Czas zapada się w przestrzeń niewiadomych znaczeń,
zdarzenia gubią sensy w sieci przeinaczeń.
Matka świata łzy leje z powodu wierności
starym prawdom, które wiatr uchyla z radości.
Wybieramy zwątpienie w pożarze konkluzji,
kiedy rosa kłamstwami karmi nasze mózgi.
Zatapiamy się w braku woli niedowcieleń,
pozostaje zwolniona z strun przymusu zieleń.
Kwiaty zamyślenia pachną rwanym wątkiem,
kiedy zrozumienie rozkwita wyjątkiem.
Zaplątane losy wyrywa z korzenieniem
zapyziała gwardia związana milczeniem.
I w tej przeinaczonej scenie wynurzenia
gubimy się sami w kruchości wcielenia.
Odrzucamy miłość, by ją uratować,
i wracamy z wygnania, by serce hartować.