Rzadko tu coś piszę, bo inne obowiązki jednak pochłaniają bez reszty. Mimo to, od pierwszego dnia trwania „afery maltańskiej” choć byłam na urlopie, stwierdziłam, że tym razem nie daruję i wyleję zaraz po powrocie całe moje rozczarowanie poziomem dziennikarzy, którzy wzięli się za komentowanie sprawy, nie przykładając się do sprawdzenia faktów.
Aby ogarnąć narracje płynące z różnych stron ujmijmy argumenty w taką tabelkę:
Narracja PO |
Narracja KPRP i PIS |
- Prezydent złośliwie/niekompetentnie ustalił 1. Posiedzenie sejmu na datę szczytu i PEK nie może na niego lecieć, wstyd dla Polski.
- Rząd przygotował instrukcje dla Prezydenta, niech on leci i ratuje wizerunek Polski.
- Prezydent nie musi otwierać 1. posiedzenia senatu.
- W KPRP jest chaos, wszyscy wiedzieli o tym szczycie od dawna. Pierwsze posiedzenie sejmu można było zwołać później.
- PiS i KPRP już ma 8 różnych wersji na kogo zrzucić winę za własne niedopatrzenie.
- Argument, że Donald Tusk zwołał szczyt złośliwie w tym czasie jest śmieszny.
- Rzecznik rządu powiedział, że nie wybierali się na ten szczyt…
- PEK musi złożyć dymisję podczas 1. Posiedzenia.
|
- Prezydent nie otrzymał od MSZ informacji do kalendarza, o nieformalnym szczycie 12-ego. Z istniejących zapowiedzi wynikało, że na tym szczeblu może Polskę prezentować MSW lub wiceminister.
- Wg postanowienia TK z 20 maja 2009: prezydent możewziąć udział w RE jeżeli uzna to za celowe. To Prezes Rady Ministrów reprezentuje RP na RE. W związku z tym, że to szczyt nieformalny, nie będzie na nim także Portugalii, UK a także Chorwacji. Może nas, podobnie jak UK, reprezentować inny kraj.
- Prezydent ma obowiązki w kraju wynikające z Konstytucji. Nie musi otwierać posiedzenia senatu w razie niemożności. Pytanie, czy nagłe uczestnictwo w nieformalnym szczycie, na którym nie będzie żadnych kluczowych decyzji na którym może nas reprezentować wiceminister/inny kraj jest argumentem wystarczającej wagi, by zwolnić prezydenta z obowiązków wynikających z 1. Posiedzenia nowego parlamentu?
- Szczyt 11-ego był zaplanowany od kwietnia. Nieformalne spotkanie 12-ego zostało zaplanowane kilka dni temu, informacja o tym dotarła do Pałacu już po ogłoszeniu terminu pierwszego posiedzenia sejmu. 12-ty został wybrany jako pierwszy możliwy termin zwołania nowego parlamentu. Jeżeli jest gdzieś chaos, to w MSZ, które nie przekazało tej informacji na czas do KPRP, choć miało taki obowiązek.
- KPRP i PiS rzeczywiście przedstawiło kilka wytłumaczeń, ale żadne nie wyklucza się wzajemnie. To po prostu kolejne argumenty/propozycje rozwiązania tej sytuacji.
- Za niezbyt czystymi intencjami DT przemawia fakt zwołania dodatkowego spotkania 12-ego w ostatnich dniach przy pełnej świadomości, że w PL konstytuuje się nowy rząd i stanowisko starego będzie nieaktualne.
- Na szczycie ministrów spraw wewnętrznych 10-ego ma nas reprezentować ambasador. 11-ego, w formalnym szczycie, PEK ma możliwość uczestniczyć. Dlaczego nieformalny 12-ty jest więc tak dla rządu ważny?
- Nie musi. Może to zrobić wcześniej lub pisemnie.
|
Odczekałam spokojnie 3 dni, aż wypłynęły różne ciekawe informacje, które można było ocenić. Brać twitterowa okazała się być niezawodna. Po tych 3 dniach mam następujące wnioski:
- Można oczywiście do woli atakować PAD za ustalenie takiego terminu pierwszego posiedzenia sejmu, który koliduje z tym nieformalnym szczytem zwołanym przez DT i „wywołuje zamieszanie” ale dopiero po wzięciu pod uwagę następujących faktów:
- nieustanny platformiano-medialny jazgot, żeby jak najszybciej zwołać nowy sejm – 12-ty to pierwszy możliwy termin;
- temat szczytu w ogóle nie istniał dla KPRP do momentu ogłoszenia terminu pierwszego posiedzenia sejmu – bo na szczytach RE Polskę ma reprezentować rząd, instrukcje prezydentowi rząd chce wysyłać w poniedziałek (jutro!) czyli nie komunikował się w tej sprawie z prezydentem wcześniej, a MSZ nie poinformował Kancelarii Prezydenta o drugim dniu szczytu przed ogłoszeniem posiedzenia sejmu. Wszystko, czym KPRP mogła dysponować to doniesienia medialne, które wszak nijak mają się do powagi sprawowania najwyższych urzędów w państwie. Gdyby rządowi zależało na tej dacie, informacja wpłynęłaby do KPRP w tym samym dniu, w którym ją rząd otrzymał.
- Cezary Tomczyk raczył zaznaczyć, że nie wybierali się na ten szczyt, bo nie wiedzieli kiedy będzie pierwsze posiedzenie sejmu. Dlatego nawet 11-ego nie będzie nas tam reprezentować premier. Skąd więc nagle problem ma rząd z 12-tym? Czy rząd do tego czasu nie zaplanował reprezentacji na ten dzień?
- Szczyt zaplanowany na ostatnią chwilę ma ten skutek, że kilka państw nie weźmie w nim udziału. Nigdzie indziej nie mają z tym problemu.
- Wysyłanie prezydenta w zastępstwie premier na ostatnią chwilę w celu odczytania instrukcji, bo rząd nie informował KPRP o tym szczycie na czas, brzmi upokarzająco i jest de facto poniżaniem Głowy Państwa.
- 12-ego listopada popołudniu mają mieć wybory na szefa klubu parlamentarnego PO, na które to stanowisko startuje Ewa Kopacz. Zasadne jest pytanie, czy jej chęć wygłoszenia mowy w sejmie oraz to głosowanie nie mają wpływu na rozpaczliwe próby wypchnięcia na Maltę kogoś innego.
- Platforma niejednokrotnie wywoływała sztuczny konflikt z prezydentem, który ochoczo podchwytywały główne ośrodki medialne. Nie raz także udowdniła, że interes partyjny jest ponad państwowy. Dlatego warto w takich momentach spokojnie przesiać ich narrację przez bardzo gęste sito.
Oczywiście, jeśli w świetle tych paru spraw ktoś nadal chce obarczać winą za „aferę” prezydenta – jego sprawa. Wg mnie jest to jednak zupełnie niesprawiedliwe.
- Niestety totalnie i nieodwracalnie rozczarowałam się niektórymi tzw. niepokornymi dziennikarzami.Nie, nie dlatego, że liczyłam, że będą zawsze i wiernie bronić prezydenta i PiS. Rozczarowałam się, bo uwierzyłam w ich intencje szukania prawdy, niewdawania się w małostkowe szczucie, trzeźwą ocenę sytuacji z różnych punktów widzenia. A co otrzymaliśmy? Nie będę wymieniać z nazwiska, kto chce i tak wie. Miałam wrażenie, że naszych dziennikarzy kochanych tak uwiera łatka „prawicowego” nadana przez mainstream, że korzystając ze zmiany władzy (a przynajmniej w Pałacu), postanowili radośnie przyłączyć się do narracji narzuconej przez tenże mainstream. Jak dzieci. Wielokrotnie krytykowali i wytykali manipulacje TVN, GW, TVP – a przy pierwszej okazji, traktują ich relacje jako wiarygodne, byleby ich ktoś pochwalił, że wcale tacy jednostronni nie są. Rozczaruję Was. Macie swoich czytelników, bo zdawało się, że walczycie o jakąś równowagę w przekazie, a nie dlatego, że broniliście PiS. Dlatego, że przytaczaliście i analizowaliście fakty, o których mainstream uparcie milczał. W tym wypadku? Stać niektórych było tylko na sprawdzanie narracji KPRP i to niedokładnie i jednostronnie. Natomiast na rozliczanie rządu z perfidnego wykorzystania szczytu RE do walki z prezydentem już brakło czasu. Na krytyczne zaś uwagi pod swoim adresem zareagowaliście przepiękną poezją zadufania: bo oto przecież dowód, że myślicie samodzielnie, że nie bronicie żadnej partii, w swym świętym oburzeniu jeszcze wskazywaliście na tweety wkurzonych twitterowiczów nazywając ich prawicowymi lemingami/żelaznym elektoratem. To wszystko na co Was stać w momencie krytyki? Krytykować to my, ale nie nas? Powinniście raczej zrozumieć, że skoro Wasz warsztat dziennikarski zaczyna opierać się na argumentacji wyczytanej lub zasłyszanej w tyle razy obśmianych przez Was ośrodkach medialnych to Wasi dotychczasowi czytelnicy odwrócą się od Was. Nie dlatego, że krytykujecie PAD i PIS. A dlatego, że w doborze argumentów przestajecie się różnić od GW i TVN. Skoro tak łatwo krytykujecie nieudolny PR prezydenta, to pomyślcie chwilę, jaki zrobiliście przy okazji sobie.
- Nie ze wszystkimi krytycznymi głosami się nie zgadzam. A jest to sprawa komunikacji z mediami. Dziwi mnie to, bo zarówno PAD widział jak niszczono medialnie PLK, jak i PiS sam sparzył się na tym porządnie. Oczywiście wiadomo, że pewne ośrodki zawsze będą wobec nowej władzy negatywne. Ale pozostałe, jeżeli nie dostaną jasnego i przekonującego przekazu ze strony KPRP lub PiS, wcale nie muszą zachować neutralności, choć mogłyby (gdyby znały paletę argumentów). Komunikacja z mediami, szybka reakcja, ustalanie wewnątrz Pałacu, a także wewnątrz partii jednolitego wspólnego przekazu, który łopatologicznie będzie się powtarzać, to jedyny sposób na walkę ze złośliwymi wrzutkami w stylu „afery maltańskiej”. Fakty się same nie obronią, bo jak widać, nawet „niezależnym” dziennikarzom nie chce się ich czasem szukać. Najlepiej wszystko podać na tacy, jeśli nie w konferencji, to w komunikacie na stronie. Chciałoby się błagać KPRP i nowy powstający rząd, aby pilnowali komunikacji i przekazu tak, jak w trakcie kampanii wyborczej. Udowodniliście, że dajecie radę, nawet przy ostrzale medialnym. Nie lekceważcie tego w trakcie kadencji.