Samotność to własne towarzystwo, które często boli,
jak rana rozjątrzona w obecności kwasu.
Samotność to odwaga bycia w zgodzie z sobą,
gdy jesteśmy wadliwi, niezgodni z kanonem.
Uciekamy od niej, bo druga osoba
jest źródłem emocji, które karmią głody.
Zmieniamy się dla świata wbrew swoim zachceniom.
Zmieniamy, albo gramy pożądane role.
Szukamy akceptacji, którą dają inni,
potwierdzenia słuszności podjętych wyborów.
Pożądamy przyjaźni, którą człowiek leczy
poranioną duszę z alienacji chorą.
Są światy odrębne, wbrew logice puste:
świat wewnętrznych przeżyć i doznań zewnętrznych.
Uciekamy z jednego, by się schronić w drugim
i tylko iluzja rodzi niespełnienie.
Czymże jest swoboda? Czy dobrze być sobą,
gdy własne istnienie jest przyczyną bólu?
Czy można dopasować świat do własnych potrzeb,
kiedy walka o przestrzeń rodzi nowe spory?
Czy muszę się tułać w przestrzeni zwątpienia,
zniewolony w krzyku, wyrwany z dna ciszy?
Czy muszę wybierać pomiędzy światami,
kiedy serce pustką gra na strunach losu?