Wyjdź do mnie, krwawym świtem,
kiedy ranek nalewa mleko w konchy maja.
Przynieś swoją opowieść
zanurzoną w cierpieniu,
obmyję twój los miłością.
Bądź krok ode mnie,
na odległość szeptu,
schowana w zamyśleniu.
Ukryję cię w mocnych ścianach nadziei
przed wilczymi kłami zła.
Przynieś swoją wolność,
zanim miłość zniewoli
rannego ptaka współczucia
wydobądź krzyk.
Bądź krzykiem ...