Między bajki włożę polityków słowa,
które nie przynoszą konkretnej odmiany,
bo mowa, liść na wietrze - wdzięcznie kolorowa
- bez działań jest iluzją, pustynią wymiany.
Drżę jak wrona w deszczu, stroszę swoje pióra,
wystrojona w garnitur taki zapyziały.
Odchodzę z bezmyślnego mdłych klakierów chóru,
bo świat narzucony jest światem za małym.
Tylko obraz prawdy dźwięczy w moich uszach
stubarwnym chorałem na estradzie życia.
Tylko słowa szczerości serce me poruszą,
odrzucam propagandy mowę bez pokrycia.
Odnajduję sensy w przeplotach stworzenia,
plany snuję nowe na czasy wolności.
Teraz moja wola unika walczenia,
pozostaje cicha w otchłani miłości.