Jarmark Europa - handel na stadionie X-lecia w Warszawie, 1993 r. Największe targowisko Europy. W latach 1994-1997 działało na nim 7000 firm. Fot. PAP
Jarmark Europa - handel na stadionie X-lecia w Warszawie, 1993 r. Największe targowisko Europy. W latach 1994-1997 działało na nim 7000 firm. Fot. PAP
Polska przedsiębiorczość Polska przedsiębiorczość
3353
BLOG

Jarmark Europa i szczęki wolnego rynku

Polska przedsiębiorczość Polska przedsiębiorczość Biznes Obserwuj temat Obserwuj notkę 47

Na początku lat 90. teren dawnego stadionu zasiedliły szczęki - metalowe, rozkładane niczym wielka walizka stoiska, z których sprzedawano wszystko, od papierosów, przez ubrania, po jedzenie. Stały się symbolem rodzącego się polskiego kapitalizmu.

Już w latach 80. Polacy sprzedawali i kupowali na bazarach niemal wszystko, czego nie było w sklepach: samochody, sprzęt elektroniczny, mięso, kawę, papier toaletowy, jeansy, alkohol. W weekendy ruszały „giełdy” – na boiskach, łąkach, w błocie rozkładano prowizoryczne stragany: kosze, polowe stoliki i łóżka, a nawet zwykłe koce na ziemi, a na nich towary. Mimo walki władz PRL z prywatną inicjatywą, handlarze przetrwali. I po „ustawie Wilczka” w dużej mierze uwalniającej w 1988 r. rynek, a zwłaszcza po wyborach 1989 roku i zmianie ustroju w Polsce, to na bazarach z ogromną energią ruszyła przedsiębiorczość Polaków.


szczęki, handel, lata 90.
Szczęki na ulicznym targowisku w Warszawie, 1991 r. Fot. PAP

Świadek narodzin i upadku gospodarki sterowanej

Targowiska i bazary były przecież szkołą biznesu i polską drogą do wolnego rynku. A jego symbolem stał się „Jarmark Europa”, uruchomiony na koronie i błoniach niszczejącego już od 1983 r. Stadionu X-lecia. Obiekt ten zbudowano w 1955 roku z gruzów przedwojennej Warszawy, w które miasto obrócili Niemcy, na rocznicę komunistycznego Manifestu Lipcowego. Był świadkiem propagandowych imprez, w 1968 r. – samospalenia Ryszarda Siwca w proteście przeciwko interwencji wojsk bloku wschodniego w Czechosłowacji, a w 1983 r. – mszy św. podczas drugiej wizyty papieża Polaka Jana Pawła II do ojczyzny. I parę lat później symbolicznie zamknął erę socjalizmu, czyli sterowanej centralnie gospodarki PRL, rozpoczynając kapitalizm w III RP.

 „Jarmark Europa” był słynny nie tylko w Polsce – na to jedni z największych targowisk na kontynencie przyjeżdżali sprzedawcy z Azji i Afryki. Dał zatrudnienie tysiącom producentów, którzy dostarczali tam towary, hurtownikom i handlarzom. „Jako obiekt sportowy stadion jest martwy, lecz jako przedsiębiorstwo pozwala się utrzymać blisko 500 tys. osób w całej Polsce” – wyliczali w 2001 r. Piotr Kudzia i Grzegorz Pawelczyk w tekście „Stadion w państwie”, opublikowanym w ówcześnie ukazującym się tygodniku „Wprost”.

Na stadionie działało wtedy ponad 5 tys. podmiotów gospodarczych, a ich roczne obroty szacowano w 1997 r. na 2 miliardy złotych, w 2001 – na 5 mld zł. Według danych statystycznych z lat 90., dziennie odwiedzało targ nawet 10–20 tysięcy klientów.

„Stadion Dziesięciolecia działający jako Jarmark Europa był mega-hurtownią dla całej Polski. Zaczynał pracę jeszcze długo przed świtem, a kończył po południu. Mieszkałem niedaleko Stadionu i kiedyś wracając do domu byłem jedynym Polakiem i białym w zatłoczonym nocnym autobusie. Wszyscy wysiedli na Rondzie Waszyngtona. O drugiej w nocy tylko ja poszedłem w innym kierunku” – opisywał Grzegorz Sieczkowski, autor wielu książek i wspomnieniowych reportaży o czasach PRL i początkach transformacji, w tekście „»Sprzedam szczęki na Manhattanie «, czyli lata dziewięćdziesiąte w Polsce” w Tygodniku TVP.

Targowisko istniało do 2008 r., gdy rozpoczęto w tym miejscu budowę Stadionu Narodowego. Został tylko skrawek, zaledwie 1,2 tys. mkw. na prywatnej działce odziedziczonej przez Tomasza Rusinowicza, gdzie działał wciąż bazar nazywany „Bułgarowem”. Jak opowiadała dziennikarzowi „Gazety Wyborczej” prowadząca tam stoisko gastronomiczne pani Dorota, stali się atrakcją turystyczną. Pojawił się też na tej resztkówce „Europy” młody dokumentalista Filip Skrońc, by zrealizować projekt dokumentalny pt. „1/280”, na który otrzymał grant ministra kultury.

„Obliczył, że moje targowisko to jedna dwustuosiemdziesiąta Jarmarku Europa – wspomina Tomasz Rusinowicz. – (…) I ten projekt otworzył mi klapkę w mózgu. Przecież tu, na Jarmarku Europa, działa się historia, tu dokonała się pokojowa rewolucja i transformacja ustrojowa.

Przyjmuje ton, jakbyśmy co najmniej rozmawiali na terenie Stoczni Gdańskiej (...). Przekonuje, że jego targowisko to świetne miejsce na lekcje o tym, jak ludzie wzięli los w swoje ręce, jak ekonomicznie obalili komunę i przekonali się do nowego ustroju: – Niemcy wiedzą, jak robić propagandę, i cały świat uważa mur berliński za symbol upadku komunizmu. A ja uważam, że mur został obalony tu, w Warszawie, na Jarmarku Europa, a w Berlinie tylko go rozebrano. Tam jest pełno pamiątek po murze. Nawet można kupić jego fragmenty zapakowane w woreczek. A my w Warszawie co możemy pokazać jako symbol bezkrwawej transformacji?” – opisywał Wojciech Karpieszuk w artykule „Komuna upadła na naszym bazarze” w „GW”.

Zabytek z nutką nostalgii i… wstydu

Dokumentalista Skrońc urodził się rok przed powstaniem Jarmarku Europa, ale spędził na nim dzieciństwo, bo handlowała tu jego rodzina: „Na jarmark chodziłem jako chłopiec i w zasadzie ukształtował mnie na całe życie, również jako dziennikarza. (…) Wiem, że to relikt przeszłości. Ale patrzę na to targowisko nostalgicznie, bo uświadamia mi, jaką drogę przeszliśmy”.

Rusinowicz przekonywał, „że w tym oto miejscu w Polsce, w pierwszym kraju wśród demoludów, wrócił normalny porządek rzeczy po upadku wynaturzonej ekonomii socjalizmu”. Wniósł nawet do wojewódzkiego konserwatora zabytków, by wpisać to miejsce na listę zabytków jako symbol bezkrwawej transformacji ustrojowej: „Ale usłyszał: nie ma murów, nie ma zabytku. – Poradzili mi, bym spróbował wpisać targowisko na krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Jest na nim m.in. plac Dżamaa al-Fina w Marrakeszu czy belgijski targ, na którym kiedyś sprzedawano bydło. Złożyłem wniosek. Niestety, minister kultury odmówiła – wzdycha pan Tomasz”.

W piśmie minister Małgorzata Omilanowska odpisała w 2014 r.: „Jarmark Europa stanowił niewątpliwie interesujące zjawisko socjologiczno-kulturowe, mogące stanowić przedmiot badania socjologów, antropologów czy działań artystycznych, jednak niekoniecznie zasługujący na szczególną troskę i wyjątkową promocję przez organy państwa. Trudno dopatrywać się w tym zjawisku elementów dziedzictwa kulturowego w rozumieniu konwencji UNESCO”.

Władze miejskie odpowiadały, że plan miejscowy nie przewiduje w tym miejscu targowiska, a etap jarmarku „i swoistego Hanoi na nim mamy już za sobą”. Konfrontacji z miejską architekturą i interesami nie wytrzymał też inny wielki warszawski bazar lat 90. – ten spod Pałacu Kultury i Nauki.


szczęki, plac Defilad, kapitalizm, lata 90.
Stoiska handlowe na placu Defilad pod Pałacem Kultury i Nauki, 1991 r. Fot. PAP


Ciągnął się przejściami podziemnymi aż do Dworca Centralnego z jednej strony, a do Domów Towarowych Centrum z drugiej – czyli też łączył w wolnorynkowym tyglu pomniki gospodarki centralnie sterowanej. Na początku lat 90. – jak i na praskim „Jarmarku Europa” – teren ten zasiedliły powszechnie używane szczęki, jak nazywano metalowe, rozkładane niczym wielka walizka stoiska, gdzie na noc zamykano część towaru czy wyposażenie sprzedawcy.

Grzegorz Sieczkowski: „W Warszawie na ulicy Marszałkowskiej przy Domach Towarowych Centrum szczęki w 1990 roku tworzyły ciasny szpaler. Prawdziwy handel był na ulicy, a nie w domach towarowych. Pod Pałacem Kultury i Nauki było wielkie targowisko. Plac Defilad po raz pierwszy ożył. Można było tam kupić przywiezione z Rosji łapcie z łyka (coś dla dzisiejszych ekologów) i kawior, wietnamskie hełmy korkowe oraz papierosy, niektóre być może z przemytu. Papierosy zresztą sprzedawano nawet na sztuki”.

Już w 1991 roku część handlarzy przeniesiono jednak do dwóch zbudowanych tam hal targowych, a resztę kilka lat później do hali zwanej KDT – Kupieckim Domem Towarowym. Tylko to już nie było to samo, kupcy żyli w ciągłym konflikcie z zarządcą terenu i ochroną. W 2010 r. hala została rozebrana i nastąpił koniec 20 lat handlu pod PKiN-em.

To był etap, o którym i dziś wspomina się jakby ze wstydem. Do wizerunku europejskiej, nowoczesnej stolicy nie pasuje przecież wspomnienie dżinsów sprzedawanych na pl. Defilad. – Przykładem tego syndromu była brutalność, z jaką usunięto w 2009 roku halę targową KDT albo pozbyto się najemców handlujących w podziemiach Dworca Centralnego. Potwierdza to, jak bardzo pragniemy czy raczej jak bardzo władze miasta pragną pozbyć się śladów wczesnego, heroicznego okresu kapitalizmu lat 90. i jak zdecydowanie chcą je zastąpić tym, co kosmopolityczne, przewidywalne i oswojone, grające zgodnie z regułami globalnego rynku – mówił „GW” prof. Marek Krajewski, socjolog, w rozmowie z Emilią Dłużewską pt. „Wstydzimy się szczęk z bazaru. Co nam zostanie z lat 90.”.

Dzięki nim transformacja się udała

Wtedy, w latach 90. szał szczękowy ogarniał nie tylko stolicę, lecz całą Polskę – i miasta większe, i małe. Na początku przecież sprzedawców nie ścigano za to, gdzie stoją, ani skąd mają towar, który oferują. W czasie nieskrępowanej wolności rynkowej istniała wręcz Rzeczpospolita Szczękowa.

Sieczkowski: „W śródmieściu Gdańska ktoś kiedyś porozklejał ogłoszenia: »Sprzedam szczęki na Manhattanie we Wrzeszczu«, co podobno było wtedy niezwykle atrakcyjną ofertą. To było popularne w Trójmieście targowisko. Dzisiaj w tym miejscu jest nowoczesne centrum handlowe. Nazwa Manhattan przetrwała.

Nie było miasteczka w Polsce, w którym nie stał samochód zza wschodniej granicy z wyłożonym wokół towarem. Lornetki, jakieś drobiazgi, jak igły do szycia, lupy i tym podobne rzeczy. Mówiło się na to towar »od Ruskich«, przy czym ci »Ruscy« brzmieli bardzo swojsko.

Zresztą było w Polsce sporo miejscowości, które żyły z kontaktów handlowych ze Wschodem. Nieopodal Częstochowy są dwa miasta: Myszków i Żarki. Specjalizowały się one wtedy w robieniu butów, a głównym odbiorcą tego towaru byli klienci z Rosji, Białorusi i Ukrainy. Handel się skończył, kiedy Polska weszła do strefy Schengen. Większość osób żyjących z tego handlu nie była przygotowana na tak szybkie zamknięcie granic”.

Nie przetrwało mnóstwo targowisk w wielu miastach, także dlatego, że handlarze uczący się na nich biznesu robili kolejne duże kroki, aż trafiali do lokalnych czy ogólnopolskich elit przedsiębiorców.

To dzięki kapitalizmowi szczękowemu, wyśmiewanemu i lekceważonemu, transformacja ustrojowa się udała – pozwalała przetrwać tym, którzy stracili pracę i byli wystarczająco obrotni, a innym po prostu odnieść sukces. Jak to określił Adam Lipiński w artykule „Handel w Warszawie w okresie transformacji”, opublikowanym na platformie „Tu było tu stało”: „W Polsce ponad 40 lat wprowadzano socjalistyczny model gospodarki – i to z marnym skutkiem. Z kolei zbudowanie fundamentów kapitalizmu zajęło Polakom raptem kilkanaście miesięcy na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku”.


Stadion X-lecia, Jarmark Europa, Warszawa
Ostatni dzień handlu na Stadionie X-lecia w Warszawie, 30 września 2007 r. Fot. masti/ Wikipedia*


Grzegorz Sieczkowski: „Za oceną kapitalizmu szczękowego stoją przede wszystkim kompleksy rodzimych elit. Pamiętam, jak młody irlandzki architekt dziwił się wtedy tej ciągłej krytyce – również ze strony administracji – największego bazaru w Europie na Stadionie Dziesięciolecia w Warszawie: – Co wy chcecie? Przecież to wielki pracodawca. Daje zatrudnienie, ludzie płacą podatki”.

Dariusz Koźlenko („Od szczęk na bazarze do galerii piątej generacji. Historia polskiej przedsiębiorczości” w „Dzienniku Gazecie Prawnej”): „Wilhelm Zych, przewodniczący Sosnowieckiej Rady Samorządu Gospodarczego, gdy w 2003 r. wygłaszał referat na konferencji w Sosnowcu, powiedział, że kupcy doskonale poradzili sobie z przystosowaniem do praw gospodarki wolnorynkowej. (…) Ale człowieka bazaru definitywnie zastąpił człowiek hipermarketu. Przetrwać w tym świecie potrafili nieliczni. (…) Przetrwał też Z, który zaczynał na Jarmarku Europa, czyli nieistniejącym już warszawskim Stadionie Dziesięciolecia.

Na początku lat 90. Z był świeżo upieczonym magistrem inżynierem. Dyplom ukończenia politechniki schował do szuflady i wynajął szczęki na bazarze. Wstawał przed świtem, jechał na stadion, otwierał kram i cierpliwie czekał na pociąg z białoruskiego Mińska. W szczękach miał tylko jeden rodzaj towaru – plastikowe, brzydkie klapki, które handlarze ze Wschodu kupowali od niego na pniu. Godzinę, dwie po przyjeździe pociągu Z pozbywał się ostatniej pary klapek, zamykał szczęki i szedł na śniadanie. Po południu przywoził nową partię towaru, a następnego dnia skoro świt otwierał szczęki, czekając na pociąg z Mińska. I tak przez parę lat.

Dziś ma ośrodek spa & wellness, gra w tenisa i nie chce rozmawiać o szczękach, bo obraca się w kręgach, w których do bazarowych początków wstyd się przyznać. Odetchnął, gdy Stadion Dziesięciolecia zniknął z powierzchni. Uśmiechnął się, gdy usłyszał o pomyśle, by w warszawskim Muzeum Pragi szczęki wykorzystać do wystawiania eksponatów. Tam jest ich miejsce”.

– Pamięć społeczna nigdy nie jest zbiornikiem, w którym mieści się wszystko, co się wydarzyło. Wybieramy z przeszłości te wydarzenia, które są nam potrzebne, w zależności od tego, jak myślimy o przyszłości. Pamiętanie jest zawsze również zapominaniem, którego źródłem jest aktualnie pożądana tożsamość. Jeśli ustawimy bazarowe szczęki w muzeum, to znaczy, że traktujemy je jak symbol zmiany, ale jednocześnie, że nie są już integralnym elementem naszej codzienności. Nadajemy im nową funkcję – chcemy, żeby za nas coś pamiętały – mówił prof. Krajewski.

BW 


*źródło: masti - Praca własna, CC BY 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=2839496


Upadek socjalizmu i czas rozwoju gospodarki rynkowej przyniósł obywatelom Rzeczypospolitej powszechny dostęp do wielu gałęzi gospodarki oraz stworzył duże szanse dla rozwoju prywatnej przedsiębiorczości. Chłonność rynku na dobra i usługi ułatwiła obywatelom tworzenie i rozwijanie własnych inicjatyw. Prywaciarze stali się symbolem wolności i dążenia do dobrobytu. Blog poświęcony zagadnieniom związanym z rozwojem polskiej przedsiębiorczości, pokazuje, jak kształtował się polski biznes. Publikacje dotykają realiów czasów II RP oraz PRL-u. Przedstawiamy wiele historycznych ciekawostek, pozwalających lepiej zrozumieć charakter oraz specyfikę przemian w polskiej gospodarce. Znaleźć tu można także informacje dotyczące konkretnych przedsiębiorstw, grup zawodowych oraz inwestycji i handlu, a także dawnych, znanych przedsiębiorców, których sylwetki do dziś stanowią niezwykłą inspirację. Partnerem bloga jest sieć Żabka.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka