Ogarniam dzisiaj całość w zamyślenia szumie,
nikt mnie nie zapyta czego w smutku pragnę.
Ja swojej samotni nawet nie rozumiem,
jestem jak porzucone na rozdrożu jagnię.
Czekam na gest miłości, co uskrzydla duszę,
gdy słowa pociechy są w mroku szeptane,
w moim poplątaniu niczego nie muszę,
tylko zagoić serca wypaloną ranę.
Rysa zapomnienia krwawi niespełnieniem,
w rozpaczy przewrotnej, w uczuciowym mrozie.
Ta rana powstała wbrew wszelkim życzeniom,
jest jak baran uparty, który obcych bodzie.
Wstanę szybko z kolan i w światło podążę,
serdeczności szlakiem wejdę w smutny świat.
Wstanę i obudzę - miłość - tylko tyle zdążę,
pozostanie po mnie więzienie bez krat.
Wkroczę w przestrzeń światła pełnego nadziei,
płatkami róż zasypię poranione ciało.
Wiem, że twoja niechęć na wieki nas dzieli,
wiem, że wiara w szczęście to dzisiaj za mało.
Komentarze