O słońcu nie ma już mowy, przestawiamy marzenia na czas zimowy.
Świat się wyjaśnia w roztargnieniu, a my płyniemy w milczeniu.
Wolna wola w smutku nam płacze, gdy nie można przecież inaczej.
Otulamy miłością dzieci, bo im księżyc sreberkiem świeci.
Odchodzimy w podartą zuchwałość, wolni strachem idziemy na całość.
Spotykamy wiosnę zdumieni, zagubieni w przestrzeni zieleni.
Zatańczymy dorosłym przed nosem walca zjawisk rosnących ukosem.
Wyciągniemy spod ziemi miłość wierząc, że życie się wypełniło.
Odejdziemy wolą skruszeni w niedomkniętą krainę cieni.
Rozpoczniemy dolę tułaczą, zatoniemy bezradni w płaczu.
A wiatr będzie szeleścił sreberkiem księżyca ...