Zamilkło w gniewie poranione serce,
w płaczu godzinie na rozstajach woli.
Ja się nie poddam życia poniewierce,
mimo że życie czasem bardzo boli.
Wybieram światło nadziei wbrew sobie
zakotwiczone w marzeniach dziecinnych.
Działam, więc jestem, niczego nie zrobię,
by przez naciski utracić niewinność.
Walka o dobro wbrew wszelkiej nadziei,
walka o wolność wbrew wierze przegranej.
Zostałem jeńcem głupiej odysei,
z pocałunkami leczącymi ranę.
Jesteśmy słabi w porywie milczenia.
Jesteśmy silni w grupowym szaleństwie.
Wbrew obcym siłom nasz los się odmienia.
Wspierani sercem odrastamy w męstwie.