remontowych, naprawczych które zawsze czynimy w okresie letnim, aby następny sezon rozpocząć w pełni przygotowanym. Pomijam też kwestie zwolnień pracowniczych i kwestię czystego dochodu, czyli tego co w firmie zostaje i jest nawiązką na przyszłe inwestycje. Zagrożone są nawet sprawy bieżące. Tarcze nie pokrywają straty w sposób taki, żeby móc w przyszłość patrzeć spokojnie – podkreślił Paturej.

Jego zdaniem, kolejny problem to fakt, że tarcze nie zostały jeszcze do końca rozliczone, przez co branża obawia się zwrotu części pieniędzy. 

Paturej uważa też, że na stokach narciarskich nie da się zakazić koronawirusem, o czym świadczą statystyki pandemiczne. Przytoczył on, że w powiecie tatrzańskim średnia zakażeń nie wzrosła po otwarciu stoków i ten powiat jest na 344. miejscu pod względem zakażeń na 380 powiatów. Sąsiedni powiat nowotarski jest w tym rankingu na ostatnim miejscu.

- Ilość ludzi, która się przewinęła przez te dwa powiaty, nie wpłynęła na wzrost zakażeń. Wydaje się, że potrzebne jest przeprowadzenie dogłębnych analiz i wyciągnięcie z nich właściwych wniosków, a nie hipotetycznych, że się komuś wydaje, że jak coś się zamknie, to emisja wirusa spadnie - zakończył prezes Stowarzyszenie Polskie Stacje Narciarskie i Turystyczne.

Z uwagi na czasowe zamknięcie stacji narciarskich, bieżący sezon narciarski ograniczył się do około 50 dni. Uruchomione w grudniu wyciągi z powodu pandemii zostały zamknięte 17 stycznia. Ponownie wyciągi ruszyły 12 lutego. 

GW

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka