Fot: By User:Darwinek (Own work) [CC BY-SA 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0) or GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html)], via Wikimedia Commons.
Fot: By User:Darwinek (Own work) [CC BY-SA 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0) or GFDL (http://www.gnu.org/copyleft/fdl.html)], via Wikimedia Commons.
Joanna Krzysztofik Joanna Krzysztofik
300
BLOG

Co z prawami uczniów i studentów ze schorzeniami?

Joanna Krzysztofik Joanna Krzysztofik Niepełnosprawni Obserwuj temat Obserwuj notkę 0


W dniu 10 stycznia na profilu magazynu Integracja na Facebooku skrytykowano opublikowany dwa dni wcześniej na łamach weekendowego dodatku Plus Minus do dziennika Rzeczypospolita artykuł Czy ludzie niezrównoważeni psychicznie powinni być przyjmowani na uczelnie wyższe (Plus Minus, dr hab. Piotr Nowak, 5.01.2017).

Według artykułu z Wirtualnej Polski (Luiza Łuniewska, 17.01.2017 17:28) żaden dr Zdzisław Niewieski nie istnieje i całą historię opisaną w swojej publikacji dr Nowak - wykładowca Uniwersytetu w Białymstoku - wymyślił na jej potrzeby, podczas gdy opisany w niej student z Zespołem Aspergera, czyli odmianą autyzmu, to jego student.

Jeśli przynajmniej część relacji dr. Nowaka z publikacji w Plus Minus to prawda, to czy zrobił on wszystko co było możliwe zanim zdecydował się na rozmowę z rektorem, bo podał jedynie część informacji? Z tego co mówił, część jego studentów otwarcie mówi o niedogodnościach wynikłych z zachowania kolegi, część sprawę ignoruje, a część boi się cokolwiek powiedzieć ze względu na poprawność polityczną, także u innego wykładowcy uczącego tego studenta mają miejsce podobne sytuacje. Jednak czy te informacje uzyskał z przypadkowych rozmów czy były one przeprowadzane konkretnie w celu rozwiązania problemu?

Natomiast ze słów kolegów studenta z ZA wynika coś innego:

Student z Aspergerem jest jego kolegą z roku. Jak relacjonuje, prof. Nowak nie wpuścił go na drugie zajęcia, bo po pierwszych uznał go za "wariata".
- Chłopak nie rozumiał, dlaczego nie może wejść, sytuacja trwała około 20 minut. Prawie płakał, cholernie mu zależało na wszystkich zajęciach, nie wiedział, o co chodzi. Pan profesor nie potrafił mu tego wyjaśnić i kazał mu wyjść. Następnie przy zamkniętych drzwiach wszystkim "zdrowym" studentom przez pół godziny opowiadał o konieczności wyrzucenia z uczelni wyższych "wariatów i kryminalistów", wśród których znalazł się mój kolega - relacjonuje
student. Jego skargę na prof. Nowaka opublikował na swoim profilu facebookowym pisarz Jacek Dehnel, który dociekał też, czy zachowanie studenta z dysfunkcją na pewno nie przeszkadza innym.

Według studentów ich kolega z ZA przeszkadza tylko temu jednemu wykładowcy. Czasami, rzeczywiście, zdarza mu się przerwać wypowiedź pytaniem, ale dla innych nauczycieli akademickich i pełnosprawnych studentów nie jest to żadną uciążliwością.

Źródło: artykuł p. Luizy Łuniewskiej opublikowany w Wirtualnej Polsce w dniu 17.01.2017 17:28.

Niemniej jednak, dr Nowak opisał niejako prywatną sprawę swojego studenta bez jego wiedzy i zgody, i to z taką drobiazgowością, że wiadomo było o kogo chodzi. Mogło to narazić chłopca na nieprzyjemności ze strony opinii publicznej. Na dodatek dr Nowak nie baczył na to czy ktoś nie sprawdzi czy w jakiejkolwiek szkole wyższej wykłada ktoś taki jak dr Zdzisław Niewieski. Wykazał się więc nie tylko brakiem szacunku do czyjejś prywatności, ale i nieodpowiedzialnością!

W jego artykule są dwa zagadkowe fragmenty:

I jak każdy chory zasługuje nie na osobne traktowanie w ramach „indywidualnej organizacji studiów", ale na leczenie.

(...)

Przed wieloma laty, gdy mój wybitny, niewidomy student kończył studia z wyróżnieniem, przyjąłem go do redakcji kwartalnika filozoficznego „Kronos", w którym mogliśmy współpracować dalej. Dla mnie było to czymś tak oczywistym jak oddychanie. Dziś jest tłumaczem pism Hannah Arendt, Jacoba Taubesa, D.H. Lawrence'a. Na Wydziale Artes Liberales UW przygotowuje doktorat o perspektywie (sic!).

Źródło: publikacja dr. hab. Piotra Nowaka zamieszczona na łamach weekendowego dodatku Plus Minus do dziennika Rzeczpospolita w dniu 5.01.2017.

Widać, że o tym niewidomym studencie wyraża się w pozytywniejszym świetle. Dlatego wnioskuję u niego brak uprzedzeń do osób ze schorzeniami fizycznymi. Natomiast w przypadku osób ze schorzeniami umysłowymi wykazuje się on niedoborem wiedzy skoro uważa schorzenia psychiczne za to samo co schorzenia intelektualne.

Ludzie z ZA zachowują się, owszem - specyficznie, ale jednocześnie mają bardzo wysokie IQ. Dlatego przynajmniej część profesji wymagających sprawnego intelektu nie powinna stanowić dla takiej osoby problemu i przy pewnych modyfikacjach, umożliwiających ich współpracę z innymi w sferze edukacyjnej i zawodowej, może ona być doskonałym uczniem czy studentem i doskonale pełnić swoje późniejsze profesje. Czyli schorzenia psychicznie to nie to samo co schorzenia intelektualne, nie mówiąc już o porównywaniu ze schorzeniami fizycznymi. Innym przykładem może być np. wyczynowiec na motocyklu (zdrowie fizyczne), który jest też geniuszem z fizyki kwantowej (nieprzeciętny intelekt), ale cierpi na silną klaustrofobię (chorobliwy lęk przed zamkniętymi pomieszczeniami, schorzenie psychiczne).

Generalnie uważam, że każdy wykładowca (i odpowiednio nauczyciel w podstawówce, gimnazjum i szkole ponadgimnazjalnej) w sytuacji jak u dr. Nowaka powinien takie sprawy załatwić najtaktowniej jak się da. Przede wszystkim, powinien najpierw porozmawiać z samym studentem na temat ewentualnych modyfikacji zajęć, itp., by przy jednoczesnym uczestnictwie w nich nie zakłócał ich. Potem - jeśli rozmowa nie wypali, powinien porozmawiać ze studentami z jego grup czy w związku z zachowaniem kolegi mają problemy ze skupieniem się na zajęciach (oczywiście z każdym z osobna, by nie tworzyć krępujących sytuacji) i z innymi uczącymi go wykładowcami jak oni sobie radzą z tą kwestią. Jeśli ci wykładowcy nie są w stanie nic mu poradzić, a na dodatek sami też sobie nie radzą, i on i oni powinni wspólnie poprosić rektora o zwołanie zebrania, w którym uczestniczyliby też pracownicy uczelni zajmujący się sprawami kształcenia osób niepełnosprawnych, by razem zastanowiono się co robić.

O ile nie tracą pozostali uczniowie czy studenci, osoby ze schorzeniami zarówno fizycznymi jak i umysłowymi powinny mieć prawo do edukacji. Po prostu potrzebne są takie warunki, w tym - w razie czego - pewne ułatwienia dla takiego ucznia/studenta, by nie tracił ani on ani pozostali. Jeśli mówimy o schorzeniach umysłowych powodujących u chorego specyficzne - nieraz niebezpieczne - zachowania, trzeba spojrzeć nieco inaczej. Uczeń czy student z takim schorzeniem powinien mieć prawo do uczenia się w danej placówce edukacyjnej - jeśli podjął leczenie i doszło ono do takiego etapu, że nie przejawia on zbytnio zachowań mogących zakłócać naukę innym czy zagrażać im, dopytuje się o wszelkie możliwości kształcenia osób z jego chorobą, oraz dokumenty o jego schorzeniu są dostarczone placówce. Natomiast jeśli przysłowiowo odmawia współpracy, to sprawa jest oczywista. Dodatkowo nauczyciel - czy to akademicki czy nie-akademicki - powinien mieć przynajmniej podstawową wiedzę na temat schorzeń fizycznych i umysłowych. Wtedy będzie mieć jakiś punkt zaczepienia w razie uczenia ucznia czy studenta z którymś ze schorzeń.

Sama miałam podobne przejścia zarówno jako osoba z wadą wzroku (degeneracją siatkówki) jak i osoba potrzebująca skupienia podczas lekcji. Moje problemy ze wzrokiem mam od urodzenia, dlatego od początku mojej edukacji potrzebowałam pewnych ułatwień technicznych, z których na studiach też korzystam. I nigdy, na żadnym jej etapie, nie zgłaszano pretensji w sprawie mojego wpływu na uczenie się pozostałych osób w moich klasach. Natomiast znałam jednego ucznia cechującego się zachowaniami kompulsywnymi (czyli nie wynikającymi ze nieprawidłowego wychowania). Nie stanowił zagrożenia, jednak jego zachowanie nosiło znamiona niestandardowego i w pewnych przypadkach mógł wpływać absorbująco na innych uczniów. Była wtedy możliwość dla uczniów z orzeczeniem o niepełnosprawności możliwość dojazdu ze szkoły do domu, ja i ten chłopiec korzystaliśmy z tego i czasem jechaliśmy tym samym kursem, stąd wiedziałam z czego wynika jego zachowanie. Raz na przerwie przyszedł do naszej klasy kiedy wycierałam tablicę i zaczął grzebać ołówkiem w moich włosach, ale przyszła nauczycielka i załagodziła sytuację. Wiedząc to wszystko jestem pewna, że nie mogłabym skupić się na nauce chodząc na zajęcia w tych samych grupach co taki uczeń/student. Czy ktoś poczyta mi to za poniżanie takich osób? Przecież nawet część teoretycznie zdrowych uczniów swoim zachowaniem potrafi rozpraszać skupionych na zajęciach. (o czym wspominam na moim blogu w publikacji z dnia 23.02.2016). Sama wobec takiej sytuacji cierpiałam w szkole. Kiedy próbowałam przekonać nauczycielkę przedmiotu, na którym klasa najbardziej hałasowała, by zrobiła coś z ich zachowaniem, odparła, że potem rodzice tych uczniów przyszliby do niej dziwiąc się czego ona chce od ich dziecka. Jeśli część uczniów czy studentów zdrowych potrafi zakłócać zajęcia bo jest źle wychowana, to co dopiero mówić o tych z zachowaniami wynikłymi ze skomplikowanego schorzenia umysłowego?

Dlatego dziwi mnie, że w wypowiedziach dotyczących publikacji dr. Nowaka mało kto przedstawia temat edukacji osób ze schorzeniami umysłowymi z różnych perspektyw.

Publikacja wywołała lawinę komentarzy, które zebrał i ustosunkował się do nich p. Mateusz Różański w swojej publikacji na łamach portalu niepełnosprawni.pl (18.01.2017) (podał on również ten artykuł z Wirtualnej Polski), a Integracja opublikowała ją na swoim Facebooku w dniu 18 stycznia. Jak dotąd właśnie bezpośrednio pod tą publikacją znalazły się wypowiedzni z różnych perspektyw - autorstwa dwóch użytkowniczek: Marty (18.01.2017, 14:48) i M. (18.01.2017, 17:18). Są za długie, więc nie będę ich tu wklejać.

[niedostępny]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo